Сергей Лукьяненко - Zimne brzegi
Здесь есть возможность читать онлайн «Сергей Лукьяненко - Zimne brzegi» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Zimne brzegi
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Zimne brzegi: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Zimne brzegi»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Zimne brzegi — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Zimne brzegi», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
- Tak, pamiętam tę historię o zaszczutym wilku.
Nie wiedzieć czemu to zdanie zepsuło mi humor. Dalej szliśmy w milczeniu. W końcu drzewa rozstąpiły się i znaleźliśmy się na plaży. Na jej końcu widać było ogrodzenie pasa startowego. Na wschodzie różowiło się niebo, piasek był upstrzony ptasimi śladami, wrony i mewy starannie wysprzątały plażę. Wiał ciepły wiatr i wszystko wokół było tak ciche, piękne i spokojne, jakby obrażony moją antypatią Miraculous postanowił zaprezentować inne oblicze. Spokojne i prowincjonalne.
I tylko jeden element nie pasował do tego sielankowego pejzażu. Element, którego przedtem tu nie było. Ogromny, gigantyczny - liniowiec, z błyszczącą złotą burtą!
„Syn Gromu” - statek Szarych Kamizel, najlepszego pretoriańskiego oddziału Mocarstwa. Stał pół mili od brzegu, żagle miał spuszczone, ale maszyny pracowały, z kominów płynęły strużki dymu. Z obu burt spuszczono na wodę barkasy, co najmniej dziesięć płynęło już do brzegu. Płynęły szybko, widocznie arystokraci umieli machać wiosłami nie gorzej do prostych marynarzy.
Helen wydała niezrozumiały dźwięk i chwyciła moją rękę. A ja po prostu oniemiałem, patrząc jak do wyspy przybliża się nasza zguba.
- Uciekajmy - potrząsnąłem Helen. - Szybko, skoczymy do szybowca...
- Nie zdążymy - wykrztusiła. - Zobacz, oni płyną właśnie do pasa startowego... rozumieją.
Jakby na potwierdzenie jej słów na pokładzie liniowca zapłonęły słabe płomyki. Jakby wielogłowy smok rozwarł paszczę i kichnął... pasy dymów sięgnęły do brzegu. Przede wszystkim do pasa startowego.
- Kładź się! - krzyknęła Helen.
Po chwili leżeliśmy twarzą w ciepłym piasku, a pasy dymu oparły się o brzeg i rozległ się huk. Wydawało się, że cały brzeg drgnął w skurczu, budząc się i próbując wyrwać z morskiego dna kamienne korzenie. Zerwać się i pobiec dokądkolwiek, choćby do Afryki, choćby do osmańskich wybrzeży, byle dalej od tego złotego potwora, kołyszącego się na falach... Barkasy skakały i pląsały na wodzie, ale nadal uparcie płynęły do płonącego brzegu.
- Co się dzieje? - krzyknąłem, wstając.
Piasek wzdłuż brzegu płonął, pokryty grubą warstwą oleistej cieczy, płot otaczający pas startowy runął i widać było rozorany wybuchami pas, na którym płonął szybowiec. Trochę dalej, przed małym hangarem stał jeszcze jeden, na razie cały. Pewnie właśnie nim przyleciał Arnold. Po całym terenie biegały jakieś oszalałe postacie, na maszt wciągano flagi, próbując sygnalizować liniowcowi. A nad tym wszystkim, jakby w godzinie Sądu Ostatecznego biegały, leciały i spadały ogniste kule - płonące ptaki. Musiały krzyczeć, ale w uszach mi huczało. Usłyszałbym najwyżej nową salwę liniowca. Ale liniowiec nie strzelał. Helen coś mówiła, potrząsnąłem głową, przysunąłem się do niej i ledwie dosłyszałem ostatnie słowa:
- Zabezpieczają się. Wysadzenie desantu, według planu „Pałac”, atak na obce stolice. Niszczą transport...
- Uciekajmy! Uciekajmy wreszcie! - Odciągnąłem ją do drzew, do parku, jak najdalej od wody i liniowca. Ze statku nie mogliby nas dojrzeć nawet przez najlepszą lunetę, ale teraz spodziewałem się po pretorianach dowolnych cudów.
- To koniec... nigdzie nie uciekniemy - szlochała Helen. - To koniec... żadnej litości... Koniec...
- Do promu!
- To bez sensu... Widzisz, że na pokładzie nie ma kutrów? Liniowiec je posłał, żeby odcięły przeprawę, jestem pewna!
Było mi łatwiej niż Helen. Nie znałem tych wszystkich planów, tych subtelności i szczegółów ataku na obce stolice, nie miałem pojęcia o jakichś tam kutrach. Po prostu chciałem przeżyć.
- Co jeszcze można zrobić?
Biegliśmy po alejach, wypełniających się przerażonymi ludźmi. Goście Miraculous zostali chyba pozbawieni instynktu samozachowawczego. Zamiast chować się w piwnicach czy pod łóżkami, wybiegali z budynków. Gdyby teraz liniowiec uderzył w wyspę - spaliłoby się jednocześnie kilka tysięcy ludzi. Ale liniowiec nie strzelał. Nie mieliśmy się gdzie podziać. Do akcji włączyli się pretorianie - bezlitosne, nieugięte, nieprzekupne Szare Kamizele. Nie umawiając się, ruszyliśmy do hotelu. Wystarczyło jednej doby w „Złotym Ritonie”, by zacząć myśleć o nim jak o domu - o ratunku.
- Helen, musimy się ukryć... - próbowałem w biegu zajrzeć jej w twarz. Może już przestała panikować?
Chyba przestała.
- Do hotelu!
Z trudem przebiliśmy się przez napierający na zewnątrz tłum, roznegliżowani goście chcieli sami poznać przyczynę wybuchów, niektórzy się uśmiechali - pewnie nie mogli sobie wyobrazić, że na wyspie stanie się coś strasznego. Czekali na kolejny pokaz cudów.
Służba hotelowa o dziwo zachowywała spokój. Od razu zobaczyliśmy portiera, który coś tłumaczył dwóm mniszkom, młodej i starej, oraz sługę, który już wchodził po schodach.
- Luiza! - krzyknęła Helen. - Tutaj!
Dlaczego się rozmyśliła? Dlaczego postanowiła ich ratować? Nie było czasu na pytania...
Portier patrzył zdumiony, jak przeorysza i przebrany Mark biegną do nas. Helen nie traciła czasu.
- Na wyspie są Szare Kamizele. „Syn Gromu” ostrzelał pas startowy.
Siostra przeorysza zmieniła się na twarzy. Mark też pobladł, ale jeszcze się trzymał.
- Trzeba ratować księgę - wyszeptała Luiza. - Trzeba ratować Prawdziwe Słowo! Hrabino, wymyślcie coś...
- Już wymyśliłam. Idziemy, szybko. Rzućcie te tobołki!
Pod jej zaciętym spojrzeniem Luiza upuściła potężny sakwojaż. Ten głośno stuknął o podłogę.
- Na szybowiec i tak nie weźmiesz takiego ładunku - wyjaśniła Helen. - Za mną!
- Jaki szybowiec? - spytałem osłupiały. - Przecież spalili...
- Ilmar! Nie ucz mnie, na czym mam latać!
Dopiero na ulicy, gdy zobaczyłem, że biegniemy do Kryształowego Pałacu, zrozumiałem.
- Coś ty, Helen! - krzyknąłem. Nie słuchała.
Dobrze. I tak wszystko jedno, gdzie się będziemy chować. Fala desantu już szła po wyspie, i mniej więcej wyobrażałem sobie, jak to może wyglądać. Gęsty łańcuch, przy każdym budynku posterunek, jeden pretorianin na dziesięciu cywilów. Ludzi zagonią do budynków, a gdy na wyspie wszystko się uspokoi, zaczną rewizje i poszukiwania. Jeśli na liniowcu jest cały legion, trzy tysiące ludzi, to do wieczora przewrócą tu wszystko do góry nogami. I jeśli miejscową Straż też zmuszą do pomocy... Zresztą, po co mieliby zmuszać, strażnicy sami radzi będą usłużyć sławnym bohaterom.
- Wojna! - zacząłem krzyczeć w biegu. - Atak! Rosjanie idą! Liniowiec rosyjski przy brzegu! Do broni, bracia, do broni!
Mark w lot zrozumiał mój pomysł i podchwycił:
- Rosjanie idą! Kobiety gwałcą, mężczyzn zabijają!
Panika popłynęła od nas falą. To rzeczywiście była ta wersja, w którą wszyscy byli gotowi uwierzyć. Za kwadrans obiegnie cały Miraculous. Jak będziemy mieli szczęście, to może pretorianów zatrzyma przypadkowa strzelanina, a przecież nie będą zabijać arystokratów...
Przed Kryształowym Pałacem panowała cisza. Nikt jeszcze nie przyszedł zachwycać się cudami nauki, pracowników też nie było. Drzwi były zamknięte, ale za nimi, z twarzami przyciśniętymi do szkła, stało dwóch mężczyzn. Sądząc po stroju - strażnicy. Helen natychmiast zaczęła walić pięściami w szybę, strażnicy popatrzyli na siebie i coś powiedzieli.
Puszczą nas czy nie?
Zdaje się, że nasze dziwne towarzystwo nie wzbudziło w strażnikach ani podejrzliwości, ani współczucia. Zaczęli nam znakami pokazywać, że drzwi są zamknięte, oni nie mają zamiaru otwierać i najlepiej, żebyśmy sobie poszli.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Zimne brzegi»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Zimne brzegi» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Zimne brzegi» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.