Terry Pratchett - Piramidy

Здесь есть возможность читать онлайн «Terry Pratchett - Piramidy» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1998, ISBN: 1998, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Piramidy: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Piramidy»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Najlepsza książka Pratchetta od czasu poprzedniej. A w niej: dlaczego matematyka rozwija się w krajach gorących, co robią piramidy oprócz ostrzenia żyletek, co rabują piraci, co myślą umarli i czym się zajmują podręczne, dlaczego żółwie nienawidzą filozofii, a kozy religii.

Piramidy — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Piramidy», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Aha, ten o tłustych krowach i chudych krowach? — zapytała Ptraci.

— Tak. Jest rodowy.

— Jest irytujący. To wiem na pewno. Jedna stale się uśmiecha i gra na trombicie.

— Dla mnie wyglądało to jak puzon.

— To ceremonialna trombita. Wystarczy dobrze się przyjrzeć.

— Pewnie każdy widzi ją trochę inaczej. To nieistotne. — Westchnął i spojrzał na rozładunek „Nienazwanej”. Przywiozła chyba większą od oczekiwanej liczbę puchowych materacy, a po trapie schodziło kilku zdziwionych ludzi, dźwigających skrzynki z narzędziami i kawałki rur.

— To nie będzie łatwe — ostrzegła Ptraci. — Nie możesz przecież powiedzieć: „Wszyscy śniący o krowach, wystąp”. Ty by zdradziło twój plan.

— Ale nie mogę czekać, aż ktoś przypadkiem o tym wspomni, prawda? Bądź rozsądna — rzucił gniewnie. — Ilu ludzi akurat przy mnie powie: Wiesz co, miałem wczoraj taki śmieszny sen o krowach? To znaczy poza tobą.

Spojrzeli na siebie zaskoczeni.

* * *

— I jest moją siostrą? — nie dowierzał Teppic. Kapłani przytaknęli. Koomiemu pozostawili wytłumaczenie tego dokładniej. Przed chwilą spędził dziesięć minut z Przełożoną Kobiet, przeglądając zapisy.

— Jej matka była, tego, faworytą twojego zmarłego ojca — wyjaśnił kapłan. — Bardzo się interesował jej wychowaniem, jak wiesz, i tego… jak się zdaje… tak. Oczywiście, może być twoją ciotką, konkubiny nie radzą sobie dobrze z papierkową robotą. Ale najprawdopodobniej siostrą.

Patrzyła na niego ze łzami w oczach.

— To chyba żadna różnica, prawda? — szepnęła. Teppic zwiesił głowę.

— Owszem — powiedział. — Myślę, że to jest różnica. Naprawdę. — Podniósł wzrok. — Ale możesz być królową — dodał. Spojrzał groźnie na kapłanów. — Prawda? — oznajmił stanowczo.

Kapłani porozumieli się wzrokiem. Potem popatrzyli na Ptraci, która stała samotna i ramiona jej drżały. Słaba, wyszkolona w ceremoniach pałacowych, przyzwyczajona do słuchania poleceń…

Kiwnęli głowami.

— Będzie idealna — ocenił Koomi. Odpowiedział mu pomruk poparcia.

— No widzisz — pocieszył ją Teppic. Spojrzała na niego gniewnie. Cofnął się.

— Będę się zbierał — oświadczył. — Niczego nie muszę pakować. Wszystko w porządku.

— Tak po prostu? — zdziwiła się. — To wszystko? Nie masz zamiaru niczego powiedzieć?

Zawahał się w połowie drogi do drzwi. Mógłbyś zostać, tłumaczył sobie. Ale nic by z tego nie wyszło, a skończyłoby się paskudnym bałaganem. W końcu pewnie podzieliłbyś królestwo między nią i siebie. To, że los zetknął nas razem, nie znaczy jeszcze, że miał rację. Zresztą, trzeba iść naprzód.

— Wielbłądy są ważniejsze niż piramidy — powiedział. — Zawsze powinnaś o tym pamiętać.

Rzucił się do drzwi, gdy ona szukała czegoś, czym mogłaby w niego cisnąć.

* * *

Słońce bez żadnych żuków dotarło aż do południa. Koomi stanął u tronu niczym Sępiogłowy Bóg Hat. — Wasza Wysokość ucieszy się, zatwierdzając mnie na stanowisku najwyższego kapłana — powiedział.

— Co? — Ptraci siedziała z brodą wspartą na dłoni. Drugą ręką machnęła na niego. — A tak. Oczywiście. Bardzo dobrze.

— Po Diosie, niestety, nie znaleziono śladu. Sądzimy, że stał bardzo blisko Wielkiej Piramidy, kiedy… odpaliła. Ptraci wpatrywała się w przestrzeń.

— Mów dalej — poleciła.

— Oficjalna koronacja wymaga jeszcze pewnych przygotowań — poinformował, chwytając złotą maskę. — Jednakże wasza łaskawość z zadowoleniem będzie nosić maskę władzy od teraz, jako że wiele spraw wymaga rozwiązania. Zerknęła na maskę.

— Nie włożę tego — oświadczyła spokojnie. Koomi uśmiechnął się.

— Wasza łaskawość z zadowoleniem będzie nosić maskę władzy — powtórzył.

— Nie — odparła Ptraci.

Uśmiech Koomiego wykrzywił się nieco w kącikach, gdy najwyższy kapłan zmagał się z nową koncepcją. Był przekonany, że Dios nigdy nie miewał takich kłopotów.

Rozwiązał problem, omijając go. Omijanie dało mu dobrą pozycję w życiu i nie zamierzał teraz z niego rezygnować. Ostrożnie położył maskę na stołku.

— Jest Pierwsza Godzina — oznajmił. — Wasza wysokość zechce poprowadzić Rytuał Ibisa, a potem łaskawie udzielić audiencji dowódcom militarnym Tsortu i Efebu. Obaj proszą o zgodę na przemarsz ich wojsk przez królestwo. Wasza wysokość odmówi. O Drugiej Godzinie nastąpi…

Ptraci wyprostowała się i zabębniła palcami po poręczach tronu. Potem nabrała tchu.

— Mam zamiar wziąć kąpiel — rzuciła. Koomi zachwiał się lekko.

— Jest Pierwsza Godzina — powtórzył, niezdolny do wymyślenia czegoś innego. — Wasza wysokość zechce poprowadzić…

— Koomi!

— Tak, o szlachetna królowo?

— Zamknij się.

— …Rytuał Ibisa… — jęknął Koomi.

— Jestem pewna, że potrafisz go poprowadzić. Wyglądasz na człowieka, który sam załatwia swoje sprawy. Od razu widać — dodała zgryźliwie.

— …dowódcy Tsortu…

— Powiedz im… — zaczęła Ptraci i urwała. — Powiedz im — powtórzyła już spokojniej — że mogą przejść. Niejeden albo drugi, ale obaj, rozumiesz. Obaj.

— Ale… — Rozumowanie Koomiego dogoniło wreszcie jego słuch. — Ale wtedy obaj trafią na przeciwną stronę.

— Tak jest. A później możesz zamówić parę wielbłądów. W Efebie jest kupiec, który może je sprzedać. Tylko najpierw obejrzyj im zęby. Aha, i poproś jeszcze kapitana „Nienazwanej”, żeby mnie odwiedził. Zaczął mi tłumaczyć, co to jest „wolny port”.

— W kąpieli, o królowo? — spytał słabym głosem Koomi.

Nie mógł nie zauważyć, jak głos jej się zmieniał z każdym wypowiadanym zdaniem, jak powłoka wychowania złuszczała się pod palnikiem dziedzictwa.

— Nic w tym złego — mruknęła. — I dopilnuj kanalizacji. Jak rozumiem, rury są najważniejsze.

— Na ośle mleko? — zapytał Koomi, teraz już całkiem zagubiony na pustyni [29] Cywilizacja używająca mniej precyzyjnego języka powiedziałaby po prostu „zagubiony”. .

— Zamknij się, Koomi.

— Tak, o królowo — odparł żałośnie kapłan. Chciał zmian. Ale też chciał, żeby wszystko zostało tak jak dawniej.

* * *

Słońce bez niczyjej pomocy zsunęło się do horyzontu. Dla pewnych ludzi dzień okazał się całkiem udany. Czerwone promienie oświetlały trzech męskich członków rodu Ptacluspów, pochylonych nad planami…

— To się nazywa most — wyjaśnił IIb.

— Coś podobnego do akweduktu? — upewnił się Ptaclusp.

— Raczej na odwrót. Woda płynie dołem, a my chodzimy górą.

— Oj… królowi… królowej się to nie spodoba. Rodzina królewska zawsze była przeciwna skuwaniu świętej rzeki kajdanami mostów, tam i tym podobnie.

IIb uśmiechną! się tryumfalnie.

— Sama to zasugerowała — oznajmił. — A nawet łaskawie spytała, czy zadbamy o miejsca, z których ludzie mogliby rzucać kamieniami w krokodyle.

— Tak powiedziała?

— Powiedziała: duże, kanciaste głazy.

— A niech mnie… — szepnął Ptaclusp. — Dobrze się czujesz? — spytał drugiego syna.

— Świetnie, tato.

— Żadnych… — Ptaclusp zastanowił się. — Żadnych bólów głowy ani nic?

— W życiu nie czułem się lepiej — zapewnił IIa.

— Bo nie spytałeś o koszt — wyjaśnił Ptaclusp. — Pomyślałem, że może wciąż czujesz się pła… słabo.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Piramidy»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Piramidy» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Piramidy»

Обсуждение, отзывы о книге «Piramidy» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x