Terry Pratchett - Piramidy

Здесь есть возможность читать онлайн «Terry Pratchett - Piramidy» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1998, ISBN: 1998, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Piramidy: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Piramidy»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Najlepsza książka Pratchetta od czasu poprzedniej. A w niej: dlaczego matematyka rozwija się w krajach gorących, co robią piramidy oprócz ostrzenia żyletek, co rabują piraci, co myślą umarli i czym się zajmują podręczne, dlaczego żółwie nienawidzą filozofii, a kozy religii.

Piramidy — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Piramidy», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Będziesz musiał się nauczyć trochę nad sobą panować, mój chłopcze, jeśli chcesz zostać w oddziałach konnych. Wiesz o tym?

— Tak, sierżancie — potwierdził smętnie Prompter.

— Masz minutę.

— Dziękuję, sierżancie.

Gdy zamknęła się nad nim klapa, Prompter podszedł do jednej z masywnych nóg konia i wykorzystał ją w celu, do jakiego nie była projektowana.

I kiedy patrzył swobodnie przed siebie, zatopiony w tej kontemplacji zeń, jaka możliwa jest tylko w takich chwilach, rozległo się ciche puknięcie i nagle otworzyła się przed nim cała rzeczna dolina.

Takie rzeczy nie powinny się zdarzać rozsądnym młodzieńcom. Zwłaszcza takim, którzy muszą sami prać swoje mundury.

* * *

Bryza od morza dmuchała w głąb królestwa, niosąc sugestię… nie, nie niosąc sugestii, ale raczej wrzeszcząc o soli, skorupiakach i nasłonecznionych plażach. Kilka dość zdziwionych morskich ptaków krążyło nad nekropolią, gdzie wiatr skradał się pomiędzy gruzami i pokrywał piaskiem pomniki starożytnych władców. Ptaki jednym ruchem jelita mówiły więcej, niż zdołał wyrazić Ozymandias.

Wiatr niósł też chłodny, przyjemny powiew. Ludzie naprawiający spowodowane przez bogów szkody odczuwali przemożną chęć, by wystawić do niego twarze, jak ryby w stawie odwracają się do strumienia czystej, świeżej wody.

Nikt nie pracował w nekropolii. Większość piramid straciła w eksplozjach górne poziomy i teraz stały, dymiąc lekko, jak niedawno wygasłe wulkany. Tu i tam na piasku leżały płyty czarnego marmuru. Jedna z nich o mało co nie ścięła sępiej głowy Hata, Boga Niespodziewanych Gości.

Przodkowie zniknęli. Nie zgłosił się nikt, kto chciałby ich szukać.

Koło południa od strony delty nadpłynął statek pod pełnymi żaglami. Nie był to zwykły statek. Zdawało się, że brnie w wodzie jak tłusty i bezbronny hipopotam, i dopiero kiedy ktoś obserwował go przez dłuższy czas, dostrzegał, że zadziwiająco szybko pokonuje odległość. Rzucił kotwicę przed pałacem.

Po chwili spuścił na wodę szalupę.

* * *

Teppic siedział na tronie i patrzył, jak życie w królestwie z wolna układa się znowu, niczym stłuczone zwierciadło, które posklejane odbija to samo stare światło na nowe i nieoczekiwane sposoby.

Nikt nie był pewien, na jakiej podstawie zasiadł na tronie, ale też nikt nie był zainteresowany jego zajęciem. Z ulgą wysłuchiwali poleceń wydawanych stanowczym, pewnym głosem. Zadziwiające, jakich rozkazów ludzie słuchają, jeśli tylko użyje się stanowczego, pewnego głosu. Tym bardziej że do takiego właśnie głosu królestwo było przyzwyczajone.

Poza tym wydawanie poleceń nie pozwalało na myślenie. O życiu, na przykład, albo co się stanie potem. Ale przynajmniej bogowie znowu odeszli w nieistnienie, dzięki czemu o wiele łatwiej będzie w nich wierzyć. No i trawa nie rosła mu już pod stopami.

Może uda mi się poskładać królestwo od nowa, myślał. Ale co potem z nim zrobię? Gdyby tylko udało się znaleźć Diosa… On zawsze wiedział, co robić. To była jego główna zaleta.

Strażnik przecisnął się do tronu przez grupę kapłanów i arystokracji.

— Przepraszam bardzo, wasz sire — powiedział. — Jakiś kupiec chce cię widzieć. Mówi, że to pilne.

— Nie teraz, człowieku. Delegaci armii tsortiańskiej i efebiańskiej przybywają tu za godzinę, a wiele spraw musimy przedtem załatwić. Nie mogę przyjmować każdego sklepikarza, który akurat tędy przejeżdża. A co on właściwie sprzedaje?

— Dywany, wasz sire.

— Dywany?

Wkroczył Chidder, uśmiechnięty jak połówka arbuza. Za nim maszerowało kilku członków załogi. Przeszedł przez salę, zerkając na freski i kotary. Ponieważ był Chidderem, prawdopodobnie je wyceniał. Kiedy stanął przed tronem, wykreślał już pewnie podwójną linię pod łączną sumą.

— Miłe miejsce — pochwalił, zamykając w dwóch słowach nagromadzoną przez siedem tysięcy lat sztukę architektoniczną. — Nie zgadniesz, co nam się przytrafiło. Płynęliśmy sobie wzdłuż brzegu, aż tu nagle zjawiła się rzeka. W jednej chwili klify, w następnej delta. Zabawne, pomyślałem. Założę się, że gdzieś tam jest Teppic.

— Gdzie Ptraci?

— Pamiętałem, że skarżyłeś się na brak dawnych wygód, więc przyniosłem ci ten oto dywan.

— Pytałem, gdzie jest Ptraci.

Marynarze odsunęli się na boki, a uśmiechnięty Alfonz przeciął sznurki i pociągnął brzeg dywanu. Ten rozwinął się na podłodze. Wypadły z niego kłęby kurzu, mole, a na końcu Ptraci, która toczyła się jeszcze kawałek, aż uderzyła głową o but Teppica.

Pomógł jej wstać i spróbował strzepnąć kurz z włosów. Chwiała się lekko i nie zwracała na niego uwagi.

— Mogłam tam umrzeć! — krzyknęła do Chiddera bez tchu, czerwona ze złości. — Wiele innych stworzeń umarło, sądząc po zapachu! I jeszcze to gorąco!

— Mówiłaś, że coś takiego udało się królowej, jak jej, Ram-Jam-Hurrah czy jakoś inaczej — uspokajał ją Chidder. — Nie miej do mnie pretensji. W domu wystarcza zwykle naszyjnik albo coś w tym stylu.

— Założę się, że miała przyzwoity dywan — burknęła Ptraci. — A nie coś, co przez pół roku leżało w brudnej ładowni.

— Miałaś szczęście, że w ogóle jakiś się znalazł. To był twój pomysł.

— IIa — rzekła Ptraci. Spojrzała na Teppica. — Dzień dobry — powiedziała. — To miała być zaskakująca niespodzianka powitalna.

— Udała się — zapewnił z przekonaniem Teppic. — Naprawdę się udała.

* * *

Chidder leżał na sofie wystawionej na rozległą werandę pałacową, a trzy podręczne kolejno obierały dla niego winogrona. Dzban piwa stał w cieniu. Chidder uśmiechał się przyjaźnie.

W pobliżu, na kocu, Alfonz leżał na brzuchu i czuł się bardzo zakłopotany. Przełożona Kobiet odkryła, że poza tatuażami na ramionach, jego plecy są prawdziwą ilustrowaną historią egzotycznych praktyk, przyprowadziła więc dziewczęta, żeby się czegoś nauczyły. Alfonz krzywił się czasem, gdy jej wskazówka kłuła w jakiś wyjątkowo interesujący szczegół, a palce wcisnął głęboko w swoje wielkie, poznaczone bliznami uszy, aby nie słyszeć chichotów.

Na drugim końcu werandy, gdzie na podstawie niepisanej umowy wszyscy zostawili ich w spokoju, usiedli Teppic i Ptraci. Rozmowa nie szła im najlepiej.

— Wszystko się zmieniło — powiedział. — Nie chcę być królem.

— Ale jesteś królem — odparła. — Nie możesz tego zmienić.

— Mogę. Na przykład mogę abdykować. To całkiem proste. A kiedy już przestanę być prawdziwym królem, będę mógł sobie iść, gdzie zechcę. Skoro jestem królem, to słowo króla jest prawem, a zatem mogę abdykować. Jeśli dekretem potrafimy zmieniać płeć, tym łatwiej zmienimy stanowisko. Znajdą jakiegoś krewnego do tej pracy. Muszę ich mieć dziesiątki.

— Do pracy? Zresztą mówiłeś, że jest tylko twoja ciotka.

Teppic zmarszczył brwi. Ciotka Cleph-ptah-re, jeśli się dobrze zastanowić, nie byłaby monarchą potrzebnym królestwu do nowego startu. Miała liczne niewzruszone poglądy w wielu kwestiach, jednak większość z nich dotyczyła obdzierania żywcem ze skóry ludzi, którzy jej się nie spodobali. Oznaczało to na początek prawie wszystkich w wieku poniżej trzydziestu pięciu lat.

— Na pewno znajdzie się ktoś inny — rzekł z przekonaniem. — To nie powinno być trudne, zawsze jakoś mieliśmy więcej arystokracji niż potrzeba. Wystarczy znaleźć kogoś, kto ma sny o krowach.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Piramidy»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Piramidy» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Piramidy»

Обсуждение, отзывы о книге «Piramidy» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x