Usiany masztami anten horyzont, widoczny zaledwie kilometr od transpastałowej ściany, kończył się bezkresną przepaścią, pełną koziołkujących asteroid i unoszących się nieruchomo ogników odległych słońc. Od czasu do czasu w przestworzach pojawiały się niewielkie błękitne punkciki, by zaraz zmienić się w podświetlone prostokąty ogromnych barek towarowych, powracających z odległych fabryk z ładunkiem durastali na pokładzie. Raz po raz ciemność rozjaśniały także długie świetliste ogony jonowych smug z silników załogowych frachtowców, transportujących towary między stu kilkudziesięcioma orbitalnymi suchymi dokami. Tu i ówdzie gigantyczne automaty spawalnicze sypały na szkielety montowanych gwiezdnych statków fontanny oślepiających iskier.
Przylatując tu, Han Solo naliczył prawie pięćset okrętów konstruowanych w starych stoczniach planety Bilbringi. Były to przeważnie eskortowce, korwety i inne małe jednostki, które budowano stosunkowo szybko. Widział jednak także szkielety dwóch gwiezdnych niszczycieli klasy Imperiał. Domyślał się, że budowy ogromnych okrętów zapewne nie uda się zakończyć przed spodziewanym atakiem Yuuzhan Vongów na gwiezdne stocznie. Kadłuby co prawda sprawiały wrażenie prawie ukończonych, a co najważniejsze, zamontowano już w nich potężne jednostki napędowe. Wyglądało na to, że młody sullustański dowódca, generał Muun, działa metodycznie i zgodnie z opracowanym planem. Takie postępowanie przeważnie bardzo się podobało rezydującym na Coruscant dowódcom armii i floty Nowej Republiki, ale za to skutecznie wyczerpywało ograniczone zasoby cierpliwości Hana Solo.
Żałując, że nie może się posłużyć żadną stosowaną przez rycerzy Jedi techniką relaksacyjną, o których tyle opowiadał mu starszy syn, Jacen, Solo ułożył twarz w nieszczery uśmiech i skierował spojrzenie na środek pokoju. Na kanapie siedziała tam jego żona, pogrążona w rozmowie z generałem Muunem. Z twarzy Leii biła ta sama jasność, która urzekła Hana przed tylu laty. Nigdy nie mógł zrozumieć, jakim cudem Leia, służąc trzydzieści lat galaktyce, wciąż jeszcze potrafi wykrzesać z siebie tyle energii i zapału. Wiedział jednak, że właśnie ta cecha jej charakteru stała się dla niego punktem odniesienia — czymś niezmiennym, na czym mógł się opierać przez dziesięciolecia walk, klęsk i śmierci. Jej nogi — co prawda, wyleczone po przeżyciach na Duro, które o mało nie zakończyły się jej śmiercią-wciąż jeszcze niezbyt sprawne nie zawsze potrafiły utrzymać ciężar ciała. Świadomość, że o mało nie stracił żony, ściskała serce Hana niczym lodowata obręcz. Poprzysiągł sobie, że już nigdy, przenigdy nie zostawi jej samej.
— … W grę wchodzi życie setek tysięcy istot, panie generale — upierała się Leia. — Yrayowie to bardzo delikatne istoty. Jeżeli nie zapewnimy im ochrony, konwój z bezbronnymi uchodźcami stanie się łatwym łupem Yuuzhan Vongów.
— A ile innych istot zginie, jeżeli Nowa Republika dopuści do zaatakowania Bilbringi, zanim ukończymy budowę okrętów floty? — zapytał Muun. Obwisłe, ciężkie fałdy policzkowe drżały, kiedy mówił, ale na przypominającej nieruchomą maskę płaskiej twarzy nie malowały się żadne uczucia. — Łupem Yuuzhan mogą paść całe planety, a wówczas życie straci wiele milionów niewinnych obywateli.
— Prosi pana jedynie o dwadzieścia okrętów — wtrącił się zniecierpliwiony Solo.
Generał skierował na niego czarne oczy.
— Prosi o pięć krążowników i piętnaście korwet, a to jedna czwarta wszystkich jednostek, jakimi dysponują obrońcy Bilbringi — odparł. — I to w chwili, kiedy Yuuzhan Vongowie zaczęli niepokoić nasze najdalej wysunięte posterunki.
— Zgadzamy się, żeby zatrzymał pan „Nieposkromionego”. — Han spróbował nadać głosowi przekonujące brzmienie. — A pozostałe jednostki powrócą przed upływem standardowego tygodnia… najwyżej dwóch, panie generale.
— Przykro mi, ale odmawiam. — Muun pokręcił głową i zaczął wstawać z kanapy.
Ze stojącego na biurku Sullustanina osobistego komunikatora wydobył się cichy pisk. Stojący obok kanapy protokolarny android C-3PO uniósł głowę.
— Życzy pan sobie, żebym odebrał? — zapytał.
Muun kiwnął głową.
— Jeżeli to nic pilnego, odpowiem za kilka minut.
— Dzięki, Threepio — dodał Han. Wiedział, że każda przerwa w rozmowie zmniejsza szansę otrzymania eskortowców. Usiadł na krześle ustawionym naprzeciwko Sullustanina. — Chyba pan zapomina, z kim pan rozmawia, generale — powiedział.
W brązowych oczach Leii pojawiały się alarmujące błyski. — Hanie…
— Jeszcze niedawno mogłaby zażądać, żeby przydzielił pan jej te okręty — ciągnął Solo. — Jeżeli ktokolwiek zasługuje…
— Dobrze wiem, na co zasługuje księżniczka — przerwał mu Muun i z pewnym wahaniem znów usiadł na kanapie. — Studiując w akademii, zapoznawałem się z historycznymi wideogramami…
— Historycznymi wideogramami? — powtórzył Han i jęknął. — Kiedy pana włączyli? Mniej więcej w ubiegłym roku? — Uniósł głowę i przez transpastalowe płyty kopuły popatrzył na chmary statków rojących się wokół suchych doków. — Musiał pan mieć niezłe wyniki próbnych testów, skoro mianowali pana dowódcą w takim miejscu.
Obwisłe fałdy policzkowe Sullustanina zadrżały z oburzenia, ale zanim generał zdążył odpowiedzieć, jeszcze raz wtrącił się C-3PO.
— Przepraszam, że przeszkadzam, ale emisariusz istot rasy Yuuzhan Vong pragnie zobaczyć się i porozmawiać z księżniczką Leią.
— Co takiego?! — wykrzyknęli równocześnie Han i Leia.
— Powiedz mu, że nic z tego — dorzucił Solo.
— Jak mnie tu odnalazł? — zapytała Leia.
C-3PO zwrócił złocistą .głowę w stronę mikrofonu komunikatora i wysłał zakodowane pytanie, które zabrzmiało jak trwający milisekundę pisk. Odpowiedź nadeszła po chwili.
— Rozmawiając z oficerem dyżurnym, emisariusz istot rasy Yuuzhan Vong nie zgodził się ujawnić tej informacji — odparł. — Przysięga jednak na imię Yun-Yammki, że nie zamierza wyrządzić pani żadnej krzywdy. Pragnie tylko porozmawiać na temat losu, jaki może spotkać uchodźców.
— Nie — powtórzył stanowczo Han.
Leia spiorunowała go spojrzeniem i odwróciła się do Threepia.
— Powiedz mu, że niebawem podam mu warunki — rzekła.
— Czyś ty naprawdę oszalała? — burknął Han. Wiedział, że nigdy nie wygra z nią pojedynku na argumenty, ale musiał przynajmniej spróbować. W wyniku napaści Yuuzhan stracił najlepszego przyjaciela i nie zamierzał teraz stracić żony. — A może już zapomniałaś, do jakiego podstępu uciekła się Elan, kiedy usiłowała zabić cię za pomocą bo’tousów? Ani jak mało brakowało w zeszłym roku, żebyś straciła obie nogi na Duro?
— Nie zapomniałam — rzekła cicho Leia. Odwróciła się do gospodarza. — Jestem pewna, że generał Muun także jest ciekaw, jakim cudem Yuuzhan Vongowie dowiedzieli się, gdzie mnie szukać.
Sulkistanin kiwnął głową. — To prawda.
— Nie może pan dopuścić, żeby jakiś Yuuzhanin wylądował na Bilbringi! — upierał się Han, uświadamiając sobie, że tylko generał Muun mógłby powstrzymać Leię przed podjęciem tak wielkiego ryzyka. — Zobaczy nasze okręty…
— Wrogowie zauważą je tylko wówczas, gdy im pokażemy. — Sullustanin nawet nie odwrócił głowy, żeby spojrzeć na Hana. Jego obwisłe fałdy policzkowe uniosły się; wyglądało to tak, jakby na twarzy Muuna ukazał się niewyraźny uśmiech. — Właśnie na taką okazję czekaliśmy — dodał, kierując czarne oczy na Leię.
Читать дальше