Dla osoby wierzącej głęboko w duchy, widma, upiory i wszelkie inne zjawy tego rodzaju myśl nie była miła.
Jennifer powolnym krokiem doszła do holu i zerknęła zza drzwi. Wszyscy już tam stali, pochyleni nad czymś leżącym na podłodze, czego nie mogła dostrzec. Zbliżyła się ostrożnie, w każdej chwili gotowa do odwrotu, gdyby okazało się to konieczne.
Odsłonięcie tajemnicy przyniosło prawdziwe rozczarowanie. Plastikowa wanna i bryła lodu o nieregularnych kształtach oraz niewielki strumyczek roztopionej wody. Tylko tyle.
Rikard wyjaśniał właśnie zebranym, co zaszło.
– Wanna musiała chyba stać na poręczy albo na krawędzi stopnia. Kiedy ciepło z kominka dotarło do góry, lód się roztopił, a ponieważ wanna była nierównomiernie obciążona, wszystko się przewróciło i z hukiem spadło ze schodów. Zabierzmy ją, Ivar, jeśli się przyda w kuchni, i wracajmy do przerwanego posiłku.
– Satysfakcjonuje cię to wyjaśnienie? – zapytała cicho Jennifer, idąca obok Rikarda.
– Nie, bo kiedy byłem na górze, widziałem tę wannę. Stała pod przeciekającym miejscem na suficie na jednym z łóżek w pokoju na samym końcu korytarza. Nie powiesz mi chyba, że przebyła tę długą drogę sama!
Jennifer wzdrygnęła się.
– Wolałabym, żebyś nie opowiadał tak plastycznie – powiedziała drżącym głosem.
Na chwilę przytulił ją do siebie.
– Przepraszam, zapomniałem, że masz bujną wyobraźnię. Ktoś musiał ustawić tam wannę celowo. Ale po co?
– Może właśnie po to, żeby nas nastraszyć?
– Możliwe. W każdym razie to bardzo głupi dowcip. Prawie cały czas byłem w salonie, bo zajmowałem się podtrzymywaniem ognia na kominku. Nie widziałem, żeby ktokolwiek wchodził po schodach…
– Przestańmy już o tym mówić – poprosiła Jennifer niepewnym tonem, na co Rikard ze skruchą skinął głową.
Znowu usiedli do stołu.
– Nie uważacie, że nie wieje już tak mocno? – zagaił Svein. – Zobaczycie, że cały śnieg zniknie do jutra rana.
– Właściwie szkoda by było – uśmiechnął się Ivar. – Zrobiło się tutaj całkiem miło.
Jennifer nasłuchiwała, ale nie wydawało jej się, żeby nieprzerwane zawodzenie burzy choć trochę przycichło. Śnieg uderzający z wielką siły o szyby też nie zelżał.
Rikard podał dziewczynie talerz z naleśnikami, a ona zgrabnie ułożyła kilka z nich na talerzu Børrego.
– Børre Pedersen jest trochę upośledzony – wyjaśniła. – Musimy mu zapewnić wszelką możliwą pomoc.
Børre się wściekł i rzucił kilka słówek, które wywołały rumieniec na twarzy subtelnej Louise Borgum.
Rikard przerwał kwiecistą przemowę Børrego.
– Musisz się nauczyć rozumieć Jennifer. Jej zachowanie nie wynika ze złośliwości To najbardziej szczere dziecko natury, jakie znam, ale jednocześnie jest prawdziwym enfant terrible…
– Żadnej cudzoziemskiej gadki. Mów tak, żeby człowiek mógł zrozumieć!
– Oczywiście! Enfant terrible znaczy „straszne dziecko”, czyli takie, które przez dziecinną albo nieprzemyślaną szczerość stwarza sytuacje kłopotliwe dla otoczenia.
Jennifer westchnęła.
– Obawiam się, że to prawda.
Nie wydawało się, żeby ktoś chciał negować ten fakt.
Rikard, zwrócony do Børrego, kontynuował:
– Naprawdę chodziło jej o to, że potrzebujesz pomocy. Nie wiem, co powiedziałeś, ale w każdym razie dałeś jej do zrozumienia, że jesteś niezdolny do samodzielnego życia.
– Ech! Nikt nie może być aż tak głupi!
Rikard popatrzył w zamyśleniu na Jennifer i nagle zrozumiał, że Børre Pedersen ma rację.
Jennifer nie była złośliwa, nie zamierzała nikogo ranić, a mimo to dobrze wiedziała, co mówi.
Nie, to zbyt skomplikowane! Z pewnością Jennifer nie była łatwym dzieckiem, ale im stawała się starsza, tym trudniej ją było zrozumieć!
Coś się przestało zgadzać. Absolutnie!
Børre parskał ze złości, burczał i pomrukiwał, opychając się zawzięcie naleśnikami.
– A poza tym… – odezwał się w końcu, grożąc Jennifer widelcem. – To najgorsze naleśniki w moim życiu! Takie jak ty nie powinny się w ogóle brać za gotowanie. Nie złapiesz przez to żadnego faceta!
Trine się zaczerwieniła i zdenerwowała, a Louise Borgum spokojnie wyjaśniła:
– Nie miałyśmy do dyspozycji nic więcej oprócz mleka w proszku, sproszkowanych żółtek i wody oraz odrobiny tłuszczu do smażenia. Uważam, że Trine świetnie sobie poradziła, a Jennifer w ogóle przy tym nie było.
Børre otworzył usta ze zdziwienia. Ivar poklepał go po ramieniu swoją ogromną dłonią.
– Jak na tak niezadowolonego z ich smaku, to całkiem sporo ich pochłonąłeś, Børre. Sam zjadłeś połowę wielkiej góry naleśników.
Børre przypominał teraz chmurę gradową.
Nastrój trochę się popsuł i za chwilę wszyscy się rozeszli do swoich pokoi. Rikard podążył za Jennifer i otworzył jej drzwi.
– Chyba będzie ci tu wygodnie?
Stanęła w progu. Dostała niewątpliwie najlepsze lokum w całym hotelu i była ogromnie wdzięczna Rikardowi za jego opiekuńczość, ale…
– Czy pozwolisz mi mieszkać z tobą? – zapytała cicho.
– No, nie, Jennifer! Nie jesteś już dzieckiem.
– Uwielbienie, jakim cię darzyłam, nie było natury fizycznej – mówiła dalej bardzo spokojnie.
Rikard zastanowił się przez chwilę i uznał, że miała rację. Wszystkie te drobne podarunki, cała jej troska o jego dobro… Powodowała nią chyba najprawdziwsza przyjaźń na świecie.
– Wiem o tym – rzekł niezwykle łagodnie – ale może oni tego nie zrozumieją.
Ze zdziwieniem w oczach odparła:
– Chyba w życiu nie pomyślą, że… ty i ja? To zupełnie niedorzeczne!
– Być może – rzucił oschle – ale czasami ludziom przychodzą do głowy najdziwniejsze pomysły.
– Tak, pewnie masz rację.
Popatrzył na nią z namysłem.
– Zastanawiam się, czy ty w ogóle wiesz, czym jest fizyczna miłość?
Zaskoczyła go jej reakcja. Twarz jej się skurczyła w przypływie intensywnego bólu. Czegoś takiego jeszcze nigdy u niej nie widział. Za chwilę znowu była sobą.
– To bardzo ładny pokój. Ale… w oknach nie ma zasłon.
– Kto miałby tu zaglądać?
– Śnieżne zjawy – szepnęła.
Wpatrywał się w duże niebieskie oczy.
– Kto taki?
– Oni… oni…
– W porządku – zgodził się skwapliwie, bo tego wieczoru nie miał już siły wysłuchiwać jakichś skomplikowanych wyjaśnień – zawieszę koc. Prześcieradło i resztę pościeli znajdziesz w szafie. Gotowe. Teraz lepiej?
– Dziękuję, Rikard… Który zająłeś pokój?
– Pierwszy w tym małym korytarzu.
– Dlaczego chciałeś, żebym mieszkała właśnie w tym?
Zawahał się.
– Dlatego, że coś się tutaj dzieje, Jennifer. Tylko jeszcze nie wiem, co. Poza tym zdjęcie jednej z tych osób widziałem w jakimś raporcie policyjnym, ale nie mogę sobie przypomnieć, czego dotyczył.
– Kto to jest?
– Nie mam prawa o tym mówić. Może to tylko niewinny świadek? Nie chciałbym, żebyś nabrała bezpodstawnych podejrzeń w stosunku do tej osoby. Nasza długa znajomość utwierdziła mnie w przekonaniu, że jesteś zdolna do wszystkiego. Chcę mieć ich na oku, rozumiesz?
Uśmiechnęła się na potwierdzenie.
– Ale nie mnie?
– Nie ciebie, Jennifer – posłał jej ciepłe spojrzenie. – Chociaż pojawiła się u ciebie jakaś nowa cecha…
Co się stało z Jennifer? zadawał sobie pytanie. Jest odmieniona, a jednocześnie nie rozwinęła się przez te wszystkie lata. I właśnie to jest najbardziej niepokojące!
Читать дальше