Dźwięk, który z siebie wydał, oznaczał zgodę.
Włożyła mu długopis do ręki i przytrzymała kopertę. Ben z trudem zaczął pisać.
„Stracił przytomność i wypadł z łodzi. Utonął wraz z dwoma innymi mężczyznami. Chciałem powiedzieć ci o tym pierwszego dnia. Wybacz. "
– Och nie – wyszeptała. – Richard…
Po jej policzkach popłynęły łzy. Poczuła na ramieniu rękę Bena. Teraz zrozumiała, dlaczego w jego spojrzeniu było tyle bólu.
– Widziałeś, jak utonęli? – spytała, ocierając łzy wierzchem dłoni.
Skinął głową.
– Co za nieszczęście. – Po chwili przestała płakać. – Pomyśleć, że Richard zginął, nie widząc własnego dziecka. Juanita będzie niepocieszona.
Ben ponownie sięgnął po długopis. „Dziecko prawdopodobnie nie jest jego. "
– Tak samo uważa kapitan Ortiz.
„Zaczął u nas pracować cztery miesiące temu. "
– Może znali się już wcześniej?
Ben zawahał się, po czym znów coś napisał. „Przedtem pracował w Baton Rouge. "
– Wątpię, żeby Juanita była w Luizjanie. Kiedy dowie się, że Richard zginął, gotowa zacząć rodzić. W ósmym miesiącu to może być niebezpieczne. Ja miałam dwa poronienia, ale oba w pierwszym trymestrze.
Poczuła, jak lekko ściska jej dłoń. Od tego gestu zrobiło się jej ciepło. Jego oczy patrzyły na nią ze współczuciem.
Ogarnęło ją tak silne wzruszenie, że aż się przeraziła. Wycofała dłoń.
– Czy wasza firma zatrudnia tylko żonatych mężczyzn? Tak czy nie?
Potrząsnął przecząco głową.
– Nie mam pojęcia, dlaczego Richard napisał w papierach, że jest nadal żonaty.
Ben po raz kolejny sięgnął po długopis. „Pobożne życzenie. "
– Nie – powiedziała twardo.
Popatrzył na nią dłuższą chwilę i znów coś napisał. „Mam pewną koncepcję. Poczekaj, aż będę mógł mówić, zgoda?"
Terri ogarnęło poczucie winy.
– Proszę mi wybaczyć, panie Heniek. To pisanie na pewno nie robi dobrze pana poparzonej ręce. Zresztą, i tak nie mam już pytań. Proszę odpocząć, a ja wrócę do hotelu. Muszę zadzwonić do kapitana Ortiza i mojej rodziny.
Schowała długopis i kartkę do torebki.
– Czy mogę coś jeszcze dla pana zrobić?
Próbował coś powiedzieć. Wydawało się jej, że zabrzmiało to jak „przyjdź jeszcze".
– Przyjadę jutro. Poproszę pielęgniarkę, żeby do pana zajrzała. Teraz, kiedy już znam prawdę, nie musi się pan niczym martwić, tylko wracać do zdrowia. Proszę spróbować zasnąć. Wkrótce przyjdzie pana rodzina.
Kiedy była już w drzwiach, zadzwonił telefon.
– Odbiorę.
Przeszła na drugą stronę łóżka i sięgnęła po słuchawkę.
– Halo?
– Leah? – usłyszała kobiecy głos.
– Nie, Terri Jeppson.
– Terri – kobieta sprawiała wrażenie zupełnie zaskoczonej. – Mówi Martha Shaw.
– Witam, pani Shaw. Rodzina pana Herricka niedawno wyszła. Pojechali do hotelu „Ramada".
– Wiem, ja go rezerwowałam. Nie wiedziałam tylko, że pani nadal tam jest.
– Właśnie wychodziłam. Czy chciałaby pani powiedzieć coś panu Herrickowi?
– Tak.
– Jedną chwilę. Zaraz podam mu słuchawkę. Nadal nie może mówić.
– Wiem. – Zachowanie Marthy przypominało Terri Juanitę.
– Proszę mówić.
Jednak kiedy przyłożyła Benowi słuchawkę do ucha, odepchnął ją niecierpliwym gestem.
– Pani Shaw? Obawiam się, że pan Heniek zbyt cierpi…
Połączenie zostało zerwane.
Terri odwiesiła słuchawkę.
– Pani Shaw sprawiała wrażenie rozczarowanej. Zapewne zadzwoni jutro. A teraz naprawdę muszę już iść.
Ben wiedział, że nie ma prawa jej zatrzymywać. Przekonał się już, że nie kochała swojego byłego męża, ale miał świadomość tego, że kiedyś kochała go na tyle mocno, by za niego wyjść.
Pewne uczucia nigdy nie przemijają. Teraz musi pobyć sama, by uporać się z faktem, że jej były mąż nie żyje.
Jednak kiedy wyszła, wydało mu się, że nagle ktoś zgasił w pokoju światło. Czuł się pusty i wypalony. Przez Terri Jeppson. Była bez wątpienia wyjątkową kobietą. W dodatku tyle przeszła. Kiedy powiedziała mu o poronieniach, miał ochotę wziąć ją w ramiona i pocieszyć.
Terri ruszyła korytarzem do dyżurki i odnalazła siostrę Angelice. Powierzyła Bena jej opiece i wyszła ze szpitala.
Gdy tylko dotarła do hotelu, zadzwoniła do kapitana Ortiza. Niestety, odezwała się automatyczna sekretarka. Terri zostawiła wiadomość i zadzwoniła do matki.
– Terri, kochanie? Tak się cieszę, że dzwonisz. Odnalazłaś Richarda?
– Och, mamo! – Terri opowiedziała matce wszystko, czego się dowiedziała, przemilczając jedynie wątek Juanity.
– Lecę do ciebie, kochanie. Nie powinnaś być teraz sama.
– Dziękuję, ale naprawdę nie potrzeba, mamo. Zresztą, nie masz wizy.
– Rzeczywiście, zupełnie o tym nie pomyślałam.
– Ja dostałam pozwolenie na wjazd do Ekwadoru tylko dlatego, że Richard podał, że jestem jego żoną.
– Jak w takim razie mogę ci pomóc, kochanie?
– Nawet jeśli nie znajdą ciała, jutro wracam do domu. Razem zastanowimy się, czy urządzić jakąś uroczystość w Spearfish, czy w Lead.
– Cieszę się, że wracasz do domu. Ale pytałam, czy mogę w jakiś sposób ulżyć twojemu cierpieniu.
– Mamo, ja już dawno przestałam kochać Richarda. Teraz jest mi jedynie smutno, że jego życie tak wcześnie się skończyło. Nie sądzę, by kiedykolwiek był naprawdę szczęśliwy.
Może się myliła. Może Juanita dała mu to, czego nie potrafiły dać inne kobiety. Biedna Juanita.
– Teraz zapewne jest już szczęśliwy.
– Taką mam nadzieję i w tym znajduję pocieszenie. Porozmawiasz z Beth? Mam coś do zrobienia. Zadzwonię rano i powiem, o której dokładnie lecę.
– Będziemy czekać na twój telefon. Pa, skarbie.
Terri odłożyła słuchawkę i spojrzała na zegarek. Dziesięć po trzeciej. Jeśli wyruszyłaby do mieszkania Richarda od razu, udałoby się jej dojechać na miejsce przed popołudniowymi korkami. Schowała do torebki butelkę wody. W tym momencie zadzwonił telefon.
Podniosła słuchawkę, spodziewając się, że dzwoni kapitan Ortiz.
– Terri Jeppson? Mówi Parker Herrick.
Serce zaczęło jej bić jak oszalałe.
– Coś się stało pana bratu? Jego stan pogorszył się?
– Nic mi o tym nie wiadomo. Dzwonię, żeby zapytać, czy zje pani z nami kolację. Mama dowiedziała się, że to pani kupiła Benowi piżamę i szlafrok, i chciałaby pani podziękować.
– To bardzo miło z jej strony, ale obawiam się, że nie mam czasu. Muszę coś załatwić.
– Może przydałoby się pani towarzystwo?
Dlaczego tak naciskał? A może to Martha poprosiła go, by miał na nią oko?
– A mówi pan po hiszpańsku?
– Cała nasza rodzina zna hiszpański.
Gdyby z nią pojechał, musiałaby wyznać mu kilka rzeczy. Ale on też był rozwodnikiem, więc zapewne ją zrozumie. Przynajmniej miałaby dobrego tłumacza. Oczywiście przy założeniu, że Juanita nadal tam jest.
– W takim razie chętnie skorzystam z pana pomocy.
– Dobrze. O której mam przyjechać?
– Najszybciej, jak się da.
– Już jadę. Przyjadę landroverem z napisem „Herric Corporation".
– Będę czekać na pana przed hotelem.
Odłożyła słuchawkę, zjadła bułkę, którą zostawiła sobie ze śniadania, umyła twarz, uczesała się i uszminkowała.
Zamknęła pokój na klucz i poszła do hotelowego banku. Wymieniła część czeków podróżnych na gotówkę, mając nadzieję, że reszta wystarczy jej na powrót do domu.
Читать дальше