Margit Sandemo - Las Ma Wiele Oczu

Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Las Ma Wiele Oczu» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современные любовные романы, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Las Ma Wiele Oczu: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Las Ma Wiele Oczu»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Irsa nie uczestniczyła nigdy w wielkich ani dramatycznych wydarzeniach. Żyła spokojnie, lubiana przez wszystkich, była osobą, na której można polegać. Przypadkowo odkryta fotografia Rustana Garpa wyrwała ją z szarej, nieciekawej egzystencji i popchnęła do zachowań, o jakie sama Irsa by się nie podejrzewała. Tak zaczęła się jej wielka miłość…

Las Ma Wiele Oczu — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Las Ma Wiele Oczu», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Jakie to cudowne uczucie, kiedy człowiek może się wyspowiadać – westchnęła na koniec z ulgą.

– Chcesz powiedzieć, że zrobiłaś to wszystko tylko dlatego, bo zdjęcie jakiegoś chłopca wywarło na tobie wrażenie? – zapytał z niedowierzaniem.

– Owszem, ja czasami robię dziwne rzeczy.

– To właśnie można nazwać impulsywnością! Tak, pamiętam tamto zdjęcie. No i jak? – zapytał z udaną obojętnością. – Jak wypada oryginał w porównaniu z fotografią?

– Nie aż tak urzekający jak tamten chłopiec – odrzekła tak spontanicznie, że Rustan musiał się roześmiać. – Nie, wybacz, należałoby powiedzieć: bardziej zgorzkniały, wymizerowany, ale tak samo promienny.

– Co masz na myśli?

Irsa była zakłopotana.

– Zawsze pytasz tak wprost, to znaczy, chciałam powiedzieć, że trafiasz w sedno. Przyjmijmy, że chodzi o silną osobowość.

– Jak mogę mieć silną osobowość, skoro od dawna moja wola jest dławiona? Jestem otoczony taką troskliwością, że wściekam się i walczę o trochę swobody, ale to na nic, mam wokół siebie gruby mur, Irsa. Miękki mur źle pojętej opiekuńczości.

– Jesteś jedynakiem?

Zawahał się na moment.

– I tak, i nie. To dosyć skomplikowane.

– Opowiedz!

Och, jakże jej marzły stopy! Chłód od podłogi przenikał nogi i powoli ogarniał całe ciało.

– Masz dość sił, żeby tego słuchać? No, dobrze. Moja matka, Edna, opuściła nas, kiedy miałem sześć lat. Wyjechała do Australii z pewnym typem, który odbywał w Finlandii studia.

– On się nazywał Howard?

– Tak. Pobrali się w Australii. Mój ojciec, Rustan Garp, nigdy się po raz drugi nie ożenił. Żyliśmy sami i dobrze nam było razem. Przeprowadziliśmy się z Helsinek do miasteczka, w którym teraz mieszkamy, ojciec zbudował swoją firmę, która rozwijała się znakomicie. Ojciec produkował małe elektroniczne elementy do większych całości, sam miał na swoim koncie wiele ciekawych wynalazków. Ja żyłem jak normalny chłopiec, dopóki nie wydarzył się ten wypadek. Razem z kilkoma kolegami detonowaliśmy domowej roboty proch, podczas jednego wybuchu znalazłem się zbyt blisko i zostałem ranny w głowę. Niestety, zdążyłem oślepnąć, zanim ojciec umarł, on nie powinien był tego dożyć, taki wspaniały człowiek. Zmarł jedenaście lat temu, kiedy ja miałem dwadzieścia jeden.

W takim razie Rustan ma teraz trzydzieści dwa lata, pomyślała Irsa.

– Trafiłem do zakładu opiekuńczego dla niewidomych, ale w związku ze śmiercią ojca odszukano w Australii moją matkę. Po prostu, by ją powiadomić o stanie rzeczy. Ona sama kilka lat wcześniej straciła swego drugiego męża i w rok po śmierci taty razem z dwojgiem swoich dzieci, Michaelem i Veroniką, wróciła do Finlandii, żeby się mną zaopiekować. Tak więc mam przyrodnie rodzeństwo.

– Aha, rozumiem.

– Michael, który jest ode mnie siedem lat młodszy, okazał się z czasem błogosławieństwem dla firmy, która już była prawie stracona dla rodziny. Oficjalnie właścicielem byłem ja, ale przecież sam nic nie mogłem zrobić. Nigdy zresztą nie miałem specjalnych uzdolnień technicznych i nawet gdybym widział, to i tak pod moim kierownictwem firma długo by chyba nie przetrwała. W tej sytuacji przepisałem wszystko na Michaela i Ednę z tą tylko klauzulą, że zapewnią mi wszystko, co trzeba, bym wygodnie żył. A do tego nie trzeba wiele.

Słońce wzniosło się już dość znacznie na niebie i świeciło przez okna dużego pokoju. Ptaki w sosnowym lesie śpiewały coraz głośniej. Irsa marzyła o tym, by móc chociaż stopy wsunąć pod jego kołdrę.

Uszczęśliwiona stwierdziła, że opowiadanie bardzo dobrze zrobiło Rustanowi. Domyślała się, że nie miał wiele okazji rozmawiać o swoich sprawach. „Rustan nie ma żadnych przyjaciół”, powiedziała gospodyni. Irsa zaczynała wierzyć, że tak było naprawdę.

– Edna jest miła – powiedział, a Irsa rozkoszowała się obserwowaniem jego twarzy. Taka była pełna wyrazu, zmieniała się nieustannie. – Zbyt miła nawet. Dławi mnie swoją troskliwością. Chce odpłacić to, że zostawiła mnie, kiedy byłem mały, tak mówi. Twierdzi, że tak naprawdę nie mogła się z tym pogodzić, poszła za głosem serca, ale nigdy nie przestała żałować, że nie ma mnie. Edna zawsze wyraża się bardzo literacko. Och, Irsa, ja nienawidzę tej jej troskliwości! Bezustannie się nade mną rozczula. „Mój biedny chłopczyk, ile ty musisz cierpieć! Mój Boże, taki krzyż dźwigać przez całe życie!” i tak dalej. Michael jest na ogół all right , taki bardziej rubaszny, co to klepnie w plecy i zapyta: „No i jak tam dzisiaj z tobą, stary draniu?” Krzyczy zawsze zbyt głośno, kiedy się do mnie zwraca, i nigdy nie wie, jak się odnosić do niewidomego. Natomiast Veronika…

Zmarszczył brwi, a na jego twarzy pojawił się wyraz jakby niechęci.

– Veronika też jest przesadnie troskliwa. Wprost uprzedza wszystkie moje pragnienia, zawsze przynosi rzeczy, które z powodzeniem mógłbym sobie wziąć sam, i odbiera mi tym sposobem wszelką pewność siebie, wszelką samodzielność. Ale ona…

Rustan zadrżał.

– Co się stało?

Skrzywił się.

– Nie, nic. Nie chcę o tym mówić.

To oczywiście wzbudziło ciekawość Irsy, ale opanowała się.

– W każdym razie wszyscy oni chodzą dookoła mnie niemal na palcach, co sprawia, że każdy przejaw troskliwości budzi we mnie wściekłość. A mimo to…

– Tak?

– Nie, nie wiem. Ale jest w domu coś, co mnie przeraża. Nie rozumiem, co to jest, może to uczucie, że żyję w pustce? Że nie wiem, jak świat wokół mnie wygląda ani co się dzieje w tej otaczającej mnie ciszy? Nigdy właściwie nie przyzwyczaiłem się do ślepoty. Wciąż mam takie chwile, kiedy ogarnia mnie kompletna bezsilność.

– To akurat jestem w stanie zrozumieć. Ale powiedz mi, skąd się wziął w tym wszystkim Viljo Halonen?

– Jest zatrudniony w fabrycznym laboratorium, a jednocześnie funkcjonuje jako lekarz przy lżejszych przypadkach. On jeszcze nie ukończył studiów medycznych, więc chorych z poważniejszymi dolegliwościami odsyła do lekarza miejskiego. Dobrze mi się z nim rozmawia i to właśnie Viljo zainteresował się moim wzrokiem, porozumiał się ze Szpitalem Karolińskim i załatwił dla mnie operację. Ale naprawdę nie mogę zrozumieć, co się teraz stało? Tak daleko od Sztokholmu!

– Mam pewną teorię – oznajmiła Irsa. – Gdybym tylko mogła pożyczyć sobie kawałek twojej kołdry, żeby okryć stopy, bo już się teraz zrobiły całkiem sine.

– Oczywiście! Siadaj w poprzek łóżka i wsuń nogi pod kołdrę.

Tak zrobiła, usiadła wygodnie, opierając się o drewnianą ścianę. Rustan drgnął, kiedy stopami dotknęła jego gołych nóg. Nadał siedział na posłaniu, ujął teraz jej stopy i rozcierał obie jednocześnie.

– No to mów, słucham.

– Więc tak – zaczęła Irsa, po czym zrobiła małą przerwę. Zastanawiała się chwilę i wreszcie podjęła opowiadanie. – Operacja została odłożona, a Hans Lauritsson musiał z jakiegoś powodu przyjechać tutaj i postanowił cię ze sobą zabrać. Jego interesy wydają się jakieś mętne, mogło chodzić o szmugiel albo coś w tym rodzaju. Ci dwaj ludzie czekali na niego, jak było umówione, koło Kruczego Żlebu. Coś się między nimi stało i oni zdecydowali się go zamordować. Hans w panice zaczął wołać ciebie i wtedy tamci zrozumieli, że jest ktoś jeszcze, że nie był sam. Że istnieje świadek i muszą się nim zająć. Nie mogli przecież wiedzieć, że jesteś niewidomy i niczego nie widziałeś.

– Mhm – bąknął Rustan sceptycznie. – Myślę, że oni wiedzą, iż jestem niewidomy. I myślę też, że wiedzą, iż wciąż jestem gdzieś w okolicy, błąkam się, nie mogąc dać sobie rady.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Las Ma Wiele Oczu»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Las Ma Wiele Oczu» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Margit Sandemo - Gdzie Jest Turbinella?
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Przeklęty Skarb
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Kobieta Na Brzegu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Miasto Strachu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Magiczne księgi
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Zbłąkane Serca
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Lód I Ogień
Margit Sandemo
libcat.ru: книга без обложки
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Milczące Kolosy
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Blask twoich oczu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Zaklęty las
Margit Sandemo
Отзывы о книге «Las Ma Wiele Oczu»

Обсуждение, отзывы о книге «Las Ma Wiele Oczu» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x