Graham Masterton - Rook

Здесь есть возможность читать онлайн «Graham Masterton - Rook» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Ужасы и Мистика, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Rook: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Rook»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Kiedy jeden z uczniów Rooka zostaje zamordowany, a inny oskarżony o zabójstwo, tylko Jim jest w stanie rozpoznać prawdziwego mordercę. Jest nim wyznawca voodoo Umbr Jones. Pod groźbą dalszych zabójstw Jones zmusza Jima, by stał się jego emisariuszem. Z pomocą swoich uczniów Jim podejmuje walkę z szaleńcem…

Rook — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Rook», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Teraz idę, Jim… – powiedziała. – Przyniosę ci laseczkę loa… i wtedy będziesz mógł… mmmllluuauuu…

Słowa ucichły, odbijając się przeciągłym, zniekształconym echem.

Staruszka stała jeszcze przez chwilę, nadal na niego patrząc, a potem odwróciła się gwałtownie i wyszła przez drzwi. Były uchylone tylko na dwa centymetry, ale wypłynęła przez nie tak samo jak wuj Umber przepłynął przez drzwi gabinetu geograficznego. Jak cień, jak dym.

Kiedy odeszła, Jim spojrzał w dół i stwierdził, że wciąż trzyma rękę pani Vaizey. A właściwie dłoń jej pozbawionego duszy ciała, jeszcze nie martwego, lecz niezdolnego do samodzielnego życia. Ułożył ją na swetrze, a sam usiadł w fotelu i spoglądał na leżące przed nim ciało tak, jak ludzie na lotniskach obserwują drzwi terminalu, czekając na przybycie przyjaciół lub ukochanych.

Sprawdził godzinę. Nadal nie tknął swojego piwa. Była dokładnie 7.06.

O 7.45 wstał i podszedł do okna. Niebo nad Venice miało barwę podbitego oka. Jim nie palił od lat, ale teraz miał ochotę zapalić. Znów zerknął na kanapę. Pani Vaizey nie poruszyła się, chociaż raz czy dwa razy szepnęła coś, czego nie zdołał zrozumieć.

Czuł się dziwnie, stojąc tak nad nią i absolutnie nie mogąc jej pomóc. Nie miał pojęcia, gdzie staruszka teraz jest i co robi. Zaczął żałować, że nie odwiódł jej od tego eksperymentu.

Kadzidło prawie już się wypaliło, ale w mieszkaniu wciąż unosił się kościelny zapach.

Nagle pani Vaizey uniosła prawe ramię i poruszyła się na kanapie. Powiedziała coś, co zabrzmiało jak „Agnus”, ale zaraz ponownie zapadła w trans. Jim klęknął przy niej i dotknął jej czoła. Było zimne, przeraźliwie zimne, a jej puls wydał mu się słabszy niż przedtem.

Chryste, pomyślał w panice, co będzie, jeśli ona umrze? Jak wyjaśnię obecność w moim mieszkaniu martwej siedemdziesięciosześcioletniej staruszki, ubranej tylko w kostium bikini i sweter?

Mimo to podszedł do telefonu, zamierzając wykręcić 911. W końcu życie pani Vaizey było więcej warte od jego reputacji. Ale wtedy staruszka jakby znów się uspokoiła, i zaczęła miarowo oddychać, choć wciąż nerwowo poruszała palcami i obracała głowę, jakby rozglądała się czymś.

Może tak było. Może szukała laseczki loa.

Była już prawie 8.00. Jim siedział na skraju kanapy, bębniąc palcami po na pół opróżnionej puszce piwa. Stan pani Vaizey nie uległ zmianie, ale od czasu do czasu mamrotała kilka słów, a raz nawet prawie usiadła. Jim bardzo chciałby wiedzieć, gdzie jest teraz jej dusza i co robi.

Powiedziała, że wuj Umber z pewnością dobrze schował laseczkę. Co będzie, jeśli nie zdoła jej znaleźć? Jeśli wuj Umber znajdzie ją pierwszy?

Minęła 8.15. Pani Vaizey wciąż oddychała, a jej serce biło, lecz była zimna jak trup. Raz po raz poruszała palcami lub nogami, jednak Jim miał wrażenie, że oddala się coraz bardziej.

Przy nim pozostało ciało bez duszy, a gdzieś w pobliżu Venice Boulevard była dusza bez ciała.

Ujął lewą rękę staruszki i zaczął rozcierać, usiłując ją rozgrzać.

– Pani Vaizey, niech pani da spokój – powiedział. – proszę wracać. Niech pani zapomni o tej lasce. Nie jest tego warta. Znajdziemy jakiś inny sposób załatwienia wuja Umbera.

– Monstrum… – wymruczała pani Vaizey.

– No, pani Vaizey – nalegał Jim. – Proszę wracać. Sama pani mówiła, że dusza nie może pozostawać zbyt długo poza ciałem.

– Monstrum… – powtórzyła pani Vaizey. – Monstrum…

– Proszę, pani Vaizey, nie musi pani tego robić. Lepiej niech pani wraca i wymyślimy jakiś inny sposób. Przecież pani wie wszystko o voodoo. Musi istnieć jakiś sposób, żeby pozbyć się wuja Umbera nie narażając pani życia.

W tym momencie pani Vaizey uniosła powieki i spojrzała na Jima. W oczach miała rozpacz, nie strach. To był stan, w jakim ludzie zapominają o lęku, straciwszy nadzieję, że ujdą z życiem – i chcą po prostu umrzeć, cierpiąc jak najmniej.

– Pani Vaizey! – zawołał Jim i mocno uścisnął jej obie ręce. – Rany boskie, pani Vaizey, niech się pani trzyma!

– Monstrum! – wrzasnęła otwierając usta tak szeroko, że prawie wywichnęła sobie żuchwę. – Monstrum!

Jim uderzył ją w twarz. Sam nie wiedział dlaczego. Może to wyrwie ją z transu. Może jej dusza powróci do ciała.

Zaczęła dygotać, z początku lekko, a potem coraz szybciej i mocniej, aż cała kanapa podskakiwała i poduszki pospadały na podłogę. Rzucała głową z boku na bok i toczyła białą pianę z ust. Jim ścisnął jej przeguby, usiłując ją unieruchomić i mając nadzieję, że zaraz osłabnie, lecz ona trzęsła się i rzucała tak gwałtownie, że ledwie mógł ją utrzymać.

Nagle uspokoiła się i gniewnie spojrzała mu w twarz. Nigdy nie widział w niczyim wzroku takiej wściekłości i pogardy. Przeraziło go to tak bardzo, że prawie ją puścił.

– Ty skurwielu! – prychnęła. – Ty kłamco! Powiedziałeś mu, że będziesz go szanował!

Powiedziałeś, że będziesz jego przyjacielem! Ładnym okazałeś się przyjacielem! Po chwili zaczęło się dziać coś okropnego. Wargi pani Vaizey zapadły się, jakby jej twarz była tylko pustą gumową maską. Nos wpadł do ust, a w ślad za nim poszły policzki. Oczy spoglądały na Jima w milczeniu, wilgotne i białe jak ostrygi, a potem i one zostały wessane w pomarszczoną dziurę widniejącą w miejscu, gdzie przedtem były wargi. Pani Vaizey sama się zjadała – znikając we własnym gardle.

Jej głowa opadła na bok z lepkim, śluzowatym dźwiękiem niepodobnym do niczego, co Jim kiedykolwiek słyszał. To tkanka mózgowa pani Vaizey ześlizgnęła się w ślad za jej twarzą do wnętrza ciała.

Wciąż leżała prężąc się i dygocząc, chociaż nie miała już głowy. Jim puścił jej przeguby i wstał. Po chwili zaczęły; znikać ramiona, razem ze swetrem. Zostały wessane w szyję; aż do łokci. Przez moment dłonie złożyły się jak do modlitwy, a potem także zniknęły.

Jim powoli cofał się, ale nie mógł oderwać oczu od tego widoku. Obojczyk przez chwilę sterczał tuż pod skórą, zanim został wessany. Żebra zapadły się jedno po drugim, Jim słyszał świst przebijanych płuc. Z pani Vaizey zostało zaledwie dwie trzecie – nie miała głowy i rąk, lecz jej brzuch powiększał się coraz bardziej, w miarę jak rozpychały go spływające doń kości, mięśnie, ścięgna i tłuszcz.

Nogi zgięły się i najpierw zostały wessane stopy, a potem łydki i kolana. Przez moment na kanapie leżał tylko potwornie rozdęty brzuch ze sterczącymi z niego dwoma opalonymi udami, przypominający gigantycznego świątecznego indyka. Potem rozległ się głośny trzask i uda również zniknęły, pozostawiając tylko wypchany zakrwawiony brzuch jak wielki worek na śmieci wypełniony tkankami i kośćmi. Skóra była tak mocno napięta, że Jim widział przyciśniętą do niej prawą dłoń pani Vaizey, ze wszystkimi srebrnymi pierścionkami.

Trzęsąc się jak w febrze, zdołał na sztywnych nogach dojść do kuchni i tam zwymiotował ciepłym piwem do zlewu. Był zziębnięty i spocony i nie mógł zebrać myśli. Nie pojmował tego, co przed chwilą widział, jednak był pewny, że zrobił to wuj Umber. Co mówiła pani Vaizey? „Ten kult jest mieszaniną obrzędów plemiennych oraz rzymskokatolickich i ma moc ich obu”.

Po dłuższej chwili spłukał zlew silnym strumieniem zimnej wody, a potem przemył sobie twarz. Nie powinien się załamywać. Pani Vaizey na pewno zdawała sobie sprawę, jak niebezpieczne jest jej przedsięwzięcie, a mimo to sama się tego podjęła. Może chciała zakończyć życie robiąc coś niezwykłego i widowiskowego, zamiast powoli gasnąć jak zachodzące słońce.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Rook»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Rook» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
Graham Masterton
Graham Masterton - Mirror
Graham Masterton
Graham Masterton - The Devils of D-Day
Graham Masterton
Graham Masterton - Revenge of the Manitou
Graham Masterton
Graham Masterton - Das Atmen der Bestie
Graham Masterton
Graham Masterton - Irre Seelen
Graham Masterton
Graham Masterton - Innocent Blood
Graham Masterton
Graham Masterton - Festiwal strachu
Graham Masterton
Graham Masterton - Brylant
Graham Masterton
Graham Masterton - Kły i pazury
Graham Masterton
Graham Masterton - Manitú
Graham Masterton
Graham Masterton - Dom szkieletów
Graham Masterton
Отзывы о книге «Rook»

Обсуждение, отзывы о книге «Rook» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x