Obserwując pozostający za nim ślad wyciekającej z rozprutego kadłuba atmosfery, przypominający smugę krwi, próbował zrozumieć jego dowódcę i nie mógł. Harrington była poganką, bezbożnikiem i kobietą. Co dawało jej taką siłę woli i upór, że gardziła śmiercią?!
— Przechwycenie za pięć minut, skipper.
— Rozumiem. — W chłodnym sopranie nie było śladu żadnych uczuć.
Znajdowali się pod ostrzałem od sześciu minut i zostali trafieni dziewięć razy, z czego dwa poważnie. A ogień Saladina będzie stawał się tym skuteczniejszy, im mniejsza będzie dzieląca obie okręty odległość.
Potężna salwa mknęła przez przestrzeń — osiemdziesiąt cztery rakiety wystrzelone przez cztery krążowniki liniowe, poruszające się z prędkością prawie trzydziestu tysięcy kilometrów na sekundę. Za nią mknęła druga, a potem jeszcze jedna, ale miały do pokonania niesamowicie dużą odległość.
Ich napędy przestały działać po trzech minutach, gdy znajdowały się o dwanaście koma trzy miliona kilometrów, lecąc z prędkością prawie stu sześciu kilometrów na sekundę. Teraz poruszały się torem balistycznym, niewidoczne dla nikogo, także dla sensorów HMS Reliant. Hamish Alexander mógł jedynie obserwować pusty ekran i czekać, czując, że zamiast żołądka ma kawał lodowatego metalu.
Od wystrzelenia rakiet minęło trzynaście minut — nawet przy tej prędkości będą potrzebowały jeszcze czterech minut, by znaleźć się w pobliżu celu, a przy takiej odległości szanse trafienia malały drastycznie z każdą mijającą sekundą.
Krążownikiem wstrząsnęły kolejne dwa trafienia w lewą burtę, tak bliskie w czasie, że zlały się w jedno.
— Wyrzutnia numer 6 i laser numer 8 zniszczone, ma’am — zameldował komandor Brenthworth. — Doktor Montoya informuje, że przedział 240 został rozpruty i zdehermetyzowany.
— Proszę potwierdzić — powiedziała spokojnie i zamknęła na moment zdrowe oko; przedział 240 został zamieniony na tymczasowy szpital, gdy ranni przestali mieścić się w izbie chorych.
Miała nadzieję, że większość uratują kokony środowiskowe, ale wiedziała, że oszukuje sama siebie — z przebywających tam rannych szansę ocalenia mieli naprawdę nieliczni.
Fearless szarpnął się ponownie i na mostek spłynęły kolejne meldunki o zniszczeniach i stratach, ale czas płynął nieustannie i to było jedyne pocieszenie. Zostały jeszcze cztery minuty, kiedy musiała być ruchomym celem. Potem, jeśli jej okręt będzie jeszcze istniał, odpowie wreszcie ogniem.
— Przechwycenie za trzy minuty pięć sekund — oznajmił chrapliwie Ash.
Simonds skinął głową i chwycił poręcze fotela. Koniec świata miał się zaraz zacząć.
— Rakiety powinny znaleźć się w odległości bezpośredniego ataku… teraz! — oświadczył nieswoim głosem kapitan Hunter.
Alarm zbliżeniowy zawył na pulpicie porucznik Asha w momencie, w którym na ekranie radaru pojawiło się mrowie czerwonych punktów zbliżających się z dużą prędkością. Ash wytrzeszczył oczy — zbliżały się niewiarygodnie szybko, i nie miało prawa ich tam być.
A były. Przebyły ponad sto milionów kilometrów, podczas gdy Thunder of God cały czas leciał im na spotkanie. Brak napędów pomógł im w ukryciu się przed działającymi jeszcze sensorami krążownika liniowego, a radar tak małe obiekty był w stanie wykryć z odległości nieco większej niż pół miliona kilometrów, co przy prędkości, z jaką leciały, dawało załodze zaledwie pięć sekund na reakcję.
— Rakiety w namiarze 352! — krzyknął i Simonds podskoczył.
Spojrzał na swój ekran radarowy i zamarł.
Jedynie pięć rakiet znajdowało się na tyle blisko, by móc zagrozić Thunder of God. Żadna nie miała napędu na poprawki kursu, ale krążownik od ponad dwóch godzin leciał prostym, stałym kursem, nie wykonując żadnych manewrów, toteż pociski przeleciały przed jego dziobem i skręciły na tyle, na ile pozwoliły im strumieniowe silniczki manewrowe. Nie był to duży skręt, lecz dziób okrętu osłaniał tylko pancerz. Wszystkie rakiety eksplodowały równocześnie i znaczna część promieni laserowych z ich głowic trafiła w cel.
Thunder of God prawie stanął dęba, gdy kilkanaście laserów trafiło w lewą burtę i dziób, prując pancerz, otwierając przedział za przedziałem i niszcząc wszystko, co napotkały na swej drodze. Część dziobowa praktycznie przestała istnieć, a Simonds stał się prawie przezroczysty ze strachu, gdy dostrzegł na ekranie, że w ślad za pierwszą nadlatuje druga salwa.
— Prawo na burt! — ryknął.
Sternik posłuchał rozkazu, natychmiast kładąc okręt w ciasny skręt, by bezbronny i poharatany dziób przestał stanowić idealny cel dla rakiet, i Simonds poczuł ulgę.
A potem zrozumiał, co zrobił.
— Anuluję ten rozkaz! — zawył. — Powrót na poprzedni kurs!
— Robi zwrot! — krzyknął uradowany i zaskoczony równocześnie Rafe Cardones.
Honor podskoczyła na fotelu. To, co widziała, było niemożliwe, bowiem nie istniał żaden powód, by…
— Obrót na lewą burtę! — rozkazała. — Wszystkie działa: ognia!
— Ognia z dziobowych dział! — krzyknął zdesperowany Simonds.
Thunder of God zbyt wolno reagował na stery, co pogarszało tylko skutki błędu Simondsa. Powinien był nakazać dokończenie pełnego zwrotu i obrót, by chronić nadwątloną osłonę lewej burty i ustawić się ekranem do nadlatujących rakiet i prawą burtą do przeciwnika. Otrzymujący sprzeczne rozkazy sternik próbował wrócić na pierwotny kurs, ale nie zrobił obrotu, przez co okręt przez kilka sekund był zwrócony dziobem do HMS Fearless.
Z dziobowego uzbrojenia Thunder of God niewiele zostało, ale dwa grzbietowe lasery umieszczone na górnej powierzchni kadłuba strzelały z pełną szybkością do celu, który znalazł się bezpośrednio przed dziobem. Pierwsze strzały trafiły w ekran, ale Fearless już się obracał, by stanąć burtą do przeciwnika, i następne promienie laserowe przeniknęły przez osłonę, zniszczyły pancerz burtowy, który z tej odległości nie stanowił żadnej przeszkody, i rozpruły kadłub, z którego zaczęło wylatywać powietrze oraz rozmaite szczątki.
W następnej sekundzie jednak to, co pozostało z uzbrojenia burtowego ciężkiego krążownika, odpowiedziało ogniem: cztery działa laserowe i trzy graser wystrzeliły pierwszą salwę i natychmiast przeszły na ogień ciągły.
A dziobu krążownika liniowego nie chroniła żadna osłona.
Matthew Simonds miał ułamek sekundy, by zdać sobie sprawę, że zawiódł swego Boga, nim HMS Fearless zmienił jego okręt w oślepiającą kulę ognia, gdy któryś z promieni laserowych trafił w reaktor.
Honor Harrington weszła na pokład HMS Reliant przy wtórze świstu trapowego. Nimitz wyprostował się dumnie na jej ramieniu. Niewiele brakowało, by stanęła jak wryta, zdołała się jednak opanować i tylko wytrzeszczyła zdrowe oko. Oprócz bowiem pełnej formalnej warty trapowej, oczekiwali na nią: admirał White Haven, ambasador Langtry, admirał Wesley Matthews i Protektor Benjamin Mayhew. Oddając honory, zastanawiała się, o co tu chodzi, bowiem oficjalnie została wezwana na rutynowe spotkanie z admirałem Alexandrem przed odlotem do domu, gdzie Fearless na dłużej miał wylądować w stoczni remontowej.
Hamish Alexander poczekał, aż Protektor i sir Anthony Langtry zajmą miejsca, usiadł w swoim fotelu i kolejny raz przyjrzał się z namysłem siedzącej przed nim kobiecie. Wyglądała na spokojną mimo zaskoczenia, które musiała odczuwać, ale była to poza — świadczyło o tym nieco nerwowe zachowanie treecata. Przypomniało mu się pierwsze spotkanie, na którym zjawiła się bez Nimitza. Wówczas także była niezwykle spokojna i opanowana, a przybyła, by złożyć meldunek o stratach. Z taką obojętnością mówiła o zniszczeniach i zabitych, że w pierwszym momencie go odrzuciło — sprawiała wrażenie, jakby ludzie nic jej nie obchodzili, jakby uważała, że zabici i ranni to zniszczone i uszkodzone systemy uzbrojenia, które można naprawić lub wymienić jak inne części okrętu. A o zabitych i niepotrzebnych należy zapomnieć.
Читать дальше