• Пожаловаться

Сергей Лукьяненко: Zimne brzegi

Здесь есть возможность читать онлайн «Сергей Лукьяненко: Zimne brzegi» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию). В некоторых случаях присутствует краткое содержание. категория: Фэнтези / на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале. Библиотека «Либ Кат» — LibCat.ru создана для любителей полистать хорошую книжку и предлагает широкий выбор жанров:

любовные романы фантастика и фэнтези приключения детективы и триллеры эротика документальные научные юмористические анекдоты о бизнесе проза детские сказки о религиии новинки православные старинные про компьютеры программирование на английском домоводство поэзия

Выбрав категорию по душе Вы сможете найти действительно стоящие книги и насладиться погружением в мир воображения, прочувствовать переживания героев или узнать для себя что-то новое, совершить внутреннее открытие. Подробная информация для ознакомления по текущему запросу представлена ниже:

libcat.ru: книга без обложки

Zimne brzegi: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Zimne brzegi»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Сергей Лукьяненко: другие книги автора


Кто написал Zimne brzegi? Узнайте фамилию, как зовут автора книги и список всех его произведений по сериям.

Zimne brzegi — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Zimne brzegi», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Musiałem powtórzyć opowieść Helen, tym razem bardziej szczegółowo. Luiza już ochłonęła, teraz trzymała ręce złożone jak do modlitwy, widocznie potrzebowałem miłosierdzia Siostry...

W miarę opowiadania sen tracił ostrość. Ale nieprzyjemny osad nie znikał.

- To nie może być znak z góry - postanowiła wreszcie Luiza. - Ani grzech. Twoje mroczne sny, Ilmar, to tylko odbicie miotającej się duszy, idącej ku światłu...

Oho... Zaczęło się.

Jak tylko kapłani Kościoła czegoś nie rozumieją, przenoszą rozmowę na Opatrzność Boską, niepojętą dla ludzi, na zamęt w duszy albo walkę światła i ciemności.

- Dziękuję, siostro Luizo, masz rację - powiedziałem pokornie. Ale przeorysza długo jeszcze wyjaśniała mi sens alegorii - nawet w piekle, którym jest moja dusza, przyjdzie do mnie Zbawiciel. I nie wolno mi go odepchnąć, muszę stopić lód strachu...

Gdyby ona zobaczyła to, co ja widziałem!

Tak... tak realnie.

Tak zimno.

Tak daleko stąd...

A za oknami dyliżansu pojawiły się światełka, domy, inne powozy. Nasz dyliżans zwolnił, stukot kopyt stał bardziej głuchy, bardziej równomierny...

Wjeżdżaliśmy do Neapolu.

- Nawet nie będziemy mówić, że wysiadamy - zasugerowała Helen. Moje koszmary jej nie wzruszyły, zachowała spokój. - Niech sobie dalej wiozą pustkę.

- Ruszamy do portu - zgodziłem się. - A potem morzem do Nantes. Tam zdecydujemy...

Sen nie zatarł się w pamięci, ale zblakł na tyle, że mogłem myśleć o czymś innym. I zamiast przerażenia i bezsilności powrócił zwykły lekki niepokój.

Zbyt gładko to wszystko poszło.

Zbyt łatwo uciekliśmy.

Gdy dyliżans, kołysząc się na wąskich uliczkach, przeciskał się do stacji, rozmyślałem, gdzie i w czym oczekiwać nieszczęścia. Coś zmusiło mnie do czujności, gdy obudziłem się i zacząłem opowiadać swój sen.

- Mark!

Chłopak nie odezwał się nawet słowem. Nie zadał ani jednego pytania.

Popatrzyłem na chłopca - siedział na kanapie, ze skrzyżowanymi po turecku nogami, pogrążony we własnych myślach...

- Mark? - zapytałem cicho. - Czy tobie śnią się czasem sny? Szare, lodowate sny?

Chyba trafiłem w sedno.

Mark spojrzał na mnie i nawet otworzył usta... Ale szarpnięcie dyliżansu i przekleństwa woźniców mu przeszkodziły.

- Dojechaliśmy? - spytała Helen. Wyjrzała przez okno, wzruszyła ramionami.

Zrobiłem to samo. Serce zaczęło bić jak szalone, ręce mi się spociły. Coś się działo. Coś nadchodziło, szybko, nieuchronnie, jakby cała nasza podróż była tylko odroczeniem, drwiną, niepotrzebnym podarunkiem losu...

- Mark, załóż buty - powiedziałem. - Helen...

Wymieniliśmy porozumiewawcze spojrzenia. Helen przymknęła oczy, sięgnęła w Chłód, wyjęła kulomiot - ten, który zabraliśmy Arnoldowi.

- Co się dzieje? - spytała przestraszona Luiza.

Dyliżans nadal stał, ale przekleństwa woźniców skończyły się, jak nożem uciął. Jakby zrozumieli, że lepiej nie zwracać na siebie uwagi.

Odwróciłem się do Marka - założył buty, twarz miał białą, ale najwyraźniej był gotów na wszystko.

- Zaraz się dowiemy, siostro - powiedziałem tylko. - Nie ma co tego przeciągać...

Helen wyciągnęła rękę do drzwi, ale ja delikatnie odsunąłem jej dłoń.

- Ja pierwszy.

Otworzyłem drzwi i zeskoczyłem na bruk ulicy.

Zasadzka czekała na nas w wąskiej uliczce, gdzie nawet dwa powozy nie mogłyby się minąć. Po obu stronach były wysokie porządne domy. Słupy latarni. Z okien płynęło światło, widać było sylwetki wyglądających mieszczan.

A przed nami i za nami, już się nie kryjąc, stali strażnicy.

Odwrót zagradzało pięciu mężczyzn, wszyscy z kulomiotami. Twarze skupione i spięte. Tacy będą strzelać bez namysłu.

Przed nami było czterech. Bez kulomiotów, trzech z mieczami i pałkami, jeden zupełnie bezbronny.

Ale ten jeden wart był wielu uzbrojonych.

Patrzyłem na oficera Arnolda, który na mój widok wykrzywił usta w czymś na kształt uśmiechu. Kulomiot w moim ręku wydawał się żałosny i niepotrzebny.

- Rzuć broń, Ilmar - Arnold ruszył powoli w moją stronę.

Któryś z woźniców wydal żałosny jęk, uświadamiając sobie, kogo wiózł. Kilka uchylonych okien zatrzasnęło się.

- Pójdę z tobą - powiedziałem. - Przepuść dyliżans.

Arnold uśmiechnął się szerzej. Może początkowo jego jedynym celem było zabicie mnie jako świadka. Ale teraz, gdy w ręce szła sława, pieniądze, tytuł...

Tak przynajmniej myśli. A w rzeczywistości tego, kto dowiezie Marka do Wersalu, czeka śmierć. Tak na wszelki wypadek...

- Nic nie rozumiesz, oficerze - powiedziałem. - Ty...

Nieuchwytny ruch - Arnold zdjął z pasa krótki szeroki miecz. Nie bał się mojego kulomiotu, widocznie był pewien tych, którzy trzymali mnie na muszce.

- Rzuć kulomiot, złodzieju, albo każę...

W dyliżansie rozległ się jakiś hałas i wyskoczyła Helen. Po krótkiej przepychance - Markus. Oczy Arnolda rozszerzyły się, lekko skłonił głowę.

- Książę Markusie, podejdźcie do mnie. Natychmiast. Hrabino Helen, rzućcie broń. Całą, włączając tę, którą trzymacie na Słowie...

Spodziewałem się, że na widok Helen zagra w nim wściekłość, ale widocznie go nie doceniłem. W jego głosie był raczej szacunek - jak wobec nieoczekiwanie zręcznego i silnego przeciwnika.

Nikt nie zrobił najmniejszego ruchu. Staliśmy w świetle - doskonały cel nawet dla początkującego strzelca. Z dyliżansu wysunęła się Luiza, popatrzyła z przerażeniem na strażników, zaczęła niezgrabnie wychodzić.

- Proszę do mnie podejść, książę. Pozostali niech rzucą broń - powtórzył Arnold.

W jego głosie zabrzmiała głęboka cierpliwość. On był gotów przekonywać nas, póki nie padniemy ze zmęczenia.

- Nie róbcie tego! - krzyknął Mark. Popatrzył na strażników, spróbował przydać głosowi władczości: - Jestem młodszym księciem Domu! Rozkazuję nas przepuścić!

- Dzisiejszym edyktem Władcy zostaliście pozbawieni wszelkich praw i tytułów. Poddajcie się.

Arnold zrobił jeszcze jeden krok, wyciągnął rękę, jakby proponował Markowi ją pochwycić.

I nagle zrozumiałem, że strzelę do oficera.

Potem strażnicy zaczną strzelać do nas. Najpierw do mnie. Kulomioty mają zwyczajne, jednopociskowe, specjalnie przeznaczone dla strażników w miastach. Zacznie się panika i wtedy pojawi się szansa, niechby nawet znikoma, odciągnąć stąd Marka, ukryć, ołowiem i stalą torować sobie drogę...

Podniosłem kulomiot i poczułem za plecami wszystkie lufy. Arnold popatrzył na mnie, pokręcił głową.

- Lepiej się poddaj, Ilmarze złodzieju. Lada chwila będą tu świeci bracia, lepiej, żebyś się z nimi nie spotykał.

- Nie rozumiesz, Arnold. Jego twarz była na linii lufy i wiedziałem, że trafię, że tym razem potężny oficer padnie bez tchu. - Nie chodzi o mnie...

Oczy strażnika rozszerzyły się. Do tej pory nie wierzył, że strzelę... przecież nie jestem głupcem, wiem, że nie dam rady tłumowi... nie wierzył. Aż do tej chwili.

- Nie chodzi o mnie - powtórzyłem, naciskając na spust.

- Nieee!! - krzyknął Mark i skoczył do przodu, pomiędzy mnie i Arnolda, ale wystrzału nie można już było zatrzymać, mój palec dotknął spustu, pociągnął go w tym momencie, gdy chłopiec stanął pomiędzy nami, gdy podrzucił ręce do góry i poruszył wargami.

Poczułem, że moja dłoń zaściska się kurczowo, że paznokcie wbijają się w skórę. W mojej ręce nie było już kulomiotu. Z rąk Arnolda znikł miecz.

Chłód przebiegł przez uliczkę, zarżały przerażone konie, z których znikła uprząż. Od dyliżansu jakby odcięto przednie koła, przekrzywił się, przestraszeni pasażerowie zaczęli krzyczeć. Strażnicy, którzy w jednej chwili zostali z gołymi rękami, miotali się w obłąkanym tańcu, obmacując się, oglądając, próbując zrozumieć, kto ich rozbroił.

Читать дальше
Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Zimne brzegi»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Zimne brzegi» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё не прочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
libcat.ru: книга без обложки
Сергей Лукьяненко
libcat.ru: книга без обложки
libcat.ru: книга без обложки
Сергей Лукьяненко
Сергей Лукьяненко: Дозор (5 романов)
Дозор (5 романов)
Сергей Лукьяненко
libcat.ru: книга без обложки
libcat.ru: книга без обложки
Сергей Лукьяненко
libcat.ru: книга без обложки
libcat.ru: книга без обложки
Сергей Лукьяненко
Отзывы о книге «Zimne brzegi»

Обсуждение, отзывы о книге «Zimne brzegi» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.