– A czy ty zaryzykowałbyś Honorium, aby wygrać moją matkę?
– Tak – odpowiedział łagodnie Thal. – Odważyłbym się na wszystko, gdy byłem młody, a krew we mnie wrzała na jej widok.
– A we mnie krew wrze na widok Jury – twardo odpowiedział Rowan. – Zwołaj Honorium.
Thal pokiwał głową.
– Dobrze, zrobię to, ale trzymaj się od niej z daleka. Niech się nikt nie dowie, że masz zamiar ją wygrać. Nie wiesz, jaką mógłbyś wywołać awanturę, gdybyś uraził syna Brity. Powiem, że Hononum ma wykazać, że sprawiedliwie traktujesz wszystkie plemiona. Wszystkie będą miały szansę, aby osadzić na tronie swoją królową. A teraz idź już. Przyślij mi Siomuna, żebym mógł ogłosić Hononum.
– Myślałem, że może zechcesz zobaczyć swoją córkę i wnuka.
Thal wytrzeszczył oczy.
– Lorę? To niemowlę, które zostawiłem? Jest z tobą?
– Tak i przywiozła swojego synka, Filipa. To bardzo mądre dziecko.
– Założę się, że nie takie mądre jak ty, gdy byłeś dzieckiem – powiedział Thal z uśmiechem. – Tak, przyślij ich. Mam nadzieję, że nie chce jakiegoś nieodpowiedniego mężczyzny.
Rowan się zaśmiał.
– Nie sądzę, chociaż chyba zainteresowała się Xante.
Thal śmiał się, aż zaczął kaszleć.
– Tym starym koniem bojowym? To świetna para. Nigdy nie był żonaty i trzeba by gorącej kobiety, by stopić jego zatwardziałe serce.
– Lora to potrafi jak nikt inny. – Rowan wstał, a potem nagle złapał rękę ojca i ucałował. – Żałuję… Żałuję, że…
– Nie! – rzeki ostro Thal. – Żądnych żalów. Jesteś taki, o jakiego się modliłem każdej nocy. Nie jesteś z żadnego plemienia, jesteś królem wszystkich Lankonów i możesz zjednoczyć kraj. Pragnę tylko, aby przy twoim boku stanęła żona… – Nie, nie, niczego nie żałuj. Przyślij do mnie moją córkę i chłopca.
– Tak, ojcze – rzeki Rowan wychodząc z komnaty.
– Synu! – zawołał Thal. – Niech Siomun da ci jakieś przyzwoite ubranie, żebyś nie wyglądał jak Anglik.
Rowan kiwnął głową i wyszedł. Oparł się o ciemną kamienną ścianę i przymknął oczy. Czuł olbrzymi ciężar zaufania, jaki ojciec na niego nałożył. Zawsze sądził, Że ma być królem jednego kraju, a teraz okazało się, że ma zjednoczyć sześć plemion, które się nienawidziły. Modlił się przez chwilę, prosząc Boga o radę. Zrobi wszystko, co w jego mocy, ufając, że Bóg mu pomoże. I Jura, pomyślał, otwierając oczy. Będzie z nim Jura, która też pomoże. Ruszył ciemnym korytarzem i zatrzymał się, gdy usłyszał podniesiony głos Lory i chichot Xante.
– Przepraszam, że przeszkadzam – odezwał się Rowan – ale ojciec chciałby zobaczyć ciebie i Filipa. A ty, Xante, czy mógłbyś mi poszukać człowieka imieniem Siomun?
– Tak, panie – rzekł Xante z szacunkiem i odszedł.
– Najpierw Siomun – wyszeptał Rowan później Jura. I poszedł za Xante, pogwizdując.
Jura opuszczała boisko z żalem, ale młody człowiek, który po nią przyszedł, powiedział, że sprawa jest pilna. Trochę jej się wydało dziwne, że potrzebna jest akurat w stajni, ale ostatnio wszystko było dziwne. Od czasu, gdy Thal posłał po swego angielskiego syna, cały jej świat wywrócił się do góry nogami. Pójdzie teraz szybko do stajni zobaczyć, czego od niej chcą, a później znajdzie Geralta, by go pocieszyć.
W stajni było ciemno i pusto. Pomyślała z niechęcią, że teraz Zernowie mogliby zaatakować i wygrać z powodu bałaganu u Irialów.
– Halo! – zawołała, lecz nikt nie odpowiedział. Wyciągnęła nóż, bo wydało jej się to podejrzane, i skradała się wolniutko, plecami do końskich zagród. Mimo całej ostrożności została jednak zaskoczona, bo nagle jakaś ręka zasłoniła jej usta. Druga wytrąciła jej nóż z ręki i Jura została wciągnięta w ciemność zagrody.
Zaczęła się szarpać, ale mężczyzna obrócił ją bez trudu w swych ramionach i przyciągnął jej ciało do swojego. Mimo że nie widziała w ciemności jego twarzy, czuła całym ciałem, że to był on.
Gdy jego usta odnalazły jej usta, odpowiedziała z całą namiętnością, jaka w niej narosła. Od wczoraj powtarzała sobie, że jej reakcja na tego przystojnego nieznajomego była zupełnym przypadkiem, czymś, co się już nie powtórzy. To było tamto miejsce i tamten czas. Tęskniła za Daire, a poza tym, gdy zobaczyła tamtego mężczyznę, oboje byli prawie nadzy. Nic dziwnego, że tak zareagowała. Nie należy wyolbrzymiać tego uczucia. To naturalne, że było jej miło po pocałunku tak przystojnego mężczyzny.
Ale okazało się, że Jura już zapomniała, jak to było. Zapomniała, co odczuwała w jego ramionach, jak jej ciało słabło i drżało od jego dotyku. Gdy podniósł głowę, objęła ramionami jego szyję, wplątała palce w jego włosy – i chciała go jeszcze i jeszcze.
– Jura – wyszeptał, jakby przeszywając ją głosem. – Będziemy razem – mruczał w jej usta.
Otworzyła usta przy jego ustach, jak kwiat otwierający się do pszczoły zbierającej pyłek. Nie myślała o żadnych konsekwencjach ani o tym, gdzie byli. Jeśli o nią szło, mogli być wśród ucztującego tłumu. Rozsunęła nieco nogi, przyciskając do niego biodra, a on trzymał ją, uniesioną.
– Moje kochanie – wyszeptał, całując jej szyję jak wygłodzony, jakby chciał smakować jej skórę.
– Będziemy razem. Zaplanowałem to.
– Tak – zamruczała z odchyloną głową, przymknąwszy oczy. – Razem. Teraz.
Oderwał się od niej i spojrzał w jej twarz.
– Kusisz mnie bardzo. Bardziej, niż myślałem. Jura, kochanie, nie wiedziałem, że można czuć coś takiego. Powiedz, że mnie kochasz. Chciałbym usłyszeć te słowa.
Nie myślała o żadnych słowach. Po prostu czuła.
Czuła jego ciało przy swoim, jego silne uda przyciśnięte do jej ud. Chciała czuć jego nagą skórę przy swojej, swoje piersi przy jego owłosionym torsie, splątać swoje palce nóg z jego. Chciała dotykać jego skóry dłońmi, czubkami palców, paznokciami.
– Jura. – Westchnął i wpił się w jej usta tak mocno, że straciła równowagę i upadła plecami na kamienną podłogę stajni. Nie puścił jej, tylko całował dalej, przygniatając ją swoim ciałem tak mocno, że dziewczyna bała się, że ją ten ciężar zabije. Jednak zamiast starać się uwolnić, przyciągnęła go jeszcze bardziej.
Nagle ją puścił i odsunął się w mroczny kąt stajni.
– Idź – powiedział ochryple. – Idź, albo nie będziesz już dziewicą. Zostaw mnie, Jura.
Usiadła prosto, przytrzymując się ostrych kamieni koło siebie, raniąc sobie dłonie. Serce waliło jej jak młotem, a ciało falowało.
– Idź stąd, zanim cię ktoś zobaczy – powiedział. Umysł Jury zaczynał powoli funkcjonować. Tak, nikt jej nie powinien zobaczyć. Z trudem udało jej się stanąć na drżących kolanach. Powlokła się kilka kroków do przodu, szukając oparcia o ścianę zagrody.
– Jura! – zawołał.
Nie odwróciła się. Czuła, że się rozpływa, nie miała sił na niepotrzebne ruchy.
– Pamiętaj, że jesteś moja – powiedział. – Nie daj się dotknąć synowi Brity.
Kiwnęła głową, zbyt oszołomiona, żeby zrozumieć, co mówi, i wyszła ze stajni. Jak to dobrze, że nogi same zaprowadziły ją do koszar kobiecych, bo głowę miała zbyt zaprzątniętą. Pocierała koniuszki palców wspominając jego dotyk.
– Jura! – zawołał ktoś, lecz nie odpowiedziała. – Jura! – powiedziała ostro Cilean. – Co z tobą? Gdzie twój nóż? Dlaczego masz rozpuszczone włosy? Co znaczą te ślady na szyi? Ktoś cię zaatakował?
Читать дальше