Wytarł szklankę palcami i nalał sobie do pełna. Potem wszedł po schodach na górę i przekroczył próg sypialni – tej samej, którą przez wiele lat dzielił z Dominique. Masywne łoże z czterema słupami bez pościeli, materac przykryty folią. Podszedł do okna, odsłonił je i popijając whisky, patrzył na basen kąpielowy, w którym od dawna nie było wody, a do dna przylgnęły zgniłe liście i brud. Domek kąpielowy przy skoczni był od lat zamknięty. Sięgnął okiem dalej, na jezioro, które uwielbiał. Gdy patrzył na spokojną wodę, ogarnęło go przerażające uczucie, że w mózgu ma nieustannie tykający zegar.
Co tu się stało wiele lat temu? Czego miał się jeszcze dowiedzieć? Ciarki przeszły mu po plecach. Wychylił whisky do dna i poczuł, jak mocny alkohol wypala mu gardło i rozgrzewa żołądek. Wyszedł z pokoju. Chciał być jak najdalej od tej kostnicy, pełnej przerażających wspomnień nieudanego seksu i zawiedzionej miłości. Chryste, Dominique stała się dziwką!
Zszedł na dół. Wyciągnął z kieszeni portfel, wyjął z niego kartkę wyrwaną z notesu i zapatrzył się w trzy numery telefonów. Żadna z córek nie ucieszy się z tego, że zadzwoni. Mimo to zrobią, co im każe. Zawsze tak było.
Podniósł słuchawkę, usłyszał sygnał i zacisnął zęby.
Przeklęty Harley Taggert. Przeklęty Kane Moran. I przeklęta prawda o przeszłości, bez względu na to, jaka jest.
– To nie w porządku! To nie my powinniśmy wyjeżdżać. Nie zrobiliśmy nic złego. To nie my jesteśmy zboczeńcami! – Sean patrzył spode łba na swoją matkę. Bujne włosy przysłaniały mu oczy. Mimo opalenizny na jego nosie widać było kilka piegów. Cała postać wyrażała bunt, oburzenie i frustrację. Pięści raz po raz zaciskały się i rozluźniały. Przez ułamek sekundy wydał się tak podobny do swojego ojca, że Claire miała ochotę zamknąć go w objęciach i nigdy nie wypuścić.
– Tak po prostu będzie lepiej.
Wyrzuciła całą zawartość szuflady komody na łóżko i upchnęła swoje pończochy i bieliznę do pustego pudła z tektury. Żałowała, ale mimo najszczerszych chęci nie mogła uwierzyć własnym słowom. Ból w końcu minie, przecież tak jest zawsze. Ale to wymaga czasu. Dużo czasu.
– To tata powinien wyjechać! – Sean osunął się na zapakowane pudło i z krzywą miną patrzył przez otwarte okno sypialni na powykręcaną jabłoń, z której zwisała, lekko kołysząc się na wietrze, huśtawka z opony – wspomnienie dzieciństwa i niewinności. Wyblakłe koło z gumy ponuro dyndało na zbutwiałej, poczerniałej linie. Niewinność dzieci została zburzona. Od lat nie korzystały z tej huśtawki, a wydeptana małymi bucikami ścieżka w końcu zarosła cienką, nierówną żółtawą trawą. Wydawało się, że minęły już wieki od czasu, kiedy Claire przekonywała siebie, że jej nowo założona rodzina to mała arkadia i że grzechy przeszłości już nigdy jej nie dościgną. Łudziła się wówczas, że ta bajka znajdzie szczęśliwe zakończenie w sennym miasteczku w Kolorado.
Jakże się myliła. Z trzaskiem zamknęła pustą szufladę komody i z werwą zabrała się do następnej. Im szybciej wyjdzie z tego pokoju, z tego domu, z tego przeklętego miasteczka, tym lepiej.
Sean stał i czekał. Zniecierpliwiony włożył ręce do kieszeni spodni z obciętymi nogawkami, które wyglądały tak, jak gdyby miały za chwilę zsunąć się z jego tyłka.
– Nienawidzę Oregonu.
– To duży stan, dużo przestrzeni do nienawidzenia.
– Nie zostanę tam.
– Zostaniesz, zostaniesz. – Jednak w jego głosie usłyszała nutę determinacji. – Dziadek tam jest.
Wydał z siebie jęk pogardy i lekceważenia.
– Może tam znajdę pracę.
– Jako nauczycielka na zastępstwie. Też mi coś!
– A żebyś wiedział, że coś. Nie możemy zostać tutaj, Sean. Przecież wiesz. Przyzwyczaisz się. – Podniosła wzrok i zerknęła w zakurzone lustro, gdzie widać było jego odbicie. Był wysoki i umięśniony, a nad górną wargą i na brodzie zaczął mu się sypać pierwszy zarost. Zaciśnięta szczęka wyrażała zacięty opór. Łagodnej dziecięcej buzi już nie miał. Jego twarz nabierała mocnych, męskich cech.
– Tu są wszyscy moi znajomi. A co z Samanthą? Ona nawet nie rozumie, co się stało.
Ja też tego nie rozumiem, synku. Ja też.
– Kiedyś jej to wyjaśnię.
Parsknął, jakby nie dowierzał własnym uszom.
– I co jej wtedy powiesz, mamo? Że ten sukinsyn jej ojciec przeleciał dziewczynkę, która była tylko o kilka lat starsza od niej? – Sean wyszeptał to, sycząc. – Że pieprzył się z moją dziewczyną!
– Przestań! – Wrzuciła koszule nocne do pudła ze skarpetkami. – Nie ma powodu używać brzydkich słów.
– Oo! Są powody! I to wiele! Musisz to przyznać. Właśnie dlatego w końcu rozwiodłaś się z tatą po wielu latach separacji. Prawda? Wiedziałaś! – Zaczerwienił się, a jego oczy napełniły się łzami, którym jednak nie pozwolił wypłynąć. – Wiedziałaś, ale mi nie powiedziałaś!
W Claire zawrzała wściekłość i wstyd. Podeszła do drzwi i zamknęła je jak najciszej, przyciskając klamkę.
– Samanthą ma dopiero dwanaście lat. Jeszcze nie musi wiedzieć, że jej ojciec…
– A niby dlaczego nie? – Sean uniósł podbródek. – Nie sądzisz, że o tych wszystkich naszych brudnych sekretach co nieco słyszała… od swoich przyjaciół? – Uśmiechnął się bez cienia wesołości i pokręcił głową. – A, prawda! Przecież ona nie ma żadnych przyjaciół. I całe szczęście! Nie musi wysłuchiwać, jaki z jej starego zboczeniec i gwałciciel…
– Dosyć! – krzyknęła Claire drżącym głosem. Nerwowo szperała w drugiej szufladzie biurka. Z hukiem ją zamknęła. – Czy nie sądzisz, że to mi sprawia ból? To był mój mąż, Sean. Wiem, że ci ciężko, jesteś rozgoryczony i upokorzony. Ale ja też.
– Więc uciekasz. Jak tchórzliwa suka z podkulonym ogonem. Taki cynizm w tak młodym wieku? Chwyciła go za oba ramiona, wpijając paznokcie w muskuły. Przechyliła głowę, żeby popatrzeć mu prosto w rozwścieczone oczy.
– Nigdy więcej nie odzywaj się do mnie w ten sposób! Co prawda, twój ojciec popełniał błędy, wiele błędów i… – Zauważyła, że syn patrzy na nią z wyrzutem. Coś w niej pękło, krucha tama, którą usiłowała zbudować. – O, Sean! – Przycisnęła do matczynej piersi jego sztywne, zawzięte ciało i zapragnęła wypłakać się w jego ramionach. Ale wiedziała, że to nie zrobi na nim dobrego wrażenia.
– Przykro mi, kochanie. Tak mi przykro – szepnęła. Sean tkwił nieruchomo w jej ramionach jak posąg, który nie umie odwzajemnić uścisku. Powoli opuściła ramiona.
– Przecież nie twoja wina, prawda? To nie przez ciebie… to zrobił… – Odwrócił głowę. Na jego karku płonęła czerwona pręga.
Trafił w jej czuły punkt. Tysiąc razy zadawała sobie to samo pytanie. Może gdyby zaspokoiła swego mężczyznę jako kobieta, nie popełniłby tego czynu. Jej mężczyzna? Co za żart! W głębi serca była przekonana, że to, co się stało, nie było jej winą. Przez całe dorosłe życie pragnęła tylko ustrzec swoje dzieci przed szkalującymi pomówieniami i plotkami. Żeby im się nie dały.
– Oczywiście, że nie – odparła drżącym głosem. – Wiem, że to dla ciebie trudne. Wierz mi, dla mnie też jest to bolesna decyzja, ale myślę, że to jedyne rozwiązanie dla nas wszystkich: dla ciebie, dla mnie… i dla Samanthy. Zacząć wszystko od początku, jak najdalej stąd.
– Od siebie nie uciekniesz. – W jego spojrzeniu zobaczyła determinację i pewność człowieka dojrzałego, a nie nastolatka. – Wcześniej czy później przeszłość cię dopadnie. Nawet w jakiejś zapadłej dziurze w Oregonie.
Читать дальше