Wyszła przed kamienicę i wskoczyła na rower. Dwie ulice dalej ukryła się na chwilę w bramie i ściągnęła drelich. Na Plantach wypatrzyła kuzynkę. Podjechała. Choć dzień był
ciepły, Stanisława ubrała się dziwnie. Miała bluzkę z długim rękawem, zapiętą pod samą szyję.
- Radziłam, żebyś posiedziała w domu! - ochrzaniła ją Katarzyna.
- Nie mogę usiedzieć w czterech ścianach... Dowiedziałaś się czegoś ciekawego?
Ostrzegłaś dziewczynę?
- Jeszcze nie... - Eks-agentka zreferowała wyniki wyprawy.
Stanisława zadumała się głęboko.
- Czyli nie wiemy, co to za koleś ani dlaczego chciał zrobić jej krzywdę?
- Niestety. Ale się dowiemy...
Usiadły na ławce.
- Musimy znaleźć Annę - powiedziała alchemiczka stanowczo.
- O... Skąd taka zmiana nastawienia?
- Przemyślałam to i owo. Alchemia od zawsze wiązała się z astrologią, filozofią, teologią... Badała też naturę ludzką i związków pomiędzy ludźmi - Stanisława zaczęła uderzać w patos.
- Nie rozumiem?
- Są ludzie powiązani ze sobą. Ich ścieżki przetną się i od tamtej pory nieustannie będą się spotykać. Jak Seton i Sędziwój. Jak Sędziwój i ja. Co kilkanaście, kilkadziesiąt lat wpadaliśmy na siebie ot tak, przypadkiem. Mieliśmy różne zainteresowania. Tłukliśmy się po różnych zakątkach świata, a mimo to los uparcie sprawiał, że krzyżowały się nasze losy.
- Aha... I co sądzisz?
- Ta cała Anna Czwartek jest nam w jakiś sposób przypisana. Zatem niebawem znów wleci nam pod nogi. To tylko kwestia czasu. Ale wydaje mi się, że masz rację. Trzeba się tej małej przyjrzeć bliżej. I sprawdzić, co ją łączyło z tym kolesiem, którego ukatrupiłam.
- To trudne - westchnęła Katarzyna.
- Ale możliwe?
- Prawdopodobnie tak. Jest jedna możliwość. To znaczy była. Nie wiem, czy nadal jest.
Projekt „Tajfun” - powiedziała niechętnie agentka.
- Co to takiego?
- Powiedzmy, że mamy w kraju komputer. Ale nie taki zwyczajny, tylko... hmm... Jak by ci to wytłumaczyć...
- Niezwyczajny - ucięła Stanisława. - Lepszy, mocniejszy, większy i ogólnie taki, że na świecie istnieje tylko kilka podobnych... A może nawet tylko jeden?
- No właśnie. Jest w niego wgrany specjalistyczny program szpiegowski do penetrowania
baz danych - wyjaśniła Katarzyna. - Za moich czasów był w stanie złamać większość zabezpieczeń komputerów instytucji publicznych i pozyskiwał z nich dowolne informacje, praktycznie bez zostawiania śladów. Albo zostawiając ślady fałszywe, żeby zababrać cudze konto. Zasadniczo tam, gdzie nie był w stanie włamać się bez śladu, zostawiał fałszywe tropy, z których można było dedukować, że owszem, ktoś buszował, ale nie my, tylko CIA, FSB, Mosad czy kto tam jeszcze. Program nie był dopracowany. Zaawansowanie projektu oceniam na około siedemdziesiąt procent. Wylali mnie z roboty, gdy przy nim dłubałam.
- Co możemy uzyskać za jego pomocą?
- Wszystko. Pełne dossier Anny Czwartek i tego całego Olgierda. Sprawdzić, kim są, poszukać powiązań.
- Możesz z niego skorzystać?
- Prawie.
- To znaczy, że nie?
- To trudne. Trzeba wejść przez tajną magistralę światłowodową. Taką, z której korzystają wyłącznie nasze służby. Do centrum podpięte są ośrodki w miastach wojewódzkich i niektórych powiatowych.
- Czyli musiałabyś włamać się do jakiejś rezydentury CBŚ, ABW albo może, ja wiem, SKW... Bo pewnie nie da się tego zrobić tradycyjnie: wykopać dziury w lesie i wbić agrafki w kabel?
- Czy ty w ogóle wiesz, co to jest światłowód?
- Coś tam czytałam. Zdołamy się w to wpiąć czy nie?
- Teoretycznie jest to absolutnie wykluczone. Przewidziano jednak sytuację, gdyby ktoś potrzebował skorzystać dyskretnie bez meldowania się miejscowym delegaturom. Są wejścia.
Ukryte.
- To znaczy?
- Zewnętrzna końcówka, coś jak port USB, ale nietypowy. Generalnie chodzi o to, że gdyby ktoś znalazł przypadkiem wejście, nie podepnie tam byle laptopa... Tą drogą można się dostać do bazy. O ile to jeszcze działa, bo minęło osiem lat. I o ile nikt nie wykasował mojego programu. I jeśli moje hasła są jeszcze aktywne.
- A końcówka?
- Schowałam sobie jeden kabelek na wszelki wypadek. Jeśli nie zmienili lokalizacji wejścia ani sposobu nawiązania kontaktu z siecią, to jestem w stanie zalogować się z Krakowa.
- Będą wiedzieli, że to ty?
- Niewykluczone, ale raczej mało prawdopodobne. Poza tym baza oficjalnie w ogóle nie istnieje, podobnie jak nie istnieje agenda, która pracowała nad projektem „Tajfun”. Trudno kogoś skazać za włamanie do systemu, którego nie ma.
*
Z pawlacza zdjęła aluminiową walizeczkę. Wewnątrz były dwie lateksowe maski, peruki oraz zestaw pudrów i podkładów. Pół godziny później Stanisława zmieniła się w elegancką Japonkę z małym noskiem. Zdradzał ją jedynie kolor i kształt oczu, ale zaradziły temu ciemne okulary. Katarzyna upodobniła się do brzydkiej jak noc nastoletniej Mulatki.
- I tyle warte te ich kamery - parsknęła alchemiczka.
- Nie mów hop, póki nie przeskoczymy - ostrzegła ją kuzynka, rozcierając czarny barwnik na przedramionach.
Powędrowały na Stare Miasto. Brama była otwarta. Niewiele pozostało tu podobnie zapyziałych miejsc. Smród moczu odstraszał. Weszły w półmrok. Tynk sypał się ze ścian.
Tam, gdzie nie odpadł, widać było nieliczne ślady graffiti. Nawet wandale nie mieli jakoś ochoty się tu zapuszczać. Weszły na półpiętro i usiadły na schodach. Drewniane stopnie nie widziały ścierki od lat. Z dołu wiało zapachem stęchlizny. Z góry niczym całun opadał smród gotowanej kapusty. Eks-agentka położyła na kolanach laptop.
- Dwie zagraniczne turystki zmęczone zwiedzaniem sprawdzają w necie, gdzie by tu coś zjeść... - mruknęła.
- Wyobrażasz sobie zagraniczną turystkę, która wlazłaby w tak zasyfione miejsce!?
- No ba, czego się nie robi w poszukiwaniu egzotyki!
Katarzyna sięgnęła pod stopień i namacała slot. Wtyczka pasowała. Wpięła kabel w port USB. Palce zatańczyły na klawiaturze.
- Mam połączenie - zameldowała po chwili.
Wpisała klucz. Minęło kilkadziesiąt sekund, już myślała, że nic z tego, ale system zdołał
jeszcze ją rozpoznać. Odszukała swój program.
- No to chwila prawdy - mruknęła...
Odpaliła „Tajfuna”, wprowadziła trzy kolejne klucze zabezpieczeń.
- Program działa - mruknęła. - Tylko wiesz, osiem lat to w informatyce cała epoka...
Kiedyś łamał prawie wszystkie zabezpieczenia, teraz to zabytek.
- Nie gadaj, tylko działaj. Od czego zaczniemy? - zainteresowała się Stanisława.
- Od ciebie.
- Co proszę?
- Po prostu chcę wiedzieć, co rozmaite służby wiedzą o tobie. - Palce Katarzyny biegały
po klawiaturze.
- Szlag by trafił! - syknęła jej kuzynka, patrząc na ekran.
Zdjęcia, dane paszportowe, adres, numery kart kredytowych, struktura dokonywanych zakupów...
- Zdaje się, że nikogo nie interesujesz.
Z góry zlazł spasiony kocur. Spojrzał na nie z dezaprobatą i poczłapał w dół.
- Jeśli tyle mogą się o mnie dowiedzieć od ręki... To ile mogą się dowiedzieć, jeśli się zainteresują? - warknęła Stanisława.
- Znacznie więcej. Każdy zostawia jakieś ślady. Przede wszystkim - Kasia puknęła palcem w ekran - jeśli ktoś tu kiedyś zajrzy, natychmiast odkryje, że posługujesz się fałszywą tożsamością.
- Moja tożsamość jest prawdziwa!
- Owszem. Lubisz sobie co kilkadziesiąt lat wracać do prawdziwego imienia i nazwiska.
Читать дальше