Alfred Szklarski - Tomek w grobowcach faraonów

Здесь есть возможность читать онлайн «Alfred Szklarski - Tomek w grobowcach faraonów» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Прочие приключения, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Tomek w grobowcach faraonów: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Tomek w grobowcach faraonów»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Seria powieści Alfreda Szklarskiego o przygodach Tomka Wilmowskiego na różnych kontynentach. Między innymi chłopiec bierze udział w wyprawie łowieckiej na kangury w Australii i przeżywa niebezpieczne przygody w Afryce, żyje wśród czerwonoskórych Nawajów i Apaczów. W te niezwykłe przygody wpleciona jest historia odkryć dokonywanych przez polskich podróżników. Od wielu pokoleń te książki są lekturą łatwą i atrakcyjną nie tylko dla chłopców.

Tomek w grobowcach faraonów — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Tomek w grobowcach faraonów», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Tomek starał się mówić raźnym i pewnym głosem, ale szczerze niepokoił się wyglądem marynarza. “Fatalne jest to zaczerwienienie oczu” – myślał. “Widać w nich udrękę i gorączkę… Co będzie, jeśli Nowicki zachoruje? Co będzie, jeśli przestanie widzieć…?”.

Doszli do zakrętu, gdzie Patryk mozolnie zbierał wodę do prawie już pełnej gurty. Podał ją Nowickiemu, który przechylił głowę i wypił litr płynu.

– Tfu – powiedział. – Fatalna.

Woda miała smak nadgniłego mułu z dodatkiem gorzkich ziół. Na dodatek pachniała koźlą skórą i wielbłądzim potem, którym przeniknięta była gurta. Mimo to marynarz dodał po chwili:

– Ale jaka smaczna!!! Roześmiali się.

Noc spędzili, drzemiąc i czuwając na przemian. Wczesnym rankiem Tomka i Nowickiego obudził krzyk Patryka:

– Wujku! To… To… Miasto! Ja widzę! Miasto!!! Zerwali się i podbiegli do niego.

Rzeczywiście. W oddali rysowały się mury, domy i meczety. Wydawało się, że dostrzegają nawet jakiś ruch. Cudownie, na lekkim wietrze chwiały się kielichy daktylowych palm.

– Jak to blisko! – cieszył Patryk. – Jesteśmy uratowani.

Miraż trwał jednak jeszcze zaledwie parę chwil. Potem obraz zaczął drżeć, zamazywać się i znikł. Patryk wybuchnął płaczem.

– To fatamorgana – cicho wyjaśnił Tomek, głaszcząc chłopca po głowie. – Bardzo rzadkie zjawisko. Występuje rankiem lub z wieczora. Na skutek rozrzedzonego powietrza widać okolice odległe nawet o sto kilometrów. Ludzie pustyni nazywają to “krajem stającym na głowie”.

W płaczu Patryka znalazł ujście niepokój, w jakim chłopiec żył od kilku dni i nagłe, gorzkie rozczarowanie, choć on sam o tym nie wiedział. Mężczyźni pozwolili mu się wypłakać, a potem Nowicki wziął go za ręce i powiedział:

– Dosyć, brachu! Wystarczy! – A gdy chłopiec na próżno starał się uspokoić, dodał: – Jesteś dzielnym irlandzkim chłopcem. Co teraz powiedzieliby twój ojciec i dziadek, no?

Patryk uśmiechnął się przez łzy.

– Już dobrze… Ja przecież wiem, że wujek Ted, jest jak mój dziadek, a wujek Tom jak ojciec. Muszę być dzielny!

Nowicki z Tomkiem wymienili uśmiechy.

– No to, mały brachu – powiedział marynarz – ruszamy.

Tego dnia przekonali się, co może z człowiekiem uczynić pustynia. Tomek nakłaniał, aby dotrzeć jak najdalej. Nie mówił o tym, ale dobrze widział, że z Nowickim dzieje się coś niedobrego. Marynarz starał się trzymać fason, nadrabiał miną, ale szedł prawie na oślep, z zamkniętymi oczami, starając się osłonić je choć trochę przed kurzem i słońcem.

Nagrzane powietrze drgało lekko, tworząc niesamowite, fantastyczne złudzenia. Daleko unoszący się pył pustynny wydawał się płonącym ogniskiem, wznosił się jak wąż, kręcił i opadał… Promienie słońca załamywały się tak, że przedmioty odbijały się jak w wodnym zwierciadle, tworząc złudne obrazy jezior czy kałuż. Podczas jednego z odpoczynków w przytulnym cieniu Nowicki powiedział z niezwykłą u niego powagą:

– Szalona ta pustynia. Widzisz wodę, idziesz ku niej, a to morze piasku. Niech się zamienię w wieloryba, jeśli to nie szatańska sztuczka.

– Bahar esz-szaitarł – szepnął Tomek.

– Co tam klarujesz, brachu?

– To po arabsku – wychrypiał Tomek. – Znaczy: “morze diabła”. Tak miejscowi nazwali to zjawisko.

– No, no, od kiedy znasz arabski…

– Ech, tylko parę charakterystycznych słów.

Ruszyli dalej, bardziej już odporni na obietnice pustynnych miraży. To, co z daleka wydawało się wzgórzem, było zaledwie większym kamieniem. Kępy traw udawały gęsty las, a małe nierówności wybuchały w niebo jak kominy. To, że nie zabłądzili zawdzięczali żelaznej konsekwencji Tomka oraz instynktowi i nieprawdopodobnej wręcz spostrzegawczości Patryka, który bezbłędnie nauczył się odróżniać charakterystyczne, naturalne znaki od złudnych miraży.

Nowicki słabł. Czuł to sam i ogarniało go przerażenie. Lękał się nie tyle śmierci, ile kłopotu, jaki sprawi Tomkowi i tak przecież obciążonemu odpowiedzialnością za dziecko. Oczy łzawiły i zaczynały chyba ropieć. Przypomniał sobie dziesiątki spotykanych w tym kraju ślepców [131]. “W Egipcie na dwu Egipcjan przypada tylko troje oczu” – jak tu mówiono. Poza tym męczyło go straszliwe pragnienie. Myśl o wodzie stawała się powoli obsesyjna. Momentami zdawało mu się, że siedzi w jamie pełnej wody i pije, pije, pije…; albo że pływa rozkosznie gdzieś w słodkim, przejrzystym jeziorze. Tomek dawał mu pić, częściej niż sobie czy Patrykowi, ale raz czy dwa niemal siłą musiał odebrać mu gurtę. Marynarz miał halucynacje i zaczynał chwilami bredzić w gorączce.

Z półprzytomnym i na wpół tylko widzącym Nowickim oraz śmiertelnie znużonym Patrykiem dotarli jednak do upragnionej studni! To był ogromny sukces. Nie zabłądzili i nie opadli całkiem z sił. Znaleźli się przy źródle wody, a więc w miejscu, które musiało być znane pustynnym wędrowcom.

Woda znajdowała się w głębokim, szerokim rowie otoczonym z jednej strony wzgórzami skalnymi, a z drugiej żwirowo-piaszczystą równiną. Rów miał około 6 metrów głębokości. Tomek natychmiast podał marynarzowi gurtę z wodą, którą ten wysączył do ostatniej kropli. Przy studni stał,duży gliniany garniec, z przywiązaną do niego liną. Naciągnęli wody i ugasili pragnienie. Woda była tu chłodna i czysta. Tomek polał nią nabrzmiałą twarz Nowickiego i kładł zimne, mokre kompresy na jego oczy. Nie spał dobrze w nocy. Słuchał pustyni i jej stałych mieszkańców – zwierząt. Zawył gdzieś szakal i rechotały pustynne żaby [132]. Nad ranem zaczęły brzęczeć moskity i pojawiły się wszędobylskie, ohydne muchy. Nowicki obudził się w nieco lepszym stanie.

– Oj, brachu, ledwo zipię. Łyk jamajki postawiłby mnie na nogi – powiedział.

– Słuchaj, Tadku, porozmawiajmy, zanim obudzi się Patryk. Dotarliśmy do wody. Mamy jedną trzecią drogi za sobą. Co dalej?

– Jak to co?! Ruszamy…

– Nie jestem pewien – Tomek przecząco pokręcił głową. – Chłopiec jest już bardzo zmęczony, ty… chory.

Zapadło milczenie. W końcu Nowicki zapytał:

– Co zatem proponujesz?

– Tu jest woda, a więc życie. Zostawię was i pójdę po pomoc. Wezmę ze sobą gurtę. Jeden przeżyje o wiele dłużej niż trzech. Poza tym… – przerwał.

– … Poza tym? – pytająco powtórzył Nowicki.

– Poza tym to musi być uczęszczany szlak. Pustynne studnie znają przewodnicy karawan i miejscowi Beduini. Ktoś więc was znajdzie.

– Może więc czekajmy razem?

– Nie! W ten sposób tracimy jedną z szans. Muszę spróbować. Pożegnaj ode mnie Patryka.

Uściskali się.

– Idź z Bogiem, brachu – powiedział marynarz i przeżegnał Tomka ruchem dłoni.

*

W blasku wschodzącego nad pustynią słońca wszystko stawało się jasne. Tylko w oczach i w duszy Nowickiego trwała noc.

Czwarty posążek

Sadim! – Jestem, panie! – Giaurzy odeszli w pustynię… Pójdziesz z tym do kobiety – przywódca podał mu posążek faraona w myśliwskim stroju.

– Tak, panie!

– Powiesz, że od jej męża. Powiesz, że każe jej iść z tobą. Powiesz, że odnalazł grobowiec.

– Tak, panie!

– Zaprowadzisz kobietę do groty…

– Do groty, panie?

– Tak! Tam znikniesz i uwolnisz zapadnię.

– Ale, panie…

– Uwolnisz… Zasypiesz wykopane przez nas przejście i wrócisz.

– Ale…

– Sadim! Odejdź! Nikt nie może igrać z władcą Doliny.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Tomek w grobowcach faraonów»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Tomek w grobowcach faraonów» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Tomek w grobowcach faraonów»

Обсуждение, отзывы о книге «Tomek w grobowcach faraonów» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x