Mo Yan - Obfite piersi, pełne biodra

Здесь есть возможность читать онлайн «Mo Yan - Obfite piersi, pełne biodra» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Obfite piersi, pełne biodra: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Obfite piersi, pełne biodra»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Obfitymi piersiami i pełnymi biodrami natura obdarza kobiety z rodziny Shangguan, mieszkającej w małej chińskiej wiosce, w prowincji Shandong. Od obfitych piersi i matczynego mleka uzależniony jest narrator powieści, długo wyczekiwany syn, brat ośmiu starszych sióstr. Losy rodziny ukazane są na tle wydarzeń historycznych, począwszy od Powstania Bokserów w 1900 roku, poprzez upadek dynastii Qing, inwazję japońską, walki Kuomintangu z komunistami, „rewolucję kulturalną”, aż do reform gospodarczych. Na prowincji życie toczy się jednak obok wielkich przemian, rządzą tam najprostsze instynkty, a podstawową wartością jest przetrwanie.
W powieści Obfite piersi, pełne biodra wszystko jest trochę oderwane od rzeczywistości, pełne makabrycznych zdarzeń i wynaturzonych postaci, ocierające się o magię – a jednocześnie opisane prostym, niezwykle obrazowym językiem, przesycone ironią i czarnym humorem. Zręczność stylistyczna i wybujała fantazja Mo Yana powodują, że lektura wciąga na długo – jest to jedna z tych książek, które czyta się zachłannie, mimo że ogłuszają, wyprowadzają z równowagi.

Obfite piersi, pełne biodra — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Obfite piersi, pełne biodra», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Młody chłopak, zwany Xu Bao, podniósł się z wysiłkiem, przytrzymując się brzegu okopu. Wciąż miał drgawki; mięśnie jego twarzy dygotały jak ranne robaki. Gdy gramolił się na zewnątrz, kończyny Xu Bao zdawały się całkiem miękkie i pozbawione sił. Sima Ting sam wyciągnął nosze i pomógł mu wyjść. Xu Bao uśmiechnął się do niego wzruszająco; ten bolesny uśmiech zranił serce Simy Tinga niczym sztylet.

Dźwigając nosze, podążali truchtem za przygarbioną panią komendant. Pokrywający ziemię śnieg zamienił się w błoto; łuski syczały w mokrej papce. Latały pociski, kolumny białego dymu wyrastały w oddali. Grunt drżał pod stopami od potężnego huku. Żołnierze parli naprzód za czerwoną flagą niby potężna fala. Przed nimi, za usypanym z ziemi murem, karabiny maszynowe ujadały niczym wściekłe psy, rozpościerając w powietrzu całe wachlarze ognistych jęzorów, które ścinały atakujących żołnierzy jak kosy. Rozstawione za murem miotacze pluły ognistymi smokami, które turlały się po ziemi. Pochwyceni w płomień napastnicy rozpoczynali bezładny taniec, wydając wrzaski, od których włos jeżył się na głowie. Ci, którym udało się wydostać z brzucha ognistego smoka, padali na ziemię i turlali się z krzykiem, targając się za uszy i orząc paznokciami policzki; ci, którzy pozostali uwięzieni w ogniu, jeszcze przez chwilę podskakiwali jak szaleni, wykrzywiając twarze z bólu i przerażenia, po czym nagle nieruchomieli. Okropny odór rozchodził się po przesyconej wonią prochu równinie, drażniąc żołądki atakujących oraz noszowych, którzy posuwali się za nimi. W wąskim polu widzenia Simy Tinga żołnierze wyglądali jak spróchniałe patyki, przewracające się z łatwością, jeden po drugim. Jego partner przy noszach, chory na epilepsję Xu Bao, upadł, pociągając go za sobą. Gdy Sima Ting zarył przednimi zębami w błoto, usłyszał nad głową gwizd chmary kul, które powaliły kilku noszowych z tyłu. Miotacze ognia syczały, plując śliskimi, lepkimi, mokrymi strumieniami. Okrągłe, dymiące granaty przeciwczołgowe toczyły się po ziemi i co chwila wybuchały. Bum! Bum! Odłamki wielkości fasoli raniły i dziurawiły powietrze. O, mamo, nie przeżyję tego dnia! Chłopak z padaczką zakrył głowę rękami, wypinając w górę pośladki. Odłamki podarły mu watowane spodnie; z kilkunastu dziur rozmiarów pięści wyzierały brudne, czarniawe kłęby watoliny. Żołnierze szarżowali z krzykiem, zgięci wpół, strzelając z karabinów, depcząc po ciałach poległych i po śniegu stopniałym od krwi. Zagrzewani do boju dźwiękiem trąbki, podążali za podartą czerwoną flagą. Nieustraszeni, rzucali się na umocnienia i wspinali na mur po drabinach i linach. Kolejno padali na twardy, błękitnawy lód w zamarzniętym rowie, turlali się po nim i po omacku starali się odczołgać. Pani komendant leżała na brzuchu nieopodal Simy Tinga, z dłońmi w błocie; od strony jej pośladków szły smugi białego dymu. Jej watowane spodnie paliły się. Zaczęła się turlać, nabierając garściami błoto, którym usiłowała ugasić płomień. Żołnierze wspinali się na mur z ogłuszającym krzykiem; huki wystrzałów zlały się w jeden grzmot. Pani komendant wstała, przebiegła kilka metrów i upadła nagle z rozpostartymi rękami i nogami, wyraźnie cierpiąc, jakby została postrzelona. Znów poderwała się do biegu, pochylona niczym dojrzały kłos. Ze sterty ciał poległych wyciągnęła jednego człowieka. Z wielkim trudem, jak mrówka dźwigająca wielkiego owada, przeciągnęła ciało w stronę noszy Simy Tinga i Xu Bao. Był to komendant Lu, Lu Siódmy. W jego klatce piersiowej ziało kilka czerwonych dziur, z których płynęła krew i wydobywały się bąbelki powietrza; wewnątrz widoczny był szary fragment poruszającego się płuca.

– Zabierzcie go stąd, szybko! – rozkazała pani komendant. Xu Bao stanął osłupiały, gapiąc się na żołnierkę.

– Idiota! – krzyknęła gniewnie pani komendant.

Sima Ting czym prędzej rozłożył nosze i umieścił na nich komendanta. Gdy Lu Siódmy spojrzał na Simę Tinga, w jego szarych oczach błysnęły przeprosiny, lecz szybko opuścił powieki, wyczerpany.

Dźwigając nosze, ruszyli na tyły. Nad ich głowami chmary kul ćwierkały jak stada małych ptaszków. Sima Ting schylał się odruchowo, co czyniło bieg niewygodnym, więc od czasu do czasu prostował się i robił kilka długich kroków. Albo zginę, albo przeżyję, tak czy owak, mój mały zawsze będzie sterczał w górę; pokrzepiony tą myślą, nabrał tempa.

W punkcie opatrunkowym sanitariusze błyskawicznie opatrzyli komendanta Lu i kazali im zanieść go do szpitala polowego. Słońce już zniżało się w kierunku zachodu; niebo w pobliżu horyzontu nabrało intensywnej, gęstej barwy płatków róży. Pośrodku pustkowia stała samotna morwa o gałęziach unurzanych we krwi; pień lśnił oleiście, jakby zlany potem.

Kierując się czerwonym światłem zakrytej jedwabiem latarki pani komendant, tragarze stopniowo schodzili się na pole ryżowe. Samoloty latały im nad głowami. Złote gwiazdy na purpurowej kurtynie nieba drżały w magnezjowych błyskach wybuchów bomb. Bitwa trwała. Noszowi słaniali się ze zmęczenia i głodu. Sima Ting nie był już najmłodszy, w dodatku miał do pomocy słabego epileptyka, więc tym bardziej brakowało mu sił. Stojąc, nie czuł własnych nóg. W ciągu dnia z jego ciała wysączył się cały pot. Gdy przedzierał się przez pole ryżowe, jego skóra pokryła się lepkim tłuszczem; czuł, że jego wnętrzności zaczynają przypominać wyschniętą, zwiędłą tykwę. Komendant Lu, prawdziwy człowiek ze stali, zaciskał zęby z bólu, lecz nawet nie jęknął. Sima Ting miał wrażenie, że niesie zwłoki; woń śmierci cały czas wypełniała mu nozdrza.

Uporządkowawszy nieco szyki, pani komendant wydała drużynie noszowych rozkaz wymarszu.

– Towarzysze, nie wolno wam się zatrzymywać – mówiła. – Jeśli ktoś stanie, już nigdy nie ruszy dalej!

Pod jej przewodnictwem przeprawili się przez rzekę po strzaskanej wybuchami lodowej pokrywie. Xu Bao wdepnął w przerębel i wpadł do wody, Sima Ting upadł na lód. Xu Bao odpiął pasy, którymi był przymocowany do noszy, jakby od dawna planował samobójstwo i zniknął pod powierzchnią wody. Komendant Lu runął boleśnie na lód; nie udało mu się powstrzymać jęku, który wyrwał się spomiędzy zaciśniętych zębów. Pani komendant chwyciła drugi koniec noszy i dźwignęła je wspólnie z Simą Tingiem. Gdy z trudem dowlekli się do szpitala polowego i złożyli rannych, wszyscy tragarze osunęli się na ziemię.

– Towarzysze, nie kłaść się! – rzekła pani komendant, lecz nim skończyła zdanie, sama padła jak długa.

W czasie następnej bitwy wybuch urwał Simie Tingowi trzy palce prawej ręki – mimo bólu na własnych plecach przeniósł dowódcę drużyny ze złamaną nogą.

Obudziwszy się wczesnym rankiem, poczułem nieprzyjemną woń i zobaczyłem śpiącą matkę, która siedziała oparta o ścianę. Z kącika jej zmęczonych ust sączyła się przejrzysta strużka śliny. Sima Ting drzemał przycupnięty na ławie obok kangu, jak orzeł na skalnej półce. Podłoga przed kangiem była zasłana żółtawymi niedopałkami.

Jakiś czas później ze stolicy powiatu przybyła moja wychowawczyni, Ji Jadeitowa Gałązka i rozpoczęła w Dalanie kampanię ponownych małżeństw dla wdów. Wraz z grupą działaczek zachowujących się jak stado dzikich klaczy, zwołała zebranie wszystkich wdów z całego rejonu, żeby objaśnić im sens kampanii ponownego zamążpójścia. Dzięki ich energicznej działalności i skrupulatnemu planowaniu prawie każda wdowa z naszej wioski znalazła nowego męża.

Przeszkodą na drodze do pełnego sukcesu kampanii były wdowy z rodziny Shangguan. Nikt i tak nie odważyłby się poślubić Najstarszej Siostry, Shangguan Laidi, ponieważ wszyscy samotni mężczyźni wiedzieli, że Laidi była żoną zdrajcy Sha Yuelianga, a potem kręcił z nią Sima Ku, który uciekł przed rewolucją; w dodatku była narzeczoną rewolucyjnego żołnierza Suna Niemowy. Z tymi trzema mężczyznami nie warto było zadzierać, bez względu na to, czy byli żywi, czy martwi. Nasza matka mieściła się jeszcze w granicach wiekowych, ustalonych przez Ji Jadeitową Gałązkę, ale zdecydowanie odmówiła małżeństwa. Ledwie działaczka imieniem Luo Różowy Poranek przestąpiła próg naszego domu, powitał ją stek wyzwisk.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Obfite piersi, pełne biodra»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Obfite piersi, pełne biodra» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Yan Lianke - Marrow
Yan Lianke
Mo Yan - Radish
Mo Yan
Yan Lianke - The Four Books
Yan Lianke
Mo Yan - Frog
Mo Yan
Mo Yan - Red Sorghum
Mo Yan
Abdulla Divanbəyoğlu - Can yanğısı
Abdulla Divanbəyoğlu
Frank Rudolph - Yan Chi Gong
Frank Rudolph
Owen Jones - Yanılım
Owen Jones
Отзывы о книге «Obfite piersi, pełne biodra»

Обсуждение, отзывы о книге «Obfite piersi, pełne biodra» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x