Orson Card - Szkatułka

Здесь есть возможность читать онлайн «Orson Card - Szkatułka» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1998, ISBN: 1998, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Ужасы и Мистика, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Szkatułka: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Szkatułka»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Quentin Fears, młody amerykański milioner doświadcza przeżyć, które sprawiają, że mimo bardzo racjonalnego stosunku do życia, musi uwierzyć w to, co niemożliwe. W jego najbliższym otoczeniu pojawiają się osoby tylko pozornie egzystujące w realnym świecie. Za sprawą owych demonów zła mimowolnie staje się bohaterem horroru — tak bowiem zmieniają jego życie.

Szkatułka — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Szkatułka», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Mike Bolt otworzył szklane drzwi i minął recepcję. Nie było powodów żeby się skradać, czy ukrywać. Nikt go nie zobaczy. Był niewidzialny. Dwóch salowych minęło go kiedy stał przy windzie. W dłoni trzymał pistolet — wcale nie próbował ukrywać swoich zamiarów. Ale oni w ogóle go nie zauważyli.

Gdzieś w głębi duszy, jakaś zagubiona część jego osobowości wołała głośno:

— Mam broń, tępaki! Niech mnie ktoś powstrzyma!

Na zewnątrz usłyszał wycie syren. Samochody hamowały ostro na zlodowaciałym śniegu. Potem rozległo się trzaskanie samochodowych drzwi. Drzwi windy rozsunęły się. Mike wszedł do środka i nacisnął przycisk oznaczony trójką. Widział jak czterech policjantów pędem wpada do domu spokojnej starości z rękami na kaburach. Mike był na widoku, trudno go było nie dostrzec przez coraz mniejszą szparę w zamykających się drzwiach windy, ale nikt go nie zauważył. Jeden z policjantów pytał o coś recepcjonistkę, dwóch ruszyło biegiem wzdłuż korytarza, jeden na lewo, drugi na prawo. Czwarty pobiegł prosto do windy, ale zamiast wcisnąć się jeszcze pomiędzy skrzydła drzwi, nacisnął przycisk przy drzwiach tak, jakby dopiero chciał sprowadzić windę na parter. Drzwi otworzyły się ponownie, ale policjant wciąż nie wchodził. Stał tylko niecierpliwie wybijając nogą szybki rytm. Czekał. W końcu drzwi zamknęły się całkowicie, a policjant w ogóle nie zauważył stojącego w windzie mężczyzny, po którego przyjechał.

Wewnętrzny głos Mike’a Boita zamilkł z rozpaczy.

Quentin wjechał w drogę dojazdową, prowadzącą do domu Laurentów, który stał się już dla niego miejscem aż zbyt dobrze znajomym. Pamiętał jaki był zdenerwowany, gdy jechał tędy po raz pierwszy, na tylnym siedzeniu limuzyny, martwiąc się jak wypadnie spotkanie z rodziną Madeleine. Czy im się spodoba? Śmiechu warte. Wciąż jednak żałował, że nie da się wrócić do tamtych chwil. Że Madeleine nie może być prawdziwa, że życie, które uważał za swoje, również nie może stać się jego prawdziwym życiem.

Duży Lincoln z numerami rejestracyjnymi stanu Wirginia stał przed domem z włączonym silnikiem. Drzwi samochodu były zamknięte i wydawało się, że w środku nikogo nie ma. Kiedy Quentin przechodził obok auta, idąc w stronę domu, zajrzał do środka i zobaczył, że na rozłożonym siedzeniu kierowcy leży Ray Duncan z zamkniętymi oczami. Żeby dojechać tu w takim tempie, musiał prowadzić całą noc. Wiedźmy zostawiły go na zewnątrz, żeby się przespał. Najwyraźniej nie przewidziały dla niego żadnej roli w małym dramacie, jaki tego dnia miał się rozegrać w tym domu.

Ale mężczyzna nie spał. Albo też odgłosy kroków Quentina na skrzypiącym pod nogami śniegu wyrwały go ze snu. Pomachał mu ręką i usiadł. Quentin obszedł samochód dookoła i stanął po stronie kierowcy, podczas gdy Ray opuszczał w dół szybę.

— Ro i Roz już są w środku — powiedział. — A ja właśnie sobie drzemię.

Quentin był mu niewymownie wdzięczny za to wprowadzenie w cudowny świat oczywistości.

— Musiała być ciężka jazda.

— Ja to lubię — zapewnił Ray. — Przynajmniej czuję się potrzebny. — Uśmiechnął się szeroko.

Ciekawe, czy też przedstawiałem sobą tak żałosny widok, kiedy służyłem Madeleine za kanapowego pieska?

— Nie chciałbym zmuszać pana do przerywania snu.

— Mam nadzieję, że dom się panu spodoba. Jest przepiękny, ale dla nas trochę za wielki. Nie mam pojęcia po co ten cały pośpiech, ale mówię panu, chętnie pozbędę się tej posiadłości. Rowena zawsze się wścieka, gdy rozmawiamy o domu — czy to o wprowadzeniu się tutaj, czy o sprzedaży. Ale tamtego wieczoru, po tym jak pan przyszedł z propozycją kupienia go, nareszcie zmieniła zdanie. Chyba nie powinienem panu mówić, ale jesteśmy zdecydowani sprzedać posiadłość.

Quentin uśmiechnął się.

— Zobaczymy.

Na siedzeniu obok Ray’a leżała para samochodowych rękawiczek. Quentin pamiętał co mówił list od pani Tyler. Nie pozwól by dotykał twojej skóry. Może nie powinien otwierać szkatułki gołymi rękami?

— Czy będzie pan potrzebował tych rękawiczek w ciągu najbliższych chwil? — spytał Quentin.

Ray przyjrzał się rękawiczkom, jakby dopiero teraz je zauważył.

— Nie, a panu się przydadzą? Proszę, niech pan bierze. — Podał mu je przez okno. — Tutaj mam ogrzewanie, ale założę się, że w domu jest zimno jak na biegunie.

W domu będzie tak, jak zadecyduje twoja córka.

— Dzięki, Ray.

Ponownie obchodząc samochód dookoła i udając się w kierunku schodów, usłyszał jak okno podnosi się do góry.

Roz i Rowena oczekiwały go siedząc na fotelach w hollu wejściowym. Rowena siedziała jak dama, a Roz trzymała nogi przewieszone przez poręcz swojego fotela.

— Sporo czasu zajęło ci przybycie tutaj — odezwała się Roz. — Leciałeś samolotem, a mimo to my byliśmy pierwsi.

— Nie miałem pojęcia, że to wyścig — powiedział Quentin. Po czym zwrócił się do Roweny: — Przypuszczam, że nie mieliście kłopotu z dostaniem się do środka. No, ale oczywiście wy macie klucze.

— Nie, nie mamy — odparła Rowena. — Drzwi były otwarte.

— Komendant Bolt zamknął je kiedy wychodziliśmy stąd przedwczoraj.

Roz westchnęła zniecierpliwiona.

— Dlaczego gadamy o jakichś zamkach i kluczach?

— Ponieważ, jak twoja mama zapewne ci powie, to coś uwięzione w szkatułce jest silniejsze niż myślisz — powiedział Quentin. — Więc lepiej jej nie otwieraj, Roz.

— Nie mam zamiaru jej otwierać. Ty to zrobisz — Na jej twarzy pojawił się łobuzerski uśmiech.

— Czy nic jej nie wyjaśniłaś, Roweno? — spytał Quentin. — To coś, rzekomo uwięzione w skrzynce, wciąż ma wystarczającą moc, by otwierać i zamykać drzwi. W odróżnieniu od ciebie, potrafi wprowadzać zmiany w fizycznym świecie. Przewyższa cię tak dalece, iż czystym szaleństwem byłoby myśleć, że jesteś w stanie nad tym zapanować.

Roz wstała i zaczęła podskakiwać dookoła pomieszczenia.

— Wapniacka gadka. Masz szczęście, że potrzebuję cię wolnego. Kiedy moim rodzicom zbiera się na podobne wykłady, z miejsca ich wyłączam. Szkoda mi innych dzieciaków, które muszą wysłuchiwać takich morałów.

— Czy nie przyszło ci do głowy, że być może bestia oszukuje cię w ten sam sposób, w jaki ty oszukałaś mnie? “Chodź”, mówi, “to coś nie jest wcale tak silne, możesz nad tym zapanować, możesz dosiąść tego wierzchowca”. Kilka kłamstewek, żeby nakłonić cię do zrobienia tego, czego bestia nie jest w stanie zrobić sama — do złamania babcinych pieczęci i wypuszczenia jej na wolność?

— Nie, Quentinie. Takie durne i niedorzeczne myśli nie przychodzą mi do głowy. — Spojrzała na jego dłonie. — Te rękawiczki nie będą ci potrzebne.

— Tu jest bardzo zimno.

— Myślisz, że jestem głupia? Powiedziałam, że nie będziesz potrzebował tych rękawiczek, zrozumiano? — Jej twarz była pełna agresji, groźna, ziejąca furią.

— A ja myślę, że będą mi potrzebne — powiedział Quentin.

Na jego oczach zmieniła się w monstrualną karykaturę dorosłej kobiety, wyciągając w jego stronę szponiaste paznokcie i demonstrując mu przed nosem dwa rzędy ostrych zębów.

— Zdejmuj te rękawiczki — zasyczało monstrum. — Nie zaczniemy, dopóki tego nie zrobisz. Lizzy nie wyjdzie na wolność, dopóki tego nie zrobisz.

Wszystko na nic. Była w stanie odszukać nawet najnędzniejsze strzępy jakiegokolwiek planu w jego myślach. Quentin ściągnął rękawiczki.

— Miło chociaż przez chwile zobaczyć cię bez tej atrakcyjnej fasady — powiedział. Natychmiast Roz powróciła do swojej dziewczęcej postaci.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Szkatułka»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Szkatułka» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Szkatułka»

Обсуждение, отзывы о книге «Szkatułka» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x