Сергей Лукьяненко - Zimne brzegi
Здесь есть возможность читать онлайн «Сергей Лукьяненко - Zimne brzegi» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Zimne brzegi
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Zimne brzegi: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Zimne brzegi»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Zimne brzegi — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Zimne brzegi», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
- Idioto! Prowadziłam z nim grę na rozkaz Władcy! Naprowadziłby mnie na ślad Markusa!
To była prawie prawda i Arnold wyczuł to w głosie Helen.
- Bardzo smutne - wycedził.
Zrozumiałem go. Rzeczywiście było mu przykro, że teraz będzie musiał zabić nas oboje. Wytłumaczy naszą śmierć próbą stawiania oporu, pewnie go nawet nie ukarzą. Najwyżej lekko skarcą. W końcu nie ma rozkazu brać mnie żywcem...
Helen też to zrozumiała. Zobaczyłem, że jej wargi się poruszają, a palce lewej, „złamanej” ręki, próbują ułożyć się w skomplikowaną figurę. Sięgała w Chłód.
- Co, oficerze, po tamtym markizie weszło ci w nawyk? - zapytałem ostro. - Spodobało się zabijanie swoich?
Musiałem dać Helen choćby sekundę dla manewru... Udało się! Oficer wymierzył kulomiot we mnie. Huknął strzał, ale zdążyłem przykucnąć i kula przeleciała nad moją głową. Rzuciłem nożem pokrytym schnącą mydlaną pianą w Arnolda.
Oficer był zwinny mimo swoich gabarytów, nawet może bardziej niż ja. Uchylił się zręcznie, pokręcił głową, znowu wycelował.
W tym momencie Helen sięgnęła do Chłodu.
W jej ręku pojawił się... nie kulomiot, jak się spodziewałem, nawet nie nóż. Jedynie cylinderek zapalnika. I tym bezużytecznym cylinderkiem Helen z rozmachu uderzyła Arnolda w twarz.
Efekt był wstrząsający.
Potężny Arnold wydał krótki krzyk i padł na plecy, głową wypadając przez otwarte drzwi na korytarz.
Patrzyłem oszołomiony na Helen, już chowającą cylinderek w Chłód.
- Czy on... czy on jest martwy? - wykrztusiłem.
- Nie sądzę. Chyba że miał słabe serce... - popatrzyła na nieruchome ciało i pokręciła głową. - Raczej nie. Za dziesięć minut się ocknie.
Natychmiast podskoczyłem do Arnolda, wyjrzałem na korytarz - pusto, wciągnąłem oficera do pokoju i zatrzasnąłem drzwi.
Rzeczywiście oddychał, pod okiem drgał jakiś mięsień, jakby porażony strażnik próbował wesoło do mnie mrugnąć.
- Jak ty go tak?... - spytałem, zabierając kulomiot, porządny, bębnowy, a zdejmując z Arnolda szeroki, skórzany pas. W kieszeniach nie było nic interesującego - kilka monet, odznaka policyjna i książeczka czekowa. Wziąłem tylko pieniądze.
- Elektryczność, Il. Zapalnik był naładowany i miał sporą moc. My awiatorzy znamy tę sztuczkę. Zabić trudno, ale ogłuszyć... co z nim robisz?
- Wiążę - wyjaśniłem, przekręcając Arnolda na plecy i związując mu ręce z tyłu.
- Byłam pewna, że go zabijesz.
- Ja też - powiedziałem posępnie. - Zabiłbym go z przyjemnością, ale nie teraz, nie bezbronnego. To grzech śmiertelny. Poza tym... nie ma takiej potrzeby.
- Poczekaj, aż dojdzie do siebie - Helen poszła do sypialni.
- Dziękuję, ale gdy on dojdzie do siebie, wolałbym być milę stąd - krzyknąłem za nią. - Jest silny jak byk, ale mózg ma, niestety, lepszy. Jak on nas znalazł? Jak się tu dostał? Przyleciał?
- Szybowcem, jedyna możliwość. Jakimś cudem powtórzył moją drogę. Trzymaj!
Helen rzuciła mi dwa prześcieradła. Skręciłem je jak sznury i związałem oficerowi nogi, potem przywiązałem nogi do rąk, a na koniec oderwałem kawałek prześcieradła i tym kneblem zatkałem usta Arnoldowi, nie czekając, aż strażnik się ocknie i odgryzie mi rękę do łokcia. Bandaża na głowie już nie miał i tylko gojąca się szrama przypominała o dziwacznej celności mojej strzelby...
- Wsadźmy go do wanny...
To był świetny pomysł. Wrzucony do głębokiej wanny z brązu, Arnold nie zdoła przetrzeć pęt. Ale omal się przy tym nie naderwaliśmy.
Arnold jęknął, ale nie otworzył oczu.
- Mocny - powiedziała Helen. Popatrzyła na mnie w zadumie, dotknęła kranu.
- Ja nie zdołam - przyznałem się.
- Ilmar, grzech grzechem, ale...
- Idziemy! - powiedziałem twardo. Wyciągnąłem Helen za rękę do pokoju, zdumiony tym wybuchem krwiożerczości. Wyszeptałem jej na ucho: - Co z tobą, awiatorze? Nie rozumiesz?
Popatrzyła na mnie zdumiona i drgnęła:
- Markus i Luiza...
- Tak! - wysyczałem. - On i tak się uwolni, w to nie wątpię. Rozerwie te szmatki albo wypluje knebel i wezwie pomoc. Ale z godzinę mu to zajmie. A tymczasem...
- Myślisz, że przestanie się za nami uganiać? Przecież sam mówiłeś...
- A nuż? Władca chociaż trochę się uspokoi, odwoła część swojej sfory.
Patrzyliśmy na siebie w milczeniu.
- Sprytny jesteś, Ilmar - głos Helen lekko drgnął. - Chyba nie muszę specjalnie przeżywać, że za twoimi plecami prowadziłam podwójną grę? Sam też jesteś niezłym specjalistą.
- Nie przeżywaj - pozwoliłem.
Wyszliśmy z pokoju, zamknąłem drzwi, zacząłem nasłuchiwać - na razie panowała cisza. Jeśli oficer nawet doszedł do siebie, to poczeka chwilę, nim zacznie się miotać.
- Daj klucz - poprosiła Helen. - Mam pewien pomysł...
Zeszliśmy do holu, wyjrzeliśmy ostrożnie, spodziewając się strażników albo zaniepokojonych pracowników bezpieczeństwa hotelu. Ale było cicho. Na kanapce pod lampą spało dwoje sług, smętnie kiwał się w swoim kantorku niemłody, łysawy portier.
- Widocznie leciał sam - powiedziałem. - Albo naprawdę zabił kolejnego towarzysza.
Helen nie była w nastroju do żartów. Westchnęła i pociągnęła mnie za sobą. Portier patrzył na nas z ciekawością, ale bez szczególnej czujności.
- Przyjechał do nas przyjaciel - oznajmiła mu Helen. - Ważny policjant z Niemiec...
- Wiem, pokazał odznakę, w przeciwnym razie nie pozwoliłbym mu państwa niepokoić - zaczął portier.
- Wszystko w porządku - Helen uśmiechnęła się miło. - Bierze teraz kąpiel... a my postanowiliśmy się przejść, nie chcemy mu przeszkadzać. Na ulicach jest u was bezpiecznie, prawda?
- W Miraculous jest bezpiecznie o każdej porze dnia i nocy! - oznajmił z dumą portier.
- Doskonale. Wkrótce powinni zajrzeć do nas jeszcze inni goście. Może dwie mniszki, a może kobieta z chłopcem...
Ciekawe, jakie myśli o stylu naszych rozrywek zaczęły kłębić się pod błyszczącą łysiną portiera?
- A więc - Helen położyła przed portierem klucz. - Gdy zjawią się goście, zatrzymajcie ich, dosłownie na minutkę... i wyślijcie sługę do pokoju. Niech otworzy drzwi, wejdzie do łazienki i powie panu strażnikowi, że ma gości. Dobrze?
- Oczywiście - portier nie dostrzegł w prośbie niczego niezwykłego. - Zaraz wręczę klucz słudze. Gdy pojawią się wasi przyjaciele, on szybciutko pójdzie do pokoju...
Skinąłem głową i położyłem na blacie monetę. O zbyt wysokim nominale, źle wymacałem, ale musiałem trzymać fason.
- Bardzo dziękuję - pokiwał głową portier. - Andreas!
Zostawiliśmy portiera, tłumaczącego coś zaspanemu chłopakowi, i wyszliśmy z hotelu.
- Co, Helen, ubezpieczyłaś się?
- Oczywiście. Pan oficer powita Markusa i Luizę w odpowiednim stanie ducha.
Szybko szliśmy dróżką, dość porządnie oświetloną latarniami. Poranny wietrzyk powodował lekkie dreszcze. Miraculous szykował się do przebudzenia. Gdy wyspę obiegnie wieść, że książę Markus został schwytany przez dzielnego strażnika - nas już tu nie będzie.
- Sadze, że to wystarczająca rekompensata za uderzenie elektrycznością... - prychnęła Helen. - Mocny facet. Lubię takich.
- Już jestem zazdrosny - powiedziałem posępnie.
- Niepotrzebnie. Jeszcze bardziej lubię takich zręcznych jak ty. Zręcznych i pozbawionych skrupułów.
- Helen, ja po prostu nie lubię, gdy się mnie wodzi za nos, zagania w kąt, zaczyna wykorzystywać. To wszystko. Gdyby Markus od początku był ze mną szczery - nie wystawiłbym go.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Zimne brzegi»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Zimne brzegi» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Zimne brzegi» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.