Dean Koontz - Grom
Здесь есть возможность читать онлайн «Dean Koontz - Grom» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Ужасы и Мистика, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Grom
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Grom: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Grom»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
…uderza po raz pierwszy. Laura Shane przychodzi na świat. Odtąd potężne siły będą rządzić jej losem.
GROM…
…uderza po raz drugi, przynosząc ze sobą zniszczenie. Groza wdziera się coraz głębiej w jej życie. Tajemnicze fatum zmienia jej przeznaczenie.
GROM…
…uderza raz jeszcze, druzgocząc straszliwie dotychczasowy świat. Otwiera się przed nią nowe życie, pełne niebezpieczeństw i nieznanej grozy.
Ale to dopiero początek…
Grom — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Grom», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Carl podniósł brwi:
– Taak?
– No, jesteście fajni, zbyt fajni – i o wiele bardziej nieodporni na ciosy, niż to się wam wydaje. Każdy dzieciak zobaczyłby, jak naprawdę jesteście wrażliwi, i wielu wykorzystałoby was. Bezlitośnie. Ale przy mnie możecie się rozluźnić. Nigdy was nie wykorzystam i nie pożałujecie, żeście mnie wzięli.
Patrzyli na nią zdziwieni.
W końcu Carl spojrzał na Ninę.
– Oszukali nas. Ona nie ma czternastu lat. Wepchnęli nam karła.
Tej nocy, oczekując w łóżku na nadejście snu, Laura powtarzała swoją litanię samoobrony: „Nie lub ich za bardzo, nie lub ich za bardzo…” Ale już czuła, że lubi ich niezwykle.
Dockweilerowie posłali ją do prywatnej szkoły, w której nauczyciele byli bardziej wymagający niż w szkołach publicznych, do jakich poprzednio uczęszczała, ale sprostała temu i osiągała dobre wyniki. Powoli poznawała nowych przyjaciół. Brakowało jej Ruth i Thelmy, ale czerpała pewną pociechę ze świadomości, że byłyby zadowolone wiedząc, że udało się jej znaleźć szczęście.
Zaczęła nawet myśleć, że mogłaby żywić pewne nadzieje na przyszłość i ośmielić czuć się szczęśliwa. Poza wszystkim, miała niezwykłego obrońcę, czyż nie? Może nawet anioła stróża. Na pewno każda dziewczyna z aniołem stróżem przy boku może oczekiwać od życia miłości, szczęścia i poczucia bezpieczeństwa.
Ale czy anioł stróż posunąłby się aż do strzelenia człowiekowi w głowę? A potem stłukłby kogoś innego na krwawą miazgę? Mniejsza z tym, anioł czy nie anioł, miała obrońcę jak trzeba, kochających opiekunów i nie mogła uchylać się od szczęścia, które spływało na nią strumieniami.
We wtorek, 5 grudnia, Nina miała swoje comiesięczne spotkanie z kardiologiem, więc kiedy Laura wróciła ze szkoły, dom był pusty. Otworzyła drzwi własnym kluczem i odłożyła podręczniki na stoliczek w stylu Ludwika XIV stojący w hallu u podnóża schodów.
Ogromny living room, utrzymany w odcieniach kremu, brzoskwini i jasnej zieleni, był przytulny mimo swych wymiarów. Kiedy stanęła przy oknie, rozkoszując się widokiem, pomyślała, o ileż byłoby przyjemniej, gdyby Ruth i Thelma mogły podziwiać go razem z nią – i nagle wydało jej się to najbardziej naturalną rzeczą na świecie.
Czemu nie? Carl i Nina kochali dzieci. Tej miłości starczyłoby na pełen dom dzieciaków, na tysiąc dzieciaków.
– Shane – powiedziała głośno – jesteś genialna.
Poszła do kuchni i przygotowała sobie małą przekąskę do pokoju. Nalała do szklanki mleka, zagrzała w piecyku rogalika z czekoladą i wyjęła jabłko z lodówki. Przez cały ten czas obracała w głowie różne sposoby przedstawienia sprawy bliźniaczek podczas rozmowy z Dockweilerami. Jej plan wydawał się tak oczywisty, że do chwili, w której niosąc talerz i szklankę pchnęła ramieniem wahadłowe drzwi kuchni, nie znalazła w nim żadnego zawodnego elementu.
Węgorz czekał w jadalni; złapał ją i rozpłaszczył na ścianie – tak mocno, że straciła oddech. Jabłko i rogalik zleciały z talerzyka, talerzyk wypadł jej z ręki. Wytrącił jej szklankę z mlekiem z drugiej – uderzyła o stół jadalny, rozbijając się z głośnym brzękiem. Odciągnął ją – tylko po to, żeby znów walnąć nią o ścianę. Ból błyskawicą przebiegł jej w dół po plecach, kontury obrazu zamazały się, ale wiedziała, że nie wolno jej tracić przytomności, nie poddawała się więc uparcie, mimo że przeszywający ból dławił oddech i paraliżował.
Gdzie jest jej obrońca? Gdzie?
Sheener przysunął twarz do jej twarzy; przerażenie chyba wyostrzyło jej zmysły, bo każdy szczegół jego wykrzywionych nienawiścią rysów stał się ostro widoczny: znaki po szwach w miejscu, w którym doszyto mu ucho, były ciągle czerwone, czarne punkty wągrów w zmarszczkach koło nosa, ślady po trądziku na bladej cerze. Zielone oczy straciły ludzki wyraz, płonęły obco jak ślepia kota.
Jej obrońca natychmiast, w jednej chwili odciągnąłby od niej Węgorza i zabił go. Natychmiast, w jednej chwili.
– Mam cię – odezwał się; w piskliwym tonie jego głosu wibrowało szaleństwo – teraz jesteś moja, złotko, i powiesz mi, kto to był ten skurwysyn, który mnie pobił, albo rozwalę ci łeb.
Trzymał ją za ramiona, wbijając palce w ciało. Uniósł nad podłogę na wysokość oczu i przyszpilił do ściany. Jej stopy zadyndały w powietrzu.
– Kto to jest ten drań? – Był bardzo silny jak na swój wzrost. Na moment ją przyciągnął, a potem znów walnął o ścianę, trzymając na wysokości oczu. – Powiedz mi, złotko, albo oderwę ucho tobie.
Natychmiast, w jednej chwili. W jednej chwili. Ból dalej kłębił się w plecach, ale mogła już wciągnąć oddech, chociaż zarazem wciągała jego oddech, kwaśny i wywołujący wymioty.
– Odpowiedz mi, złotko.
Mogła tu umrzeć, czekając na pomoc anioła stróża.
Kopnęła go w krocze. To był wspaniały strzał. Miał szeroko rozstawione nogi i był tak nie przyzwyczajony, żeby dziewczęta stawiały opór, że kompletnie się tego nie spodziewał. Oczy wyszły mu z orbit – Przynajmniej na moment odzyskały ludzki wyraz – i wydał niski, zduszony dźwięk. Wypuścił ją z rąk. Runęła na podłogę, a on zatoczył się w tył, tracąc równowagę walnął o stół jadalny i zwinął się na podłodze, na chińskim dywanie.
Ból, szok i strach prawie odebrały Laurze zdolność poruszania się. Nie potrafiła podnieść się na nogi. Szmaciane nogi. Bezwładne. Więc czołgaj się. Można się czołgać. Byle dalej od niego. Gorączkowo. W stronę wyjścia z jadalni. Może zdoła wstać, zanim doczołga się do living roomu. Złapał ją za lewą kostkę. Usiłowała kopnąć, żeby się uwolnić. Bez skutku. Szmaciane nogi. Sheener nie puszczał. Zimne palce. Zimne jak u trupa. Wydał cienki, przeraźliwy dźwięk. Wariacki. Wsadziła rękę w plamę rozlanego na dywanie mleka. Zobaczyła pęknięte szkło. Brzeg wysokiej szklanki rozprysnął się na kawałki. Ciężka podstawa zachowała się w całości, okolona koroną najeżonych włóczni, do których przywarły kropelki mleka. Dalej zwinięty, na wpół sparaliżowany Węgorz dosięgnął jej drugiej kostki. Sunął, szarpał i podciągał się ku niej. Dalej piszczał. Jak ptak. Zaraz się na nią rzuci. Przyszpili ją. Złapała pękniętą szklankę. Przecięła sobie kciuk. Żadnego bólu. Puścił nogi i złapał za biodra. Przekręciła się na plecy. Jakby to ona była węgorzem. Wyrzuciła w jego kierunku rękę z utłuczoną szklanką, nie chcąc go ugodzić, a tylko odstraszyć. Ale on wczołgał się na nią i właśnie opadał i trzy szklane szpice przeszyły mu gardło. Usiłował szarpnąć się w tył, a one obróciły się w nim. Szpice złamały się w ciele. Kaszląc i krztusząc się przygniótł ją własnym ciałem do podłogi. Krew waliła mu z nosa. Zatrzepotała się. Wbił w nią pazury. Kolanem mocno walnął w biodro. Ugryzł. Zacisnął zęby na skórze. Jeżeli mu nie przeszkodzi, następnym razem wgryzie się głębiej. Szamotała się. Oddech gwizdał i świszczał w jego zmasakrowanym gardle. Wyrwała się. Złapał ją. Kopnęła. Teraz nogi były sprawniejsze. Kopnięcia skuteczniejsze. Przez living room doczołgała się do końca jadalni. Złapała za krawędź łukowatego przejścia. Podciągnęła się na nogi. Obejrzała się. Węgorz również wstał, w rękach unosił jak maczugę krzesło z jadalni. Rzucił. Kucnęła. Krzesło walnęło w łuk między jadalnią a living roomem, wydając odgłos gromu. Zatoczyła się do living roomu, chciała do przedpokoju, do drzwi, uciec. Znowu rzucił krzesłem. Trafił ją w ramię. Osunęła się. Potoczyła. Podniosła wzrok. Wyrósł nad nią, złapał za lewe ramię. Siły zaczęły ją opuszczać. Widziany obraz zaczął na brzegach pulsować ciemnością. Chwycił za drugie ramię. Była skończona. W każdym razie byłaby, gdyby szkło w jego gardle nie przebiło wreszcie kolejnej arterii. Krew nagle rzuciła mu się z nosa. Runął, przygniatając ją sobą, wielki i straszny martwy ciężar.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Grom»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Grom» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Grom» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.