Dean Koonz - Tunel Strachu

Здесь есть возможность читать онлайн «Dean Koonz - Tunel Strachu» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Ужасы и Мистика, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Tunel Strachu: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Tunel Strachu»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Najnowsza powieść Deana Koontza "Wesołe miasteczko" przenosi nas do małej mieściny położonej gdzieś w Ameryce, do której przeyjechało objazdowe wesołe miasteczko. Jego największą atrakcją, cieszącą się najwiekszym powodzeniem wśród dzieci, jest zamek strachu, obiekt pełen przerażających duchów, szkieletów i dzwoniących łańcuchów.
Kochające się rodzeństwo, piękna Amy i Joey, w domu terroryzowani przez matkę, jej obrzędy religijne i dziwactwa, dostrzegają w wesołym miasteczku drogę ucieczki od dotychczasowego życia. Ulegają złudnemu urokowi, jaki roztacza wokół siebie zamek strachu. Są nieświadomi, iż właśnie w nim są pogrzebane potworne sekrety ich matki. Nie wiedzą też, że jej uczynki z przeszłości zostały na zawsze zapamiętane w tym nierzeczywistym świecie. Kiedyś ktoś z ich rodziny będzie musiał za nie zapłacić…

Tunel Strachu — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Tunel Strachu», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Nie chciała, by na ciele zostały jakiekolwiek ślady. Śmierć musi wyglądać na naturalną. Bywa, że nawet zdrowe dzieci umierają w swoich kołyskach bez widocznej przyczyny – nikt nie będzie zdziwiony ani podejrzliwy, jeśli ten żałosny zdeformowany potworek odejdzie cicho i spokojnie, we śnie.

Kiedy jednak wyjęła stworzenie z kołyski, zareagowało tak szokującą wściekłością, że jej plan w jednej chwili spalił na panewce. Stwór pisnął i zaatakował ją pazurami. Krzyknęła z bólu, kiedy ostre szpony wryły się w ciało i rozorały jej przedramiona.

Krew. Wąskie strużki krwi.

Dziecko zaczęło wić się i kopać. Ellen z trudem mogła je utrzymać. Stwór wydął zdeformowane wargi i splunął na nią. Ohydna gruda żółtawej, cuchnącej plwociny trafiła ją w nos. Wzdrygnęła się i zakrztusiła. Dziecko – stwór wykrzywiło usta, obnażając cętkowane dziąsła, i zasyczało. Grzmot znów rozbił ciemność i światła wewnątrz przyczepy zamrugały raz po raz; zanim się zapaliły, oślepiająca błyskawica po raz kolejny rozcięła mrok.

Proszę, Boże, pomyślała zrozpaczona, nie zostawiaj mnie w ciemności z tym CZYMŚ.

Wyłupiaste, zielone oczy potwora zdawały się emanować osobliwy blask, fosforyzującą poświatę, która płynęła jakby z ich wnętrza. Stworzenie wiło i skrzeczało. Oddało mocz. Serce Ellen zabiło żywiej. Istota szarpała jej ręce, rozdzierając skórę i tkanki, rozbryzgując wokoło krew. Rozorała miękkie ciało dłoni i zdarła paznokieć z jednego kciuka. Usłyszała dziwne, wysokie, piskliwe zawodzenie, nie przypominające niczego, co znała dotychczas i dopiero po kilku sekundach uświadomiła sobie, że wsłuchuje się we własny przeraźliwy, przeciągły wrzask. Gdyby mogła cisnąć to COŚ precz, obrócić się na pięcie i uciec, zrobiłaby to, ale nagle stwierdziła, że zwyczajnie nie jest w stanie się od TEGO uwolnić. Stwór kurczowo trzymał się jej ramion i nie puszczał.

Walczyła z nieludzką zawziętością, tak że o mało nie wywróciła kołyski. Jej cień skakał dziko po stojącym opodal łóżku i ścianie, zahaczając raz po raz o zaokrąglony sufit. Klnąc i wytężając wszystkie siły, by utrzymać istotę na odległość wyciągniętych ramion, zdołała zacisnąć najpierw lewą, a potem prawą dłoń na jego szyi, po czym wepchnęła stwora na dno kołyski i zaczęła dusić. Zaciskała palce najsilniej jak tylko mogła i zgrzytała zębami; choć czuła odrazę wobec wściekłości, jaka wzbierała w jej wnętrzu, była zdecydowana wycisnąć ostatnie tchnienie z piersi małego monstrum.

Nie chciało łatwo umrzeć. Ellen zdumiała się, czując pod palcami twarde jak postronki, naprężone mięśnie jego szyi. Przesunęło szpony wyżej na jej przedramiona i ponownie wbiło paznokcie w skórę, otwierając nowe rany i powodując kolejne fale bólu. Ten właśnie ból nie pozwolił Ellen, by dała z siebie wszystko, gdy rozpaczliwie starała się udusić potworka. Stwór wywrócił oczyma, gęsta ślina wypłynęła z jednego kącika jego ust i spłynęła po nierównej brodzie. Zdeformowane usta otwarły się szeroko, ciemne skórzaste wargi poruszyły się. Wężowy, blady, trójkątny język zwijał się i rozwijał obscenicznie. Dziecko z nieprawdopodobną siłą przyciągnęło Ellen ku sobie. Nie była w stanie utrzymać go na bezpieczną odległość wyciągniętych ramion, tak jak tego pragnęła. TO nieubłaganie ściągało ją w dół, w głąb kołyski, a jednocześnie samo podciągało się wyżej.

ZDYCHAJ, NIECH CIĘ WSZYSCY DIABLI! ZDYCHAJ!

Była teraz nachylona nisko nad kołyską. Jej uścisk na gardle dziecka w tej nowej pozycji zelżał. Twarz miała oddaloną od ohydnego oblicza stwora zaledwie o osiem czy dziesięć cali. Spowiła ją fala cuchnącego oddechu. Istota ponownie splunęła jej w twarz. Coś otarło się o jej brzuch.

Wstrzymała oddech i drgnęła.

Trzask rozdzieranego materiału… Jej bluzka.

Dziecko kopało obiema stopami o palcach zakończonych długimi szponami. Usiłowało rozorać jej piersi i brzuch. Próbowała odsunąć się do tyłu, ale stwór przyciągał ją do siebie, nieustępliwie wykorzystując potworną, demoniczną siłę. Ellen zakręciło się w głowie; czuła się otępiała, oszołomiona, pijana i przerażona. Przed oczyma miała mgiełkę, a w uszach szum własnego oddechu, ale wydawało się jej, że nie oddycha dostatecznie szybko. Nie mogła pozbierać myśli. Pot spłynął jej z czoła na ciało dziecka, z którym uparcie walczyła.

Stwór uśmiechnął się, jakby przeczuwał triumf.

Przegrywam, pomyślała zrozpaczona. Jak to możliwe? Mój Boże, TO mnie zabije. Grzmot przetoczył się po niebie, a z rozdartej nocy wystrzeliła błyskawica. Pięść wiatru uderzyła w bok przyczepy.

Światła zgasły.

I już się nie zapaliły.

Dziecko walczyło w nowym przypływie furii. Nie było słabe, jak ludzkie niemowlę. W chwili urodzenia ważyło prawie jedenaście funtów i błyskawicznie przybierało na wadze – przez ostatnie sześć tygodni zyskało całe dwanaście funtów. Teraz ważyło prawie dwadzieścia trzy funty. I nie był to tłuszcz, ale same mięśnie. Krępe, mocno umięśnione dziecko, przypominające małą małpę. Było żwawe, energiczne i silne niczym sześciomiesięczny szympans, który występował jako jedna z atrakcji wesołego miasteczka.

Kołyska przewróciła się z trzaskiem, a Ellen straciła równowagę. Upadła, razem z dzieckiem. Było teraz bardzo blisko niej. Nie znajdowało się już w bezpiecznej odległości wyciągniętych rąk. Leżało na niej. Bełkotało. Warczało. Oparło szponiaste stopy na jej biodrach i usiłowało rozedrzeć materiał grubych dżinsów.

– Nie! – krzyknęła.

MUSZĘ SIĘ OBUDZIĆ! – przemknęło jej przez głowę

Ale wiedziała, że to nie sen.

Stwór nadal trzymał ją za prawą rękę; wbił pazury w ciało, ale puścił lewe ramię. W ciemności poczuła, że zakrzywiony szpon sięga do jej gardła i odsłoniętej tętnicy szyjnej. Odwróciła głowę w bok. Mała, ale zabójcza dłoń o niewiarygodnie długich palcach śmignęła tuż obok jej szyi, mijając ją o włos.

Przeturlała się po ziemi i dziecko – stwór znalazło się pod nią. Jęcząc i szarpiąc się, bliska histerii, uwolniła prawą rękę ze stalowego uścisku stworzenia kosztem kolejnej fali bólu; odnalazła jego dłonie i odsunęła je od swojej twarzy. Istota ponownie usiłowała kopnąć ją w brzuch, ale zdołała uniknąć tych krótkich, silnych nóg. Oparła kolana na piersi stwora, przyszpilając go do podłogi. Naparła nań z całej siły; żebra i mostek potwora popękały pod jej ciężarem. Usłyszała, jak coś wewnątrz trzasnęło. Istota zawyła jak wilkołak. Ellen wiedziała już, że ma cień szansy na przeżycie. Dał się słyszeć przyprawiający o mdłości trzask, wilgotne plaśnięcie, przeraźliwy chrobot i chrzęst, po czym jej przeciwnik nagle osłabł. Jego ręce zwiotczały i przestały stawiać opór. W jednej chwili stworzenie zamilkło i znieruchomiało.

Ellen obawiała się unieść kolana z jego piersi. Była pewna, że stworzenie tylko udawało, że nie żyje. Gdyby choć trochę się uniosła, dała mu najmniejszą szansę, istota zaatakowałaby jak wąż, rzucając się z pazurami do jej gardła, a potem rozpłatałaby jej brzuch i wypruła wnętrzności długimi, zakrzywionymi szponami u stóp.

Mijały sekundy.

A potem minuty.

W ciemności zaczęła odmawiać pospiesznie cichą modlitwę: “Jezu, dopomóż mi. Święta Eleonoro, moja patronko, wstaw się za mną. Święta Mario,

Matko Boża, usłysz mnie, wspomóż mnie. Proszę, proszę, proszę. Mario, pomóż mi. Mario, pomóż mi"…

Prąd znów włączono, a gdy nieoczekiwanie rozbłysło światło, Ellen mimowolnie krzyknęła. Pod nią leżała na plecach istota-dziecko. Krew wciąż jeszcze płynęła mu z nozdrzy i ust, a błyszczące, przekrwione oczy patrzyły w górę. Na nią. Ale już jej nie widziały. Oglądały inny świat, czeluść piekielną, do której odeszła jego dusza – naturalnie jeśli to COŚ w ogóle ją miało. Na podłodze było sporo krwi. Większość nie pochodziła z żył Ellen.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Tunel Strachu»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Tunel Strachu» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Tunel Strachu»

Обсуждение, отзывы о книге «Tunel Strachu» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x