Terry Pratchett - Ruchome obrazki

Здесь есть возможность читать онлайн «Terry Pratchett - Ruchome obrazki» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 2000, ISBN: 2000, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Ruchome obrazki: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ruchome obrazki»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Ukryte we wnętrzu kamer chochliki błyskawicznie malują kolejne klatki na celuloidowej taśmie. Świat Dysku odkrywa magię Srebrnego Ekranu! Nie wystarczy jednak usiąść w kinowym fotelu i z przejęciem śledzić losy bohaterów Porwanego wiatrem, najdziwniejszego filmu o Wojnie Domowej, jaki kiedykolwiek powstał. Przede wszystkim trzeba wyjaśnić, jaką tajemnicę skrywa wzgórze Świętego Gaju (czyli Holy Woodu), nie przejmując się tym, że Gaspode, Cudowny Pies, ma wielką ochotę na to, by uratować świat…

Ruchome obrazki — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ruchome obrazki», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Podniosła się wreszcie i odeszła chwiejnym krokiem, dla zachowania równowagi opierając się o kamienie muru. Nie wiedziała, co niesie przyszłość, ale jeśli jej opinia miała jakieś znaczenie, przyszłość niosła między innymi kawę.

Kiedy mijała drzwi wieży, usłyszała z wnętrza kroki. Po chwili wyszedł Victor i zaraz za nim bibliotekarz.

Victor otworzył usta, żeby coś powiedzieć, i zaczął kaszleć. Orangutan odepchnął go na bok i mocno chwycił Ginger za rękę. Jego uścisk był ciepły i miękki, ale wyraźnie sugerował, że gdyby zaszła taka potrzeba, bibliotekarz z łatwością mógłby każdą rękę zmienić w tubkę galarety z kawałkami kości.

— Uuk!

— Już po wszystkim — powiedziała Ginger. — Potwór nie żyje. Tak powinno się to skończyć, jasne? A teraz muszę się czegoś napić.

— Uuk!

— Sam się uuknij! — Victor podniósł głowę.

— Nie jest… po wszystkim — oświadczył.

— Dla mnie jest. Przed chwilą widziałam, jak zamieniam się w… w Stwora z mackami. Coś takiego naprawdę może dziewczyną wstrząsnąć.

— To nieważne — wykrztusił Victor. — Źle zrozumieliśmy. Słuchaj, one spróbują przedrzeć się znowu. Musisz wrócić do Świętego Gaju! Będą przechodzić tamtędy!

— Uuk! — zgodził się z nim bibliotekarz i fioletowym paznokciem stuknął w książkę.

— No to poradzą sobie beze mnie — stwierdziła Ginger.

— Nie poradzą! To znaczy, i tak przejdą! Ale ty możesz ich powstrzymać! Przestań tak mi się przyglądać. — Szturchnął bibliotekarza. — No dalej, wytłumacz jej.

— Uuk — powiedział cierpliwie bibliotekarz. — Uuk.

— Nic nie rozumiem! — jęknęła Ginger. Victor zmarszczył brwi.

— Jak to? — zdziwił się.

— Jak niby mam rozumieć piski małpiszona? Victor odwrócił wzrok.

— Tego…

Bibliotekarz przez moment stał nieruchomo, niby niewielki prehistoryczny posąg. Potem bardzo delikatnie i wyrozumiale poklepał dłoń Ginger.

— Uuk — rzekł wielkodusznie.

— Przepraszam — powiedziała Ginger.

— Posłuchaj — tłumaczył Victor. — Źle zrozumiałem zapis. Nie chciałaś pomagać Stworom, próbowałaś je powstrzymać. Czytałem to w odwrotną stronę. Tam nie ma człowieka za bramą, tam jest człowiek przed bramą. A człowiek przed bramą… — zaczerpnął tchu — …to strażnik!

— Dobrze, ale przecież nie możemy się dostać do Świętego Gaju! To całe mile stąd.

Victor wzruszył ramionami.

— Idź, poszukaj korbowego.

* * *

Ziemia wokół Ankh-Morpork jest żyzna i w znacznej części pokryta polami kapusty, które pomagają miastu uzyskać jego niezwykły zapach. Szare światło przedświtu zalewało niebiesko-zieloną równinę i opływało dwójkę farmerów, którzy wcześnie zabrali się do zbiorów szpinaku.

Ich uwagę zwrócił nie odgłos, ale ruchomy punkt ciszy tam, gdzie powinien być dźwięk.

Był to mężczyzna, kobieta i coś, co wyglądało jak człowiek rozmiaru pięć w futrze rozmiaru dwanaście, cała trójka w rydwanie, który migotał podczas jazdy.

Minutę czy dwie później nadjechał wózek inwalidzki. Oś miał rozgrzaną do czerwoności. Pełen był ludzi wrzeszczących na siebie nawzajem; jeden z nich kręcił korbą przy dużym pudle.

Wózek był tak przeładowany, że pasażerowie wypadali od czasu do czasu i gonili go z krzykiem, póki nie zdołali wskoczyć z powrotem; wtedy zaczynali wrzeszczeć.

Ktokolwiek sterował, nie odnosił wielkich sukcesów — wózek zygzakował od brzegu do brzegu drogi, aż w końcu zjechał z niej zupełnie i przebił ścianę stodoły.

Jeden z farmerów szturchnął kolegę w bok.

— Widziołech takie na migawkach — powiedział. — Zawsze to samo. Wałom się tacy w stodole i wyjeżdżajom drugom stronom, coli w kurczokach.

Jego towarzysz w zadumie wsparł się na motyce.

— To bydzie niezły widok — stwierdził.

— Pewno, co bydzie.

— Bo ni mo tam, chopie, nic innygo, ino dwadzieścia ton gówków kapusty.

Trzasnęło; wózek wystrzelił ze stodoły w chmurze piszczących kurcząt i z szaleńczą prędkością skręcił z powrotem na drogę.

Farmerzy spojrzeli na siebie.

— Niech to pieron strzyli — mruknął jeden z nich.

* * *

Święty Gaj stał się lśnieniem na horyzoncie. Wstrząsy ziemi były wyraźnie silniejsze.

Migoczący rydwan wynurzył się zza kępy drzew i wyhamował na szczycie Wzgórza. Zbocze opadało łagodnie w dół, do miasta.

Mgła przesłaniała Święty Gaj. Wystrzeliwały z niej smugi światła i krzyżowały się na niebie.

— Spóźniliśmy się? — spytała z nadzieją Ginger.

— Prawie się spóźniliśmy — odparł Victor.

— Uuk — oświadczył bibliotekarz.

Czytał piktogramy, przesuwając paznokciem wzdłuż ich linii — z prawej do lewej, z prawej do lewej.

— Wiedziałem, że coś się nie zgadza — mówił Victor. — Ten śpiący posąg… strażnik. Dawni kapłani, śpiewający pieśni i odprawiający rytuały, żeby nie zasnął. Pamiętali Święty Gaj jak najlepiej potrafili.

— Aleja nic nie wiem o strażniku!

— Owszem, wiesz. Gdzieś w głębi siebie.

— Uuk! — zawołał bibliotekarz i stuknął w stronicę. — Uuk!

— Mówi, że prawdopodobnie pochodzisz od pierwszej najwyższej kapłanki. Uważa, że wszyscy w Świętym Gaju są potomkami… Widzisz, kiedy po raz pierwszy Stwory się przebiły, całe miasto uległo zniszczeniu, a ocaleni uciekli we wszystkie strony świata. Ale każdy przecież potrafi pamiętać nawet to, co się przydarzyło jego przodkom… Znaczy jest tak, jakby istniało takie wielkie morze wspomnień, a my jesteśmy z nim połączeni. I kiedy wszystko zaczęło się od nowa, zostaliśmy tu wezwani, a ty starałaś się wszystko naprawić. Niestety, zew był słaby i mógł do ciebie dotrzeć tylko we śnie…

Umilkł, bezradny.

— Uuk? — spytała podejrzliwie Ginger. — Zrozumiałeś to wszystko z jednego „uuk”?

— No, więcej niż jednego — przyznał Victor.

— W życiu nie słyszałam takich… — zaczęła Ginger i urwała.

Delikatniejsza od najdelikatniejszej skóry dłoń wsunęła się w jej rękę. Ginger obejrzała się i spojrzała prosto w twarz, przegrywającą porównanie z wypompowaną piłką.

— Uuk — powiedział bibliotekarz.

Przez chwilę patrzyli sobie prosto w oczy.

— Ale przecież — tłumaczyła Ginger — nigdy nie czułam się jak najwyższa kapłanka. Nawet troszeczkę.

— Ten sen, który mi opowiadałaś — wtrącił Victor. — Jak dla mnie był mocno kapłański. Bardzo… bardzo…

— Uuk.

— Eklezjastyczny — przetłumaczył Victor. — Właśnie.

— To tylko sen — zaprotestowała nerwowo Ginger. — Śnił mi się czasem, odkąd pamiętam.

— Uuk, uuk.

— Co powiedział?

— Że prawdopodobnie o wiele dłużej, niż pamiętasz. Przed nimi Święty Gaj błyszczał jak szron, jak miasto zbudowane z zestalonego światła gwiazd.

— Victor… — odezwała się Ginger.

— Tak?

— Gdzie są wszyscy?

Victor spojrzał na drogę. Tam, gdzie powinien widzieć ludzi, rozpaczliwie uciekających uchodźców… nie było nic. Tylko cisza. I blask.

— Gdzie oni są? — powtórzyła Ginger. Zobaczył jej minę.

— Przecież tunel się zawalił — powiedział głośno w nadziei, że stanie się to prawdą. — Zamknął przejście.

— Trolle szybko potrafiłyby oczyścić zawał.

Victor wyobraził sobie… Cthino. Pierwszą salę cthinową, działającą od tysięcy lat. I wszystkich znanych sobie ludzi, jak siedzą w niej przez kolejne tysiące. A nad nimi zmieniają się gwiazdy.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Ruchome obrazki»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ruchome obrazki» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Ruchome obrazki»

Обсуждение, отзывы о книге «Ruchome obrazki» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x