– Panie, czy mamy przeprowadzić te wozy, zanim ci głupcy uznają, że jesteś szatanem, a nie bogiem?
Rowan się zaśmiał, lecz nim odpowiedział, Xante zerwał się na nogi, spoglądając na Watelina.
– Jest naszym królewiczem, naszym lankońskim królewiczem i my przeprowadzimy wozy. – Xante odwrócił się i zaczął wykrzykiwać rozkazy do ludu i strażników.
Rowan wzdrygnął się i wsiadł na konia uśmiechając się do Lory.
– Wygląda na to, że otwarcie starej, zardzewiałej bramy to było to, co należało zrobić. Czy wjedziemy do naszego królestwa, droga siostro?
– Królewska siostro, jeśli nie masz nic przeciwko temu – odpowiedziała ze śmiechem Lora.
Wewnątrz murów mężczyźni i kobiety ze straży stali cicho z pochylonymi głowami, gdy mijali ich Rowan i Lora. Rowan spoglądał uważnie w każdą twarz w nadziei, że ujrzy Jurę, ale nigdzie jej nie zobaczył. Przed starą kamienną fortecą Rowan pomógł siostrze zejść z konia.
– Pójdziemy na spotkanie z naszym ojcem? – zapytał, a Lora skinęła potakująco.
Jura była sama na długim placu ćwiczeń. Po obu jego stronach stały tarcze celownicze do lanc i luków, miejsca do trenowania zapasów, bieżnie, przeszkody do przeskakiwania. Teraz, kiedy znajdowała się tam z jedną tylko samotną kobietą, plac wydawał się olbrzymi. Inne strażniczki pobiegły do miasta, gdy goniec przyniósł wiadomość, że nadjeżdża królewicz.
– Ha, ha, królewicz – mruknęła Jura, ciskając oszczepem do celu i trafiając w środek tarczy. Jest Anglikiem i chce jej bratu zabrać należne mu miejsce na tronie. Pocieszała się myślą, że wszyscy Lankonowie są co do tego zgodni. Przynajmniej raz wszystkie plemiona złączyła wspólna myśl: ten Anglik nie może być ich królem, jak nie mógł nim być angielski król Edward.
Słysząc jakiś dźwięk, obróciła się z uniesionym oszczepem. Wycelowany był prosto w szyję Daire.
– Za późno – powiedział z uśmiechem. – Przecież mogłem użyć łuku już na skraju boiska. Nie powinnaś być tu sama, bez żadnej straży.
– Daire, och, Daire – zawołała i zarzuciła mu ręce na szyję. – Tak za tobą tęskniłam.
Chciała go dotykać, obejmować, całować i wymazać z pamięci wspomnienie mężczyzny znad rzeki. Ostatniej nocy obudziła się zlana potem i nie była w stanie myśleć o nikim innym, tylko o tym nieznajomym, którego nigdy dotąd nie widziała, najprawdopodobniej wieśniaku, jakimś krzepkim drwalu powracającym do żony i dzieciaków.
– Pocałuj mnie – poprosiła.
Daire pocałował, lecz nie był to taki pocałunek, jak mężczyzny z lasu. Nie poczuła palącego pożądania ani niepohamowanej namiętności. Rozwarła usta pod jego ustami i wsunęła w nie język.
Daire cofnął się i zmarszczył. Był przystojnym mężczyzną o ciemnych oczach i wystających kościach policzkowych, ale nie tak przystojnym, jak mężczyzna z lasu, niechcący nasunęło się Jurze porównanie.
– Co się stało? – spytał Daire ochrypłym głosem. Jura opuściła ręce i odwróciła się, chcąc ukryć zaczerwienioną twarz w obawie, że odczyta jej myśli.
– Tęskniłam za tobą, to wszystko. Czy kobieta nie może już z entuzjazmem powitać swego przyszłego?
– Daire milczał tak długo, że w końcu obróciła się, by na niego spojrzeć.
Daire pochodził z plemienia Vatellów i na wyprawie, którą dowodził Thal, ojciec Daire zabił ojca Jury. Thal zabił ojca Daire, a wtedy dwunastoletni chłopiec zaatakował Thala kamieniem i złamaną lancą; Thal przerzucił chłopaka przez siodło i zabrał do Escalonu. Ponieważ dwa tygodnie wcześniej zmarła matka Jury, Thal wziął też Jurę i swego syna Geralta i nadzorował ich kształcenie i treningi. Jura miała zaledwie pięć lat; czuła się bardzo samotna i zagubiona, straciwszy w tak krótkim czasie oboje rodziców. Przylgnęła więc do wysokiego, małomównego Daire. W miarę jak dorastali, czuła się z nim coraz bardziej związana. Jednak, mimo że spędziła przy nim większość życia, nigdy nie potrafiła odgadnąć, co myśli.
– Przyjechał? – zapytała chcąc, żeby przestał na nią patrzeć tak, jak wtedy, gdy miała sześć lat i wyjadała jego suszone owoce, a później skłamała, kiedy pytał, czy nie wie, kto je ukradł.
– Przyjechał – odpowiedział cicho, wciąż ją obserwując.
– A ludzie go nie wygwizdali? Czy dali do zrozumienia temu angielskiemu uzurpatorowi, co o nim myślą. Czy…
– Otworzył Bramę św. Heleny.
Jura parsknęła.
– Z iloma końmi? Thal nie będzie uszczęśliwiony, gdy się dowie, jak jego tchórzliwy syn…
– Otworzył ją gołymi rękami.
Jura spojrzała na Daire.
– Chciał otworzyć bramę, żeby mogły przejechać jego wozy, więc kazał swoim ludziom użyć taranu. Nie udało się, więc królewicz Rowan przyłożył dłonie do bramy i modlił się do Boga o pomoc. Brama się rozwarła.
Jura patrzyła nieruchomym wzrokiem. Legenda głosiła, że gdy przybędzie prawdziwy król Lankonii, brama się dla niego otworzy.
Odzyskała rezon.
– Przez lata nikt nie próbował jej otworzyć. Musi być przeżarta rdzą. Na pewno wszyscy o tym wiedzą.
– Xante padł na kolana przed królewiczem.
– Xante? – spytała Jura, otworzywszy szeroko oczy ze zdumienia. – Xante, który się zaśmiewa, jak tylko jest mowa o Angliku? Ten sam Xante, który przesyłał meldunki, jaki to głupiec z tego człowieka?
– Pokłonił mu się i nazwał go królewiczem. Wszyscy strażnicy i wszyscy ludzie, którzy tam byli, kłaniali mu się.
Jura popatrzyła w dal.
– To utrudni sprawę. Chłopi są bardzo przesąd- ni, ale nie spodziewałam się tego po strażnikach. Musimy ich przekonać, że były to po prostu zardzewiałe wrota. Czy Thal już wie?
– Tak – odpowiedział Daire – są już u niego.
– Są?
– Królewicz Rowan, jego siostra i jej syn.
Jura bawiła się oszczepem, ale czuła się zdruzgotana. Miała wrażenie, że jest jedyną osobą przy zdrowych zmysłach, jaka jeszcze została. Czy cała Lankonia ma zamiar odrzucić to, w co wierzy, tylko dlatego, że jakaś zardzewiała brama otworzyła się po uderzeniu taranem? Z pewnością Daire nie wierzy w tego uzurpatora.
– Musimy przekonać Thala, że królem powinien zostać Geralt. Powiedz mi, czy oni wyglądają bardzo angielsko? Czy wyglądają i zachowują się obco?
Nagle ręka Daire wyskoczyła szybko jak wąż; złapał za gruby warkocz Jury, okręcił go na przegubie i przyciągnął jej twarz do siebie.
– Daire! – westchnęła. Nie była na to przygotowana. Gdy była z nim, jej czujność słabła. Ufała mu absolutnie.
– Jesteś moja. Byłaś moja, kiedy miałaś pięć lat. Z nikim się tobą nie będę dzielił. – Błysk w jego oczach ją przeraził.
– Co się stało? – wyszeptała. – Co ten Rowan zrobił?
– Może ty odpowiesz na to pytanie lepiej ode mnie.
Strach jej minął. Wciąż trzymała oszczep w lewym ręku, lecz teraz jego ostrze przystawiła mu do żeber.
– Puść mnie albo cię przedziurawię.
Równie szybko jak złapał jej włosy, tak je puścił uśmiechnął się. Jura nie odwzajemniła uśmiechu.
– Wytłumacz się!
Daire wzruszył ramionami.
– Czy kochanek nie może być zazdrosny?
– Zazdrosny o kogo? – spytała Jura ze złością. Nie odpowiedział, a jej bardzo się nie spodobało, że uśmiechał się tylko ustami, a nie oczami. Znali się zbyt długo, by mogła ukryć przed nim swoje myśli. W jakiś sposób przejrzał ją, kiedy go pocałowała, i nie dał się zbić z tropu rozmową o Angliku. Zdradziła się tym pocałunkiem i dała znak, że coś jest nie w porządku.
Читать дальше