Marina i Siergiej Diaczenko - Magom wszystko wolno
Здесь есть возможность читать онлайн «Marina i Siergiej Diaczenko - Magom wszystko wolno» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Magom wszystko wolno
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Magom wszystko wolno: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Magom wszystko wolno»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Magom wszystko wolno — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Magom wszystko wolno», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Westchnąłem. Otwarłem na następnej przypadkowej stronicy.
„Ondra Oder, mag ponad rang., piąty syn i niepr. dziedz. Majątek rodowy zniszcz., Przodk. wybici, włada Rdzeń. zakl. Ochrony na praw. siły., pełń. sł. u nieżyjącego ks. Driwegocjusa”.
Wybałuszyłem oczy.
Czy jeszcze dobę temu nie zaklinałaś się, szanowna sabajo, że nie istnieją żadne dane o urodzeniu, miejscu przebywania, ani przodkach szacownego Ondry? Jakby Nagą Iglicę znaleziono w kapuście albo pod płotem. A może w Marmurowej Jaskini uzyskałaś dostęp do dodatkowych źródeł informacji?
Pogładziłem stronicę wolną ręką. Kartka drgnęła, jakby z obrzydzeniem.
Nie mam pojęcia i nikt inny też chyba nie wie, skąd sabaja czerpie dane. Być może źródła informacji są rozproszone w przestrzeni; może nie są one wcale tak absolutne. A może chodzi tu o mnie? Może sabaja przychylnie odniosła się do mojej ciekawości i odpowiedziała na wielokrotnie zadane pytanie?
Nigdy nie poznam prawdy, pomyślałem, oglądając proste, bez winietek i ozdób stronice. Nie poznam pochodzenia sabai, książki, której nikt nie pisze. Nie dowiem się, czy słyszy i rozumie ludzką mowę i czy jest zdolna świadomie odpowiadać na nasze prośby. Nie dowiem się, czy jest przedmiotem, czy żywą istotą.
Pomogłaś mi, sabajo.
Oto jaki jesteś, Ondro Oder o przydomku Naga Iglica. Zniszczona siedziba rodowa, wybici przodkowie. I swą Ochronę zdobyłeś uniwersalnym prawem silniejszego.
- Co tam masz? - zaszeleścił głos nad moją głową. O mało nie drgnąłem; dłoń, w której trzymałem Karę, naprężyła się.
- To sabaja - rzekłem nie oglądając się. - Zwykła sabaja.
- Ach tak - zabrzmiał bezcielesny głos.
- Tak, tak - odparłem roztargnionym tonem. - Tobie to jednak raczej nie pomoże.
Głos zachichotał:
- Chłopcze. Zastanów się. Jak długo będziesz jeszcze władał swą jednorazową karą? W tych tunelach można błądzić rok albo i dwa.
Uniosłem głowę. Wydało mi się, że w jednej z łukowatych bram zamajaczył czyjś cień.
- Nie przesadzaj, Ondra. Kiedy twoje korytarze wypełnią się biegaczami, poszukiwaczami, wykrywaczami i innym drobiazgiem...
- Nie wystarczy ich na długo - poważnie odpowiedział głos.
- A wkrótce sam stracisz siły. Tu, pod ziemią prawie się nie regenerują, wierz mi.
Roześmiałem się, czując jak koszula obrzydliwie lepi mi się do pleców.
- Nie strzęp języka, Ondra. Wyjdź, porozmawiamy... Na przykład o tym, kto wytrzebił twoją rodzinę. I komu, prawem silniejszego, odebrałeś zaklęcie Ochrony...
- Ochrony nie można odebrać - odparł głos po chwili. - Dlatego jest ona Ochroną. Ale gdy dwie osoby posiadają Rdzenne zaklęcie, zwycięża silniejszy. Prawda?
W pytaniu zabrzmiała groźba.
Byłem głodny i chciało mi się pić. Chciałem się wydostać na światło dzienne. Żółtobrunatny obraz świata sprzyja depresji.
- Jeśli chcesz, opowiem ci - powiedział głos niemal beznamiętnie. - Nigdy nie miałem tak wdzięcznego słuchacza. Nigdy do mnie nie podchodzili tak blisko; wszystkich zabijałem, nie pytając o imię.
Rozległ się odgłos, który w przybliżeniu można by nazwać śmiechem.
- Pokaż się - zaproponowałem.
- Nie - stwierdził głos. - Chcesz mnie zabić, a ja mogę się tylko chować. Poczekam więc, aż skończy się ważność twojej Kary, a potem cię zabiję. Razem z sekretami, które poznałeś.
- Potrzebne mi twoje sekrety - powiedziałem ze złością.
- To nieistotne - cicho oznajmił głos. - Nie ma żadnego znaczenia, czy są ci one potrzebne, czy nie.
* * *
Jego pradziad miał dwóch synów, obaj byli magami ponad rangą. Obaj pretendowali do odziedziczenia zamku, tytułu i Rdzennego zaklęcia Ochrony.
Pod ochroną Rdzennego zaklęcia pradziad żył długo i szczęśliwie. I umarł ze starości w wieku stu jeden lat. W tym czasie obaj jego synowie też mieli już swoje lata. I każdy był głową licznego klanu synów, córek, zięciów, wnuków, wnuczek i prawnuków.
Dopóki patriarcha żył, oba klany znajdowały się w stanie wojny partyzanckiej. Bez przerwy komuś przydarzały się nieszczęścia; wywracała się karoca, albo spadał na głowę jakiś głaz, niektórzy z krewnych po prostu znikali bez śladu. Wczesne wspomnienia Ondry wypełnione były nieoczekiwanymi pogrzebami, nagłymi nocnymi alarmami i strachem, strachem, strachem.
Ondra pamiętał, że jako pięcioletni smarkacz przyszedł podpuszczony przez jednego z wujków do pokoju „starego dziadka” i wysokim, naiwnym głosem zapytał: „Kiedy wreszcie zdechniesz, dziadku?”.
„Po tobie, wnuczku”, pieszczotliwie odpowiedział patriarcha.
Nikt nie jest jednak wieczny i starzec się przeliczył. Właściciel Ochrony, który nigdy nie zdejmował z głowy żółtej obręczy, mimo wszystko ustąpił żądaniom nieprzekupnej kostuchy. Wtedy sytuacja stała się bardziej interesująca, gdyż okazało się, że rdzennego zaklęcia nie może przejąć nikt, prócz jedynego dziedzica.
Klany zwarły się ze sobą w walce, jednak żaden z nich nie był w stanie odnieść ostatecznego zwycięstwa. Szale wciąż się przechylały; królujący w ojcowskim zamku chwilowy faworyt losu przemieniał wrogie rodziny - niebędących magami kobiety i dzieci - w krety. Pozostawali oni podziemnymi stworzeniami, dopóki któryś z magów ich klanu nie wdarł się siłą lub podstępem do zamku. Wówczas szale losu przechylały się znowu i odwracała sytuacja. Zwycięzcy osiedlali się w zamku, a pokonani ryli nory pod ogrodami okolicznych chłopów.
Przez cały ten czas niepogrzebany trup patriarchy leżał na stole w salonie i żółta obręcz wciąż pozostawała przy nim. Dziedzictwo było dla braci niedostępne. Czekało na koniec wojny klanów.
Ondra żył pod ziemia od piątego do siódmego, od dziesiątego do dwunastego i od czternastego do piętnastego roku życia. Mając lat piętnaście znalazł w sobie dość sił, by samodzielnie przemienić się z kreta w człowieka. Rzadkowłosy, bardzo wysoki i chudy, nienawidzący całego świata wyrostek jako pierwszy zrozumiał, że sojuszników w wojnie o dziedzictwo nie ma i być nie może.
Klany w tym czasie solidnie się przerzedziły. Oczywiście, krety mnożyły się także pod ziemią, jednak ich potomstwo nigdy nie stawało się ludźmi. W chwili, kiedy Ondra dokonał wyboru, przy życiu pozostało troje jego kuzynów, wujek (ten sam, który kiedyś zaproponował pięcioletniemu chłopcu, aby wszedł do sypialni dziadka z nieskromnym pytaniem) i jakaś ni to kuzynka, ni przyrodnia siostra, z którą Ondra przeżył pierwsze miłosne doświadczenie w kreciej postaci, w norze pod ziemią.
Po stronie przeciwnej żywych było jeszcze pięciu mężczyzn, Ondra jednak nie orientował się w ich statusie rodzinnym.
Dwa lata później Ondra był już jedynym potomkiem swojego pradziada; jedynym żywym i pełnoletnim potomkiem płci męskiej. Po wejściu do salonu, bez przeszkód zdjął z czerepu pradziadka budzącą zawiść żółtą obręcz i stał się właścicielem Rdzennego zaklęcia Obrony; dożywotnim zwycięzcą.
Pozostałych krewnych, którzy jeszcze pozostali przy życiu - kobiety i dzieci - bez wahania pozamieniał w krety. Na zawsze. I zaczął królować na wysokim tronie pradziadka.
Miał siedemnaście lat. Życie dopiero się dlań zaczynało.
Bardzo szybko pojął, że nie podoba mu się życie na zamku, gdzie na biesiadnym stole przez dwanaście lat leżał niepochowany trup, a cała okolica zryta jest krecimi norami. I zaczął podróżować Bano się go. Z własnego doświadczenia wiedział, że ten, kto wzbudza strach, powinien sprawdzić zawsze swój kielich, czy ktoś nie wsypał do niego trucizny. Zaczął lękać się własnego cienia; wszędzie widział osoby z dzieciństwa i najemnych zabójców ze sztyletami, zaklęcie Ochrony nie zmniejszało rosnącego w nim strachu.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Magom wszystko wolno»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Magom wszystko wolno» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Magom wszystko wolno» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.