Marina i Siergiej Diaczenko - Magom wszystko wolno
Здесь есть возможность читать онлайн «Marina i Siergiej Diaczenko - Magom wszystko wolno» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Magom wszystko wolno
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Magom wszystko wolno: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Magom wszystko wolno»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Magom wszystko wolno — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Magom wszystko wolno», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Błękitna, zygzakowata błyskawica, słabiutka, lecz niezwykle piękna, uderzyła w blat przed samym staruszkiem. Zapachniało spalenizną; dziadek odchylił się, nie zapominając jednak schować wisiora w dłoni. Czułem rosnące rozdrażnienie: Zamiast tego, by szybko i skutecznie wyciągnąć ze staruszka tak potrzebne mi informacje, coraz głębiej grzęzłem w wątpliwym zamieszaniu. Węże, błyskawice...
- Tak, drobny się trafił czarodziej - oznajmił staruszek przez zęby. - Drobny i nerwowy, cóż z tego, że oczy różne. Mój ojciec czarodziejowi służył - ten to był czarodziejem, może być pan pewien. Ale żeby sam do karczmy przychodził, przed chłopem błyskawicami ciskał?!
Nie mówiąc ani słowa, sięgnąłem za pas. Wyjąłem futerał; gliniany potworek okazał się zimny w dotyku. Zimny i szorstki. Lewą ręką złapałem atrapę w poprzek tułowia, prawą chwyciłem nieproporcjonalnie wielką głowę. „Po pierwszym dotknięciu karku atrapy uruchamia się reżim oskarżenia...”
Spojrzałem staruszkowi w oczy.
Gdyby się uśmiechnął, poruszył brwiami, lub coś jeszcze powiedział, gliniana głowa oddzieliłaby się od tułowia bez ogłoszenia wyroku. Potem - zaledwie minutę później - z goryczą i wstydem wspominałem ten atak wściekłości, który złapał mnie w tamtej chwili.
Staruszek się jednak nie odezwał. Mało prawdopodobne, by wiedział, do czego służy gliniana figurka - najprawdopodobniej prawidłowo odczytał wyraz moich oczu.
Następna minuta upłynęła w milczeniu; potem się opamiętałem. Oderwałem wzrok od twarzy staruszka, mającej teraz barwę brudno-cytrynową; spojrzałem na swe ręce i zaciśniętą w nich figurkę. Przesadnie powoli - ze wszystkich sił starając się uniknąć pośpiechu - schowałem figurkę z powrotem do futerału. „W praktyce tego zaklęcia był przypadek, kiedy człowieka ukarano śmiercią za rozlanie kawy... Przytoczona wina musi dokładnie odpowiadać faktycznemu przewinieniu, w wypadku fałszywego oskarżenia zaklęcie rykoszetem uderza w karzącego...”
Jeszcze sekunda - i gliniana pokraka przestałaby istnieć.
I zakończyłaby się moja władza. Na równej drodze. A ten... ten uparty...
Przypadek?
Rozlana kawa?
- W porządku - cicho powiedział staruszek. - Proszę słuchać.
* * *
„Jest pan magiem dziedzicznym, a pana syn ma stopień wyższy niż pan. Z całego serca gratulujemy! Jeśli chce pan jednak, by pana relacje z synem układały się normalnie, proszę zastosować się do naszych rekomendacji.
Po pierwsze. Proszę nigdy nie dopuszczać do bezpośredniej magicznej konfrontacji. Przegra pan z dzieckiem, co może mieć dla niego i dla pana tragiczne konsekwencje. Pana ojcowski autorytet musi opierać się na wartościach niemających związku z magią.
Po drugie. Proszę nie przeszkadzać mu w zabawie, dopóki jego zabawy mają niewinny charakter. Dopóki zamienia sąsiedzkie kury w gryfy i pawie - proszę milczeć, niech dokazuje... Lecz jeśli zechce zamienić pański nos w marchewkę - proszę sprawić mu lanie. Przy relacjach z małym magiem użyta we właściwym czasie rózga jest niezastąpionym narzędziem.
Po trzecie. Proszę kształcić go w kierunku nauk, sztuk pięknych i szlachetnych rzemiosł. Niech od rana do wieczora ma jakieś zajęcie. Jeśli będzie naśmiewał się z nauczycieli, proszę nie reagować - sami powinni dbać o swój autorytet.
Po czwarte. Proszę nie ukrywać przed nim faktu, że ma wyższy stopień magiczny. Proszę mu to spokojnie i zrozumiale wyjaśnić”.
* * *
Po półgodzinie zatrzymałem się przed apteką na rogu i spojrzałem w metalowe lustro wiszące przy wejściu. Mój wygląd się jeszcze nie zmienił: błękitne oko zmatowiało, jakby pokryło się bielmem, za to prawe lśniło wyzywająco i dziko. Nie było się czemu dziwić, że przechodnie uskakiwali na bok, a młody, szczuplutki strażnik, na którego natknąłem się wychodząc z karczmy, od tamtej pory nie opuszcza mnie ani na krok. To właśnie jego zaniepokojona twarz odbiła się w lustrze za moimi plecami.
Odwróciłem się gwałtownie.
- Czy szlachetny strażnik życzy sobie obejrzeć moje dokumenty?
Szlachetny strażnik był blady, lecz zdecydowany. Okazałem mu kartę członkowską Klubu Kary z opłaconymi składkami; po pobieżnych oględzinach dokumentów gołowąs przełknął ślinę i ukłonił się:
- Proszę wybaczyć, że pana niepokoiłem, panie zi Tabor... Służba.
Kiwnąłem ze zrozumieniem. Napięcie powoli słabło; jeszcze chwila i moje oczy wrócą do względnej równowagi, będzie można zejść do jakiejś piwniczki, posiedzieć nad kielichem lemoniady i przemyśleć opowiadanie przekornego staruszka.
- Racuchy, bułeczki, ciastka! Brać, póki gorące!
Sprzedawczyni wypieków była wbrew oczekiwaniom nadspodziewanie koścista. Kiepska reklama dla słodkich bułeczek - koścista handlarka.
Zdałem sobie sprawę, że stoję dwa kroki od placu targowego, a lekko ochrypły głos chłopca z kolumny tonie w zgiełku tłumu: „...aję... chętne... i dosta… lachetne ...ory... orki. Drogo!” Po chwili wahania postanowiłem zajrzeć do biura na prawo od rynku, i sprawdzić, czy nie ma dla mnie nowych adresów; nie było niczego nowego i uświadomiłem sobie, że odczuwam ulgę.
Staruszek mnie zmęczył.
Był hurtownikiem, interes kwitł głownie dzięki żelaznej woli staruszka i dyscyplinie, którą utrzymywał wśród pomocników i sług. Zawierając nową znajomość staruszek za każdym razem dobrze wiedział, jakie wygody przyniesie ona w przyszłości. Jednak przed mniej więcej pół rokiem surowy system doznał porażki. Na jakimś jarmarku, „Nic tutaj to było, daleko” - wyrachowany dziadek spotkał młodego kupca i pokochał go „bardziej, niż syna”.
W ich znajomości nie było żadnej korzyści. Chłopak okazywał szacunek, był mądry, surowy w stosunku do siebie i do innych - „nie to, co dzisiejsze plemię lekkoduchów”. Staruszek zaproponował młodzieńcowi wsparcie i opiekę, ten zgodził się z radością. Ta dziwna przyjaźń - właśnie przyjaźń, a staruszek nigdy nie miał przyjaciół - trwała, wedle jego słów, dwa miesiące. A potem wydarzyło się, ot co:
Wielmożny młodzieniec zawiózł staruszka do jakiejś oddalonej rzemieślniczej osady - zapowiadał się niezły interes z garbarzem. Po drodze podróżnicy wstąpili do karczmy i po pierwszym kubku piwa staruszek stracił przytomność. Ocknął się na ziemi, cała odzież i kabza z pieniędzmi były na miejscu; walcząc z zawrotami głowy i mrokiem przed oczami, zorientował się, że leży sto kroków od kutych wrót swego niemałego domostwa.
Najciekawsze zaczęło się potem. Ojca i gospodarza powitano okrzykami i omdleniami; okazało się, że od czasu jego ostatniego pobytu w domu minęło ni mniej, ni więcej, a sześćdziesiąt osiem dni. Rodzina zdążyła wyprawić staruszkowi ostatnie pożegnanie - a nikt nie miał wątpliwości, że nie żyje, gdyż według wiarygodnych plotek dokładnie w noc pamiętnej wyprawy z rąk rozbójników zginęło dwóch bezbronnych kupców.
Wstrząśnięty tym wydarzeniem staruszek nie od razu zauważył wisior na swej szyi. Turkus schowany był pod ubraniem; gdy staruszek po raz pierwszy wziął go do ręki, poczuł niejasny niepokój.
Troska o sprawy zawodowe oderwała go od głupich rozmyślań. Podczas jego nieobecności interes popadł w ruinę - winę za to ponosili bezmyślni synowie, którzy zamiast pracą, zajęli się dzieleniem majątku. Próbując przywrócić rozwiązane przez synów umowy i sprawdzając zapisy w księdze przychodów i rozchodów, żelazny staruszek nie pozwalał się dręczyć pytaniu: Gdzie podziewały się jego ciało i rozum przez wszystkie te sześćdziesiąt osiem dni?! Ocknął się, nie odczuwając głodu ani pragnienia, jego odzież była czysta, broda rozczesana; nie wyglądało na to, by przez cały ten czas walał się bez pamięci w zwierzęcej norze czy w kryjówce rozbójników. Po kilku tygodniach od cudownego powrotu - interesy wróciły już mniej więcej do normy - odważył się na wizytę w przydrożnej karczmie, tej samej, w której stracił świadomość; karczmarz poznał go i przypomniał sobie jego towarzysza. Według jego słów, obaj najedli się, wypili, zapłacili i spokojnie ruszyli w dalszą drogę.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Magom wszystko wolno»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Magom wszystko wolno» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Magom wszystko wolno» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.