– Niemożliwe!
– Szczera prawda.
– Chcesz powiedzieć, że to wszystko się zmarnuje?
– Niestety, ofiaruje to Bogu. A Bóg na pewno nie jest zanadto zainteresowany nami, kobietami. Zajmujemy u Niego miejsca dalekie, na jaskółce. Pierwsze rzędy i balkon zarezerwowany jest dla mężczyzn.
– Och!
Justyna zdjęła strój Elektry i włożyła cienką bawełnianą sukienkę, a uświadomiwszy sobie, że na dworze jest chłodno, narzuciła jeszcze wełniany żakiet. Pogładziła Martę po głowie.
– Nie martw się moja droga. Bóg był dla ciebie dobry, nie dał ci rozumu. Wierz mi, tak jest zdecydowanie lepiej. Stwórca nigdy nie będzie miał w tobie rywala.
– Nie wiem, nie miałabym nic przeciwko rywalizowaniu Nim o twojego brata.
– Zapomnij o tym. Walczyłabyś z Kościołem, a tego się nie robi. Znacznie łatwiej będzie ci uwieść słodkiego Williama, mówię ci.
Samochód z Watykanu czekał na Dane'a na lotnisku. Gdy przejeżdżali nasłonecznionymi i wyblakłymi ulicami, pełnymi przystojnych, roześmianych ludzi, Dane nie odrywał nosa od szyby. Nie mógł uwierzyć, że widzi to wszystko na własne oczy, te widoku znane mu dotąd tylko z fotografii – starożytne kolumny, rokokowe pałace, renesansowe piękno bazyliki Świętego Piotra.
Kardynał de Bricassart czekał na niego tym razem od stóp do głów odziany w purpurę. Na palcu wyciągniętej ku niemu ręki błyszczał pierścień. Dane padł na kolana, by go ucałować.
– Wstań, Dane. Pozwól, że ci się przyjrzę.
Wstał, uśmiechając się do wysokiego mężczyzny. Dorównywał mu wzrostem, mogli więc spojrzeć sobie w oczy. Dane wyczuwał w kardynale ogromną duchową siłę, która kojarzyła się raczej z papieżem niż świętym, lecz smutne oczy kardynała nie były oczyma papieża. Ileż musiał wycierpieć by zagościł w nich taki wyraz, i jak szlachetnie musiał się wznieść ponad swoje cierpienie, by zostać tym najwspanialszym z księży.
Kardynał Ralph patrzył na syna, nie zdając sobie z tego sprawy. Kochał go, bo jak sądził, był synem jego ukochanej Meggie. Takiego właśnie syna pragnąłby – wysokiego, przystojnego, pełnego wdzięku. W cały swoim życiu nie widział nikogo, kto by miał tak harmonijne ruchy. Jednak znacznie bardziej niż uroda podbiła go czystość duszy Dane'a. Chłopiec miał w sobie siłę anioła, a także jego niebiańskość. Czy on sam w jego wieku był taki? Usiłował przypomnieć sobie, przeskoczyć pamięcią wydarzenia kilkudziesięciu lat. Nie, nigdy taki nie był. Czy dlatego, że ten przychodził naprawdę z własnego wyboru? On sam bowiem został zmuszony, mimo powołania, tego przynajmniej wciąż był pewien.
– Usiądź, Dane. Czy zacząłeś uczyć się włoskiego, tak jak prosiłem?
– Mówię płynnie i czytam z łatwością. Jest to mój czwarty język i zapewne dlatego nie mam kłopotów. Zdaje się, że mam ucho do języków. Po paru tygodniach osłucham się z językiem potocznym.
– Z pewnością. Ja też mam talent do języków.
– Przydają się – powiedział Dane.
Kardynał pochylił się ku niemu nie spuszczając wzroku.
„Ralphie, czynię cię za niego odpowiedzialnym – pisała Meggie w liście. – W twoich rękach jest jego los, jego szczęście. Oddaję, co ukradłam. Tak się złożyło. Żebym jednak była spokojna, że chodzi ci tylko o jego dobro, obiecaj mi dwie rzeczy. Po pierwsze, upewnij się, czy tego właśnie szczerze pragnie. Jeśli tak, to obiecaj, że będziesz miał na niego oko i przypilnujesz, by nie zmienił zdania. Gdyby jednak do tego doszło, chcę, by do mnie wrócił. Najpierw bowiem należał do mnie, i to ja daję go Tobie”.
– Dane, czy jesteś absolutnie pewny swojej decyzji? – spytał kardynał.
– Absolutnie.
– Dlaczego?
– Dlatego, że miłuję naszego Pana i chcę Mu służyć przez resztę moich dni.
– Czy rozumiesz, co wiąże się z tą służbą?
– Tak.
– Żadna inna miłość nie może wejść pomiędzy ciebie i Niego. Należysz wyłącznie do Niego.
– Tak.
– Jego wola decyduje o wszystkim, w Jego służbie musisz zapomnieć o sobie, o swojej indywidualności, o przekonaniu, że jesteś jedyny i najważniejszy.
– Tak.
– Może w Jego imieniu będziesz musiał stanąć oko w oko z szykanami, więzieniem i śmiercią. Nie wolno ci posiadać i cenić czegokolwiek, co mogłoby zmniejszyć twoje umiłowanie Pana.
– Tak.
– Czy jesteś silny, Dane?
– Jestem mężczyzną, Wasza Eminencjo, przede wszystkim mężczyzną. Wiem, że będzie to trudne. Modlę się jednak, bym z Jego pomocą znalazł wystarczającą siłę.
– Czy tylko to cię zadowoli, Dane?
– Tylko to.
– Co zrobisz, jeśli kiedyś zmienisz zdanie?
– Poproszę, by pozwolono mi odejść – powiedział zdumiony Dane. – Gdybym poczuł, że minąłem się z powołaniem. Nie kochałbym Go mniej, lecz zrozumiałbym, że muszę Mu służyć w inny sposób.
– Czy zdajesz sobie sprawę, że kiedy złożysz ostatnie śluby i zostaniesz wyświęcony, nie będzie już drogi odwrotu, żadnej dyspensy, absolutnie żadnego uwolnienia?
– Zdaję sobie z tego sprawę – powiedział Dane cierpliwie. – Gdybym chciał zmienić decyzję, zrobię to w porę.
Kardynał oparł się wygodniej w swoim fotelu i westchnął. Czy on sam był kiedykolwiek tak pewny swego? Czy był tak silny w swoim przekonaniu?
– Czemu przyjechałeś do mnie, Dane? Czemu chciałeś przyjechać do Rzymu? Czemu nie zostałeś w Australii?
– Mama sugerowała Rzym, ale myślałem o tym już od dawna. Nigdy nie przypuszczałem, że będzie na to dość pieniędzy.
– Twoja matka jest mądrą kobietą. Nie powiedziała ci?
– O czym, Wasza Eminencjo?
– Że twój roczny dochód wynosi pięć tysięcy funtów, a po tych wszystkich latach masz na koncie kilkadziesiąt tysięcy funtów.
Dane zesztywniał.
– Nie. Tego mi nie powiedziała.
– Bardzo mądrze zrobiła. Te pieniądze jednak są i Rzym jest twój, jeśli sobie tego życzysz. A zatem Rzym?
– Tak.
– A dlaczego ja, Dane?
– Ponieważ jesteś w moich oczach ideałem kapłana. Wasza Eminencjo.
Grymas wykrzywił twarz kardynała.
– Nie, Dane, nie możesz mnie widzieć w takim świetle. Nie jestem ideałem kapłana. Złamałem wszystkie śluby, rozumiesz? Musiałem nauczyć się tego, co ty zdajesz się już wiedzieć, a najboleśniejszy dla kapłana sposób, poprzez złamanie ślubów kapłańskich. Nie chciałem przyznać, że jestem najpierw zwykłym człowiekiem, a dopiero później kapłanem.
– Wasza Eminencjo, to nie ma znaczenia – powiedział Dane cicho. – Cokolwiek Eminencja powie, nie przestanie być moim wzorem. Chyba nie wyraziłem się jasno. Nie chodzi mi o jakiegoś nadczłowieka czy robota. Chciałem powiedzieć, że Wasza Eminencja cierpiał i wzniósł się ponad cierpienie. Czy jestem zrozumiały? Naprawdę, nie miałem takiego zamiaru, proszę o wybaczenie, jeśli obraziłem. Tak trudno wyrazić myśli! Żeby stać się dobrym księdzem trzeba wiele wycierpieć i cały czas dążyć do ideału i do naszego Pana, to miałem na myśli.
Zadzwonił telefon. Kardynał podniósł słuchawkę drżącą ręką.- Tak, dziękuję, zaraz będziemy – powiedział po włosku. – Wstał. – Czas na podwieczorek. Wypijemy herbatę z moim przyjacielem. Po Ojcu Świętym jest on z pewnością najważniejszą osobistością w Kościele. Powiedziałem mu o twoim przyjeździe i wyraził życzenie poznania ciebie.
– Dziękuję, Wasza Eminencjo.
Przeszli ogrodami zupełnie niepodobnymi do ogrodów w Droghedzie. Rosły tu wysokie cyprysy i topole, kolumny portyków otaczały prostokątne, poprzecinane chodnikami trawniki, gdzieniegdzie cieszyły oko gotyckie łuki i renesansowe mostki. Dane oglądał to wszystko z zachwytem. Nic tu nie było takie jak w Australii, wszystko wydawało się stare, odwieczne.
Читать дальше