Marina i Siergiej Diaczenko - Armaged-dom
Здесь есть возможность читать онлайн «Marina i Siergiej Diaczenko - Armaged-dom» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Armaged-dom
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Armaged-dom: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Armaged-dom»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Armaged-dom — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Armaged-dom», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
- Domyślałam się od dawna. Ale pewność zyskałam dopiero na balu maturalnym - wie pan, obejmowali się na oczach całej szkoły. Potem się dowiedziałam, że Zarudna-Sotowa porzuciła szkołę i sprowadziła sobie Maksymowa do swego mieszkania. Żyli jak mąż z żoną, kilkakrotnie widziałam ich razem - na plaży, na ulicy, nieopodal uniwersytetu. Chociaż wtedy już Maksymow ją zdradzał. Jedna z moich przyjaciółek spędziła z nim kilka nocy i opowiadała nam potem, że jest z niego mężczyzna na schwał...
- ...był jeszcze wtedy prawiczkiem, chodził w uczniowskim mundurku? Ile miał wtedy lat i ile mogła mieć wtedy Sotowa?
- On miał szesnaście, jak my wszyscy. A ona, gdzieś tak pod czterdziestkę, dokładnie nie wiem. Poprzednie pokolenie, sam pan rozumie...
- ...przejawiał skłonność do awantur?
- Nie, był zupełnie przyzwoitym chłopakiem, dopóki w szkole nie pojawiła się ONA. Po prostu go uwiodła, zrobiła to jak profesjonalistka.
- Co się z nim stało potem?
- Potem, zaraz po mrydze, Maksymow ją rzucił. Mówią, że wyjechał za granicę, gdzie założył rodzinę... ma dzieci.
- Dlaczego ją rzucił?
- A skąd mam wiedzieć? Przecież była dla niego za stara! Pewno znudziło mu się całowanie jej pomarszczonych wdzięków.
[Gazeta „Pikantne Nowinki”, 21-go listopada, 17-go roku.
Załączone dokumenty: zdjęcie klasy Maksymowa,
twarze Maksymowa i Toni Drozd obwiedzione czerwienią.
Fotografia Lidki z jubileuszowego albumu - „Lidia Anatoliewna
Sotowa, nauczycielka biologii”. I jeszcze jedno zdjęcie, niezbyt
ostre, widocznie zrobione chyłkiem i z daleka: całująca się para
na parkowej ławeczce, w kobiecie można - choć z trudem
- poznać Lidkę, twarzy chłopaka poznać się nie daje]
* * *
W instytucie oczywiście wszyscy wiedzieli o wszystkim i wszystko czytali. Lidka zjawiała się w pracy z przesadną niemal punktualnością; pod jej wzrokiem współpracownicy rozbiegali się niczym karaluchy oświetlone snopem światła z kieszonkowej latarki. Rozliczne pracownie kontynuowały swoją gorączkową działalność, Lidkę jednak dręczyła coraz głębsza pewność, że ich prace prowadzą donikąd.
Dwa lub trzy razy próbowano do niej podejść z rozmową. Współczującą i pełną oburzenia na tych „podłych dziennikarzy”. Lidka gasiła współczucie zdumiewającym chłodem. Potwarców z gazety skwitowała jednym jedynym zdaniem, obiecując ich puścić z torbami w sądzie.
W przeddzień powrotu Wielikowa z Andriejem, godzinę przed końcem dnia pracy, sekretarka Lidki pisnęła zdławionym głosem:
- Lidio Anatoliewna, ma pani telefon. Z dołu, z portierni.
- Jestem zajęta - odpowiedziała Lidka beznamiętnie.
- Rozumiem. Ale dzwoni niejaki Maksymow...
Lidka oderwała spojrzenie od leżących przed nią dokumentów i sekretarka znikła, jakby ją diabli porwali.
Przez kilka sekund Lidka siedziała bez ruchu, szukając w sobie jakichkolwiek uczuć. Nie znalazła żadnych. Ostatecznie ludzi o nazwisku Maksymow może być na świecie tylu, ile jest stopni na nieskończonych uniwersyteckich schodach.
- Co za Maksymow i czego chce? - rzuciła znużonym głosem pytanie w ślad za sekretarką.
Lenoczka też czytywała bulwarową prasę. No, przynajmniej podczas kilku ostatnich dni. Gdyby domagający się spotkania z Lidką nieznajomy nazywał się, na przykład, Jegorow, z pewnością nie próbowałaby niepokoić groźnej przełożonej.
- Poprosił was do telefonu, pomyślałam więc sobie...
- Dowiedzcie się, z czym przyszedł. Jeżeli z czymś ważnym, niech się zapisze na listę przyjęć...
- Jak sobie pani życzy, Lidio Anatoliewna.
Znamionującym znużenie gestem Lidka opuściła ramiona.
Adwokat stwierdził, że teraz „Nowinki” z ochotą przystąpią do procesu. Szmatławiec chełpi się nowymi szczegółami, które szykuje do kolejnego wydania, jego nakład podskoczył o trzy razy, a sądowa rozprawa z powództwa Lidki z pewnością zostanie przekształcona w widowisko reklamowe.
A teraz proszę... Maksymow.
Nic dziwnego. Nieprzypadkowo się tu pojawił. Zabawnie będzie, jeżeli w kolejnym numerze „Nowinek” pojawi się wywiad z uwiedzionym przed Lidkę byłym jej uczniem. „Nowinki” mają pewnie niemałe możliwości finansowe i nieźle mu zapłacą. Rodzina i znajomi Maksymowa żyją daleko, poza zasięgiem „Pikantnych Nowinek”...
Lidka zmarszczyła brwi. Zetknięcie z dziennikarzami, choćby nawet pośrednie, źle na nią wpływa. Takie świństwa przylepiają się do człowieka.
Jeszcze przez pewien czas posiedziała za biurkiem, nie chcąc się przyznać przed sobą, że na dziś koniec z pracą. Wskazówki zegara zbliżały się do szóstej. Lidce zdarzało się już zasiedzieć w pracy do wieczora, ale dziś nie mogła sobie na to pozwolić. Po pierwsze, trzeba było posprzątać w mieszkaniu przed przyjazdem Andriuszki. Po drugie...
Po drugie, sekretarka może sobie pomyśleć, że Lidka boi się wyjść z Instytutu, dopóki na portierni czyha ten Maksymow...
Lidka zaś nie wiadomo skąd miała pewność, że czyha i nie będzie czekał do umówionego z sekretarką dnia przyjęć...
Wstała za dziesięć szósta. Zebrała papiery i spojrzała na uśmiechającego się do niej spod szkła młodego Andrieja Zarudnego.
- Ale mi numer wyciąłeś - stwierdziła szeptem i natychmiast poczuła wstyd z powodu tych słów.
Machinalnie pogładziła Andrieja po policzku.
Zamknęła sejf. Spojrzała w lustro.
Poczuła krótkotrwały napływ trwogi.
Nie widziała się z Maksymowem... ile to już? Szesnaście lat?
Maksymow, kiedy ją zobaczy, natychmiast zapyta sam siebie, skąd się tu wzięła ta starucha? I gdzie podziała się kobieta, która kiedyś dzieliła z nim pomarańczowy namiocik.
Przecież on mnie po prostu nie pozna, pomyślała Lidka z niespodziewaną ulgą. Nie muszę się wcale kryć, czy wdziewać maski. Przejdę dwa kroki od niego, a on cały czas będzie się gapił w drzwi, czekając na wyjście Lidki Sotowej, primo voto Zarudnej...
Wzięła się w garść. Narzuciła na ramiona palto, pożegnała się z Lenoczką - wypisz wymaluj wcielenie godności i niewzruszoności. Sekretarce omal oczy nie wypadły z orbit. Tak, tak, dziewczyno. Ucz się...
Przeszła korytarz, stukając obcasami. Wyszła na szerokie schody wejściowe i zeszła po nich w dół - od niedawna windy budziły w niej odrazę.
Po drodze wymieniała pozdrowienia z mijanymi ludźmi. Odpowiadała, niekiedy nawet się uśmiechając. „Ot, baba z żelaza” - stwierdził ktoś za nią stłumionym głosem.
Kiwnęła głową portierowi. Przeszła przez obrotowe drzwi i ruszyła przed siebie, starając się nie przyspieszać kroku.
Mżył drobny deszczyk. Na podjeździe stało kilka służbowych samochodów, obok mokrej ławeczki czekali na kogoś dwaj mężczyźni i kobieta. Na trzech czarnych parasolach błyszczały krople wilgoci.
Lidka odruchowo wsunęła dłoń do torebki - i natychmiast sobie przypomniała, że optymizm porannej radiowej prognozy pogody skłonił ją do zostawienia składanej parasolki w domu.
Teraz już mogła ruszyć szybciej - miała przecież powód. Mijając klomb, kątem oka zmierzyła czekających - kobieta była żoną jednego z pracowników. Lidka musiała odpowiedzieć na jej pozdrowienie. Obaj mężczyźni patrzyli gdzieś w bok - żaden z nich nie przypominał z twarzy fotografii Maksymowa.
Wszystko było bardzo proste.
Z trudem powstrzymała wypływający jej na wargi uśmiech ulgi. Albo tamten był innym Maksymowem, a sekretarka naczytawszy się bulwarowej prasy, od razu pomyślała sobie, Bóg wie co. Albo petent po prostu się nie doczekał i najadłszy się goryczy, wrócił do swojego...
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Armaged-dom»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Armaged-dom» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Armaged-dom» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.