Marina i Siergiej Diaczenko - Armaged-dom
Здесь есть возможность читать онлайн «Marina i Siergiej Diaczenko - Armaged-dom» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Armaged-dom
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Armaged-dom: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Armaged-dom»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Armaged-dom — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Armaged-dom», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
- Za co?!
- No przecież mówię, że teraz wydaje się to nie do pojęcia...
Listopadowy ranek jest gorszy od nocy. Mrok, wilgoć. O piątej zaczyna szumieć pierwszy w domu kran. Potem drugi, trzeci... kroki na schodach, ktoś przywołał windę...
Lidka ochrypła i umilkła; okna sąsiedniego domu jedno po drugim zalewały się żółtawym, jajecznym blaskiem. Nigdy wcześniej nie myślała, że BĘDZIE MOGŁA. Że tak łatwo i prosto będzie opowiadać, a nawet przeżywać na nowo, i prawie bez goryczy.
- Wysadzę w powietrze redakcję tej gazety - stwierdził szeptem Andriej. - Wysadzę w diabły...
- Andriuszka... Cisza.
- Mamo, ja ich tak nienawidzę, że...
- Nie trzeba.
- Mamo, jeżeli ktoś jeszcze cię skrzywdzi... zabiję go! Złożyłem sobie taką przysięgę, jak miałem dwanaście lat. Przysiągłem na krew!
- Andriuszka...
Żadnych łkań. Żadnych łez.
Lidka już dawno temu zapomniała, jak się płacze.
* * *
Późnym rankiem - Andriej poszedł do liceum na drugą lekcję - Lidka zadzwoniła pod numer, jaki był na hotelowej wizytówce i poprosiła, by ją połączono z panem Artiomem Maksymowem spod pięćset drugiego.
Czekała z dziesięć minut.
- Halo?
- Witaj, Maksymow.
- Lideczka? Lido, tak się cieszę...
- Nie ciesz się przedwcześnie. Dzwonię, żeby ci powiedzieć, że twoja propozycja została rozpatrzona i odrzucona.
- Lido...
- Możesz do mnie pisać i przysyłać mi kartki pocztowe z okazji świąt. W przyszłym roku wybieram się na konferencję do waszego kraju - jeżeli znajdzie się trochę czasu, to się zdzwonimy.
- Lido...
- To wszystko, Tioma... Miło było znów cię zobaczyć. Ale akurat teraz mam mnóstwo spraw na głowie. Z „Pikantnymi Nowinkami” możesz zrobić, co zechcesz. Możesz dać wywiad albo nie... Ja już skończyłam swoje sprawy z tą gazetką.
Odłożywszy słuchawkę, od razu wybrała numer adwokata. Rozmowa zajęła kolejne dziesięć minut.
Potem zajrzała do notesu, odszukała numer „Wiadomości Wieczornych” i umówiła się, że w dzisiejszym numerze zamieszczą niewielką notkę.
A potem pomyślała przez chwilę i wybrała jeszcze jeden numer.
Od razu, żeby nie zapomnieć.
Czekała dość długo. Zaczęła nawet podejrzewać, że nie usłyszy odpowiedzi. - Halo.. - Witaj, Sławku. Jak twój reumatyzm?
Milczenie.
- Lida Sotowa, jeżeli nie poznałeś po głosie... Dziękuję ci Sławku za to, żeś uznał za konieczne powiadomienie mojego syna o niektórych faktach z mojej przeszłości. Miło ci będzie chyba usłyszeć, że oboje z Andriejem przyjęliśmy twoje rewelacje do wiadomości. Co więcej, jeden z naszych przyjaciół wpadł na pomysł, żeby napisać o tym wszystkim wyciskający łzy z oczu melodramat. Chcesz, to cię włączymy w spis konsultantów...
Sapanie w słuchawce. A potem sygnały... Lidka uśmiechnęła się mściwie.
* * *
Przed kilkoma dniami gazetka «Pikantne Nowinki» zamieściła oszczercze materiały, obrzucające błotem kierowniczkę Instytutu Prognoz Ekstremalnych im. Zarudnego, profesor Lidię Anatoliewnę Sotową. Lidia Anatoliewna pozwała przed sąd wspomnianą gazetkę, ale dziś rano wycofała pozew. Oto co oznajmiła profesor Sotowa naszemu korespondentowi:
- W pierwszej chwili zapragnęłam tryumfu sprawiedliwości i chciałam zażądać od tej gazetki rekompensaty za straty moralne. Przekonałam się jednak, że redaktorzy „Pikantnych Nowinek” w ogóle nie mają pojęcia o czymś takim jak prawda, czy sprawiedliwość, a dowolny proces sądowy stanie się tylko dla nich powodem do kolejnego jarmarcznego przedstawienia. Mam dość pieniędzy i bez rekompensaty ze strony bulwarowej szmaty, a moje dobre imię nie ucierpi, nawet gdyby pięć takich gazetek obrzucało je łajnem. Ogarnięta obrzydzeniem i pogardą wycofuję swój pozew przeciwko „Nowinkom”. Uważam, że zwracanie uwagi na mieszkańców „pikantnej” kloaki jest poniżej godności każdego normalnego człowieka...
[„Wiadomości Wieczorne”, 30 listopada 18-go roku]
* * *
Andriej przyszedł ze szkoły z podbitym okiem.
- Pokaż ręce...
Chłopak miał knykcie we krwi. No, nieźle.
- Wygrałeś?
- Jasne - na twarzy syna rozlał się uśmiech pełen szczęścia. - Oni się po prostu nie spodziewali.
- Oni? To ilu ich było?
- A tam, nieważne... biło się tylko dwu... A wiesz, nawet się ucieszyłem. Straszną miałem ochotę dać komuś po mordzie!
Lidka zagryzła wargi, żeby ukryć zdradziecki, głupawy uśmieszek satysfakcji.
- Coś ty, Driuszka... Przecież nigdy nie przejawiałeś agresywności.
- Ależ jestem agresywny, mamo. Strasznie agresywny. Grrrr! Przytulając syna do puszystego szlafroka, Lidka utkwiła spojrzenie w wiszącym na ścianie kalendarzu z nadmorskimi widoczkami.
Grudzień. Osiemnasty rok. Za trzy lata kolejna apokalipsa.
Rozdział 13
Kolejna wiosna.
Tuż przy bramie spod asfaltu wylazł mniszek. Jaskrawo żółty, zuchwały i gniewny - takie właśnie bywają kwietniowe mniszki, szczególnie jeżeli w drodze ku słońcu muszą się przebijać przez asfalt.
Lidka poczuwała się do swoistego pokrewieństwa z tym kwiatkiem.
Jej znamienity wydział nie był już chlubą Instytutu imienia Zarudnego. Zredukowany o połowę przeszedł pod zarząd ABP - Agencji Bezpieczeństwa Państwowego, która lada moment miała zostać przemianowana ponownie na OP. Bezwzględna tajność prac, podpisy, obrotowe drzwi przy wejściach i wyjściach - wszystkie atrybuty obrzydliwych sekretów, których Lidka nienawidziła „od zawsze”.
„Nie - stwierdził wtedy Kostia Woronow. - Będzie się pani musiała obejść beze mnie”. - „Kostia! - żachnęła się Lidka. - Przypomnij sobie, jak się to wszystko zaczęło! To przecież i TWOJE dzieło!” - „Nie - odpowiedział Kostia, którego twarz przybrała odcień mokrej kredy. - Nie pójdę na pasek OP. To oznacza koniec wszystkiego”. „Ależ Kostia, dlaczego? Ich możliwości...” - „Nie” - odparł Kostia, nie wysłuchawszy nawet tego, co chciała jeszcze powiedzieć. Lidka zrozumiała, że nie zdoła go przekonać.
A chciała mu wszystko wyjaśnić. Chciała się usprawiedliwić; patrzyła na niego i wybierała słowa, ale nie mogła się zdobyć na to, żeby powiedzieć prawdę, a i kłamstwo nie chciało jej przejść przez gardło.
„Zrozum, Kostia...”
Odszedł i nawet się nie pożegnał.
Nikt nie miał wątpliwości, z jakiego powodu badania profesor Sotowej stały się Straszną Tajemnicą. Apokalipsa była coraz bliżej, a profesor Sotowa, powiedzmy otwarcie, niemłoda już kobieta, bardzo chciała trafić na listę osób objętych ewakuacją w ramach „umówionego opóźnienia”.
Lidka doskonale wiedziała, co mówią o niej podwładni. I jakie przy tym robią miny. A przy tym wszyscy są pewni, że „Sotucha” stara się niepotrzebnie - lista osób objętych przywilejem „umówionego opóźnienia” nie może być przecież z gumy.
Uczucia siedemnastoletniej Lidki, która kiedyś w stosie dokumentów znalazła tekst przemówienia Zarudnego, mało kto dziś mógłby zrozumieć. Czasy są inne, cywilizowane, o „umówionym opóźnieniu” wszyscy wiedzą, chociaż do ujawniania list, jak za czasów Mroza, jeszcze daleko. Nawet koza potrafiłaby zrozumieć, że córunia Prezydenta wejdzie we Wrota przed tatuniem i wszyscy się z tym pogodzili, ale kiedy zaczyna się dyskusja o pozostałych „niezastąpionych”, „najbardziej wartościowych”, „kadrach niezbędnych do funkcjonowania społeczeństwa”...
W całym mieście kwitły brzoskwinie. Lidka szła z wysoko uniesioną głową.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Armaged-dom»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Armaged-dom» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Armaged-dom» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.