Terry Pratchett - Ruchome obrazki

Здесь есть возможность читать онлайн «Terry Pratchett - Ruchome obrazki» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 2000, ISBN: 2000, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Ruchome obrazki: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ruchome obrazki»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Ukryte we wnętrzu kamer chochliki błyskawicznie malują kolejne klatki na celuloidowej taśmie. Świat Dysku odkrywa magię Srebrnego Ekranu! Nie wystarczy jednak usiąść w kinowym fotelu i z przejęciem śledzić losy bohaterów Porwanego wiatrem, najdziwniejszego filmu o Wojnie Domowej, jaki kiedykolwiek powstał. Przede wszystkim trzeba wyjaśnić, jaką tajemnicę skrywa wzgórze Świętego Gaju (czyli Holy Woodu), nie przejmując się tym, że Gaspode, Cudowny Pies, ma wielką ochotę na to, by uratować świat…

Ruchome obrazki — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ruchome obrazki», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Przed sobą zauważył brakującą płytę.

Patrzył tępo na puste miejsce.

Cała wieża pełna jest takich pułapek.

Skupił się na chwilę i skoczył w pustkę, która nagle stała się wpuszczoną w mur płytą — tylko na ułamek sekundy, niezbędny, by przeskoczyć do kolejnej.

Uśmiechnął się w ciemności i błysk światła zamigotał mu na zębach.

Nic stworzonego przez magię Świętego Gaju nie pozostaje rzeczywiste na długo.

Ale można uczynić to rzeczywistym na dostatecznie długo.

Niech żyje Święty Gaj!

* * *

Stwór migotał teraz wolniej, mniej czasu poświęcał na wyglądanie jak gigantyczna wersja Ginger, a więcej na wyglądanie jak zawartość kosza wypychacza zwierząt. Wciągnął swe wilgotne cielsko na szczyt wieży i legł bez ruchu. Powietrze świszczało w jego rurach oddechowych. Pod mackami kruszyły się kamienie, gdy odpływała z nich magia i poddawały się groźnemu apetytowi Czasu.

Stwór był zdziwiony. Gdzie są inni? Został sam, oblężony w jakimś dziwnym miejscu…

…i rozgniewany. Wysunął oko i spojrzał ze złością na małpę, wyrywającą się z czegoś, co jeszcze niedawno było dłonią. Grom zakołysał wieżą. Deszcz spływał po kamieniach.

Stwór wysunął nibynóżkę, owinął nią bibliotekarza w pasie…

…i uświadomił sobie, że kolejna śmiesznie mała postać wyskoczyła z klatki schodowej.

* * *

Victor zerwał z ramienia pikę. Co teraz? Kiedy ma się do czynienia z ludźmi, zawsze istnieje kilka możliwości. Można na przykład zawołać: „Hej, ty, puść tę małpę i wychodź z czułkami do góry”. Można…

Zakończona szponem macka, gruba jak jego ramię, uderzyła o kamienie tak mocno, że aż popękały.

Odskoczył i ciął piką od lewej, pozostawiając na skórze Stwora głęboką żółtą ranę. Stwór zawył i cofnął się z niepokojącą szybkością, by wysunąć ku niemu więcej macek.

Kształt, pomyślał Victor. W naszym świecie nie ma realnego kształtu. Za dużo czasu poświęca na utrzymanie się w całości. Im bardziej będzie uważał na mnie, tym mniej może się skupić, by nie rozpaść się na kawałki.

Z różnych fragmentów Stwora wysunęły się liczne, nie dopasowane do siebie oczy. Kiedy spojrzały na Victora, pojawiły się w nich wściekle przekrwione żyłki.

Dobrze, pomyślał. Zwróciłem na siebie jego uwagę. I co?

Pchnął w tnące kleszcze i podskoczył, unosząc kolana pod brodę, kiedy szczęśliwie nierozpoznawalna nibynóżka spróbowała podciąć mu nogi.

Wysunęła się kolejna macka.

Strzała przeszyła ją ze efektem stalowej kulki przebijającej skarpetę pełną budyniu. Stwór zaskrzeczał.

Miotła przefrunęła nad wieżą; nadrektor nerwowo przeładowywał kuszę.

Victor usłyszał z góry:

— Jeśli krwawi, możemy go zabić! I zaraz potem:

— Co to znaczy: my?

Victor ruszył do ataku; uderzał we wszystko, co sprawiało wrażenie podatnego na ciosy. Stwór zmieniał formę, próbował pogrubić skórę albo wytworzyć skorupę w miejscach, gdzie uderzała pika.

Nie był dostatecznie szybki.

Mają rację, myślał Victor. Da się go zabić. Może to zająć cały dzień, ale nie jest niezwyciężony…

I nagle stanęła przed nim Ginger, z twarzą pełną bólu i zdumienia.

Zawahał się.

Strzała ze stukiem wbiła się w to, co powinno być jej ciałem.

— Trafiony! Jeszcze jeden nawrót, kwestorze!

Obraz się rozwiał. Stwór zaskrzeczał znowu, jak lalkę odrzucił na bok bibliotekarza i ruszył na Victora, wyciągając na pełną długość wszystkie macki. Jedna go przewróciła, trzy inne wyrwały z rąk broń. Stwór uniósł się i machnął piką, by strącić z nieba prześladowców.

Victor podparł się na łokciu i skoncentrował. Rzeczywiste dostatecznie długo…

Błyskawica obrysowała Stwora niebieskobiałym światłem. Kiedy zahuczał grom, monstrum zatoczyło się jak pijane; niewielkie języczki elektryczności skrzyły się na jego skórze i syczały cicho. Sporo macek dymiło.

Stwór usiłował utrzymać się jakoś, zwalczyć szalejące w cielsku moce. Przesunął się na ślepo po kamieniach, skomląc cichutko. Jedyne sprawne oko wpatrywało się wrogo w Victora.

A potem Stwór zrobił krok w pustkę.

Victor podczołgał się na krawędź dachu.

Nawet spadając, Stwór nie rezygnował. Próbował gorączkowej ewolucji piór, skóry i błon, by znaleźć formę, która przetrwa upadek…

Czas zwolnił. Powietrze wypełniła czerwona mgła. Śmierć machnął kosą.

NALEŻYSZ DO MARTWYCH, powiedział.

Potem zabrzmiał odgłos, jakby mokre pranie uderzyło o mur, i okazało się, że taki upadek mogą przetrwać jedynie zwłoki.

* * *

Tłum nie rozchodził się mimo padającego deszczu. Teraz, kiedy zniknęła wola, Stwór rozpadał się na molekuły składowe, spływające rynsztokami do rzeki i dalej, w zimne morskie głębiny.

— Rozpływa się — stwierdził wykładowca run współczesnych. — Absorbuje wilgoć z powietrza.

— Naprawdę? — zdumiał się kierownik. — Myślałem, że to znaczy, że zajmuje czas i przeszkadza. Trącił Stwora nogą.

— Ostrożnie — ostrzegł dziekan. — Nie jest umarłym ten, kto może spoczywać wiekami.

Kierownik katedry przyglądał się zwłokom.

— Dla mnie wygląda na całkiem umarłego — oświadczył. — Zaraz… tutaj coś się rusza…

Jedna z wyciągniętych macek przesunęła się trochę.

— Czyżby na kimś wylądował? — zdziwił się dziekan. Istotnie. Spod macki wyciągnęli drgające ciało Myślaka Stibbonsa. Szturchali go i poklepywali dobrodusznie, aż otworzył oczy.

— Co się stało? — zapytał.

— Upadł na ciebie pięćdziesięciostopowy potwór — wyjaśnił krótko dziekan. — Dobrze się, tego, czujesz?

— Chciałem tylko wypić jedno piwo — mamrotał Stibbons. — Zaraz bym wrócił, słowo daję.

— O czym ty mówisz, chłopcze?

Myślak nie zwracał na niego uwagi. Wstał, zataczając się trochę, i chwiejnym krokiem ruszył do Głównego Holu, by już nigdy, nigdy nie wychodzić po zmroku.

— Zabawny chłopak — uznał kierownik katedry. Wszyscy znowu spojrzeli na Stwora, który zdążył się rozpuścić prawie zupełnie.

— Piękno zabiło bestię — stwierdził dziekan, który lubił takie ładne zdania.

— Nie, nie piękno — sprzeciwił się kierownik katedry. — Raczej rozpryśnięcie na ziemi.

* * *

Bibliotekarz usiadł i przetarł oczy. Ktoś podsunął mu pod nos książkę. — Przeczytaj! — rzekł Victor.

— Uuk.

— Proszę!

Orangutan otworzył tomik na stronie z piktogramami. Mrugał przez chwilę, po czym położył palec w dolnym prawym rogu i zaczął przesuwać go wzdłuż znaków, od prawej do lewej.

Od prawej do lewej…

Tak należy je czytać, pomyślał Victor. To znaczy, że przez cały czas myliłem się całkowicie.

* * *

Korbowy Halogen przejechał okiem obrazkowego pudła wzdłuż szeregu magów, po czym opuścił je na szybko znikającego potwora.

Korba przestała się kręcić. Halogen podniósł głowę i uśmiechnął się szeroko.

— Moglibyście trochę się skupić, panowie? — poprosił. Magowie posłusznie zbili się w ciasną grupkę. — Światło nie jest najlepsze.

Soli wypisał na kawałku tektury „Magowie oglądayący Zwłoki, ujęcie 3”.

— Szkoda, że nie złapałeś upadku — powiedział; w jego głosie brzmiały nutki histerii. — Może uda się potem jakoś to dograć albo co?

Ginger siedziała w cieniu wieży, obejmowała rękami kolana i usiłowała przestać się trząść. Wśród kształtów, które Stwór próbował przybrać tuż przed końcem, był też jej własny.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Ruchome obrazki»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ruchome obrazki» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Ruchome obrazki»

Обсуждение, отзывы о книге «Ruchome obrazki» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x