Яцек Дукай - Starość aksolotla

Здесь есть возможность читать онлайн «Яцек Дукай - Starość aksolotla» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2015, Издательство: Allegro, Жанр: sf_postapocalyptic, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Starość aksolotla: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Starość aksolotla»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Starość aksolotla — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Starość aksolotla», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Spojrzał tak Grześ na swoje odbicie, pomyślał: „Wall-E”, i potoczył się dalej, a w plikach neuro karabachskiego moda InSoul3 wywróciły się terabajty freudowskich skojarzeń.

Zaglądał do mijanych wnętrz i widział komputery, monitory, klawiatury, tlen życiodajny. Problem polegał na prymitywnej architekturze miasta, nieprzystosowanej do wózków dla niepełnosprawnych, toteż i dla segwaya.

W końcu więc po prostu wyjął tablet z dłoni kobiety schnącej w anorektyczną mumię na parkowej ławce pod rozłożystym trupem drzewa.

Chcesz wiedzieć więcej?

Tablet działał, lecz Grześ zupełnie nie potrafił sobie poradzić z obsługą ekranu dotykowego za pomocą twardego i kanciastego chwytaka jedynej swej kończyny; zresztą ekran mógł wyczuwać jedynie zmiany elektrostatyki.

Łamał sobie nad tym głowę (niegłowę), kiwając się tam na dwóch kołach i zezując kamerą naokoło po ulicy-kostnicy. Właścicielka tabletu, Azjatka w dżinsach i T-shircie z podobizną jakiejś bollywoodzkiej gwiazdy, gapiła się ciemnymi oczyma w brzydkie niebo pozbawione ptaków i dymów i smogu. Podmuch wiatru przylepił jej do głowy plastikową reklamówkę; teraz wyglądało, jakby kobieta się dusiła, łapiąc pod folią ostatnie oddechy.

Grześ sięgnął jej dłoni i oderwał palec wskazujący mumii. Odtąd to tym palcem operował na tablecie.

System pokazał siedemnaście sieci, dwie otwarte, Grześ wszedł w tę o najmocniejszym sygnale.

Startową stronę przeglądarki stanowiła oczywiście strona Google’a. Gdy załadował się jej adres, Grześ niemal poczuł łzy napływające do oczu (nie było łez, nie było oczu, ale było uczucie).

To jak powrót do ojczyzny, jak widok dachów rodzinnego miasta albo smak chleba dzieciństwa — powinien tu paść na kolana i całować świętą ziemię Google’a.

Trwało to ułamek sekundy, potem dostrzegł resztę. Na głównej stronie wyszukiwarki widniała grafika z mangowymi robocikami obijającymi swoje kwadratowe łepetynki blachą i cynfolią. KEEP YOUR MINDS CLOSED! Nacisnął ją opuszkiem palca trupa. Otworzyło się APOCALYPSE FAQ.

Punkt pierwszy FAQ: pod żadnym pozorem nie podłączaj do Internetu maszyny, na której się procesujesz!

Po czym szły listy adresów kontaktowych, serwisów podzielonych na strefy językowe, kulturowe, religijne, linki tabeli HTL i MTL, forów dyskusyjnych oraz blogów ocaleńczej rozpaczy.

Bo na pomysł z IS3 wpadli byli naturalnie nie tylko Grześ i Rytka.

Jakże mógł się tak zaślepić egocentrycznie! Wszak trudno przypuszczać, żeby im jedynym pośród miliardów ludzi równie fartownie zaiskrzyły neurony.

Komu jeszcze? Rzucił się guglać rodzinę i znajomych. Danka — przeżyła, musiała przeżyć, czuje, że przeżyła. Nie. Nie ma Danki. Brat, ojciec — też nie żyją. Nie było nawet Rytki.

Zdołał wyguglać ostatnie ich zapisy, minuty, godziny, dni sprzed Zagłady. W masochistycznym odruchu załadował je do cache’a. Teraz będzie mógł je sobie oglądać zapętlone bez końca — przedśmiertne selfies Danki, słoneczne nagrania roześmianego rudzielca z migoczącą Wisłą w tle, coś mówiła w śmiechu, ale to się nie zapisało w wieczności, pozostanie tylko twarz, włosy, oczy, piegi.

Wytrzymał dwie pętle i pękł; wrócił do FAQ i poradników szabrowania hardware’u.

I tak Grześ czytał tam w cieniu bezlistnych zwłok drzewa podręcznik życia po życiu, dopóki nie zapadł zmierzch, a w tablecie nie wyczerpała się bateria.

Wyrzucił wtedy palec i tablet, i turlał się w ciemnościach po pustych ulicach Władywostoku.

Tropił pozory przedapokaliptycznej normalności: strupieszałe parki, cmentarze naturalnie cmentarne, parkingi pełne śpiących snem wiecznym samochodów, światła uliczne nadal migoczące, fontanny i neony, zeschnięte w glinę ciasta i chleby na półkach sklepów, milczący tobołek w wózku dziecięcym — niemowlę tak zakutane w śpioszki i kocyki, że nie do odróżnienia: lalkowa przytulanka śpi czy nie żyje… aż i segwayowi skończyła się energia.

Zwinięty w drżący kłębek w serwerach szpitalnych, gapił się Grześ przez sto oczu CCTV w gwiaździste niebo. Nie zmógł go sen, bo nie miał Grześ aplikacji do snu; zmogła go melancholia.

— Melancholia król.

Manga blues, baby, manga blues .

Manga blues , siedzą na tarasie Kyōbashi Tower z widokiem na nocną Ginzę, świeci się co dziesiąta reklama, co dwudziesty ekran, i na tym ekranie tuż ponad ich tarasem leci w ironicznej pętli scena z Blade Runnera z Rutgerem Hauerem ociekającym deszczem oraz neonową melancholią. A oni, smutne roboty, siedzą tu, stoją, drepczą naokoło w koślawej parodii kawiarnianego zagadania.

— Wódeczki jeszcze?

— A poproszę.

Stalowe paluchy z chirurgiczną precyzją obejmują delikatne szkło. Są do tego specjalne programy wspomagające motorykę, do picia wódki.

Oczywiście nie piją wódki, te trunki to atrapy. Niczego nie piją, niczego nie jedzą, ćwierćtonowe mechy w barze Chūō Akachōchin, mogą tylko odgrywać te gesty życia, z mozołem powtarzać przyzwyczajenia przebrzmiałej biologii.

Barman w skorupie mechanicznego barmana dolewa smirnoffa. Trójprzegubowe ramię ociera się o polimerowy grzbiet łapska transformera, równie desperacko odgrywającego klienta baru. Zgrzyt słychać nawet ponad monologiem Hauera.

Na tym polega prawdziwa klątwa, myśli Grzesiu. Metal on metal, heart on heart , a każda niezręczność i dramat samotności mnoży się tysiąckroć. Jak pod mikroskopem. Jak w projekcji na stuhektarowym ekranie.

Jesteśmy spotworniałymi cieniami-złomami człowieka, molibdenową desperacją pustego serca.

Manga blues , siedzą na tarasie Chūō Akachōchin, pod ostatnimi czerwonymi lampionami, smutne roboty, i opowiadają sobie legendy.

Pierwsza legenda jest o człowieku.

— Miał skrzydła jak sen motyla — mówi Dagenskyoll, a głośnik barkowy rzęzi mu lekko przy syczących spółgłoskach. — I śmigła rozmyte w błękitne tęcze. Dawntreader XII , cały z nanofibrów i włókien węglowych, anioł płaszczka krzyż — mówi Dagenskyoll, a jego piersiowy ekran wyświetla wyrwane z guglowych cache’ów szkice i plany samolotu. — Rozpiętość skrzydeł: 78 metrów. Masa: 1,64 tony. Był świeżo po przeglądzie, trzymali go w hangarze na lotnisku w Dallas, i kiedy w przeciwną półkulę uderzył promień śmierci, starczyło im czasu, żeby się załadować z rodzinami, zapasami, sprzętem. Wystartowali z wielogodzinnym wyprzedzeniem przed Południkiem. Ziemia obraca się z prędkością tysiąca sześciuset siedemdziesięciu czterech kilometrów na godzinę, ale to na równiku. Dawntreader nie osiągnie prędkości większej niż trzysta kilometrów na godzinę, więc żeby zachować dystans przed Południkiem Śmierci, musieli się trzymać powyżej osiemdziesiątego równoleżnika. Ze wszystkich samolotów solarnych jedynie Dawntreaderowi mogło się to udać. — Teraz Dagenskyoll wyświetla strukturę ogniw fotoelektrycznych pokrywających skrzydła i korpus aeroplanu, na zdjęciach rzeczywiście migoczą motylo w słońcu. — Przy drugim okrążeniu lecieli już nad Ziemią wyprażoną z całego życia organicznego do zera, na ich wezwania radiowe odpowiadały tylko maszyny, automatyczne systemy lotnisk i wojska. Kiedy po stu siedemdziesięciu siedmiu godzinach Promień zgasł, o tym też mogli wnioskować tylko z informacji wysyłanych przez automaty z drugiej półkuli. Nie nawiązali kontaktu z żadnym transformerem, nie weszli w sieć. Lecieli dalej. Odbywały się na pokładzie Dawntreadera głosowania: lądować czy nie? Wylądować na krótko, uzupełnić zapasy i lecieć dalej, czy poczekać i przekonać się, że Promień naprawdę zgasł? W końcu się podzielili, po dwóch tygodniach część miała dosyć, przyziemili gdzieś na północy Grenlandii, na pasie przy osadzie na lodzie, załadowali wodę i żywność, wysadzili niechętnych — i z powrotem podnieśli się do lotu. — Teraz Dagenskyoll unosi jedno z czterech swych szkieletowo-mozaikowych ramion i wskazuje zenit bezgwiezdnego nieba Tokio. — Nadal lecą, krążą tam nad nami na transoceanicznych wysokościach.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Starość aksolotla»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Starość aksolotla» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
Яцек Дукай
Яцек Дукай - Лёд
Яцек Дукай
Яцек Дукай - Собор (сборник)
Яцек Дукай
libcat.ru: книга без обложки
Яцек Дукай
libcat.ru: книга без обложки
Яцек Дукай
libcat.ru: книга без обложки
Яцек Дукай
Яцек Дукай - Zanim noc
Яцек Дукай
Яцек Дукай - Extensa
Яцек Дукай
Яцек Дукай - Szkola
Яцек Дукай
Яцек Дукай - Król Bólu
Яцек Дукай
Отзывы о книге «Starość aksolotla»

Обсуждение, отзывы о книге «Starość aksolotla» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x