Jude Deveraux - Miranda

Здесь есть возможность читать онлайн «Jude Deveraux - Miranda» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современные любовные романы, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Miranda: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Miranda»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Linnet, młoda Angielka, która po stracie rodzinnego majątku, pod koniec osiemnastego wieku, wraz z matką trafia do Kentucky, nie spodziewa się, że w tej dziczy spotka miłość swego życia. A jednak kiedy podczas nocnego napadu Indian na obóz białych Linnet dostaje się do niewoli, pomocy udziela jej tajemniczy i przystojny Devon Macalister – półkrwi Indianin, władający angielskim równie dobrze jak ona.
Czy Linnet i Devonowi uda się ochronić ich burzliwy i namiętny związek, zwłaszcza że oprócz zagrożenia ze strony żądnych zemsty Indian pojawia się nowe niebezpieczeństwo, w postaci kuzyna Devona?

Miranda — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Miranda», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Teren był trudny do przebycia, gęste krzaki utrudniały jazdę. Raz musieli się przedrzeć przez bagno, a potem przystanąć, by wyczyścić konie. Ramiona Linnet były pokaleczone, policzki pocięte przez komary, ale nie zdradzała zniecierpliwienia niewygodami podróży.

– Czy jesteśmy już blisko?

Były to pierwsze słowa wypowiedziane po dwudziestu czterech godzinach podróży.

– Tak – odpowiedział. – Szalony Niedźwiedź jest nieostrożny. Nie zaciera śladów. Myśli, że nikt za nim nie jedzie.

– Tak. – Wpatrzyła się w przestrzeń. – Nie ma powodów przypuszczać, że jest ścigany.

– Jedźmy. Dość rozmów.

Jechali jeszcze przez dwa dni. Suknia Linnet pobrudziła się i podarła, we włosach miała źdźbła trawy, ale wciąż patrzyła przed siebie błyszczącymi oczyma, wyczekując niecierpliwie chwili, gdy zobaczy Szalonego Niedźwiedzia i Devona.

Żółta Ręka zarządził postój na jedzenie. Siedzieli przodem do siebie, obok leżała naładowana strzelba. Nagle Linnet dostrzegła jakiś ruch obok stopy Żółtej Ręki i zobaczyła żmiję gotową do ataku.

Natychmiast chwyciła strzelbę i wypaliła. Lata ćwiczeń sprawiły, że trafiła.

Zółta Ręka popatrzył na nią i na żmiję. Podniósł martwe zwierzę.

– Uratowałaś mi życie – powiedział cicho. – Ale mogłaś zabić nas oboje. Musimy się teraz ukrywać. Mogli nas usłyszeć.

Linnet zrozumiała, że są już blisko Szalonego Niedźwiedzia i jego ludzi. Zaraz potem ich obozowisko zostało otoczone i Linnet przypomniały się chwile, gdy zabito jej rodziców, a ją i dzieci popędzono do osady Indian.

Przysunęła się do Żółtej Ręki pod krzakiem jeżyn. Ostre kolce wbijały się w jej skórę. Nagle zaczęła myśleć szybko. Szalony Niedźwiedź znajdzie ich i zabije, tak jak prawdopodobnie zabił już Devona. Siebie nie mogła uratować przed Indianami, ale Zółta Ręka miał jakieś szanse.

Odepchnęła się od chłopca, potoczyła po niewielkiej pochyłości i wylądowała u stóp Szalonego Niedźwiedzia.

Indianin uśmiechnął się krzywo; schylił się, pociągnął ją za włosy i podniósł z ziemi. Odwrócił się do reszty, powiedział coś, po czym szarpnął jej głowę tak mocno, że mało jej nie urwał. Jego czterej towarzysze uśmiechnęli się z aprobatą, gdy przerzucił ją przez siodło, po czym sam szybko wskoczył na konia.

Jechali kilka godzin. Ciało Linnet boleśnie obijało się o koński grzbiet. Gdy się zatrzymali, Szalony Niedźwiedź zepchnął ją z konia i mimo że starała się wylądować na stojąco, upadła w kurz drogi.

Ostry kobiecy głos kazał jej unieść głowę. Miała przerażające poczucie powtarzającej się historii, gdyż głos należał do tej samej kobiety, która uderzyła ją, gdy poprzednim razem była w tym obozie. Nie czuła, że od tego czasu minęły całe trzy lata. Miała wrażenie, że nigdy stąd nie wyjeżdżała. Wpatrywała się w obserwujące ją twarze, szukając pary niebieskich oczu, ale ich nie znalazła.

Szalony Niedźwiedź pociągnął ją za włosy i postawił. Powiedział coś do kobiet w ich narzeczu, a one zachichotały i powoli zbliżyły się do Linnet, patrząc na nią groźnie. Zatrzymały się, gdy do obozu wbiegł starszy kościsty mężczyzna o zwiotczałych mięśniach. Wyglądał na niezwykle podekscytowanego i wskazywał palcem Linnet, a potem coś, co trzymał w dłoni, wymachując rękami w kierunku miejsca, gdzie pojmano Linnet.

Szalony Niedźwiedź chwycił przedmiot podany mu przez przybyłego i podsunął go przed twarz Linnet. Rozpoznała sakiewkę, którą widziała u Żółtej Ręki. Czyżby schwytano chłopca? Szalony Niedźwiedź uderzył ją w twarz tak mocno, że z trudem utrzymała się na nogach.

Wydał jakieś rozkazy kobietom, które przewróciły ją na ziemię i związały ostrym, wrzynającym się w skórę sznurem. Potem podniosły ją i zaczęły podrzucać, bawiąc się nią, aż przerwało im ostre szczeknięcie – rozkaz Szalonego Niedźwiedzia. Wrzuciły ją do ciemnego, pustego szałasu. Upadek oszołomił ją. Gdy oprzytomniała, stwierdziła, że znów znajduje się w niskiej ziemiance, tak samo jak po śmierci rodziców. Tyle że tym razem nie mógł jej uratować żaden błękitnooki pól-Indianin

22

Witaj, kocmołuchu.

Linnet nie mogła się poruszyć, mając nogi związane z rękami, ale poznała ten głos i łzy wypełniły jej oczy. Jak dobrze wiedzieć, że on żyje! Zapewne już niedługo, ale żyje.

– Możesz się odwrócić?

Nie było to łatwe i miała wrażenie, że jest rybą trzepocącą się na piasku. Wolałaby jednak umrzeć niż zaprzestać prób zobaczenia Devona. Udało jej się dopiero po chwili.

– Deyon! Co oni ci zrobili?

Chciał się do niej uśmiechnąć, ale wyschnięte usta odmówiły posłuszeństwa.

– Zabawiali się. Ale dlaczego ty tu jesteś? Powinnaś być bezpieczna z Mirandą. Przysuń się bliżej.

Posłuchała go.

– Pocałuj mnie – powiedział ochryple. – Potrzebuję ciebie.

Nie pytając. O nic, pocałowała go i zrozumiała, że jego wyschnięte usta potrzebowały wilgoci, którą mogła mu dać. Przerwał, a jego oczy zabłysły.

– Stara indiańska sztuczka? – zapytała.

– Nie. Macalisterów. Linnet, dlaczego tu jesteś? Nie powinnaś.

– To ty tak mówisz, Devonie. Mam nóż.

Niemal podskoczył, choć jego ciało było tak samo skręcone jak jej.

– Jest przywiązany do mojego uda, tylko nie wiem, jak się do niego dostać.

Wyraźnie myślała z trudem.

– Szybko. Nie mamy czasu. Możesz się trochę podnieść?

– Jak chcesz go wziąć?

– Zębami-odparł.

Linnet uniosła się, wytężając wszystkie mięśnie. Deyon uniósł jej spódnicę i halki zębami tak wysoko, że odsłonił majtki. Tasiemka, która je przytrzymywała, była zawiązana i nie mógł sobie z nią poradzić.

– A niech to, Linnet. Musiałaś to tak zasupłać?! Uśmiechnęła się usłyszawszy jego słowa. Silnym szarpnięciem rozerwał tasiemkę, odrywając kawałek lnu z majtek. Nóż Phetny przywiązany był do wewnętrznej strony uda, druga noga była otarta na wysokości rękojeści.

Zanim opuścił głowę, by wyjąć nóż, popatrzył przez chwilę na jej lśniące ciało koloru kości słoniowej. Zabieranie noża zajęło mu podejrzanie dużo czasu.

Linnet zdała sobie sprawę z tego, jak bardzo jest zmęczona. Przewróciła się na brzuch, by Deyon mógł przeciąć sznur pętający jej dłonie i stopy. Jak dobrze było znów się przeciągnąć!

Devon wypuścił nóż z zębów i opadł twarzą na ziemię, zbyt zmęczony, by rozwiązać jej ręce. Po chwili odezwał się.

– Lynna, możesz mnie uwolnić?

Zawstydziła się. Był ranny, a mimo to starał się być uprzejmy.

– Szybko, Lynna, szybko.

– Tak, Devonie. – Miała ręce związane z tyłu i uklękła, by podnieść nóż. Nie drgnął, gdy przecisnęła ostrze pod sznurem, który związywał jego dłonie ze stopami. Starała się opanować straszliwe podejrzenia, gdy Deyon, uwolniony, nie zmienił pozycji.

– Obawiam się, że zbyt długo leżałem tak skręcony. Możesz mi oswobodzić ręce?

Niełatwo było opanować strach i drżenie rąk, gdy piłowała sznur. Był tak mocno zaciśnięty, że z trudem znalazła miejsce, w które mogła wcisnąć ostrze.

– Nie bój się, że mnie skaleczysz – szepnął Deyon.

– Możesz mi nawet odciąć rękę, a ja nawet nie poczuję. Byle szybko.

W pewnym momencie zahaczyła nożem o jego skórę, ale nawet nie drgnął i zrozumiała, że on naprawdę ma zdrętwiałe, nieczułe ręce.

Gdy go rozwiązała, powoli poruszył ramionami.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Miranda»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Miranda» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Miranda»

Обсуждение, отзывы о книге «Miranda» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x