Alfred Szklarski - Tomek w grobowcach faraonów

Здесь есть возможность читать онлайн «Alfred Szklarski - Tomek w grobowcach faraonów» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Прочие приключения, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Tomek w grobowcach faraonów: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Tomek w grobowcach faraonów»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Seria powieści Alfreda Szklarskiego o przygodach Tomka Wilmowskiego na różnych kontynentach. Między innymi chłopiec bierze udział w wyprawie łowieckiej na kangury w Australii i przeżywa niebezpieczne przygody w Afryce, żyje wśród czerwonoskórych Nawajów i Apaczów. W te niezwykłe przygody wpleciona jest historia odkryć dokonywanych przez polskich podróżników. Od wielu pokoleń te książki są lekturą łatwą i atrakcyjną nie tylko dla chłopców.

Tomek w grobowcach faraonów — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Tomek w grobowcach faraonów», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

W walce nie brało dotąd udziału dwu ludzi. Przyglądali się zmaganiom z zadziwiającym spokojem. Gdy Nowicki dopadał konia, roześmiali się. Jeden wstał i podszedł do swego wielbłąda. Z wolna zdjął zawój i przez głowę ściągnął arabski strój. Ze schowka przy kulbace wydobył długi bicz, odwrócił się i strzelił nim w powietrzu.

Nowicki właśnie podnosił się z piasku. Świst korbacza sprawił, że napastnicy odstąpili i marynarz nagle został sam. Harry stanął naprzeciw z drwiącym uśmiechem na ustach. Chwycił się znacząco za ucho i powiedział:

– Pamiętasz?

Marynarz dyszał ciężko. Raz i drugi przełknął głośno ślinę i pokonując wysiłkiem woli suchość w gardle, wyraźnie powiedział:

– Stęskniłeś się może?

Niebezpiecznie blisko jego twarzy strzelił bicz. Nowicki odchylił się do tyłu i bat owinął mu się dokoła nóg, zwalając go na piach przy akompaniamencie głośnego śmiechu widzów. Harry niespiesznie zwinął korbacz i odsunął się nieco. Teraz Arabowie mogli skrępować Nowickiego, niczym niemowlę. Kiedy zakończyli swe dzieło, stanął nad nim Harry. Przez chwilę mu się przyglądał, potem lekko pochylił i klepiąc go po twarzy.

– Grzeczny! Bardzo grzeczny chłopiec! Pozostało tylko mocno zacisnąć szczęki…

Noc była zimna. Różnica temperatur między południem a północą sięgała 20° C. Jeńcy nie byli w stanie zasnąć ani na chwilę. Milczeli, nadsłuchując mowy pustyni. Pohukiwała gdzieś sowa, przerzucane wiatrem ziarenka piasku, uderzając o siebie, wydawały dziwny, melodyjny dźwięk. Ledwie świt otulił ich ciepłem wschodu, ruszyli dalej. Jeńców nie nakarmiono, ale nie zawiązano im przynajmniej oczu, mogli się więc spokojnie przyjrzeć swoim przeciwnikom. Było ich ośmiu. Wszyscy w zawojach na głowach, z czołami lśniącymi od tłuszczu i potu, twarzami osłoniętymi przed pustynnym kurzem. Spod ciemnych, długich sukien wyglądały ręce i nogi. Wszyscy, poza Harrym, uzbrojeni w prymitywne karabiny i długie, przypominające szable, noże.

Jechali po dnie ogromnego, wyżłobionego potokami deszczu, wąwozu hamady, co w świetle dnia łatwo było rozpoznać. Znali widać doskonale drogę, bo nigdzie nie natrafiali na zasypane kamieniami przejścia.

Patryk jadący na wielbłądzie za jednym z nich, sprawiał wrażenie pogodzonego z losem, przestraszonego chłopca. Niezłomnie jednak wierzył, że “wujkowie” dadzą sobie radę, kiedy przyjdzie pora. Nie wiedział jak, ale jednego był pewien: żeby mogli wrócić, trzeba zapamiętać drogę. Od razu uznał, że to należy do niego. Z wysokości wielbłąda mógł obserwować otoczenie. Bezwiednie rejestrował w pamięci wszystkie dostrzeżone szczegóły.

Z wąwozu wyjechali wprost na sypkie, piaszczyste diuny. Z trudnością pięli się na szczyt każdej piaskowej góry, skąd otwierał się widok na niezliczone fale następnych. Przypominało to rozciągające się nieruchomo jezioro lub morze. Coraz częściej szukali łagodniejszych zboczy, by w ogóle móc zjechać w dół. Na ogół było jednak tak stromo, że konie staczały się, kwicząc z lęku. Nowicki i Tomasz, którym rano rozwiązano nogi, starali się utrzymać w siodłach, co ze związanymi rękami przychodziło im z trudem, choć przecież byli doskonałymi jeźdźcami. Wokół panowała głęboka cisza, rozpalony piasek oślepiał blaskiem, a powietrze drgało od gorąca.

Nadchodziło południe, ale jeźdźcy zanurzeni w piaskach pędzili dalej. Kiedy wreszcie stanęli, obaj przyjaciele, brutalnie ściągnięci z koni, upadli twarzami do ziemi. Tomek pluł piaskiem i próbował wytrzeć zapocone oczy. Wywołało to huragan drwiącego śmiechu.

– Kim jesteście! – zdołał wreszcie zapytać młody Wilmowski. – Czego od nas chcecie?

Przywódca gestem nakazał milczenie. W ciszy słychać było tylko mruczenie wielbłądów i parskanie koni.

– Chcesz naprawdę wiedzieć, giaurze? – spytał po angielsku. – Naprawdę chcesz wiedzieć?… To popatrz, bo pierwszy i ostatni raz możesz zobaczyć żelaznego faraona!

Pochylił się nad jeńcami. W zakrytej twarzy fanatycznie płonęły oczy.

– Nie zabiję was. Uczyni to skutecznie słońce. – Powiedział zimno i znowu już wyprostowany dodał. – Tu rządzi władca Doliny, nie wy, przeklęci giaurzy!

I to było wszystko. Jeźdźcy dosiedli wielbłądów i koni. Ruszyli galopem. Zakurzyło się i nastała cisza.

– A tośmy, brachu, przepadli – wykrztusił Nowicki.

– Spróbujmy się uwolnić.

Pod palącym słońcem podjęli próbę rozwiązania rąk, ale usłyszeli tętent konia. Ktoś wracał galopem. Zatrzymał konia tuż przed nimi, obsypując ich piaskiem tak, że instynktownie pochylili głowy. “Żelazny faraon” pochylił się w siodle i śmiejąc dziko, rzucił na piasek gurtę [124]z wodą.

– Jestem miłosiernym władcą! – wykrzyknął i jeszcze raz wybuchnął śmiechem. Wkrótce znikł.

W milczeniu, pospiesznie uwolnili z więzów ręce. Rozwiązali Patryka i sięgnęli po gurtę. Każdy wydzielił sobie kilka maleńkich łyków wody.

– Uff! – powiedział Nowicki, rozcierając przeguby. Ręce w tym upale zgrabiały mi, jak na mrozie. I dodał z wisielczym humorem:

– Deczko mi się pić chce… Patryk stłumił płacz.

Nie mieli dość sił, by szukać odrobiny cienia, ale żar powoli przygasał. Niemiłosierne słońce obniżyło swą tarczę, zamykając się w sobie i tuląc do snu. Znów wypili po łyku wody.

– No, marynarzu! – rzekł Tomek. – Ruszajmy w drogę.

– Ano, nie mamy wyboru!

Nowicki i Tomek zdawali sobie sprawę, że w tak beznadziejnej sytuacji chyba jeszcze nie byli: bez odrobiny pożywienia porzuceni na pustyni, z ilością wody, która w tym upale, nawet ściśle dozowana, mogła wystarczyć najwyżej na dwa, trzy dni, praktycznie nie mieli szans. Ale był z nimi chłopiec, za którego odpowiadali i który potrzebował otuchy. Nie zwykli zresztą bez walki poddawać się losowi.

– Musimy dotrzeć do studni, gdzie obozowali ostatnio.

– Hm… Nie wiem, czy obserwowałeś niebo… Zdaje się, że jechaliśmy wciąż na zachód. Przebyliśmy z pięćdziesiąt kilometrów.

– Przez cały czas?

– Nie, dziś od rana, od tamtej studni…

– Trzeba do niej dotrzeć. Niewiele mamy wody. Rzeczywiście, w gurcie było jeszcze z dziesięć litrów.

– Może starczy… – westchnął Nowicki. – A potem…

– Jeśli nie dojdziemy do studni… – zaczął Tomasz, ale rzuciwszy okiem na Patryka, dokończył inaczej niż zamierzał: -… to będziemy musieli znaleźć wodę!

– Wedle naszych porywaczy nie wchodziło to w rachubę – mruknął Nowicki.

– To dlaczego zostawili nam gurtę? – Tomek, jak mógł, ratował sytuację.

– Zakpili sobie… To ludzie z fantazją – odparł marynarz.

– Szkoda tylko, że z fantazją na tak niewiele litrów. Ja miałbym większą – uparcie żartował Tomek, któremu żal było chłopca.

Ale to właśnie Patryk w końcu ich ponaglił.

– Wujku! Chodźmy już – zażądał bardzo zdecydowanie.

– Ruszajmy! – rzekł Tomek. – Nie możemy zabłądzić.

– Z pewnością nie zabłądzimy. – Nowicki, któremu dostało się najwięcej, z twarzą naznaczoną śladami walki, uśmiechnął się do Patryka. – Lepiej jednak dobrze pomyślmy, nim wyruszymy.

– Najlepiej iść prosto na wschód! – rzekł Tomek. – Chociaż niekoniecznie. Nie wiem, Tadku, czy pamiętasz mapę. Otóż w okolicach Nag Hammadi Nil skręca dokładnie na wschód i płynie w tym kierunku aż do Kina, jakieś 70 kilometrów. Potem łagodnym łukiem zawraca w kierunku zachodnim, by niedaleko Luksoru podjąć znów swoją wędrówkę…

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Tomek w grobowcach faraonów»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Tomek w grobowcach faraonów» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Tomek w grobowcach faraonów»

Обсуждение, отзывы о книге «Tomek w grobowcach faraonów» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x