Marina i Siergiej Diaczenko - Armaged-dom

Здесь есть возможность читать онлайн «Marina i Siergiej Diaczenko - Armaged-dom» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Armaged-dom: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Armaged-dom»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Armaged-dom — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Armaged-dom», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Kroki z tyłu. Niezbyt pewne, z odgłosów można było wywnioskować, że idący nie omijał kałuż...

Lidka przyspieszyła.

Kroki nie zostały z tyłu. Najwyższy czas się odwrócić, ale Lidka uparcie patrzyła przed siebie.

- Li... Lidio Anatol...

Zatrzymała się. I powoli odwróciła głowę.

Stojący przed nią człowiek gniótł w dłoni rączkę parasola. Miał trzydzieści sześć lat, ale wyglądał młodziej. I bardzo się denerwował - prawie tak samo, jak wtedy, kiedy czekał na nią pod szkołą, żeby potem pójść za nią niczym bojaźliwy pies...

- Lidio Anatoliewna... Lideczko... Dzień dobry...

Lidka bez słowa patrzyła mu w twarz.

Nie, na tej fotografii nie był za bardzo do siebie podobny. A może czekanie i strach obudziły w nim tamtego chłopaka... Co prawda, czemu i kogo miałby się teraz bać?

- Czego ty się boisz, Artiom?

- Nie boję się... - odparł z niezbyt pewnym uśmiechem. - To znaczy, boję się, że... Chcesz... czy pani chce... mój parasol?

* * *

- Po co tu przyjechałeś?

Siedzieli w kawiarni. Przedtem długo krążyli po ulicach w taksówce; Lidka musiała się upewnić, że reporterzy „Nowinek” nie pójdą tropem nowych rewelacji.

- Nie wiem.

- Przez szesnaście lat nie poczułeś potrzeby przyjazdu i nagle...

- Lid...ko. Ja...

- Opłacili ci podróż? Ci z gazety?

- Niezupełnie tak...

- Jeżeli mi powiesz, że przyjechałeś na prośbę „Nowinek”, wstanę i wyjdę. I nigdy już się do ciebie nie odezwę, ani słowem.

- Lido...

Zdziwiła się własnej głupocie. Kto po takiej groźbie powie prawdę?

Podeszła kelnerka, nieznajoma i zachowująca olimpijską obojętność. No, koniec końców nie cały świat czyta „Pikantne Nowinki”. Postawiła przed Lidką talerz zupy, a przed Maksymowem - kawę i lody.

- Nic się nie zmieniłaś - stwierdził Maksymow ze skargą w głosie.

Mówił z ledwo zauważalnym akcentem. Teraz akcent brzmiał wyraźniej.

- Ja się nie zmieniłam?! - niewiele brakowało, a Lidka parsknęłaby śmiechem. - Miałam nadzieję, że mnie w ogóle nie poznasz. Czas robi swoje.

- Wielka mi rzecz, czas - Maksymow powiedział to cicho, patrząc na smugę pary nad filiżanką kawy. - Ty się nie zmieniłaś, Lido.

- Jestem staruchą, która uwiodła niewinnego uczniaka - odpowiedziała Lidka z jadowitym uśmieszkiem.

Trafiła. Maksymow poczerwieniał jak pąsowy obrus na ich stoliku.

- Taka... podłość. Mszczą się na tobie.

- Ale to przecież prawda - Lidka uśmiechnęła się jeszcze szerzej. - O Zarudnym - kłamstwo, którego teraz nie sposób zdemaskować. Ale to, że cię uwiodłam - prawda. Mogłabym być twoją matką. I byłeś prawiczkiem, gdy...

- Lido!

Siedzący przy sąsiednim stoliku mężczyzna i kobieta spojrzeli w ich stronę.

- Lido... rok temu się rozwiodłem.

- Aha.

- Tak... wiem, że żyjesz samotnie...

- Z synem - poprawiła.

- Samotnie z synem. Moglibyśmy...

Odsunęła talerz:

- Przyjechałeś z takimi głupotami? A może przeprowadzasz eksperyment z dziennikarskiego śledztwa na zlecenie „Pikantnych Nowinek”?

Maksymow siedział jak porażony. Lidka wstała i idąc ku drzwiom, wezwała kelnerkę. Zapłaciła za niedojedzona zupę; Maksymow dogonił ją na ulicy. Osłonił swoim parasolem. I nic nie mówiąc ruszył obok.

* * *

Hotel nie stał w centrum, ale też i nie znajdował się na uboczu. Nie był drogi, ale też i nie należał do tanich; nie dałoby siego nazwać eleganckim, ale był zupełnie przyzwoity. Pokój też był niczego sobie - obszerny i z oknem od podłogi do sufitu.

Ze szczelin przy okiennej ramie ciągnęło chłodem. Maksymow zamknął lufcik i szczelnie zaciągnął zasłony.

- Chcesz kawy? Mam rozpuszczalną... mam też koniak... Napijesz się?

- Nie.

- Może czekoladowe cukierki?

- W moim wieku... - Lidka zawiesiła głos na chwilę - w moim wieku, Artiom, cukierki są szkodliwe. A szczególnie czekoladowe.

Maksymow przerwał na moment pospieszne porządkowanie stołu. I powoli się odwrócił:

- Lido, tak uporczywie i konsekwentnie robisz z siebie staruszkę... Jakbyś się czegoś bała.

- Ja miałabym się czegoś bać?!

Maksymow niespodziewanie się uśmiechnął. Potrząsając blaszaną puszką, przez chwilę wsłuchiwał się w ledwo słyszalny szelest przesypującej się kawy.

- Twoja ulubiona... Może jednak się napijesz?

- Nie przed nocą. Znów mi się rozreguluje rytm snu i czuwania.

- A kto ci powiedział, że dziś będziesz spała?

Teraz zmieszała się Lidka. Uciekła ze spojrzeniem w bok; Maksymow tymczasem wrócił do przerwanego zajęcia i nawet zaczął podśpiewywać sobie pod nosem - Lidka odruchowo stwierdziła w duchu, że słuch i pamięć muzyczną Artiom ma całkiem niezłe.

- Jak tam twoi synowie? - zapytała, przerywając niezręczne milczenie.

- Dobrze, dziękuję... są już prawie dorośli. Jak twój. Ile on ma lat - czternaście?

Nie odpowiedziała.

Maksymow wreszcie uporał się z porządkowaniem stołu. Podszedł do Lidki, nie usiadł jednak na przeciwległym krześle, jak się tego spodziewała, tylko opadł na miękką poręcz jej fotela.

- Lideczko...

Dotknął ją dłonią.

Gest był jednocześnie pieszczotliwy i frywolny. Gest hasło; przed szesnastu laty Lidka wiedziałaby, co nastąpi zaraz po tym geście. Kiedy zagrają kilka pierwszych taktów, znajoma melodia rozwija się jakby sama z siebie.

- Artiom, tyś chyba zwariował? Dawniej mogłabym być twoją matką, a teraz kim... babcią?

Milczał i patrzył na nią.

Oj tak, jeszcze w szkole nie bez powodu ciągnęły za nim całe stadka dziewcząt. Nie bez powodu ta zaraza Drozd chowała urazę przez szesnaście lat. Ona sama zresztą też nie bez powodu rzuciła się na własnego ucznia. Coś w nim było, w tym chłopaku. Chłopaku?

- Lideczko... teraz wydaje mi się, że to ja jestem dorosłym, a ty maleńka. Przecież to dziecinada - bać się, zapierać w kącie i mówić głupstwa.

I zrobił kolejny gest wedle dawnego rytuału - a Lidka ze strachem poczuła, że jej ciało odpowiada... jak dawniej.

Natychmiast zaczęła się okopywać na pozycjach obronnych:

- Artiom, a jesteś pewien, że w łazience nie kryją się korespondenci „Pikantnych Nowinek”?

Natychmiast cofnął dłoń i spojrzał na nią ze zdziwieniem:

- Lido, myślałem...

Nie dokończył. Wstał i odszedł ku stołowi.

- Lido... Lidio Anatoliewna... Chciałbym pani zaproponować... poprosić panią... o rękę. Pobierzmy się. Jutro. Dzisiaj. Oficjalnie.

Lidkę zatkało.

W pokoju wisiał ledwo wyczuwalnych zapach wody kolońskiej. Cierpki. Ciężki. Bardzo męski.

- Mówię zupełnie poważnie. Wszyscy twoi zawistni wrogowie zamkną pyski i udławią się własną żółcią.

Lidka uśmiechnęła się ledwo dostrzegalnie.

- Przysięgam, Lido, że będę cię strzegł. Będę przy tobie, żeby nic ci się nie stało. Od tej chwili, aż do samej śmierci. Zechcesz, zostanę twoim sekretarzem. Pomocnikiem. Laborantem...

- Pomocników i laborantów mi nie brakuje - Lidce jakoś udało się zmusić usta do odpowiedzi. Czy to pod wpływem wiszącego w powietrzu zapachu, czy szczególnego spojrzenia Maksymowa, ale te miejsca na jej ciele, których dotknął, zaczynały żyć swoim życiem. Powolutku od stóp po czubek głowy oblewał ją żar.

- Lid... jakkolwiek dziwnie by to nie zabrzmiało... będę ojcem dla twojego syna. Przecież go potrzebuje... kocham cię. I pokocham jego. Rozumiesz?

Milczała.

Maksymow podszedł i przysiadł na dywanie u jej stóp.

* * *

Późną nocą, gdy w mieszkaniu zapanował już jaki taki porządek, zamknęła się w łazience (zrobiła to odruchowo, w domu przecież nikogo nie było), rozebrała się i długo przyglądała się swojemu odbiciu w lustrze.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Armaged-dom»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Armaged-dom» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Marina Diaczenko - Tron
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Ostatni Don Kichot
Marina Diaczenko
Sergej Dyachenko - Das Jahrhundert der Hexen
Sergej Dyachenko
Sergey Dyachenko - Vita Nostra
Sergey Dyachenko
Marina Diaczenko - Awanturnik
Marina Diaczenko
libcat.ru: книга без обложки
Marina i Siergiej Diaczenko
libcat.ru: книга без обложки
Marina i Siergiej Diaczenko
libcat.ru: книга без обложки
Marina i Siergiej Diaczenko
libcat.ru: книга без обложки
Marina i Siergiej Diaczenko
Отзывы о книге «Armaged-dom»

Обсуждение, отзывы о книге «Armaged-dom» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x