Pokręciła głową, masując kark.
– Wiem. Ale do tego czasu nabierzemy sił i…
– Mamo? – Drzwi zaskrzypiały i do pokoju wślizgnęła się Samantha. Na jej gładkim czole widać było zmarszczki zatroskania. Była roztargnioną dwunastolatką o zbyt długich kończynach i szczupłej, lecz mocnej budowie ciała, nie miała jeszcze kobiecych krągłości. Od prawie roku z utęsknieniem czekała na większy biust, ale górną część sportowego bikini ledwie wypełniały dwa małe guzki. Wstydziła się tego. Większość dziewczynek z jej klasy była już dobrze rozwinięta i wydawało się, że wszyscy wiedzą, która z nich nosi miseczkę B, która C, a którą – Boże uchowaj! – matka natura pokarała podwójnym A. Samantha należała do tych kwiatów, które późno kwitną, i uważała to za swoje przekleństwo, a doświadczone oczy matki uznały to za błogosławieństwo. – Co tu się dzieje?
– Pakujemy się – odparła radośnie Claire. Zbyt radośnie. Wesołość zabrzmiała fałszywie. Sean przewrócił oczami i ciężko opadł na łóżko, na którym nie było już pościeli, tylko paski, podkoszulki, slipy i piżamy.
Claire wrzuciła skarpetę bez pary do torby na śmieci, która stała przy drzwiach.
– Wrzeszczeliście. – Samantha miotała niespokojne spojrzenia to na matkę, to na brata.
– Zdawało ci się.
– Słyszałam was.
Nie teraz. Teraz tego nie chcę roztrząsać. Nie udźwignę tego.
– Sean nie chce stąd wyjeżdżać – wyjaśniła Claire, krzywiąc się na widok torebki, którą właśnie dorzuciła do rzeczy przeznaczonych dla Armii Zbawienia. – Nie chce się rozstawać z kolegami.
– Wszyscy jego koledzy to chamy i młoty. Natychmiast wyprostował się jak strzała.
– Nic nie wiesz!
– Matka Benjiego Northa znalazła schowek w pokoju syna, w tym jego pieprzonym pudle na listy. Była tam marihuana, haszysz i…
Oczy Claire bezwiednie spoczęły na Seanie. Potwierdziły się jej najgorsze przypuszczenia. Z trudem chwytała oddech. Jej palce zacisnęły się na pasku kolejnej torebki.
– To prawda?
– Ktoś chciał go wrobić.
– Wrobić? Kto?
Moment wahania. Ułamek sekundy.
– Jego starszy brat – skłamał Sean. – Maks schował swoje rzeczy w pokoju Benjiego, żeby wykiwać starych. Benjie jest czysty. Przysięgam. – Rzucił na siostrę tak ostre spojrzenie, że mógłby nim chyba przeciąć stal.
– Max ma dopiero siedemnaście lat.
– W każdym wieku można zacząć ćpać, mamo.
– Wiem. – Zwolniła kurczowy uścisk palców na pasku od torebki. – Właśnie dlatego tak mnie to martwi.
– Martwi cię?
– A ty, Sean?
– Nigdy nawet nie spróbowałem! – W jego oczach lśniły iskierki buntu. Samantha zaczęła otwierać buzię, jakby chciała coś powiedzieć, ale rozmyśliła się i zamknęła usta. Sean zacisnął szczękę.
– Cóż, tylko papierosy i coś do żucia, ale to przecież już wiesz.
– Sean…
– Prawdę mówi – potwierdziła Samantha i rzuciła Seanowi znaczące spojrzenie. Pomiędzy nimi dało się wyczuć ciche porozumienie. Włos zjeżył się na głowie Claire, kiedy przypomniała sobie, jakie mroczne tajemnice dzieliła z siostrami.
– Skąd wiesz? – spytała córkę.
– Zaglądam do jego pokoju.
– Co takiego? – wyszeptał wściekle Sean. Samantha wzruszyła ramionami.
– On ma same prezerwatywy, kilka „Playboyów” i latarkę.
– Ty mała, wścibska żmijo! – Zacisnął pięści, przemierzył pokój i groźnie pochylił się nad nią. – Nie masz prawa grzebać w moich rzeczach! Trzymaj się z dala od mojego pokoju albo przeczytam ten twój pamiętnik, który uważasz za ściśle tajny.
– Nie waż się kiedykolwiek…
– Przestańcie! – rozkazała Claire, wiedząc, że to nie doprowadzi do niczego dobrego. – Dosyć! Oboje macie się trzymać z dala od cudzych rzeczy. – Potem, żeby rozluźnić atmosferę, dodała: – To moja robota. Jeśli ktoś tu ma wtykać nos w nie swoje sprawy, to tym kimś będę ja. Do mnie będzie należeć przeszukiwanie szuflad, szaf oraz potajemnych schowków…
– Zobaczymy! – naigrawał się Sean.
– Możemy się założyć.
Samantha zerknęła w lustro, ściągając gumkę z włosów. Skrzywiła się na widok pryszczy na swojej twarzy.
– Cóż… A ja się cieszę, że wyjeżdżamy. Rzygam już tymi, którzy wytykają mnie palcami i wygadują te brednie o tacie.
Trzymajcie mnie, bo nie wytrzymam! Claire splotła ramiona na piersiach i oparła się o biurko.
– O jakich bredniach mówisz?
– Candi Whittaker mówi, że tata jest zboczeńcem, który zrobił coś obrzydliwego z Jessicą Stewart. Ale ja im powiedziałam, że to nieprawda i że Jessica do niedawna była dziewczyną Seana.
Sean jęknął i obrócił się plecami do siostry.
– No i co na to Candy? – Claire ledwie zdołała wykrztusić z siebie te słowa.
– Śmiała się. Jak jakaś wariatka. O mało się nie rozbeczałam. To wtedy ona powiedziała Tammy’emu Dawsonowi, że jestem klasycznym przypadkiem wypierania i że ona takie rzeczy bardzo dobrze wie, bo jej tata jest psychiatrą. – W spojrzeniu Samanthy kryło się zakłopotanie, mimo to dziewczynka uniosła podbródek, nieskłonna ustąpić pod naporem insynuacji, jak to określała, na temat jej ojca. – Ale to przecież czcze wymysły, prawda? – Nagle z jej głosu uleciała pewność. Nerwowo bawiła się palcami. – Tatuś nie zrobił nic okropnego z Jessica, prawda? To nie dlatego od niego odeszłaś?
Serce Claire ścisnęło się z żalu. Przygryzła wargę, powstrzymując gwałtowny napór łez, i przytuliła Samanthę do piersi. Niechętnie wyznała prawdę.
– Wiesz, że ja i tatuś mieliśmy wiele problemów.
– Wszyscy to wiedzą. Już mówiłaś. – W niepewnym głosie Samanthy brzmiał ton wątpliwości. Jasna głowa, wcześniej tak dumnie uniesiona, teraz się pochyliła.
– To prawda, córeczko. Wszyscy to wiedzą. Ale…
– Nie. – Samantha usiłowała się wyrwać, schować się przed prawdą, Claire jednak doszła do wniosku, że to najodpowiedniejsza chwila, żeby córce o wszystkim powiedzieć. Zwłaszcza że koledzy i tak już jej bardzo dokuczyli.
– Ale prawdą jest również, że tata… miał zbliżenie z Jessicą. Samantha nagle zaczęła się trząść jak galareta.
– Miał z nią zbliżenie?
– To oznacza, że się z nią pieprzył – wyjaśnił Sean.
– Nie!
– Cicho, Sean! – Claire mocno przytuliła córkę. – Proszę cię, nie używaj w domu takiego języka.
W oczach Samanthy malowało się przerażenie.
– Ale tata tego nie zrobił, prawda? Tatuś by nigdy, przenigdy…
– Bez względu na to, co się stało, powinnaś wierzyć w swego tatę – Claire usłyszała echo własnych słów, choć brzmiało jak głuchy odgłos zepsutego dzwonu. Już bardzo dawno zwątpiła w Paula. Wiele lat temu pogrzebała wszelkie nadzieje związane z nim i z ich małżeństwem, które było fikcją. Tylko ze względu na dzieci podtrzymywała tę iluzję. Teraz wydaje się to okrutnym, niesmacznym żartem. Dzieci nigdy nie pozbędą się tych blizn.
– Cóż, tata i ja byliśmy już w separacji, kiedy… kiedy Jessica powiedziała, że to się stało.
– Chcesz powiedzieć, że Jessica skłamała? – zapytała Samantha z cieniem nadziei w głosie.
– Nic podobnego! – parsknął Sean. – Nakryłem ich na gorącym uczynku. Pieprzyli się jak psy w kwietniu!
– Przestań, Sean!
– Nie! – Samantha zaczęła gwałtownie kręcić głową. – Nie, nie, nie!
– Kochanie, mówię ci tylko, co powiedziała Jessica. – Claire widziała, że córka cierpi. Brakowało jej słów.
Читать дальше