Alema nie zwróciła na to uwagi. Wyczuwała, że myśli jej siostry słabną i stają się coraz bardziej pogmatwane. Numa już nie krzyczała, ale jęczała. Alema złapała ją pod pachy, ale przy tym ubrudziła palce brązową żrącą mazią. Starała się nie myśleć, co taka ślina mogła zrobić z oczami i z twarzą Numy.
— Odszukaj ośrodek równowagi, siostro — poleciła, wciągając ją do wyrzutni. — I otwórz się na przepływ Mocy.
Nagle Numa się uspokoiła, a jej myśli niepokojąco ucichły. Już w następnej chwili spokój zniknął, a zastąpiła go straszliwa pustka. Alema krzyknęła i chciała spojrzeć na ranną siostrę, ale w tej samej chwili poczuła, że śluz przeżarł ciało jej palców i obnażył kości. Zrozumiała, że nie znajdzie w sobie dość odwagi, aby popatrzeć na Numę.
Wciągnęła ciało siostry do kapsuły ratunkowej, przedtem jednak zerknęła w kierunku opuszczonych drzwi przegrody. Uwięziony pod nimi voxyn leżał nieruchomo, ale nie przestawał łypać na nią żółtymi ślepiami. Część jego pyska pokrywały resztki żrącej mazi; łuski wciąż jeszcze rozpuszczały się i dymiły. Chwilę potem pod drzwiami, po obu stronach paszczy stworzenia pojawiły się łby kilku amphistaffów. To zapewne wojownicy Yuuzhan usiłowali podważyć i unieść drzwi, aby potwór mógł się przecisnąć.
Jakaś część Alemy, która nie pogrążyła się w żałobie po śmierci siostry i wciąż jeszcze uważała się za Jedi, uświadomiła sobie, że oto gaśnie ostatni słaby promyk nadziei wymknięcia się po kryjomu. Yuuzhan Vongowie z pewnością usłyszą pomruk zamykającego się włazu i głuchy stuk odłączającej się kapsuty. Cóż, nie miała wyboru. I tak już nie mogła ocalić życia kapitana Polluksa. Wiedziała, że nawet gdyby się poddała, Yuuzhan Vongowie nie wybaczą mu, iż ich okłamał. Mimo to unicestwienie tak wielkiego liniowca jak „Ścigacz Mgławic” z pewnością zajmie im sporo czasu. Alema pomyślała, że jeżeli natychmiast wystartuje, dowódca yuuzhańskiej fregaty, zamiast zaatakować pasażerski liniowiec, może puścić się w pościg za jej kapsułą. Chyba tylko w tym pokładała nadzieję… jedyną nadzieję.
Odwróciła się i spojrzała na otwarty właz wyrzutni.
— Zamknąć wyrzutnię…
Zobaczyła, że pysk voxyna — bo tylko tyle z jego cielska widziała — odwraca się w jej stronę i rozciąga na szerokość pół metra. W tej samej sekundzie jej uszy poraził ogłuszający wrzask, a w brzuch trafiła potężna pięść fali dźwiękowej. Alema poczuła się nagle tak, jakby miała zemdleć. Nie wypuszczając ciała martwej siostry, zatoczyła się na burtę kapsuły. Poczuła, że z jej ucha wycieka coś ciepłego. Uniosła rękę i dotknęła policzka odartym z ciała palcem; kiedy ją opuściła, ujrzała zakrwawione kości.
Usiłowała wstać, ale omal nie zwymiotowała. Pozbawiona sił, zachwiała się i opadła na czworaki. Czuła, że kręci się jej w głowie, a żołądek wywraca się na drugą stronę. Przeciągnęła ciało Numy przez próg kapsuły.
— Startuj! — krzyknęła, zachłystując się powietrzem. — Natychmiast! Drzwi kabiny się zasunęły, światła ściemniały, ale nic więcej się nie wydarzyło. W kapsule nadal panował spokój i cisza. Zaniepokojona uciekinierka przecisnęła się między rzędami odpornych na przeciążenia foteli i spojrzała przed siebie. Android-pilot chyba coś jej tłumaczył, może usiłował przekazać zasady prawidłowej procedury startowej. Tak czy owak, nie słyszała ani słowa.
— Przejmuję kontrolę! — wychrypiała, ale własnego głosu też nie usłyszała. — Kod upoważniający…
Nie dokończyła. Kapsuła ratunkowa wystrzeliła i siła odrzutu cisnęła ją na durastalową poręcz fotela. Dopiero wtedy przypomniała sobie, że już podawała kod upoważniający ją do przejęcia kontroli nad kapsułą.
Jaina nie zauważyła startu kapsuły. Zerkając na umieszczony nad głową ekran monitora, starała się ustawić antenę odbiorczą”Cienia” w taki sposób, aby możliwe najlepiej odbierać wąskopasmowy sygnał przesyłany z pokładu „Ścigacza Mgławic”. Zadanie nie byłoby łatwe także w idealnych warunkach, nawet gdyby gwiezdny liniowiec nie unosił się w odległości zaledwie dwudziestu milionów kilometrów od pomarańczowego słońca. Co więcej, pojawienie się fregaty Yuuzhan uniemożliwiało posługiwanie się silniczkami manewrowymi, a więc szansę powodzenia wydawały się znikome.
Kilka minut później Jaina zdołała jednak uchwycić źródło kierunkowego sygnału w krzyż siatki namiemika i zrównała prędkość obrotową „Cienia” z prędkością, z jaką „Ścigacz Mgławic” przemieszczał się na tle tarczy pomarańczowego słońca.
— Jak teraz?
R2-D2 zareagował, przesuwając w górę ekranu monitora słowa odpowiedzi.
— Nie, chyba nie mogę — odcięła się Jaina. — Jeżeli odbierasz cokolwiek, pokaż to nam w sterowni.
W pomieszczeniu pojawiło się sześć niewyraźnych dwuwymiarowych wideogramów, starannie umieszczonych jeden obok drugiego na tle pleksistopowej owiewki. Na trzech było widać wojowników Yuuzhan Vongów zachowujących się jak wojownicy Yuuzhan Vongów, to znaczy niszczących automaty, wrzucających elektroniczne urządzenia do pojemników dezintegratorów i maltretujących bezbronnych uchodźców. Czwarty przedstawiał dziwacznego ośmionogiego gada — jeżeli to był gad — przyszpilonego do płyt pokładu przez opuszczone drzwi przegrody. Stworzenie miało łeb paskudnie przeżarty jakimś kwasem, a jedno jego oko wypadło z oczodołu, zapewne w wyniku nagłej dekompresji. Na piątym obrazie było widać pustą wyrzutnię kapsuły ratunkowej. Uwagę Jainy przyciągnął jednak ostatni, szósty wideogram.
Ukazywał mostek „Ścigacza Mgławic” i kapitana Polluksa w towarzystwie wszystkich pełniących tego dnia służbę członków załogi. Grupę otaczali liczni wojownicy Yuuzhan Vongów. Chociaż Jaina znała Polluksa osobiście, a obraz był całkiem wyraźny jak na trudne warunki przesyłania, z trudem go rozpoznała. Twarz kapitana wyglądała jak krwawiąca bryła mięsa. W pewnej chwili beznosy Yuuzhanin uniósł amphistaffi i odciął ucho dowódcy „Ścigacza”.
— Pytam ostatni raz! — wykrzyknął. — Gdzie przyjął pan na pokład tamtych Jeedai .
Jakimś cudem Pollux znalazł w sobie dość sił, by się roześmiać.
— Jakich Jedi? Yuuzhanin zachichotał.
— Jest pan zabawną istotą, kapitanie — odpowiedział. Schylił się, podniósł odcięte ucho i wcisnął w dłoń mężczyzny. Odwrócił się do podwładnych i zarządził: — Przystąpić do zabijania członków załogi!
Czując, że za chwilę zemdleje, Jaina odwróciła się do Mary.
— Możemy im jakoś pomóc? — zapytała.
Mara nie oderwała spojrzenia od ekranu monitora nawigacyjnego komputera.
— Kapitanowi i załodze chyba już nic i nikt nie pomoże — rzekła. — Spójrz jednak na to.
Wystukała na klawiaturze polecenie i w sterowni pojawiła się złocista nitka trajektorii lotu. Zaczynała się przy burcie „Ścigacza Mgławic”, mijała w pewnej odległości dziób „Cienia”, a potem zakrzywiała się i kierowała w stronę tarczy planety.
— Kapsuła ratunkowa? — zapytała Jaina, nie wierząc własnym oczom. Odwróciła się i znów spojrzała na liniowiec. Ze zdumieniem stwierdziła, że yuuzhańska fregata wciąż jeszcze unosi się nieruchomo nieopodal włazu śluzy „Ścigacza Mgławic”. — Naraziły na niebezpieczeństwo tysiące uchodźców, a później wymknęły się w kapsule? I to mają być Jedi?
— Paskudnie to wygląda, prawda? — Mara zajęła się wpisywaniem parametrów trajektorii, która miała umożliwić przechwycenie kapsuły. — Ściągnijmy je na pokład, zanim narobią jeszcze więcej zamieszania.
Читать дальше