– To jest sprzeczne z regulaminem – powiedziała Rebeka.
Thelma spojrzała na nią groźnie i pogroziła pięścią.
– No dobra, w porządku – zgodziła się Rebeka. – Nigdy nie mówiłam, że nie życzę sobie, żeby tu zostawała. Podkreślałam tylko, że to sprzeczne z regulaminem.
Laura oczekiwała protestów Tammy, ale dziewczynka leżała na swoim zaścielonym łóżku, wpatrując się w sufit. Wydawała się zagubiona we własnych myślach; ich plany nie interesowały jej.
* * *
W wykładanej dębem jadalni, nad niestrawnym obiadem, składającym się z kotletów wieprzowych, kleistego puree i włóknistej zielonej fasolki, pod czujnym spojrzeniem Węgorza Thelma powiedziała:
– A co do tego, dlaczego pani Bowmaine chciała wiedzieć, czy może ci zaufać w sprawie samotnie spędzonej nocy… bała się, czy nie popełnisz samobójstwa.
Laura nie chciała w to uwierzyć.
– Dzieciaki już tak tu robiły – przyznała Ruth. – Właśnie dlatego mieszkamy po dwie nawet w najmniejszych pokojach. Za dużo samotności… to jedna z tych rzeczy, które według nich załamują emocjonalnie.
Thelma dorzuciła:
– Nie pozwalają, żebyśmy z Ruth miały jeden z małych pokoi, bo skoro jesteśmy identycznymi bliźniaczkami, to myślą, że w gruncie rzeczy jesteśmy jak jedna osoba. Spodziewają się, że jak tylko zamkną za nami drzwi, natychmiast się powiesimy.
– To idiotyczne – powiedziała Laura.
– Jasne, że idiotyczne – zgodziła się Thelma. – Wieszanie jest zbyt przyziemne. Zadziwiające siostry Ackerson – Ruth i moi – mają pociąg do dramatycznych rozwiązań. Zrobimy sobie harakiri skradzionymi nożami kuchennymi albo dorwiemy się do piły elektrycznej…
Rozmowy w jadalni były prowadzone półgłosem ze względu na pilnujących porządku dorosłych. Panna Keist, wychowawczyni mieszkająca na drugim piętrze, przesunęła się za stołem, przy którym Laura siedziała razem z siostrami Ackerson. Thelma wyszeptała:
– Gestapo.
Kiedy panna Keist przeszła, Ruth kontynuowała:
– Pani Bowmaine ma dobre intencje, ale jej nie wychodzi. Gdyby zadała sobie trud i dowiedziała się, jaka jesteś, to nigdy nie zastanawiałaby się, czy popełnisz samobójstwo. Ty jesteś niezniszczalna.
Grzebiąc w niejadalnym posiłku, Thelma powiedziała:
– Tammy Hinsen została raz przyłapana w łazience z paczką żyletek. Zabierała się właśnie, żeby chlasnąć się po żyłach.
Laura poczuła się nagle przytłoczona tym cocktailem rzeczy zabawnych i tragicznych, absurdu i twardego realizmu, tworzących szczególny wzór ich egzystencji tu, w McIlroyu. W jednym momencie przekomarzały się radośnie, a po chwili dyskutowały nad samobójczymi skłonnościami ich znajomej. Uświadomiła sobie, że taki sposób patrzenia wykracza poza granice jej wieku. Kiedy tylko powróci do pokoju, zapisze to w pamiętniku z obserwacjami, który od niedawna prowadziła.
Ruth udało się wbić w siebie produkty z talerza. Westchnęła:
– Miesiąc po wypadku z żyletkami niespodziewanie przeszukali jej pokój, rozglądając się za niebezpiecznymi przedmiotami. Okazało się, że ma pojemnik z paliwem do zapalniczek i zapałki. Zamierzała iść pod prysznic, wylać go na siebie i podpalić.
– Och, Boże. – Laura myślała o chudej, jasnowłosej dziewczynce – z cerą jak popiół i obwódkami koloru sadzy pod oczami. Jej plan zniszczenia siebie był tylko wyrazem pragnienia, aby podsycić powolny ogień, który od dawna trawił ją od środka.
– Wysłali ją na dwa miesiące na intensywne leczenie – powiedziała Ruth.
– Kiedy wróciła – dokończyła Thelma – dorośli opowiadali, jak to się jej polepszyło, ale według nas nic się nie zmieniło.
* * *
Dziesięć minut po tym, jak panna Keist przeprowadziła wieczorną inspekcję, Laura wymknęła się z łóżka. W opuszczonym korytarzu drugiego piętra paliły się tylko trzy lampy awaryjne. Ubrana w piżamę, z poduszką i kocem pod pachą, pobiegła na bosaka do pokoju sióstr Ackerson.
Tylko lampka przy łóżku Ruth była zapalona; jej właścicielka szepnęła:
– Laura, śpisz u mnie. Ja rozłożyłam sobie spanie na podłodze.
– No to złóż je i wracaj do łóżka – sprzeciwiła się Laura. Poskładała kilka razy koc i tak urządzone legowisko umieściła na podłodze w nogach łóżka Ruth i położyła się tam ze swoją poduszką. Ze swojego kąta odezwała się Rebeka Bogner:
– Jeszcze będziemy wszystkie miały z tego jakieś kłopoty.
– Czego się tak boisz? Co nam mogą zrobić? – spytała Thelma. – Wystawią nas za dom, posmarują miodem i zostawią dla mrówek?
Tammy spała – albo udawała, że śpi.
Ruth zgasiła światło i zaczęły w ciemności układać się do snu.
Gwałtownie otworzyły się drzwi i górne światło nagle zalało pokój. Ubrana w czerwony szlafrok, z marsem na czole, wkroczyła do pokoju panna Keist.
– A, to tak! Laura, co ty tu robisz?
Rebeka Bogner zajęczała:
– Mówiłam wam, że będziemy miały kłopoty.
– Wracaj natychmiast do swojego pokoju, młoda damo.
Szybkość, z jaką panna Keist się zjawiła, była podejrzana. Laura spojrzała w kierunku Tammy Hinsen. Blondyneczka nie markowała dłużej snu. Oparta na łokciu, uśmiechała się nikle. Jasne – zdecydowała się być naganiaczką Węgorza. Spodziewała się, być może, że w ten sposób odzyska status faworytki.
Panna Keist odprowadziła Laurę do jej pokoju. Dziewczynka wdrapała się na łóżko. Panna Keist przez moment wpatrywała się w nią.
– Tu jest duszno. Otworzę okno. – Wracając już do siebie uważnie spojrzała na dziewczynkę. – Czy nie chciałabyś mi czegoś powiedzieć? Może coś jest nie tak?
Laura zastanawiała się, czy nie powiedzieć jej o Węgorzu. Ale co by się stało, gdyby Węgorz nie zdecydował się przyjść do jej pokoju i panna Keist czekałaby nadaremnie? Już nigdy więcej nie mogłaby go oskarżyć, bo wlokłoby się to za nią i nikt nie brałby jej na serio. A wtedy, nawet gdyby Sheener ją zgwałcił, wywinąłby się z tego.
– Nie, wszystko w porządku – odpowiedziała.
Panna Keist oświadczyła:
– Thelma, jak na dziewczynkę w jej wieku, jest zbyt pewna siebie, przemądrzała. Jeżeli jesteś na tyle nierozsądna, by znów złamać regulamin, i to tylko dla całonocnej pogaduszki, znajdź przynajmniej takich przyjaciół, dla których warto podjąć to ryzyko.
– Tak jest, pszepani – bąknęła Laura, żeby tylko się jej pozbyć. Żałowała teraz, że w ogóle pomyślała o tym, by skorzystać z chwilowego zainteresowania wychowawczyni.
Gdy panna Keist opuściła pokój, Laura nie wyszła z łóżka i nie uciekła. Leżała w ciemnościach, pewna, że następny obchód będzie za jakieś pół godziny. Węgorz z pewnością nie pojawi się tu przed północą, a że była dopiero dziesiąta wieczór, to pomiędzy wizytą panny Keist i nadejściem Węgorza będzie miała masę czasu na przedostanie w bezpieczne miejsce.
Daleko, daleko w nocy zamruczał grom. Usiadła na łóżku. Jej obrońca! Odrzuciła przykrycie i podbiegła do okna. Nie było błyskawicy. Odległy odgłos rozpłynął się. Czekała dziesięć minut albo i więcej, ale nic się już nie zdarzyło. Rozczarowana, wróciła do łóżka.
Krótko po wpół do jedenastej trzasnęła gałka u drzwi. Laura zamknęła oczy, otworzyła usta i udawała sen.
Ktoś cicho przeszedł przez pokój i stanął przy jej łóżku.
Laura oddychała powoli, równo i głęboko, ale serce biło jej jak szalone.
To Sheener. Wiedziała, że to on. Och, Boże, zapomniała, że on ma źle w głowie, że jest nieobliczalny, a teraz zjawił się wcześniej, niż się go spodziewała, i już szykował zastrzyk. Zapakuje ją do worka i zabierze jak jakiś pomylony Święty Mikołaj, który wynosi dzieci zamiast przynosić im prezenty.
Читать дальше