Сергей Лукьяненко - Zimne brzegi
Здесь есть возможность читать онлайн «Сергей Лукьяненко - Zimne brzegi» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Zimne brzegi
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Zimne brzegi: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Zimne brzegi»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Zimne brzegi — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Zimne brzegi», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Nie dość, że w łonie Kościoła dojrzewa rozłam, to jeszcze władza świecka i władza duchowna są w konflikcie!
A wszystko z powodu starego foliału, który Mark trzyma na Słowie!
- Mark! - krzyknąłem nagle. - Kto cię nauczył Słowa? Kto? Kto może zabrać z niego księgę?
Przestraszyłem się, że chłopiec w naiwności o tym nie pomyślał. Ale Mark pokręcił głową, nie dziwiąc się spóźnionej panice.
- Nikt mnie nie uczył, Ilmarze złodzieju. Ja sam... przeczytałem.
- Więc masz tamto Słowo? - wypaliłem, już sam nie wiedząc, co się dzieje. - Pierwotne?!
- Tak. Nie. Nie wiem... - Mark zmieszał się. - To trudne, rozumiesz? Ciągle próbuję, ale Słowo nadal jest słabe... może nie mam zdolności. Może po prostu nie umiem.
- Pokaż mi księgę - poprosiłem. - Te strony, gdzie opisano...
- Nie!
Nie miałem wątpliwości - Mark nie pokaże.
- Chłopcze - Helen podeszła do mnie, jakby dając do zrozumienia, że teraz działamy wspólnie. Mark odsunął się. - Tak czy inaczej, masz już na sumieniu pół setki żyć. I wkrótce możesz mieć nasze. Co masz zamiar zrobić?
Mark popatrzył zaszczutym wzrokiem na przeoryszę. Jego spojrzenie zadziałało, westchnęła, patrząc z wyrzutem na Helen.
- Hrabino, czego pani chce od biednego, zaszczutego dziecka? On zrozumiał, że ludzie nie są jeszcze godni poznać świętej księgi. Zrozumiał, że wiedza w niej opisana nie jest dla naszego okrutnego wieku. I zrobił to, co zdołał - uciekł, zabierając ze sobą bezcenny skarb...
- Raczej wszystkie skarby świata... - powiedziałem cicho.
I nagle przed moimi oczami pojawił się stary medyk Jean. Co on powiedział o Marku? Że decydował, kto będzie dla niego najbardziej pożyteczny?
Czy naprawdę tak było?
Kiedy on jest prawdziwy - gdy płacze po katorżnikach czy gdy wybiera sobie pomocników? A może i wtedy, i wtedy?
A Mark, jakby chcąc potwierdzić moje myśli, podszedł do Helen i wyszeptał:
- Hrabino, lepiej niech pani powie, co mam robić...
Nagle spojrzał na Helen i zalśniły mu oczy:
- A może oddam wam księgę? Dowieziecie do Urbisu albo do Wersalu! Niech nie tylko mnie szukają...
W myślach krzyknąłem: Zgódź się! Sprawdź, czy mówi poważnie! Ale Helen drgnęła jak od uderzenia.
- Nie, za wiele szczęścia, chłopcze. Ja... ja nie jestem godna.
- To co ja mam robić? - zapytał żałośnie Mark.
No proszę. To już nie my zadajemy pytania, lecz on. Poznaliśmy tajemnicę i ona związała nas straszną potęgą Świętej Księgi. Straszną, wybacz, Panie. Księga za wcześnie wypłynęła z mroku, ludzie nie są gotowi. To nie historia życia Zbawiciela opowiedziana przez Siostrę, lecz Pierwotne Słowo! I niechby każdy pragnienie jej posiadania tłumaczył sobie szlachetnie i w uniesieniu: Władca troską o Mocarstwo i prostych obywateli, Pasierb - dążeniem do świętości... Jedno tylko stoi przed oczami każdego znającego tajemnicę: góry skarbów. Żelazo i stal, miedź i złoto, broń i pancerze, maszyny i księgi, obrazy i rzeźby... Władza - co warci będą dumni i zarozumiali markizowie, i książęta, gdy w każdej chwili będzie można pozbawić ich całego majątku?
- Trzeba było wcześniej... robić. Powiesić się - warknęła Helen.
- Zastanówcie się, co mówicie, hrabino! - przeorysza znowu podniosła głos. - Święta Księga sama decyduje, kiedy przyjść do ludzi! Z mroku dziejów wypłynęła, sama sobie strażnika znalazła! I teraz naszym obowiązkiem...
- Luizo Miller, baronowo Frankfurtu, zawsze gubiła cię zbytnia egzaltacja... - rzuciła Helen.
Ha!
One się znają!
- Od dawna nie jestem baronową, droga hrabino. I moje świeckie życie...
- W tym właśnie rzecz, że świeckie życie nie daje ci spokoju - powiedziała ze zmęczeniem Helen. - Twój obowiązek jako wiernej służebnicy Kościoła polegał na tym, żeby z całą miłością i troską towarzyszyć Marksowi do Urbisu. I... być może... tym samym uratować wiele ludzkich istnień...
Kobiety mierzyły się nienawistnymi spojrzeniami.
Wieczny kłopot z tymi arystokratami! Wszyscy się nawzajem znają, za każdym ciągnie się ogon tytułów, intryg, niedomówień... strach pomyśleć, co się stanie, jak się w ich kręgu znajdziesz.
- Cicho! - ryknąłem, rzucając się między Helen i Luizę. Chyba stara baronowa i młoda hrabina już miały zamiar kłócić się niczym handlarki na bazarze. - Zapomnijmy o starych waśniach! Opamiętajcie się! Co się stanie, jeśli dostarczymy chłopca do Wersalu albo Urbisu?
Mark cichutko stał w kącie, jakby zupełnie poddał się naszej woli. Och, nie lubię takich cichych i pokornych!
- Śmierć! - krzyknęła Helen. - Bez względu na to, kto zdobędzie księgę, już zawsze będzie się obawiał, że my też znamy Pierwotne Słowo.
- Śmierć - potwierdziła Luiza. I jakby zmieszana tym, że przyznała Helen rację, dodała: - i Możliwe, że wieczne uwięzienie. Pod Wersalem są głębokie podziemia.
- Pod Urbisem też - burknęła Helen, żeby mieć ostatnie słowo.
- Ja też tak myślę - zgodziłem się. - Markus?
Chłopak wzruszył ramionami.
- Jeśli Władca nie przyrzekł osobiście, że nam przebaczy... to znaczy...
Wszystko jasne.
- Dobrze - nie dawałem kobietom chwili przerwy. Osobliwości kobiecego umysłu nie pozwalają im zajmować się zbyt wieloma rzeczami jednocześnie... skoro zaczęły się zastanawiać, to na kłótnię nie starczy im energii. - To sobie wyjaśniliśmy. Za późno, żeby wydać Markusa - i tak nas zabiją.
- Nie w tym rzecz - wtrąciła się Luiza. - Gdy chodzi o chwałę Mocarstwa czy Kościoła, wtedy życia nie szkoda. Ale jeśli ludzie wykorzystają Pierwotne Słowo w złych celach? Zechcą wznieść się nad światem? Wśród świętych braci i sióstr również zdarzają się różni... Wybacz im, Panie...
Helen nic nie powiedziała, ale byłem pewien, że ona na podobne poświęcenie się nie godzi.
- Co nam pozostaje? Mówię „nam”, bo wszyscy jedziemy teraz na jednym wozie. Walczyć ze sobą to tak jakby karać samego siebie. Luizo, Helen, Mark?
Helen westchnęła:
- Nie wiem, nie przypuszczałam, że tak się wszystko obróci. Chyba musimy uciekać, Ilmar. Gdziekolwiek. Do Kolonii, Afryki, do Chin. Im dalej uciekniemy, tym dłużej pożyjemy.
- Nie wolno nam uciekać! - sprzeciwiła się radośnie przeorysza. - Nie na darmo chroniono księgę na ziemiach Mocarstwa! Tu jest jej miejsce! Los nas ze sobą połączył, żebyśmy razem strzegli świętej księgi... Czekając, aż ludzkie serca złagodnieją, aż ludzie staną się godni Prawdziwego Słowa. Wtedy... wtedy podarujemy je Kościołowi, Domowi, ludziom. Każdy biedny chrześcijanin posiądzie Słowo Boże! Wszystko na świecie stanie się wspólne! Gdy tylko ktoś czegoś zapragnie, sięgnie do Chłodu i weźmie, ile będzie chciał! I nastanie ów Żelazny Wiek, zapanuje na świecie Królestwo Boże... Poganie uwierzą, grzesznicy przestaną grzeszyć...
- Następnym punktem programu powinien być Sąd Ostateczny - mruknęła Helen. Na szczęście, pochłonięta swoją przemową przeorysza nie usłyszała. To dobrze, bo musiałbym pewnie rozdzielać dwie bijące się kobiety - a przy tym zawsze obrywają postronni.
- Wychodzi na to święta siostro - powiedziałem, próbując zebrać myśli, że proponujecie ukryć się gdzieś w Mocarstwie i żyć po cichu.
- Tak!
Z deszczu pod rynnę. Był to jakiś pomysł, w końcu nie wiadomo, gdzie nas wcześniej złapią. Ale wcześniej czy później złapią. Wtedy rozprawią się bez litości.
- Ale czy dożyjemy, święta siostro, tego powszechnego oświecenia i pokoju? Tyle wieków ludzie żyją na ziemi ze Słowem Bożym, a zło nadal się pleni.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Zimne brzegi»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Zimne brzegi» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Zimne brzegi» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.