Carlos zaczął wynosić na statek torby z zakupami, a potem pomógł jej wysiąść. Hiszpańscy stewardzi wzięli od niego torby i walizkę.
– Nie idziesz z nami? – Terri uśmiechnęła się do Carlosa.
– Muszę trochę popracować. Ale jestem pewien, że wkrótce się spotkamy.
– Dzięki za pomoc.
– Cała przyjemność po mojej stronie. – Carlos skinął głową i wsiadł z powrotem do łodzi:
Terri czuła się tak, jakby weszła do ogromnego hotelu.
Mnóstwo wind, korytarzy, schodów. Poczuła zawrót głowy. Ben ujął ją pod ramię i poprowadził do niewielkiej windy, która znajdowała się za zamkniętymi na klucz drzwiami.
– Proszę postawić torby na podłodze – polecił stewardowi. Nacisnął guzik. Drzwi windy zamknęły się z cichym szelestem.
Terri nie wiedziała, czy to na skutek jego bliskości, czy jazdy windą, znów zakręciło się jej w głowie. Miała ochotę przytrzymać się jego ramienia, ale na szczęście dojechali na miejsce. Drzwi otworzyły się bezszelestnie.
Ku jej zaskoczeniu znaleźli się w luksusowym apartamencie, takim, jakie nieustannie pokazuje się w kolorowych magazynach.
– Ależ tu pięknie! – wykrzyknęła mimo woli.
– Pozwól, że cię oprowadzę.
Spojrzała na niego i potrząsnęła głową.
– Sama sobie obejrzę, a ty się położysz. Ja się wszystkim zajmę. Kiedy będziesz się mył, przygotuję ci łóżko.
Należało użyć raczej słowa łoże. Było tak duże, że spokojnie mogłoby pomieścić kilka osób.
Ciemne, ręcznie rzeźbione meble kontrastowały z bielą ścian, a obrazy łagodziły pewną surowość wnętrza.
Kiedy Ben wyszedł z łazienki, kazała mu położyć się do łóżka.
– Odpocznij, a ja przyniosę ci coś do jedzenia. – Z tymi słowami skierowała się w stronę windy, aby rozpakować zakupy.
Wkrótce wszystkie torby zostały przeniesione do kuchni, wyposażonej w najnowocześniejsze sprzęty. Terri uwielbiała gotować i ochoczo zabrała się do przygotowywania posiłku. Ben potrzebował czegoś pożywnego, co pozwoliłoby mu szybko wrócić do zdrowia. Wyjęła puszkę wieprzowego gulaszu i zmiksowała jej zawartość, po czym podgrzała ją w niewielkim rondelku.
Nalała szklankę nektaru brzoskwiniowego, potem postawiła na tacy jeszcze szklankę wody i położyła tabletki przeciwbólowe.
Kiedy weszła do sypialni, Ben miał zamknięte oczy. Musiał jednak poczuć zapach jedzenia, bo natychmiast usiadł na łóżku.
– Miejmy nadzieję, że po tym poczujesz się lepiej. Powinieneś zostać w szpitalu jeszcze kilka dni.
– Musiałem już stamtąd wyjść.
Rozumiała go, ale nie powiedziała tego na głos. Postawiła tacę na jego kolanach.
– Potrzebujesz coś przeciwbólowego?
Skinął głową.
– Zaraz ci podam.
Ben połknął dwie tabletki i popił je wodą, a potem z apetytem pochłonął niemal natychmiast wszystko, co mu przyniosła.
– Cieszę się, że ci smakowało – powiedziała z uśmiechem. – Jeśli chcesz, mogę przygotować coś jeszcze.
– Może za jakieś pół godziny? Na razie wypiję nektar. Mogłabyś podać mi ten niebieski folder, który leży na biurku?
Terri zrobiła, o co prosił.
– Przysuń krzesło. Chcę ci coś pokazać. Powiedziałaś w samochodzie, że masz mnóstwo pytań, być może tu znajdziesz odpowiedź na niektóre z nich.
Przez dwadzieścia minut Terri z zapartym tchem czytała opis statku:
„«Spirit of Atlantis» jest pływającym miastem, które ma opłynąć cały glob. Na statku znajdują się biura, sale konferencyjne, sklepy, a wszystkie dochody są zwolnione z podatku.
Rodziny zamieszkają w pięknych apartamentach, a do ich dyspozycji będą szkoły, biblioteki, doskonale wyposażony szpital, telewizja satelitarna, straż, policja, restauracje, kawiarnie, kina, centra handlowe, teatry, sala koncertowa, baseny, korty tenisowe, boiska, salony piękności, park, lotnisko, helikopter".
Pomysł zapierał dech w piersiach. Terri zaczęła studiować plan statku.
W końcu odłożyła folder na bok. Podniosła wzrok i zobaczyła, że Ben uważnie się jej przygląda.
– Niesamowite – powiedziała, nadal nie mogąc otrząsnąć się z wrażenia. – Ciekawe, jak długo myślałeś o tym, zanim zrealizowałeś to przedsięwzięcie. Nie… – Zerwała się na równe nogi i wzięła od niego tacę. – Nie odpowiadaj. Naprawdę nie powinieneś mówić, inaczej twoje gardło nigdy się nie zagoi. Pójdę rozpakować swoje rzeczy, a potem do ciebie zajrzę.
– Terri?
– Tak? – zatrzymała się w drzwiach.
– Dziękuję. Jutro zabiorę cię na miejsce wypadku.
Terri ogarnęło nagle poczucie winy. W ciągu tego dnia wydarzyło się tak wiele rzeczy, że zupełnie zapomniała o Richardzie. A przecież z jego powodu przyjechała do Ekwadoru.
Ben najwyraźniej potrzebował dużo snu, bo kiedy do niego zajrzała, spał i obudził się dopiero o szóstej po południu. Terri podgrzała mu danie dla niemowląt, a oprócz tego przygotowała gotowane, zmiksowane warzywa.
Kiedy zaniosła tacę do sypialni, Ben znów zjadł wszystko w błyskawicznym tempie. Poprosił o dwie dokładki, a na deser zjadł trzy porcje lodów. Dopiero wtedy oznajmił, że czuje się najedzony. Terri podała mu następne tabletki przeciwbólowe i poleciła dalej spać.
Kiedy po chwili zajrzała do sypialni, rzeczywiście spał jak zabity. Nie ma to, jak być we własnym łóżku. Przykryła go kocem i zgasiła lampę.
Posprzątała kuchnię i poszła do pokoju gościnnego. Drzwi zostawiła otwarte, na wypadek, gdyby Ben potrzebował czegoś w nocy.
Wzięła prysznic, a potem podeszła do okna, by popatrzeć na widniejący w oddali brzeg. Statek jarzył się mnóstwem kolorowych świateł, co sprawiało, że wyglądał jak port. Musiała się uszczypnąć, aby mieć pewność, że to nie sen.
Znajdowała się na statku, w Ameryce Południowej, a w pokoju obok spał mężczyzna, który nie był jej mężem ani nawet narzeczonym.
Pomyślała o Richardzie. Wyobrażała sobie, jak bardzo podobał mu się pomysł pracy na takim statku. Prawdopodobnie rzuciłby wszystko, żeby tylko tu się zahaczyć.
Jutro Ben odpowie jej na pytania, których do tej pory mu nie zadała. Dowie się, jak zginął Richard. Czuła, że cała historia nie będzie najmilsza i była przygotowana na to, że usłyszy o nim niezbyt pochlebne rzeczy.
Westchnęła głęboko i położyła się na wielkim łóżku.
Zdążyła zgasić światło, kiedy zadzwonił telefon. Obawiając się, że jego dźwięk obudzi Bena, wyskoczyła z łóżka.
– Terri? – usłyszała w słuchawce znajomy męski głos.
– Parker?
– Miło, że mnie poznałaś.
– Jeśli chcesz porozmawiać z bratem, obawiam się, że to chwilowo niemożliwe. Śpi w sąsiednim pokoju.
– Nie szkodzi. Dzwonię do ciebie.
– Ja też już spałam – powiedziała, nie wiedząc, jak się go pozbyć, nie raniąc przy tym jego uczuć.
– Chciałem dać ci pewną radę. Nie pozwól mu za bardzo sobą rządzić. Ben uwielbia wykorzystywać ludzi.
Ta uwaga zdenerwowała Terri.
– Powinien jeszcze zostać w szpitalu.
– Jak zdążyłaś już zauważyć, Ben kieruje się w życiu własnymi zasadami.
I dlatego jest tak interesującym mężczyzną.
– Doceniam twoją troskę, Parker, ale muszę już kończyć rozmowę.
– Dlaczego? Ben cię woła?
– Wołam – niespodziewanie usłyszeli w słuchawce szept Bena.
Terri zacisnęła dłoń. Choć była niezadowolona, że telefon obudził Bena, nie było jej przykro, że przerwał rozmowę, która prowadziła donikąd.
– Do widzenia, Parker.
Odłożyła słuchawkę, wstała z łóżka i założyła szlafrok. Zapaliła światło w korytarzu i ruszyła prosto do sypialni Bena. W tym momencie telefon zadzwonił ponownie.
Читать дальше