Jennifer Greene - Kobieta z wyspy
Здесь есть возможность читать онлайн «Jennifer Greene - Kobieta z wyspy» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современные любовные романы, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Kobieta z wyspy
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Kobieta z wyspy: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Kobieta z wyspy»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Kobieta z wyspy — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Kobieta z wyspy», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
– Czy to nie jest przypadkiem fińska sauna?
– O ile ktoś ci nie pozabijał okien w sklepie deskami, to myślę, że wiesz, jak często Jarl tu bywał – warknęła Sara.
– No tak. Zresztą ten porządek tutaj też jest wymowny – powiedział pogodnie Maks. – Poza tym nie wysyłałaś gołębi.
Maks pomagał jej, zachęcał do wytrwania, na pewno ją kochał i za to wszystko chciałaby móc się do Mego uśmiechnąć. Jednak nie potrafiła udawać, że traktuje ten temat lekko.
– Nie musiałam nadawać SOS – powiedziała cicho.
– Pierwszego ranka zaskoczył mnie i wtedy może nie zachowałam się tak, jak należało. Ale później… znasz mnie. Zrobiłam to, co musiałam.
– Udało ci się go w końcu zniechęcić?
– Oczywiście. Niezbyt szybko, ale na to nie miałam wpływu. Nie chciałam robić tego zbyt ostro, żeby nie nabrał podejrzeń. A potem – nieważne! Odszedł, nie było innego wyjścia.
Maks przyglądał się Sarze, kiedy uklękła przy kominku, żeby poprawić ogień. Wyciągnął z kieszeni zapałki i przypalił cygaro.
– Kiedy zorientowałem się, że bywa tu tak często, postarałem się zebrać o nim informacje.
– Teraz to nie ma znaczenia.
Skinął głową. Było jasne, że teraz nic nie miało znaczenia.
– Chłopiec bardzo się zmienił od mojego ostatniego pobytu.
Wpatrywała się w ogień.
– Był dobry dla Kipa.
– Musi być raczej niezwykły, jeśli potrafił zjednać sobie dzieciaka.
– Jest.
– Wiem, że nie dopuściłabyś do Kipa byle kogo. W jaki sposób zdobył twoje zaufanie?
Sara zwróciła na niego oczy. Zdążył jeszcze pospiesznie pociągnąć kłąb dymu, zanim pozbawiła do cygara i wrzuciła je do ognia. Spojrzał na nią z głębokim wyrzutem.
– No cóż – wyciągnął wygodnie nogi – chyba tępiej, że go przegoniłaś, zanim zdołał się zbliżyć. Zwłaszcza, jeśli mu nie ufałaś.
– Nigdy nie twierdziłam, że mu nie ufam. – Sara rzuciła się na krzesło śmiertelnie zmęczona. Dokuczała jej rana na nodze i przygnieciony paznokieć. Wszystko ją denerwowało i nie umiała określić przyczyny tego stanu. – Zaufanie nie ma nic do tego, Maks. Na litość boską! Szuka mnie policja, sędzia w Detroit pozbawił mnie praw rodzicielskich. Mogę ufać Jarlowi, jak nikomu na świecie, ale nie pozwolę, żeby mieszał się w to wszystko.
– A więc nie powiedziałaś mu?
– Oczywiście, że nie.
– Może powinnaś.
– Nigdy – Sara stanowczo potrząsnęła głową.
– Nigdy to jedno z tych bardzo niebezpiecznych słów. Ta wyspa nie jest dobrym miejscem na stały pobyt, Saro. Wiemy o tym dobrze. Będę ci pomagał, dopóki będę mógł, aleja się starzeję i musisz to wziąć pod uwagę. Musisz mieć do pomocy kogoś innego.
– Nic ci nie będzie – gwałtownie powiedziała Sara. – Nie pozwolę, żeby coś ci się stało.
– A Kip? Co będzie, jeśli rozboli go ząb lub skręci nogę? Albo…
– Kipowi nic złego się nie przydarzy. Nie pozwolę, uchronię go przed wszystkim – Sara sama słyszała, jak rozpaczliwie to brzmiało, i zamilkła. Spojrzała w kierunku schodów, a potem znów na Maksa.
– Co się z tobą dzieje? Wiesz, że nie mogę nic powiedzieć Jarlowi. Nikomu. Zawsze to powtarzałeś.
– Wiem, mała – Maks nie odrywał wzroku od jej twarzy. – Może się myliłem. Może nigdy nie potrafiłem przewidzieć sytuacji, w której wszystko może wyglądać inaczej, kiedy ktoś cię pokocha i będziesz mogła mu zaufać.
– Maks – powiedziała błagalnie. – Jar! nie może mi pomóc. Nikt nie może. Nie mam prawa prosić kogokolwiek, żeby dzielił ze mną takie życie. Zapomniałeś? Sprawiedliwość skazała mojego syna na przebywanie z szaleńcem. Miałam adwokatów, świadectwo psychiatry i to niczego nie zmieniło.
– Kochanie, wiem o tym – powiedział łagodnie. Chapmanowie mają pieniądze i władzę, ale nie kupią każdego sędziego. Jeśli będziesz miała po swojej stronie kogoś, kto niewzruszenie będzie trwał przy tobie…
Potrząsnęła głową. Nie chciała mieszać w to Jarla. Chapmanowie zniszczyliby również jego. Całe jego bezpieczne życie rozleciałoby się na kawałki.
Rodzice Dereka mogli zrobić wszystko, co chcieli. Ale nie chcieli uchronić małego chłopca przed swoim chorym synem. Rzadko myślała o nocy, kiedy wykradła Kipa. Teraz jednak dopadły ją wspomnienia. Wybrała wieczór, kiedy teściowie wyszli z domu, a Derek odsypiał swoje „nastroje".
Mimo znajomości systemu zabezpieczającego, dostanie się do domu stanowiło jeden wielki koszmar, jednak najgorszy był moment, w którym znalazła Kipa. Wtedy dotarło do niej, że czekała za długo. Chłopiec siedział nie w łóżku, tylko w szafie. Tkwił skulony, nie potrafił wykrztusić z siebie słowa, tylko z nieopisanym przerażeniem zarzucił jej ręce na szyję.
Odepchnęła od siebie to wspomnienie. Spojrzała na Maksa. Zawsze trzymał jej stronę nie dlatego, że miała rację, lecz dlatego, że ją kochał.
Podniosła się i pocałowała go w czoło.
– Możesz przestać się martwić – powiedziała – Nie potrzebuję Jarla, Maks. Sama sobie poradzę.
Rozdział 7
Dwa dni później Jarl przycumował łódź i ruszył w kierunku domu na wyspie.
Sary nie było, ale mnóstwo śladów wskazywało, że wraz z Kipem niedawno opuścili to miejsce. Poszedł w kierunku brzoskwiniowego sadu. Drzewa uginały się pod ciężarem owoców. Już tylko tydzień do zbiorów. Rozejrzał się, ale nadal nie było ich widać.
W połowie drogi do niewielkiej wydmy zauważył pędzącą ku niemu parę drobnych nóg.
– Jarl, gdzie byłeś?
– Cześć, mały. – Kip był cały w piasku. Jarl złapał go na ręce.
– Gdzie mama?
Kip machnął ręką w kierunku plaży.
– Miałem tyle pytań, a ciebie nie było – poskarżył się.
– Ale teraz jestem. Pytaj. – Jarl szedł pośpiesznie we wskazanym kierunku.
– Czy wiewiórki potrafią pływać?
– Nie.
– To skąd się wzięły na wyspie, jeśli nie potrafią?
– Na jeziorze jest mielizna, Kip. A zimą woda jest tam tak płytka, że całkowicie zamarza i wtedy można tamtędy przejść.
– Dobrze, mam jeszcze jedno, bardzo ważne pytanie. Miał ich znacznie więcej i Jarl na każde odpowiadał cierpliwie. Jednak, kiedy z daleka ujrzał Sarę, prawie zaniemówił z wrażenia.
– Jak twój żółw, mały?
– Świetnie. Chcesz, żebym go przyniósł?
– Oczywiście. – Chłopiec wydostał się z jego ramion i pobiegł w innym kierunku.
Sara leżała na piasku ubrana w dżinsy i czerwoną bluzkę. Serce Jarla biło coraz mocniej. Wiedział, dlaczego tęsknił cztery dni. Wiedział także, dlaczego wrócił.
Starał się stąpać bezszelestnie, nie chciał, żeby go usłyszała. Pragnął nasycić się jej widokiem. Znów wyglądała jak mała, bezbronna dziewczynka. Na jej skroniach świeciły kropelki potu.
Kiedy zatrzymał się nad nią, poruszyła się, otworzyła na chwilę niebieskie, lekko nieprzytomne oczy. Wpatrywał się w nią uważnie. Sara spała. Nie była to drzemka ani opalanie się. Chociaż Kip pływał jak ryba, nigdy nie pozwalała mu zbliżać się do wody, gdy nie mogła pilnować go przez cały czas. Sen w takiej sytuacji był czymś niezwykłym.
Gdy uświadomiła sobie obecność Jarla, natychmiast usiadła. Przygotowany był na gniew, złośliwości i odrzucenie, ale ona wpatrywała się w niego bez słów. Widział, że jej spojrzenie pełne jest miłości i po raz pierwszy od kilku dni odetchnął z ulgą.
Sara patrzyła, jak mężczyzna siada obok niej, mrużąc oczy przed blaskiem słońca. Nagle poczuła się znowu senna i rozleniwiona. Wyciągnęła nogę, starając się zignorować przejmujący ból w kostce. On tu był, chociaż nie powinien. Nie chciała tego. Myślała, że to wszystko – stresy, wyczerpanie, niepokój, bezradność i pożądanie – jest już poza nią. Gdyby tylko nie wracał, ale wrócił.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Kobieta z wyspy»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Kobieta z wyspy» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Kobieta z wyspy» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.