Marina i Siergiej Diaczenko - Dolina Sumienia

Здесь есть возможность читать онлайн «Marina i Siergiej Diaczenko - Dolina Sumienia» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Dolina Sumienia: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Dolina Sumienia»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Dolina Sumienia — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Dolina Sumienia», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Wstrząsnęło nim.

...oprócz tych twoich szachów. „Wcale nie jestem taki głupi – odpowiadał Wład – nie zauważyłaś tego? Znam się na paru rzeczach nie gorzej niż inni...”

„Wszyscy mnie lubią – chciał dodać – wszyscy mnie potrzebują”.

„Nikt cię nie potrzebuje – okrutnie docinała mu Iza. – No powiedz, kim ty właściwie jesteś? Takich jak ty, każda klasa ma na pęczki...”

„Otwórz! No otwórz! Proszę cię! A-a-a!”

Dopadły go nieprzyjemne wspomnienia, świat za oknem zaczął tracić ostrość i rozmazywać się na błękitnej szybie. Możliwe, że Iza rzeczywiście miała coś nie tak z głową. Tylko dlaczego nikt tego nie zauważył wcześniej?

Autobus wjechał na drogę gruntową. Jeszcze jakieś piętnaście minut trzeba było wytrzymać to podskakiwanie na siedzeniach. Wład zamknął oczy i przez chwilę znalazł się w jakiejś otchłani, samotny jak palec.

„A co byście zrobili beze mnie? – pomyślał nagle z obrzydzeniem. – Co byście zrobili, no?”

Autobus zatrzymał się, a Wład patrząc na uśmiechnięte twarze swoich współtowarzyszy, obiecał sobie, że przez półtora miesiąca nie pomyśli ani o Izie, ani o błękitnym oknie w autobusie, ani o drzewie obrośniętym białymi grzybami.

* * *

Mamo! U mnie wszystko w porządku. Jestem już dorosłym mężczyzną. Nie martw się. Wład.

Pani na poczcie patrzyła na niego ze zrozumieniem – myślała pewnie, że stoi przed nią troskliwy syn, wiele kilometrów oddalony od domu. Tymczasem Wład miał już za chwilę dostarczyć mamie całe mnóstwo nieprzyjemnych przeżyć.

Miał nadzieję, że ten telegram pomoże mamie choć trochę się uspokoić. Jeszcze wczoraj, kiedy byli razem, Wład umocnił się tylko w swoich planach związanych z ucieczką i chyba ze trzysta razy powtarzał sobie jak zaklęcie, że wszystko będzie dobrze, wszystko będzie w porządku...

Rozliczył się z telegrafistką, wziął plecak, zarzucił go sobie na plecy i wyszedł na drogę w blasku porannego słońca.

Wystarczy mu jakieś półtorej godziny – do obiadu... Ciekawe, jakie będą mieli miny?

Wład zobaczył oczami wyobraźni nauczycielkę geografii, która w tym roku była kierownikiem obozu. Czerwone, zapadłe policzki, przeszywające spojrzenie: „Dlaczego to zrobiłeś, Władek, powiedz?”

Podjechał pociąg – w połowie pusty. Wład rzucił plecak na półkę, wyglądającą jak siatka do tenisa i usiadł przy oknie, tyłem do kierunku jazdy.

„Dlaczego to zrobiłeś?!”

Nie wiedział, dlaczego. Nie czuł się dobrze na obozie? To nieprawda, że było mu lepiej rok czy dwa lata temu. Tęsknił za mamą? Nie, to byłoby dziwne u czternastolatka, młodego mężczyzny, którego odwiedza się co trzy, cztery dni (a przecież prosił mamę, żeby się nie męczyła i nie przyjeżdżała tak często! Traci tylko czas i siły. Czy nie da się wytrzymać tygodnia bez truskawek?!)

Gdyby wrócił teraz do domu, mama po prostu zadzwoniłaby do kierownika obozu. Wszyscy by się poobrażali, ale przecież każda złość kiedyś mija... A tymczasem wysłał telegram...

Nie, nie pojedzie do domu. Sam dobrze nie wie, dokąd wiezie go pociąg, nie mówiąc już o tym, po co to wszystko.

Ostatniej nocy znowu nawiedził go ten sen, w którym jest drzewem porośniętym grzybami. Potem śniło mu się coś zupełnie niezrozumiałego i niezbyt przyjemnego.

Na porannej gimnastyce wymachiwał rękami o wiele szybciej i bardziej energicznie niż jego koledzy, jakby próbując rozgonić wokół siebie przykre wspomnienie tych snów.

Wczoraj, w sali klubowej, Wład razem z Dymkiem zaśpiewali jakąś piosenkę uliczną – i dostali takie brawa, że było je słychać chyba w całym obozie. A dzisiaj, zaraz po śniadaniu, Wład, nie namyślając się dłużej, wziął plecak, przecisnął się przez dziurą w płocie, tak wąską, że poobdzierał sobie przy tym łokcie i opuścił teren obozu. Teraz siedział w wagonie, pociągiem od czasu do czasu trochę trzęsło, zdarta skóra na łokciach szczypała, za oknem widać było pola i lasy. I ta jedna rzecz cały czas nie dawała mu spokoju: „Dlaczego to zrobił?”

Tak po prostu, bez powodu.

* * *

Wcześniej często i z przyjemnością używał słowa „samotność”, ale smak jego poznał tak naprawdę dopiero teraz.

Domy wypoczynkowe, namioty, obozowiska, szkoła sportowa na wodzie – wszystko to znajdowało się obok siebie, wszędzie ktoś mieszkał. Wład szedł dalej, szukając miejsca najbardziej odosobnionego. Było tak gorąco, taki żar lał się z nieba, że kto tylko mógł, szukał w lesie albo pomiędzy wierzbami nad brzegiem rzeki choć trochę cienia dla siebie. Wład zaczynał tracić już nadzieję, że znajdzie jakieś ustronne, spokojne miejsce, na domiar złego las okazał się dużo większy niż mógł przypuszczać. Zabudowań było coraz mniej i w końcu Wład zatrzymał się: zupełna pustka, cisza jak makiem zasiał. Było to bardziej dojmujące i przygnębiające niż rozwrzeszczany, przerażony tłum ludzi. Przez chwilę chciał wszystko rzucić, cofnąć się, przyłączyć do jakichś turystów i wrócić z powrotem – ale zaraz wybił to sobie z głowy i zdecydował, że nie zrezygnuje. Nogi miał jak z waty, zapadał zmierzch. Trzeba było rozejrzeć się za jakimś miejscem do spania. Jutro na pewno o tym nie zapomni, wybierze najbardziej odpowiednie, bez pośpiechu. Przy nikłym świetle małej latarni zjadł kolację, kefir i pierogi kupił jeszcze w dzień w jakimś przydrożnym sklepie, potem schował się cały w śpiworze i zasypiał, leżąc na iglastym poszyciu, przy niewyobrażalnie głośnym brzęczeniu komarów nad głową.

Samotność.

Nie miał pojęcia, co może go czekać na takich wyprawach i dlatego doświadczał teraz wszystkiego na własnej skórze. Trząsł się z zimna, męczyło go pragnienie, pił rosę, zbierał maliny, piekł sobie nad ogniskiem świeże, dopiero co złapane, miękkie i wodniste, nie solone ryby. Pokąsana przez komary skóra strasznie swędziała, a do najbliższego sklepu we wsi, gdzie Wład kupował chleb, było jakieś dwie godziny drogi. Niekiedy dawali mu coś do zjedzenia napotkani turyści, ale zdarzało się, że przez kilka dni nie napotykał nikogo na swojej drodze. Czas wydłużał się i ciągnął jak guma do żucia, a Władowi wydawało się, że od tygodni i miesięcy żyje tutaj, nikogo nie widząc i nie słysząc, chociaż cała ta jego zaimprowizowana robinsonada trwała nie dłużej niż osiem dni.

Każdego wieczora myślał o mamie: co się z nią dzieje? Czy się denerwuje? Co prawda w pobliżu sklepu była poczta, ale prawie zawsze zamknięta. W końcu, któregoś dnia, Wład zastał drzwi otwarte i mógł zadzwonić do domu. Mamy chyba nie było, bo nikt nie podnosił słuchawki. Zadzwonił do sąsiadów i rzucił tylko krótkie: „Jestem zdrowy, wszystko u mnie w porządku, niech mama się nie martwi” – po tym rozmowa się urwała...

Dziewiątego dnia, rano, Władowi przyszła do głowy odpowiedź na pytanie dyrektorki: „Władek, dlaczego to zrobiłeś?” – „Chciałem się sprawdzić, pani dyrektor, zobaczyć, czy jestem już prawdziwym mężczyzną.”

Pomimo tego, że zabrzmiało to trochę patetycznie i wzruszająco, Wład wiedział, że mu uwierzą. To znaczy, z jednej strony będą na pewno źli i oburzeni, ale z drugiej chyba się ucieszą, jak go zobaczą. Dyrektorka pewnie już od dawna powtarza sobie: „Żeby tylko nic mu się nie stało, a wszystko mu wybaczę!”

W ten sposób to sobie wyjaśniwszy, Wład postanowił wrócić i to czym prędzej. Marzył o talerzu gorącej zupy, ciepłej wodzie i czystej pościeli.

Pociąg co chwilę zatrzymywał się na peronach, żeby zabrać tłoczących się ludzi. Wład wskoczył do pierwszego lepszego wagonu i w tym tłumie zrobiło mu się tak przyjemnie, że długo jeszcze nie odchodził gdzieś na bok, tylko przepychał się z zadowoleniem z jednego końca pociągu do drugiego. Ludzie! Nareszcie ludzie! Rozgadani, nie za bardzo uprzejmi, obładowani tobołkami, pachnący potem, żywi ludzie!

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Dolina Sumienia»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Dolina Sumienia» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Dolina Sumienia»

Обсуждение, отзывы о книге «Dolina Sumienia» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x