— Eowina! — jęknął Eomer. — Co za diabelstwo…
Młoda wojowniczka pokazała mu w odpowiedzi język i niedbale cisnąwszy haradrimską pelerynę bratu — ten, oszołomiony znieruchomiał, przyciskając trofeum siostry do piersi — zatrzymała się przed Aragornem.
— Witaj, Ari — powiedziała spokojnie, ale tylko Nienna potrafiłaby określić cenę tego spokoju. — Gratuluję zwycięstwa. Teraz wszystkie te uniki o „wojskowej służbie”, jak rozumiem, straciły moc. I jeśli więcej nie jestem ci potrzebna, powiedz to po prostu teraz: klnę się na gwiazdy Yardy, że natychmiast przestanę zatruwać ci życie.
„Jak mogłaś tak pomyśleć, moja piękna amazonko!” — i oto siedzi już w siodle przed nim, wpatruje się w niego lśniącymi ze szczęścia oczami, paple coś, a potem spokojnie całuje przy całym wojsku — ale też rohańskie dziewczyny w ogóle nie szanują południowych zwyczajów, a bohaterka Bitwy na Polach Pelennoru ma je w ogóle gdzieś… A Eomer patrzy na tę idyllę, chmurzy mu się oblicze, i myśli: „Kretynko, przetrzyj oczy, przecież on ma na pysku wypisane, kim dla niego jesteś i kim on jest dla ciebie! Dlaczego, och, dlaczego te idiotki zawsze trafiają na takich łajdaków — żeby przynajmniej był urodziwy…” — zresztą, nie on pierwszy i nie on ostatni w tym Świecie, a i w innych światach też…
Głośno, rzecz jasna, nic nie powiedział, zapytał tylko:
— Pokaż, co ci się stało w rękę.
Kiedy zaś zaczęła się popisywać, że po pierwsze, jest pełnoletnia i sama sprawdzi, a po drugie, to nawet nie jest draśnięcie, i takie tam… — wtedy ryknął na nią z całej duszy tak, że aż przysłoniła uszy, a potem w słowach energicznych i dosadnych opisał bohaterce Pelennoru, co się z nią stanie, jeśli na słowo „trzy!” nie znajdzie się w punkcie opatrunkowym. Eowina, roześmiawszy się, odparowała: „Tak jest mój kapitanie!”, i tylko widząc jej nienormalną ostrożność, z jaką zsuwała się z siodła, zrozumiał: „Och, nie draśnięcie to jest…” Dziewczyna tymczasem już przylgnęła do ramienia brata. „No, Iomeczku, no, nie dąsaj się, proszę cię. Jeśli chcesz możesz mnie zlać, tylko nie skarż cioteczce”. Potarła następnie nosem o jego policzek, jak w dzieciństwie… Aragorn z uśmiechem przyglądał się tej scenie, i Eomer aż drgnął przechwyciwszy na mgnienie oka wzrok tropiciela: właśnie tak patrzy łucznik na chwilę przed wypuszczeniem z palców cięciwy.
Znaczenie tego spojrzenia zrozumiał dopiero następnego dnia, kiedy, szczerze mówiąc, było już za późno. Tego dnia w namiocie Aragorna zebrała się rada wojenna z udziałem Imrahila, Gandalfa-Mirrandira i kilku elfickich wodzów — ich armia nadeszła w nocy, akurat gdy można było spokojnie już cieszyć się ze zwycięstwa. Podczas tej rady Dunadan bez owijania w bawełnę wyjaśnił następcy rohańskiego tronu — a teraz już niemal królowi — że od dziś jest on nie sojusznikiem, a podwładnym, i życie Eowiny, znajdującej się pod specjalną ochroną w szpitalu Minas Tirith, całkowicie zależy od rozsądku brata.
— O, najdroższy Eomer, bez wątpienia może, nie ruszając się z miejsca, przebić mnie mieczem, a potem nacieszyć oko, widząc w tym palantirze, co się stanie z jego siostrą. Widowisko będzie nie dla nerwowych. Nie, ona sama rzecz jasna nic nie podejrzewa, proszę się samemu przekonać, jak rozczulający jest ten widok, gdy pomaga opiekować się rannym księciem Faramirem. Co? Gwarancje? Gwarancją jest zdrowy rozsądek: od chwili, gdy zajmę tron Odrodzonego Królestwa Gondoru i Arnoru nikt mi po prostu nie będzie zagrażał…
W jaki sposób? A w bardzo prosty. Król Gondoru, jak wiadomo, zginął. Tak, tak, straszna tragedia — zmącił mu się rozum i sam siebie spalił na pogrzebowym stosie, wyobraźcie sobie… Książę Faramir został raniony zatrutą strzałą i wydobrzeje nieprędko, jeśli w ogóle wyzdrowieje. To zależy… hm… od wielu czynników. Książę Boromir? Niestety, nie ma na to nadziei — padł w boju z orokuenami nad Anduiną za wodospadami Rauros, a ja własnoręcznie ułożyłem jego ciało na pogrzebowej lodzi. A ponieważ trwa wojna, ja, jako następca Isildura, nie mam prawa zostawiać kraju bez władcy. Tak więc przyjmuję dowodzenie nad armią Gondoru i w ogóle wszystkimi siłami zbrojnymi koalicji Zachodniej… Coś chciałeś powiedzieć, Eomerze? Nie?
Tak więc, natychmiast zaczynamy wyprawę na Mordor. Koronę Gondoru mogę przyjąć dopiero wróciwszy ze zwycięskiej wyprawy. Co do Faramira, to jestem skłonny oddać mu we władanie jedną z gondorskich ziem — na przykład Ithilien. Wszak, szczerze mówiąc, zawsze bardziej go interesowały poezja i filozofia, niż sprawy zarządzania państwem. Ale nie trzeba sięgać domysłami aż tak daleko: w tej chwili stan zdrowia księcia jest krytyczny, i może on po prostu nie dożyć naszego powrotu. Módl się więc bez przerwy o jego zdrowie przez cały ten czas, który spędzimy na wyprawie, najdroższy Imrahilu. Powiadają, że modły najbliższego przyjaciela mają w oczach Yalarów szczególną wartość…
Kiedy wyruszamy? Natychmiast, jak tylko zdławimy pod Osgiliath resztki Armii Południe. Są pytania? Pytań nie ma.
A gdy namiot opustoszał, stojący obok Aragorna człowiek w szarym płaszczu rzekł z przepełnionym szacunkiem wyrzutem:
— Niepotrzebnie tak ryzykowałeś, Wasza Wysokość. Przecież ten Eomer był, tak uważam, w szale — całkiem zwyczajnie mógł kichać na wszystko i uderzyć…
Tropiciel nieco odwrócił głowę i wycedził przez zęby:
— Jak na pracownika tajnych służb jesteś przesadnie gadatliwy, a po drugie, niespecjalnie spostrzegawczy.
— Moja wina, Wasza Wysokość… Kolczuga z mithrilu pod ubraniem?
Ironiczne spojrzenie Aragorna przemknęło po szczupłym obliczu mówiącego, zatrzymało się na szeregu dziurek okalających jego wargi. Jakieś pół minuty trwała cisza.
— Już myślałem, że dorobiłeś się odleżyn na mózgu w tym swoim grobowcu i jeszcze zaczniesz się dopytywać, skąd ją mam… A przy okazji. Zawsze zapominam zapytać, po co zaszywają wam usta?
— Nie tylko usta, Wasza Wysokość. Uważa się, że wszystkie otwory w ciele mumii powinny być szczelnie zamknięte, bo inaczej dusza, która odleciała w chwili śmierci, po czterdziestu dniach wróci do ciała, a ono zacznie się mścić na żywych.
— Dość naiwny sposób… kontracepcji…
— Tak jest, Wasza Wysokość — szary pozwolił sobie na uśmiech. — Na szczęście, jestem tego żywym przykładem.
— Hm, żywym… A jak się ma sprawa „zemsty na żywych”?
— My tylko wykonujemy rozkazy. Nasz cień to wasz cień.
— To znaczy, że jest ci bez różnicy, co ci rozkażę: zabić dziecko, czy zastąpić mu ojca?
— Całkowicie. I jedno, i drugie wykonam tak dobrze, jak tylko potrafię.
— Cóż, mnie to pasuje… Zajmij się na razie taką sprawą… Niedawno jeden z moich towarzyszy ze służby na północy, niejaki Anakit, w pijanym widzie przechwalał się kolesiom, że wkrótce będzie bogaty, jak Tingol. Dysponuje on rzekomo wiadomościami o pewnym legendarnym mieczu, za który pewne osoby nie pożałują pieniędzy. Te opowieści muszą się skończyć natychmiast.
— Tak jest, Wasza Wysokość. Słuchaczy tych przechwałek mamy zlik…
— Po co?
— Wasza Wysokość sądzi, że nie należy?
— Zakonotuj sobie, kochany. Zabijam bez wahania, ale przenigdy — powtarzam sylabami: prze-nig-dy! — nie zabijam bez prawdziwej potrzeby. Jasne?
— To naprawdę mądre, Wasza Wysokość.
— Za dużo sobie pozwalasz, poruczniku — powiedział tropiciel tonem, którego brzmienie innego rozmówcę pokryłoby lodową skorupą.
Читать дальше