Marek Oramus - Senni zwycięzcy

Здесь есть возможность читать онлайн «Marek Oramus - Senni zwycięzcy» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1982, ISBN: 1982, Издательство: Czytelnik, Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Senni zwycięzcy: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Senni zwycięzcy»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Jedna z najbardziej znanych powieści polskiej fantastyki przed rokiem 1989, zaliczana do nurtu fantastyki socjologicznej.
„Powieść napisana jest potoczyście. Oramus ze swobodą, używając technicznych montażowych sztuczek, pokazuje nam splatające się ze sobą losy kilkudziesięciu postaci, ani razu nie tracąc kontroli nad skomplikowaną powieściową maszynerią. A oglądamy tu nie tylko przygody i zmagania ludzi lecz również ich swobodnie lewitujących i zwalczających się jaźni. Świat opisany przez Oramusa jest zły, posępny, ludzie w nim częstokroć czynią sobie wyrozumowane łajdactwa, rządzi tym światem intryga i manipulacja, lecz mimo to, nawet w tej klatce na szczury spotykamy co jakiś czas arystokratów ducha zdolnych do miłości, wielkoduszności, wreszcie — do wstydu.”

Senni zwycięzcy — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Senni zwycięzcy», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Witam — powiedział wreszcie ten, który wszedł. — Długo pan na mnie czekał.

Na rzeczy przyjemne zawsze czeka się długo — odparł Boskersq. — Ale właściwie dlaczego celuje pan we mnie z pistoletu?

— Dla pewności. Ma pan coś przeciwko temu?

— Nie, skądże. Zawsze ceniłem pański sposób żartowania. Taraday przełknął ślinę.

— Nie wykonał pan rozkazu.

Niespodziewanie Doogan przypomniał sobie kompletnie informacje na temat Taradaya, choć nikt przedtem mu ich nie przekazywał. Mimo iż miały one związek z cielistą formą, którą niedawno opuścił, wcale go nie obeszły. Starając się dowiedzieć w analogiczny sposób, kim jest mężczyzna zza biurka, Doogan natrafił na kolejną barierę niemożności.

— Nie wykonałem — przyznał Boskersq — ponieważ wyniknęły nadzwyczajne okoliczności.

— Jakie?

— Najpierw schowa pan pistolet. Doznaję sprzecznych uczuć widząc ten śmiercionośny przyrząd wycelowany prosto w moją głowę.

Taraday zastanowił się, schował pistolet. Boskersq stanął obok biurka; palcami prawej ręki wspierał się lekko o blat.

— Jestem Dwukolorowym — powiedział. — Czy to coś panu wyjaśnia?

W odpowiedzi Taraday próbował się uśmiechnąć, ale było to zbyt ciężkie zadanie. Jego ręka niemal bezwolnie zaczęła pełznąć w kierunku kabury.

— Banowski miał rację, trzeba było go słuchać. Niech pan da spokój — pokazał na kaburę i ręka Taradaya zatrzymała się momentalnie. — Po prostu pan nie zdąży… wcześniej pan umrze, nim zdąży wystrzelić. Pogadajmy lepiej z pięć minutek. Tak lubiłem rozmowy z panem.

— Matko materio — bełkotał Taraday. — Jeśli pan żartuje…

— Nie czas na żarty — uciął Boskersq. — Czemu pan nie słucha dobrych rad — tak panu pilno rozstać się z życiem? Tym razem nie ma pan na sobie ani wygodnej zbroi, ani twarzowej przyłbicy… bez nich nawet z pistoletem w ręku byłby pan łatwy jak dziecko.

— Jest pan Quevasem?

— Właściwie nie. Korzystałem tylko przez pewien czas z jego gościnności, ale w końcu jego ciału przydarzyło się kilka nieprzyjemności i musiałem się przesiąść. W Boskersqa. Czemu pan tak patrzy? Owszem, mogę się przesiadać z dowolną. częstotliwością. Dziś jestem sobą, jutro mogę być kim innym…

Zdjął palce z biurka i poszedł w kierunku Taradaya, Ten cofał się z przerażeniem w oczach.

— Dla mnie to tyle, co wypić puszkę piwa… mówiącego — wypowiadał słowa bardzo wyraźnie, jak aktor. Powoli, ale zdecydowanie posuwał się przed siebie.

Taraday krzyczał ze strachu, oparty o ścianę. Boskersq, wyłączywszy już wcześniej indykator, zbliżył się na wyciągnięcie ręki i wtedy Taraday osunął się po srebrnej płycie na mięciutki dywan. Leżał nie poruszając się. Boskersq pochylił się i wyjął indykator z jego klapy.

— Wspaniale — powiedział. — Parę minut tutaj prześpi. — Cofnął się, spojrzał nagle w kierunku Doogana: “Kto tu jest? Ty, Grynx? Keiken? Hercx? Theart, Voox? Mówiłem, żeby nie pakować się bez potrzeby do środka tych klatek — stąd można więcej nie wyjść. Zostawiacie za dużo ambarraxu, byle analizator was wykryje. No, jazda stąd!”

Przez otwarte wejście Doogan wypłynął na zewnątrz.

— Schowaj zabawkę, synu — powiedział Boskersq do stojącego przed wejściem agenta — bo byle łachudra wyjmie ci ją z ręki razem z cennym życiem. Szef powiedział, że jesteś wolny.

— E tam — chłopak pokręcił głową obracając w palcach broń z wyraźnym zakłopotaniem — widzi mi się, że to nie szef, tylko ty. Podobno jesteś na czarnej liście?

— Moja sprawa, szczeniaku. Popatrz tutaj: poznajesz? Czyj to indykator? Myślisz, że szef dałby mi go bez powodu?

Chłopak nie wiedział, co o tym myśleć.

— Jak mi nie wierzysz, możesz szefa zapytać — rzucił niedbale Boskersq i poszedł przed siebie. Chłopak, wyraźnie zakłopotany, schował w końcu broń i zażądał od wejścia wpuszczenia do środka.

— Ani mi się śni — odpowiedziało wejście. Agent przeciął je wiązką, wlazł do środka, po chwili wypadł na zewnątrz. Boskersq znikł, jakby się rozwiał w powietrzu.

Doogan miał zamiar towarzyszyć Boskersqowi, ale napotkał kolejną barierę. Zanosiło się na to, że ich ilość w miarę poznawania nowego świata rośnie w postępie przynajmniej geometrycznym. Obserwował oddalające się plecy Boskersqa i pocieszne usiłowania sforsowania wejścia przez agenta.

W inną stronę droga stała otworem. Doogan popłynął przed siebie masowo rozdając czasoprzestrzenne kopniaki — do przodu i wstecz. Skierował się najkrótszą drogą na dwudziesty ósmy. Przed samą kabiną Deograciasa czas dostał kolejnego prztyczka. Dzień błyskawicznie zamienił się w noc.

Doogan orientował się doskonale, że Deogracias zwinął instar dopiero po południu i wybrał się na małą przejażdżkę. Trzydzieści poziomów wyżej, w jednym z korytarzy bocznych natknął się na tę dziewczynę. Każdy, kto choć raz oglądał program video, znał jej imię: Dorotea. Pod działaniem pola encefalicznego dziewczyna — nie zaprotestowawszy ani słowem — zjechała z Deograciasem na. dwudziesty ósmy, w kabinie pozbyła się odzieży w niemal eksresowym tempie. Po straszliwych zmaganiach Deogracias i Dorotea leżeli obok siebie na instarze wsłuchując się w coraz spokojniejsze bicie własnych serc.

— Właściwie… — zaczęła dziewczyna i umilkła nie doczekawszy się żadnej zachęty do rozmowy. Po kilku minutach podjęła próbę jeszcze raz.

— Właściwie nie przyszłam tu z własnej woli.

Powiedziała to bardzo cicho i niepewnie, przekrzywiwszy uprzednio głowę, żeby widzieć reakcję Deograciasa. Ale Deogracias nie zamierzał widocznie się spierać; jego profil rysował się ostro na tle jaśniejszego ekranu video. Przesunęła kilka razy otwartą dłonią nad Jego oczami.

— Obudź się — powiedziała. — Musimy porozmawiać.

— O czym?

— Zdaje mli się, że nie przyszłam tu sama — w jej głosie było tym razem więcej kokieterii.

— Zgadza się — burknął Deogracias — przyszłaś tutaj ze mną.

— Nie o to chodzi — zirytowała się na manierę video. — Zostałam do tego zmuszona.

— Tak? — zdziwił się Deogracias. — Przyniosłem cię? Zaciągnąłem?.

— W pewnym sensie — dziewczyna nie była przekonana. — W każdym razie wpłynąłeś na mnie — to taki trudno uchwytny stan — w ten sposób, że przyszłam tutaj, choć wcale przedtem nie miałam takiego zamiaru.

— Wpłynąłem na ciebie? — zainteresował się Deogracias. — Więc wszystko jest w porządku.

— Nie, mię. Po drodze robiłeś ze mną nieuczciwe rzeczy.

— Nie robiłem.

— Robiłeś.

— Nie:

— Robiłeś, robiłeś, robiłeś! — tłukła go małą piąstką po obojczyku. Przycisnął dziewczynę do siebie.

— Z miłości do ciebie gotów byłbym umrzeć. Dziewczyna roześmiała się.

— Co ty wygadujesz? — przywarła doń całym ciałem i szepnęła: — Kocham cię.

— Gruchacie sobie, gołą beczki? — rozległ się jakiś głos. Z ciemnego kąta kabiny wyszło kilka postaci w błyszczących strojach. Prawie wszystkie trzymały w rękach małe niklowane przedmioty. Deogracias włączył więcej światła i zobaczył, że są to pistolety, i że przybysze osłaniają twarze przyłbicami.

— No, Dwukolorowy — powiedział ten spośród nich, który stał najbliżej — koniec gry. Przyszła na. ciebie kolej.

— Dwukolorowy? — powtórzyła dziewczyna. — Od razu podejrzewałam, że…

Coś pękło, coś zgasło, wrócił ciężar i fragment przestrzeni, obwiedziony ledwie widocznym konturem sylwetki, począł z wolna wypełniać się ciałem. Ręka dotarła do piersi, palce poczuły twardą materię skafandra. Wróciła ostrość widzenia. Vis-a-vis stał obcy mężczyzna.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Senni zwycięzcy»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Senni zwycięzcy» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Senni zwycięzcy»

Обсуждение, отзывы о книге «Senni zwycięzcy» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x