Владимир Короткевич - Idylla á la Watteau
Здесь есть возможность читать онлайн «Владимир Короткевич - Idylla á la Watteau» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: short_story, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Idylla á la Watteau
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Idylla á la Watteau: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Idylla á la Watteau»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Idylla á la Watteau — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Idylla á la Watteau», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Mężczyzna na dłużej zatrzymał wzrok na dziewczynie, jak gdyby widział ją po raz pierwszy. Ujrzał drżącą z zimna. Żal tak ostry, że nie dający się z niczym porównać, ścisnął jego serce.
- Jedźmy do mnie. Pociągów dzisiaj się nie doczekamy. Przenocujesz u mnie.
Niemal biegiem ruszyli do postoju taksówek.
Gdy znaleźli się wreszcie w pokoju, dziewczyna bez sił upadła na krzesło. Nacisnął przełącznik - świat za oknem niemal cały zniknął w ciemnościach, pociemniały częściowo już ogołocone z liści drzewa.
Siedząc na krześle, jeszcze dygotała. Zamknął drzwi, włączył elektryczny piecyk, gdyż w pokoju było zimno, jeszcze nie palono w piecach, wydobył z szafy wełniany pulower.
- Precz z tym wszystkim - powiedział, klękając przed nią.
Zdjął pantofelki, zaczął rozcierać jej nogi, wyrzucając sobie, że są takie zimne.
Potem z pośpiechem napełnił szklankę winem i wyciągnął jedną z szuflad swojego biurka. W pokoju zapachniało wiejskim sadem. Szuflada była napełniona zielono-woskowymi jabłkami, talerz z nimi postawił przed nią.
- Wypij i jedz.
Pili w milczeniu. W ciemnościach za oknem, nad parkiem migotliwe ognie miasta.
Mieli oboje takie wrażenie, że to nie miasto zagląda poblaskiem do ich okna, ale zwyczajny, zapomniany chutor z krańca ziemi, w którym pali się w piecu, a w sadzie smęci się opuszczony przez nocnego stróża szałas, wszędzie unosi się silny winny zapach jabłek. To złudzenie szczęścia, które teraz stało się dla nich czymś nieosiągalnym, było takie nie do zniesienia, że powiedziała:
- Pokazałbyś mi teraz swoje obrazy!
Z jakąś radością szarpnął sznurek rolety.
Mimo woli cofnęła się do tyłu: z płótna biło w oczy czerwienią, budzącą trwogę.
Natychmiast pojęła, że to nie mogło być światło zwyczajnej zorzy.
Wszystko właściwie było proste: nasycone czerwienią niebo, jej odbicie w spokojnej wodzie, uginająca się pod własnym ciężarem łodyga oczeretu, przekreślająca horyzont. Ten widok wzbudzał jakiś nastrój żałości, coś czemuś zagrażało, w sercu budziło się współczucie.
- To się nazywa "Ojczyzna" - poinformował.
- Tak jeszcze nikt tego nie przedstawiał.
- A popatrz na to...
Zobaczyła narożnik osuwającego się domu, okno, z którego niby sztandar wyrywała się firanka - widać, że w pokojach hulał przeciąg, dwa psy chłeptały wodę spod dziurawej rynny, nieco z boku trzeci pies, strachliwie zerkający wkoło, wygrzebywał dla siebie jamę w ziemi.
- To się nazywa "Wojna"? - zapytała dziewczyna.
- Tak.
Potem była bezkresna powierzchnia wody, potop, a nad nią młodzieniec, trzymający w rękach nieprzytomną dziewczynę. Wody wciąż musiało przybywać, z twarzy młodzieńca można było wyczytać:
"Oddychaj, najdroższa, dopóki pod moje usta nie podpłynie woda". I może to jeszcze: "Nie boję się ciebie, Boże, ponieważ jestem człowiekiem! Nawet na chwilę przed śmiercią!"
Oglądali inne obrazy. Przed wzrokiem dziewczyny pojawiali się ludzie - ludzie o spracowanych rękach, ludzie z kopalń, ludzie z pól, spragnionych wilgoci, młodzi i starzy, dobrzy i źli, ale zawsze ludzie.
- Nienawidzę śmierci! - zawołał. - Nienawidzę jej... - powtórzył.
- A jak z nią walczysz?
- Patrz!
Na świeżo zamalowanym płótnie widniał las, jasnozielone, przeszyte przez słońce paprocie. I wśród nich, niby w zielonych obłokach, jakby wcale nie dotykając ziemi, nacierały na siebie dwa potężne konie - zwarli się w śmiertelnej, ostatniej walce dwaj jeźdźcy.
Było w tym tyle siły, tyle dramatyczności, że mimowiednie przychodziła myśl: jeden z nich, ten w czarnym, nigdzie stąd nie ucieknie.
To Jan Wspaniały dobijał Władcę Błot.
Dziewczyna westchnęła:
- Czy ty wiesz, że ty jesteś genialny?
- Nie mam na to czasu, żeby nim być - rzekł, jakby chcąc urwać rozmowę: - Śpij!
- Poczekajmy, jeszcze chcę być z tobą... Choć trochę! Wcale nie chce mi się spać.
- Dobrze! - jego oczy zapłonęły jakimś blaskiem. - Mnie także...
Rozmawiali może jeszcze z godzinę. Były to wspomnienia, słowa o dawnej miłości, o tym co później przeżyli.
Potem on odsłonił róg kołdry, nieco rozgładził chłodne prześcieradło, poprawił poduszkę.
- Kładź się. Ja pójdę do sąsiada, tego za ścianą. Dziś go nie ma. Jeżeli będziesz czegoś potrzebować, zastukaj.
Twarz miał jak z kamienia. Zabrał z umywalki przybory do golenia, pożegnał się i wyszedł.
Długo leżała w łóżku czekając na niego, ale nie wrócił.
Mniej więcej w tym samym czasie zapukał do pokoju trzeciego sąsiada i powiedział:
- Prosiłeś mnie o brzytwę?
Łagodne oczy pod albinosowatymi rzęsami zamrugały:
- Kiedy!... Aaaa... dobrze, będzie mi potrzebna.
Mężczyzna wrócił do pokoju nieobecnego kolegi.
Zgasił światło, wyciągnął się pod kołdrą, czując się jak ktoś zdetronizowany.
W ciemnościach jawiła się przed jego oczami twarz, wzywające cienie rzęs, ręce ułożone na wierzchu kołdry.
"Oto leży tam. Oto stuknęły o podłogę jej pantofelki. Oto głęboko westchnęła. Boże, jak ja jej pragnę!"
Znowu zrodził się strach w jego duszy.
"Czyżby atak? Wytłuc szyby? Nie. To mi się tylko tak wydaje. Najgorsze z tego wszystkiego, iż nie nastąpił właśnie dziś. Było tylko jego przeczuwanie. A może ja to wszystko w ogóle wyolbrzymiam? Może jednak pójść do niej?"
Zaświecił zapałkę. Trzepotliwy ogienek wyrwał na mgnienie z ciemności jego kształtną, piękną rękę.
"Żyć by ci i żyć, ręko moja..."
Zamigotał ogienek papierosa.
"Czyżby ktoś chciał wejść do tamtego pokoju? Może kolega, który ma klucze? O, do diabła!"
Coś w rodzaju zazdrości obudziło się w jego sercu.
"Pójść tam?... Nie."
Potem zaś przestało to być problemem.
Tak leżeli w oczekiwaniu na sen, każde w swoim pokoju. Oddzielała ich tylko przegródka, ale znaczyła tyle, co ocean.
"Muszę pracować, pracować i pracować. Tylko praca. Tylko to jedno!"
Mignął czerwony świetlik papierosa.
"Nie boję się ciebie, śmierci! Rzucam ci wyzwanie. Jestem przecież człowiekiem... Chociaż to właśnie dzisiaj odtrąciłem, jak jakie bydlę, tę, którą przez całe życie nosiłbym na rękach... Ale ja ją kocham... Kocham!"
I tak leżał w tych ciemnościach. Na nocnym stoliku budzik miarowo odmierzał czas.
Интервал:
Закладка:
Похожие книги на «Idylla á la Watteau»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Idylla á la Watteau» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Idylla á la Watteau» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.