Сергей Лукьяненко - Zimne brzegi
Здесь есть возможность читать онлайн «Сергей Лукьяненко - Zimne brzegi» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Zimne brzegi
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Zimne brzegi: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Zimne brzegi»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Zimne brzegi — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Zimne brzegi», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
To, co Napoleon zdobył w Rosji i co zabrał ze sobą, pod Borodino szablą kozaczą ugodzony... Skarby Cromwella i Marii Antoniny. Cudowne maszyny Leonarda... skarbce baronów, hrabiów i markizów... Skarbce Władcy, rękojmia całej jego władzy... bogactwa Kościoła... drobiazgi trzymane na Słowie przez zwykłych ludzi... ilu było takich nieznanych posiadaczy Słowa...
- Ratuj, Siostro... - wyszeptałem. - Zbaw nas, Zbawicielu...
Mark jakby się osunął i poszarzał, gdy powiedział nam o początkowym Słowie. Siostra Luiza ponuro patrzyła na Helen.
- Że też ty jeszcze żyjesz, książę... - wyszeptała Helen. - Że też uciekłeś z takim... z taką siłą...
- Siostra go chroniła! - wygłosiła uroczyście Luiza.
- Siostra tego chroni, kto sam umie się o siebie zatroszczyć... - Helen z mocą przycisnęła dłonie do twarzy, jakby zapominając, że jedną rękę ma złamaną. - To śmierć. Śmierć, chłopcze. Wszystkim, którzy cię poznali. Wszystkim, którzy stali obok. Tak po prostu... na wszelki wypadek... A ja myślałam, że kłamali...
- O czym kłamali? - zapytał cicho Mark.
- Że wasz nieszczęsny transport, na który ty, mały, trafiłeś... że wszystkich katorżników torturowali, przesłuchiwali i zagonili z powrotem na statek, kazali odpłynąć od brzegu... a potem liniowiec spalił go ze szczętem... nie pożałowali ognistych bomb...
Nawet nie krzyknąłem - z gardła ściśniętego przerażeniem wydobył się cichy syk. Krzyknął Mark:
- Co? - skoczył do Helen, chwycił ją za ręce, powtórzył: - Co?
- To! Z głównego kalibru! Razem z załogą! Jak zadżumionych w czarnych latach!
Przed oczami zawirowały mi ciemne kręgi. Jakbym ich wszystkich zobaczył - i zbója Sławko, i kowala, i sprytnego Loki, i nieszkodliwego śpiewaka Wolly, i Łysego, i nadzorcę Kpiarza, i tych, których imiona już zapomniałem, i marynarzy z załogi...
- Gad - szepnęła Helen. - Co za gad... żebyś tak zdechł bez pokajania.
Nie mówiła tego do Marka - wiszącego na sobie chłopca nawet nie zauważyła. I nie do mnie. Przekleństwo adresowane było do kogoś innego, dalekiego.
Ogień i woda. Złote cielsko liniowca kołysze się na falach i wali ze wszystkich dział jednocześnie. Nad tobą ogień, pod tobą woda, na rękach pęta... płonie pokład, walą się maszty, w ładowni, czując śmierć, wyją katorżnicy, przerażony kapitan daje sygnały liniowcowi...
Śmierć. Ogień i woda wszystko przykryją. Może chłopiec zdradził komuś Pierwotne Słowo? Sam zrozumiał i innym przekazał?
Może nagle ktoś zdobędzie nad światem taką władzę, jakiej nikt nigdy nie miał?
- Coś ty narobił! - krzyknąłem zrywając się z miejsca. Odepchnąłem chłopca od Helen, rzuciłem na podłogę. - Dlaczego? Dlaczego znalazłeś tę księgę? Dlaczego brałeś ją do rąk, dlaczego o niej powiedziałeś, jak śmiałeś z nią odejść?
Gdy ja wędrowałem przez Luzytanię, żelazo na monety zamieniając, gdy komfortowo jechałem przez Mocarstwo, moim towarzyszom ogień i woda okrutną śmierć zadawały... Nie miałem wśród nich przyjaciół, ale to bez znaczenia, los nas połączył, a potem...
Potem Mark, nie znając zasad prostego życia, trafił do więzienia. Sędziemu nawymyślał, zapominając, kim jest... i poszedł do transportu, jak zadżumiony do zdrowej wioski.
Potrząsałem młodszym księciem, a on się nawet nie sprzeciwiał. Idiotyczna chustka, kryjąca krótkie włosy, spadła na podłogę.
- Dlaczego? - krzyczałem. - Dlaczego, dlaczego...
Jakbym zapomniał wszystkie inne słowa.
- Myślałem, że nie będą za bardzo szukać... - powiedział wyraźnie Mark. - Myślałem, że nie zrozumieją, co mam na Słowie. A oni zrozumieli. Wiedzieli. Wiedzieli o tej księdze, tylko nie mogli jej znaleźć. Szukali nie tam, gdzie trzeba. Puść mnie, Ilmar! Puść!
Jego władczy ton na mnie nie działał. Zapamiętałem go z transportu jako bezradnego chłopca i już nigdy nie będzie dla mnie wysoko urodzonym księciem. Otrzeźwiło mnie co innego - w jego oczach były łzy. Mały książę Markus płakał. Nie nad sobą, głuptasem, którego życie było niczym płomyk gasnącej świecy, lecz nad tymi, których przemieniono w żywe pochodnie. Nad tępym Sławko, który nie przegapił okazji, żeby z niego zakpić, i nad prostodusznym Wollym, który wiecznie zachęcał małego do śpiewania, i za Słowianina kowala, który łagodnie uspokajał przestraszonego chłopca...
Mark tego nie chciał. Nie chciał i nie spodziewał się.
Puściłem chłopca i stałem, chwiejąc się, łykając łzy. Milczała przeorysza Luiza i duma, która jeszcze przed chwilą była w jej oczach - „rozumiecie teraz?” - znikła. Milczała Helen, przestając balansować na granicy wypowiedzenia własnego Słowa. Milczałem i ja, patrząc w okno, za którym strzelały fajerwerki i trwał karnawał. Objąłem Marka, poklepałem po plecach, a potem spojrzałem w oczy Helen.
- Nie zapomniałaś o czymś, Nocna Wiedźmo?
- O czym mówisz, Ilmarze złodzieju?
- Helen, nie trzeba! Mów szczerze!
- O co ty mnie oskarżasz, Ilmar?
- Prowadzisz podwójną grę, Helen!
Potrząsnęła głową, zapytała z ironią:
- Dawno zacząłeś mnie podejrzewać?
- Gdy tu lecieliśmy. Zbyt zręcznie ciągnęłaś dźwignie złamaną ręką.
Helen w milczeniu spojrzała na swoją rękę. Westchnęła.
- Masz rację, Ilmar. Nie ma tam ani złamania, ani pęknięcia. Tylko uderzenie...
Przeorysza ze smutkiem pokiwała głową.
- Postanowiłaś wydać Marka Władcy - stwierdziłem. - Posłużyć się mną jak psem gończym, a żebym cię nie podejrzewał, nie spodziewał się nieszczęścia - udawałeś kalekę.
- Nie wydać, tylko dostarczyć do Domu - odparła niechętnie Helen. - Tobie, Ilmar, też obiecano przebaczenie - całkowite. Wiec... nie kłamałam. Tak by wszystko poszło, jak ci mówiłam. Markusowi - wybaczenie i zesłanie, mnie - absolutna rehabilitacja, tobie - przebaczenie i potwierdzenie tytułu.
- I ty uwierzyłaś? - zapytałem.
- Tak. Nie wiedziałem przecież, co jest w tej księdze. Nie wiedziałam!
Mark powoli odsunął się ode mnie i zapytał, zaglądając Helen w twarz:
- Miałaś audiencje u Władcy?
Helen milczała.
Młodszy książę Domu popatrzył na mnie przelotnie. Oczy mu błyszczały już nie tylko od łez, również od nieśmiałej nadziei.
- Sam to powiedział? Nocna Wiedźmo, czy on sam powiedział, że dostanę przebaczenie?
- Nie - powiedziała niechętnie Helen. - Nie, chłopcze. Nie on. Przekazał mi to człowiek, któremu absolutnie wierzę. Polecenie Władcy. Przechwycić złodzieja Ilmara, jadącego biskupią karetą z Brukseli do Lyonu. Wyjaśnić mu, że jedyny ratunek to odszukanie Markusa i dostarczenie go do Wersalu. I... i nagroda dla mnie, wybaczenie dla ciebie, pobłażliwość wobec Ilmara.
- Władca nie kłamie... ale tylko wtedy, gdy sam daje obietnice.
- Temu, kto przekazywał rozkaz, wierzyłam jak samej sobie!
- Głupie jesteście, kobiety - westchnął Mark.
- Nie aż tak jak wy, mężczyźni.
Przeorysza Luiza wstała, wyciągnęła ręce w górę, jakby wzywając wszystkich do milczenia:
- Ostudźcie zapał, wysoko urodzeni! Hrabino Helen, dostałaś polecenie odbicia Ilmara świętemu paladynowi Kościoła?
- Tak!
W zapale sporu nie zwróciłem uwagi na te słowa Helen. A teraz zrobiło mi się niedobrze.
Kościół próbował w tajemnicy przed Domem dostarczyć mnie do Urbisu, Władca, dowiedziawszy się o tym, wysłał Helen... zresztą, pewnie nie tylko Helen... żeby mnie odbić i wykorzystać jako psa gończego. Co tu dużo mówić, Władca postąpił mądrze, widocznie lepiej znał swojego pozamałżeńskiego potomka, wiedział, że on nie podzielił się ze mną tajemnicą.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Zimne brzegi»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Zimne brzegi» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Zimne brzegi» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.