Marina i Siergiej Diaczenko - Dolina Sumienia
Здесь есть возможность читать онлайн «Marina i Siergiej Diaczenko - Dolina Sumienia» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Dolina Sumienia
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Dolina Sumienia: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Dolina Sumienia»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Dolina Sumienia — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Dolina Sumienia», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Przepychając się do dusznego środka wagonu, Wład uśmiechał się. Musiał zrobić sobie taki głupi wypad, uciec, żeby dopiero teraz poczuć, jak niezastąpieni i jedyni są mu przedstawiciele jego rodzaju, ale nie każdy z osobna, tylko wszyscy razem. Przemknęła mu nagle przez głowę myśl – wróci do obozu... może go jeszcze przyjmą?
Nie, nie ma mowy, teraz jest już za późno. Dojechał do miasta, wszedł do pierwszej, napotkanej budki telefonicznej i chciał zadzwonić do domu.
Jak na złość kieszenie były puste, żadnych drobnych.
Wkurzył się, kopnął w szybę i wyszedł. Nagle pociemniało mu przed oczami. Wystawił przecież cierpliwość mamy na osiem dni próby! I naiwnie myślał, że telefon do sąsiadów wystarczy, choć trochę ją uspokoi!
Wsiadł do autobusu i pojechał do domu.
Kiedy odezwał się dzwonek, tak się przeraził, jak wtedy, gdy pod jego oknami rozpaczała niespełna rozumu Iza...
Długo nic nie było słychać. Może mamy nie ma w domu? Zaczął nerwowo szukać klucza po kieszeniach, ale wiedział, że go tam nie znajdzie. Kto zabiera klucz od domu na obóz?! Nagle usłyszał za drzwiami jakieś nienaturalnie ciężkie kroki i zamek zazgrzytał...
– Mamo, wybacz – rzucił Wład. I spuścił głowę.
Mama stała przed nim w nocnej koszuli i była blada jak trup. Zapadnięte policzki, wyrazisty nos, spuchnięte wargi. Ale z tej postarzałej, wątłej twarzy patrzyły teraz na Włada szczęśliwe, mokre od płaczu oczy:
– Władeczku...
Już godzinę później czuła się o wiele lepiej, szybko dochodziła do siebie. Wład siedział odwrócony, żeby mama mogła się ubrać, a policzki, całą twarz miał tak zdrętwiałą, jakby biegało po niej tysiące mrówek.
Mama zachorowała parę dni po jego zniknięciu. Najpierw zabrali ją do szpitala, ale długo nie chciała tam zostać – cały czas przeczuwała, że Wład lada chwila wróci i ktoś musi być w domu...
Ostatecznej diagnozy lekarze nie potrafili postawić, a wszystkie te zapewnienia o jakichś dolegliwościach, których nigdy u mamy nie było widać, ona sama nie brała poważnie. Nerwy? Tak, była trochę nerwowa... Chociaż, te ostatnie kilka dni nie wiadomo, kto bardziej przeżył – ona, której syn uciekł w poszukiwaniu przygód, czy rodzice tych dzieci, które zostały na miejscu, w obozie...
– Co takiego? – przeraził się Wład, a włosy, jeszcze przesiąknięte ogniskiem, aż stanęły mu dęba.
– Jak nie wierzysz, możesz tam wrócić i sam zobaczyć, co się stało – powiedziała mama.
Doprowadziła się już prawie do porządku, poprawiła sobie fryzurę, z każdą minutą wyglądała coraz lepiej, a ten trup, który otworzył Władowi drzwi, poszedł w niepamięć, rozmył się. Władowi wydawało się teraz, że było to tylko zwykłe przywidzenie, jakaś zjawa.
– Z obozu wszystkich pozwalniali... – powoli mówiła mama – wszystkich... masowo... Kucharka jest przesłuchiwana... i wiesz, co jest najciekawsze? To nie był jad kiełbasiany, nie pestycydy... tylko... tam są wszędzie pola wokoło... Jak raz samolot przelatywał i opylał... Teraz jakaś komisja się tym zajmuje... W gospodarstwach mówią, że niczym takim nie sypali, nie mają żadnych szkodliwych nawozów... Pani dyrektor dostała zawału... Szkoda gadać... A w ogóle to najpierw mówili coś o ćwiczeniach wojskowych, potem o jakimś napromieniowaniu, czego oni tam nie nawymyślali... jakiś mądrala nawet o narkotykach wspomniał... Tak, tak... Cały obóz młodocianych narkomanów...
Słowa mamy mroziły krew i przyprawiały Włada o dreszcze.
– Jak łatwo się z tym wszystkim uporali. Ale twoja grupa, Władziu, chyba najbardziej ucierpiała. Dziesięć osób jest w szpitalu! A Dymek... nie martw się... dochodzi do siebie... Tak sobie teraz pomyślałam... lepiej jak syn gdzieś biega... niż miałby mi leżeć w szpitalu... No, Władziu, nie przejmuj się już...
– Łatwo mamie mówić, nie przejmuj się – odparł Wład ciężkim i jakby nie swoim głosem.
* * *
„Dlaczego to zrobiłeś?” – „Chciałem się sprawdzić, poczuć, czy jestem już prawdziwym mężczyzną... A tak prawdę mówiąc, chciałem zobaczyć, jak im będzie beze mnie, czy sobie poradzą, czy wytrzymają, czy będzie im mnie brakowało...”
Machali do niego z okien szpitala. Mieli na sobie szare i granatowe piżamy, które wywoływały u Włada tylko niesmak i politowanie. Po paru dniach, kiedy ich wypisali, przechwalali się i chodzili z podniesionymi głowami, ale strach ukrywali za głupimi żartami.
A wszystko zaczęło się od kolegów Włada – Dymka i Żdana, z którymi Wład był razem w namiocie, potem przeniosło się na cały obóz. Wirus położył do łóżka paru nauczycieli, którzy pracowali tutaj jako wychowawcy. Objawy choroby u każdego były inne, chociaż wspólne cechy też dało się zauważyć: depresja i ogólne osłabienie, mdłości z wymiotami, silny, przeszywający ból głowy, a w szczególnie ciężkich przypadkach, tak jak na przykład u Dymka, nawet halucynacje.
– Sprawdzali na nas broń biologiczną, mówię wam – ze znawstwem zauważył Anton, przezywany wcześniej Supczykiem.
– Albo jakieś tajemnicze manewry na poligonie – wtórował mu Gleb. – A może zwyczajnie, szczur się w kotle ugotował.
Dziewczynom wszystkie włosy powypadały – wzdychał Żdan (Wład zauważył z jakimś zadowoleniem, że to jednak nieprawda. Dziewczyny rzeczywiście straciły dużo włosów, ale do tego, żeby być łyse, było jeszcze daleko, a powiedzenie Żdana okazało się mocno przesadzone).
Miłym zaskoczeniem dla wszystkich stało się szybkie wyzdrowienie „zatrutych”. Jedynie Dymek Szydło, do którego nikogo nie dopuszczano, nawet Władowi nie udało się do niego dostać, pozostawał pod kroplówką na obserwacji.
Komisja, która badała ten przypadek, pracowała trochę jakby od niechcenia, z musu. Na pytanie: co się stało, kto jest winny i kto za to wszystko odpowiada, nie potrafili znaleźć odpowiedzi. Z każdym dniem tracili też nadzieję, że uda im się w końcu coś wyjaśnić.
Wład wyczekiwał pod oknami szpitala, ale Dymek nie mógł jeszcze wyjrzeć, był przykuty do łóżka. Wład męczył lekarzy na wszystkie sposoby – prosił, namawiał, czegoś dowodził. Próbował nawet przekupić pielęgniarki, gadał coś o tajemniczej sile wzajemnej przyjaźni, zaklinał się, bił się w piersi, że na pewno po tej jednej wizycie Dymkowi się polepszy...
Nie kłamał, mówił prawdę, ale nikt mu nie wierzył.
Co za przyjaźń! – szeptano wokoło. Wszyscy szybko zapomnieli, że Wład uciekł z obozu, nie to było teraz najważniejsze. Wład nie doczekał się nawet owego słynnego pytania, na które już od dawna układał sobie odpowiedź: „Władek, powiedz, dlaczego to zrobiłeś?”
Zaraz po powrocie ze szpitala Wład położył się spać. Śniło mu się, że jest jakąś wielką grzybnią, nie człowiekiem, tylko kupką małych, nieruchomych korzonków, które zaczynają rozrastać się po całej przestrzeni na podobieństwo pajęczyny. I każda rzecz, która znajdowała się w pobliżu tej pajęczyny, była przez nią wchłaniana i, co dziwne, działo się to samoczynnie, nie było widać nigdzie żadnego pająka. Potem te korzonki zaczynały stawać się niespodziewanie jego własnym ciałem, a wokoło, jakby nigdy nic, chodzili jego znajomi z ogromnymi głowami, a nauczyciele mieli ciała pełne wijących się korzeni... Iza płakała, cała pokryta jakimiś białymi krostami... Pod kroplówką leżał Dymek Szydło, wrośnięty w łóżko, przyszyty do materaca grubymi włóknami. A mama, co z mamą?!...
– Widocznie to za mną ta choroba, ten wirus się przyplątał – mówiła w zadumie, jakby usprawiedliwiając się mama. – Dymek ma słabszy organizm i tak to się skończyło... Dowiedz się Władek, może trzeba będzie całą klasą złożyć się na lekarstwa dla niego?
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Dolina Sumienia»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Dolina Sumienia» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Dolina Sumienia» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.