Uznawane za prymitywne przez ludzi, którzy noszą więcej odzieży niż członkowie tych plemion.
Błędna wymowa może mieć fatalne skutki. Pewien chciwy szeryf Yl-Abi został kiedyś przeklęty przez niewykształcone bóstwo i wszystko, czego dotknął, zmieniało się w Zołto, który okazał się niedużym krasnoludem z oddalonej o setki mil górskiej osady. Klątwa magicznie ściągała go do królestwa i kopiowała bezlitośnie. Jakieś dwa tysiące Zołtów później klątwa się wreszcie wyczerpała. Obecnie mieszkańcy Yl-Abi znani są z niezwykle niskiego wzrostu i skłonności do irytacji.
Co wiele wyjaśnia w kwestii czarownic.
Dezyderata za pośrednictwem matuli Dismass wystała liścik, w którym przepraszała, że nie może przybyć, ponieważ jest martwa. Dar jasnowidzenia pozwala ściśle przestrzegać norm towarzyskich.
Niania Ogg nie wiedziała pewnie, kim jest kokietka. Ale chyba potrafiłaby zgadnąć.
Na przykład Ścieżka Pani Cosmopolite, bardzo popularna wśród młodych ludzi zamieszkujących ukryte doliny powyżej linii wiecznego śniegu w wysokich Ramtopach. Gardząc naukami starszych, odzianych w żółte szaty i kręcących młynkami modlitewnymi, często wyruszają pod numer trzeci przy ulicy Quirmowej w płaskim, spowitym mgłami Ankh-Morpork, by szukać mądrości u stóp pani Marietty Cosmopolite, krawcowej. Nikt nie zna powodu takiego zachowania, innego niż wspomniana już atrakcyjność dalekiej mądrości. Zwłaszcza że nie rozumieją ani słowa z tego, co do nich mówi, czy też — o wiele częściej — krzyczy. Wielu ogolonych młodych mnichów powraca do swych górskich twierdz, by medytować nad niezwykłą mantrą im przekazaną, na przykład „Uciekaj stąd, ale już!” i „Jeśli jeszcze raz zobaczę, że któryś z was, pomarańczowych łobuzów, się na mnie gapi, poczuje kant mojej dłoni, jasne?” albo „Dlaczego przyłazicie tu, głupki, i wpatrujecie się w moje stopy?”. Młodzi mnisi opracowali nawet specjalną szkolę walki opartą na tych doświadczeniach. Polega na krzyczeniu niezrozumiale na przeciwnika i uderzaniu go miotłą.
Babcia Weatherwax wypytała go kiedyś, a że przed czarownicą nie ma żadnych Kretów, wyznał zawstydzony: „No więc, pani Weatherwax, to się robi tak. Łapię takiego za uprząż i walę go miotem między oczy, zanim się taki zorientuje, o co chodzi. A potem szeptam takiemu do ucha: Zrób jakiś numer, a położę na kowadle twoje jaja. Wiesz, że mogę”.
Wiele co bardziej tradycjonalistycznych plemion krasnoludów w ogóle nie posiada żeńskich form czasownikowych ani żeńskich zaimków. W związku z tym zaloty krasnoludów wymagają od nich niezwykłego taktu i wyczulonego zmysłu dotyku.
No, może nie bardzo często. W każdym razie nie co dzień. A przynajmniej nie wszędzie. Ale prawdopodobnie w jakichś zimnych krainach ludzie powtarzają: „Wiecie, ci Eskimosi… Co za ludzie! Pięćdziesiąt określeń na śnieg! Dacie wiarę? Niesamowite!”. I robią to w miarę często.
Oczywiście, liczne miejscowe krasnoludy, trolle, okoliczni mieszkańcy, traperzy, myśliwi i zwyczajnie zagubieni w górach od tysięcy lat odkrywali go praktycznie codziennie, ale nie byli podróżnikami, więc się nie liczą.
Niania Ogg wysiała do rodziny wiele widokówek. Żadna nie dotarta przed jej powrotem. To tradycyjne i zdarza się w całym wszechświecie.
Coś z niani Ogg przechodzi na ludzi w jej towarzystwie.
Buddyści yen są najbogatszą sektą religijną we wszechświecie. Twierdzą, że gromadzenie pieniędzy jest wielkim ziem i kala duszę. Zatem, nie zważając na osobiste bezpieczeństwo, uznają za swój niemiły obowiązek zebrać ich jak najwięcej, by zmniejszyć zagrożenie dla niewinnych.
Czarna Aliss też nie najlepiej opanowała ortografię. Musieli sporo mu zapłacić, żeby sobie poszedł i nie robił scen.
Podczas gdy w Ankh-Morpork interesy szły często tak słabo, że niektórzy bardziej nowocześni członkowie Gildii wywieszali reklamy na sklepowych wystawach. Proponowali transakcje zniżkowe typu „Dwa zasztyletowania — jedno otrucie darmo”.
Ronald III z Lancre był podobno wyjątkowo niesympatycznym władcą i został zapamiętany przez potomnych jedynie w tym niejasnym slangowym powiedzonku.
Niania Ogg wiedziała, jak zacząć pisać słowo „banan”, nie umiała tylko skończyć.
Zawsze przed wami w kolejce, na przykład.
Rasizm na Dysku nie stanowił problemu, ponieważ — przy wszystkich trollach, krasnoludach i innych — gatunkizm był o wiele ciekawszy. Biali i czarni żyli w doskonalej zgodzie i wspólnie prześladowali zielonych.
Jak wspominała Dezyderata, wróżki chrzestne często bywają w kuchniach.
Dwa polana i nadzieja.
Pointa dyskowego dowcipu, straconego niestety dla potomności.