Przy wejściu do komunalnej rzeźni Jintong zobaczył Sha Zaohua, stojącą przed czerwoną tablicą z wypisanym żółtymi znakami sloganem. Był pewien, że miała coś wspólnego z nieszczęśliwym wypadkiem Fanga, a młody złodziejaszek musiał być jej uczniem. Skoro potrafiła ukraść diamentowy pierścionek prosto z palca księżniczki Moniki w pilnie strzeżonej restauracji „Morze Żółte", z pewnością nie interesowały jej robocze ubrania. To musiała być zemsta na niegodziwym człowieku, który pobił jej babcię. Shangguan Jintong natychmiast zmienił zdanie o Sha Zaohua. Zawsze uważał, że kradzież jest rzeczą naganną i była nią od zawsze. Teraz jednak doszedł do wniosku, że Sha Zaohua postąpiła słusznie. Oczywiście bycie złodziejem kur i psów nie jest niczym chwalebnym, ale ktoś taki jak Sha Zaohua, słynny na cały świat, zasługuje na podziw. Pomyślał z zadowoleniem, że rodzina Shangguan zyskała kolejną chorągiew, łopoczącą dumnie na wietrze.
Młody przywódca czerwonogwardzistów, bardzo niezadowolony z postępku matki, wziął do ręki megafon na baterię, rzecz już rzadko spotykaną w dzisiejszych czasach, lecz świetnie nadającą się do zastosowań rewolucyjnych i takim samym tonem, jak czynił to kilkadziesiąt lat wcześniej ważny ekspert do spraw reformy rolnej w Północno-Wschodnim Gaomi, oznajmił drżącym, to wznoszącym się, to opadającym głosem:
– Towarzysze… rewolucjoniści… czerwonogwardziści… towarzysze broni… biedni chłopi i średniozamożni chłopi… nie wolno wam… dać się omamić… fałszywej dobroci… reakcyjnej kontrrewolucjonistki… Shangguan Lu… która próbuje… nadać zły kierunek… naszej walce…
Młody przywódca czerwonogwardzistów, Guo Pingen, był maltretowanym synem dziwaka Guo Jingchenga, tego, który złamał nogę własnej żonie i nie pozwolił jej nawet zapłakać. Przechodząc obok ich domu, nieraz słyszało się odgłos uderzeń kijem i zduszone jęki kobiety. Raz pewien dobry człowiek nazwiskiem Li Wannian próbował tam wejść i uspokoić awanturnika, lecz ledwie zapukał do bramy, z podwórza nadleciał kamień i ugodził go skutecznie. Guo Pingen odziedziczył po ojcu okrucieństwo i niegodziwość. Odkąd zaczęła się „rewolucja kulturalna", zdążył już uszkodzić nerkę nauczycielowi Zhu Wenowi. Skończywszy swoją tyradę, zawiesił megafon na plecach, podszedł do Shangguan Lu i wymierzył jej kopniaka prosto w kolano.
– Na kolana! – zażądał.
Shangguan Lu krzyknęła boleśnie i uklękła, a Guo Pingen złapał ją za ucho.
– Wstawaj!
Ledwie się podniosła, kopnął ją znowu i przydusił stopą do ziemi. Wszystkie jego czynności były dokładną ilustracją popularnego sloganu: „Bij wrogów klasowych, aż padną na ziemię, a potem ich depcz".
Na widok bitej matki w sercu Shangguana Jintonga buchnęły płomienie gniewu. Zacisnął pięści i rzucił się na Guo Pingena, lecz ledwie podniósł na niego rękę, ten przygwoździł go swoim okrutnym spojrzeniem. Dwie głębokie bruzdy, zaczynające się w kącikach ust, przecinały brodę tego w rzeczywistości bardzo młodego chłopaka, upodabniając go do jakiegoś prehistorycznego gada. Jintong nieświadomie rozluźnił zaciśnięte pięści. Poczuł w sercu lodowaty dreszcz. Już chciał się odezwać, lecz Guo Pingen zamierzył się na niego, a czekające na wypowiedzenie słowa zmieniły się w żałosny jęk:
– Mamo!
Shangguan Jintong padł na kolana obok matki. Matka z trudem podniosła głowę i gniewnie spojrzała na syna.
– Wstawaj, niewydarzony niedołęgo!
Shangguan Jintong wstał. Guo Pingen polecił czerwonogwardzistom z kijami, gongami i bębnami zająć się znów eskortowaniem parady „byczych demonów i wężowych duchów" przez rynek. Za pomocą swojego elektrycznego megafonu próbował zachęcić wieśniaków do skandowania haseł razem z nim, lecz jego zniekształcony i wzmocniony głos podziałał na ludzi jak trucizna – znosili go z trudem, marszcząc brwi; nikt ani myślał się przyłączyć.
Shangguan Jintong wyobraził sobie, że jest piękny, słoneczny dzień, a on, dzierżąc w dłoni legendarny miecz Smoczych Źródeł, każe spędzić na wysokie podwyższenie Guo Pingena, Zhanga Pingtuana, Fanga Szczura, Liu Psa, Wu Deszczową Chmurę, Wei Yangjiao i Guo Qiushenga, a następnie rozkazuje im paść na kolana i szturcha ich końcem lśniącego błękitnym blaskiem ostrza…
– Wracaj! – wrzasnął jeden z dowódców czerwonogwardzistów, wymierzając mu cios pięścią w brzuch. – Chciałeś się wymknąć, co, sukinsynu?
Piękna wizja poruszyła Jintonga do łez, lecz uderzenie pięścią odegnało marzenia, przywracając go do bolesnej rzeczywistości. Jego przyszłe losy kryły się we mgle.
W tym momencie wybuchł konflikt między drużyną czerwonogwardzistów pod przywództwem Guo Pingena a Buntowniczą Drużyną Złotych Małp, kierowaną przez Wu Deszczową Chmurę. Obaj przywódcy początkowo poprzestawali na pojedynku słownym, lecz rosnąca temperatura sporu wkrótce doprowadziła do szarpaniny i bójki, która zamieniła się w regularną wojnę.
Wu Deszczowa Chmura kopnął Guo Pingena, a ten uderzył go pięścią. Sczepili się. Guo Pingen zerwał Wu Deszczowej Chmurze czapkę, jego największy skarb i podrapał jego zagrzybioną głowę, tak że zaczęła przypominać nadgniły ziemniak. Wu wsadził paluchy w gębę Guo i rozciągał ją z całej siły tak długo, aż rozdarł mu kącik ust. Członkowie obu formacji na widok walczących przywódców przystąpili do grupowej naparzanki. Po chwili kije śmigały w powietrzu, fruwały cegły, a z głów popłynęła krew – czerwonogwardziści byli gotowi walczyć na śmierć i życie. Wei Yangjiao, podkomendny Wu Deszczowej Chmury, przedziurawił dwóm przeciwnikom brzuchy stalowym ostrzem włóczni ozdobionej czerwonymi frędzlami; z ran popłynęła krew i jakaś gęsta substancja. Guo Pingen i Wu Deszczowa Chmura wycofali się na drugą linię, by kierować walczącymi oddziałami. W tym momencie Jintong dostrzegł zawoalowaną młodą kobietę, w której rozpoznał Sha Zaohua. Przeszła obok Guo Pingena, muskając dłonią jego twarz. Po chwili Guo Pingen podniósł okropny wrzask – na jego policzku ukazała się długa cięta rana, jakby wyrosły mu drugie usta. Z otworu buchała krew; widok był naprawdę przerażający. Guo Pingen natychmiast stracił zainteresowanie otoczeniem, złapał się dłonią za policzek i pognał do komunalnej przychodni lekarskiej. Wieśniacy, widząc, że szykuje się rozlew krwi, w obawie, że będą w to zamieszani, poskładali swoje stragany i wymknęli się z rynku wąskimi uliczkami.
Drużyna Złotych Małp pod przywództwem Wu Deszczowej Chmury odniosła wspaniałe zwycięstwo nad formacją Wicher i Piorun Guo Pingena i zdobyła jeńców wojennych w postaci „byczych diabłów i wężowych demonów". Megafon Guo Pingena zawisł na plecach Wu Deszczowej Chmury. Jeden z członków drużyny Wicher i Piorun, ranionych w brzuch przez Wei Yangjiao, zmarł w drodze do lekarza, a drugiego odratowano, przetaczając mu dwa tysiące centymetrów sześciennych krwi, która pochodziła z żył „byczych diabłów i wężowych demonów". Gdy pacjent wyszedł ze szpitala, czerwonogwardziści nie chcieli mieć z nim do czynienia, ponieważ w jego żyłach nie płynęła już czysta krew biednych chłopów. W przetoczonych mu dwóch tysiącach centymetrów sześciennych znajdowała się wszak krew obszarników, bogatych chłopów i kontrrewolucjonistów, czyli wrogów klasowych. Wu Deszczowa Chmura twierdził, że ów człowiek, Wang Jinzhi, podobnie jak szczepione drzewka owocowe, stał się nosicielem Pięciu Trucizn, czyli prawdziwym wrogiem klasowym. Wang Jinzhi, który w drużynie Wicher i Piorun był specjalistą od propagandy, po tak bezwzględnym potraktowaniu, nie mogąc znieść odrzucenia przez grupę, założył drużynę o nazwie Jednorożec, z własną pieczęcią, flagą i opaskami. Udało mu się nawet uzyskać trochę czasu antenowego w komunalnej rozgłośni, który wykorzystywał na emisję własnego programu o tej samej nazwie. Sam pisał wszystkie teksty, które dotyczyły najróżniejszych spraw, od najnowszych wydarzeń w Jednorożcu po anegdotki z historii Dalanu, najświeższe wiadomości, skandale i ciekawostki. Program nadawano trzy razy dziennie – rano, w południe i wieczorem. Zanim rozpoczęto nadawanie, przedstawiciele wszystkich drużyn siadali na długiej ławce w rozgłośni, czekając na swoją kolej. Program Jednorożec Wanga Jinzhi był ostatni – po nim nadawano Międzynarodówkę i rozgłośnia kończyła pracę.
Читать дальше