Terry Pratchett - Straż nocna

Здесь есть возможность читать онлайн «Terry Pratchett - Straż nocna» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 2008, ISBN: 2008, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Straż nocna: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Straż nocna»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Komendant Sam Vimes ze Straży Miejskiej Ankh-Morpork miał wszystko. Ale teraz wrócił do swojej własnej, twardej i ostrej przeszłości, pozbawiony nawet ubrania, które miał na sobie, gdy uderzyła błyskawica.
Życie w przeszłości jest trudne. Śmierć w przeszłości jest niezwykle łatwa. Musi jednak przeżyć, by wykonać swoją robotę. Ma wyśledzić mordercę, nauczyć swoje młodsze ja, jak być dobrym gliną, i zmienić rezultat krwawej rewolucji. Jest też pewien problem: jeśli wygra, straci żonę, straci dziecko, straci przyszłość.
Dyskowa „Opowieść o jednym mieście”, z pełnym zespołem ulicznych urwisów, dam negocjowalnego afektu, rebeliantów, tajnej policji i innych dzieci rewolucji.
Prawda! Sprawiedliwość! Wolność!
I Jajko Na Twardo!

Straż nocna — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Straż nocna», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Handlarze jajek, sir. Jeżdżą po farmach i skupują jajka…

— Tak, rozumiem. A co niby mamy z tym zrobić?

— Moglibyśmy upiec gigantyczne ciasto, sir.

— Tom!

— Przepraszam, sir. Ale miasto się nie zatrzymuje, sir. Nie jest jak pole bitwy. Najlepsze miejsce dla walk miejskich jest za murami, gdzie nic nie wchodzi w drogę.

— To piekielnie wielka barykada, Tom. Za dobrze broniona. Nie możemy jej nawet podpalić, bo spłonie z nią całe miasto!

— Rzeczywiście, sir. A w dodatku, sir, oni nic właściwie nie robią… Tyle że tam są.

— O co ci chodzi?

— Oni nawet sadzają na barykadach stare babcie, które krzyczą na naszych chłopców. Biedny sierżant Franklin, sir… Własna babcia zobaczyła go i zagroziła, że jeśli natychmiast nie przestanie, powie wszystkim, co zrobił, kiedy miał jedenaście lat…

— Nasi ludzie są uzbrojeni, prawda?

— O tak. Ale tak jakby doradziliśmy im, żeby nie strzelali do nieuzbrojonych starszych pań, sir. Nie chcemy przecież drugich Sióstr Dolly, prawda?

Major spojrzał na mapę. Czuł, że istnieje jakieś rozwiązanie.

— A co właściwie zrobił sierżant Franklin, kiedy miał… — zaczął z roztargnieniem.

— Nie powiedziała, sir.

Majora ogarnęła nagle fala ulgi.

— Kapitanie, wiecie, z czym mamy teraz do czynienia?

— Jestem pewien, że mi pan powie, sir.

— Powiem ci, Tom. To sprawa polityczna, Tom. Jesteśmy żołnierzami. Polityka rozstrzyga się o wiele wyżej.

— Racja, sir. Brawo, sir!

— Kapitanie, wybierzcie jakiegoś porucznika, który ostatnio był trochę niedbały, i poślijcie go do pałacu, żeby złożył raport ich lordowskim mościom.

— To chyba nazbyt okrutne, sir.

— Oczywiście. Teraz to przecież polityka.

Lord Albert Selachii nie przepadał za bankietami. Zbyt wiele w nich było polityki. Tego przyjęcia zaś nie lubił wyjątkowo, ponieważ w rezultacie musiał przebywać w tym samym pomieszczeniu co lord Winder — człowiek, którego w głębi serca uważał za Nieodpowiednie Towarzystwo. W jego osobistym słowniku nie istniało surowsze potępienie. Co gorsza, starając się go unikać, musiał równocześnie omijać lorda Venturiego. Ich rodziny serdecznie się nie cierpiały. Lord Albert nie był teraz pewien, jakie zdarzenie w historii doprowadziło do tego rozłamu, ale z pewnością ważne — inaczej przecież nie pielęgnowaliby tej wrogości. Gdyby rody Selachii i Venturi były górskimi klanami, nienawidziłyby się i walczyły ze sobą; ponieważ jednak były to jedne z najlepszych familii w mieście, ich przedstawiciele zachowywali się wobec siebie chłodno, złośliwie i lodowato uprzejmie za każdym razem, kiedy towarzyskie prądy doprowadzały do ich spotkania. I właśnie teraz, choć starannie dobrał orbitę, która niosła go przez raczej bezpieczne regiony towarzyskie, stanął twarzą w twarz z lordem Charlesem Venturim. Jakby nie wystarczało, że musi wspólnie z nim prowadzić kampanię, nawet bez konieczności rozmowy przy marnym winie. Ale towarzyskie nurty bankietu nie dawały możliwości ucieczki, która nie byłaby nieuprzejma. Co ciekawe, etykieta wyższych sfer w Ankh-Morpork pozwalała w każdej chwili wyrządzać afronty przyjaciołom, jednak niegrzeczność wobec najgorszego wroga uznawano za szczyt złego wychowania.

— Venturi — powiedział, unosząc kieliszek o starannie wyliczony ułamek cala.

— Selachii… — Lord Venturi postąpił tak samo.

— Prawdziwy bankiet — zauważył Albert.

— W samej rzeczy. A pan stoi pionowo, lordzie.

— Istotnie. Widzę, że pan również.

— Rzeczywiście, rzeczywiście. W tej kwestii trudno nie zauważyć, że wielu innych postępuje podobnie.

— Co jednak nie oznacza, że pozycja horyzontalna nie ma także pewnych zalet, jeśli chodzi na przykład o sen — stwierdził Albert.

— Niezaprzeczalnie. Choć ta czynność raczej nie będzie tu wykonywana.

— Och, istotnie. Bez wątpienia [9] Przy takich okazjach Selachii i Venturi wyznawali zasadę, że rozmowa może dotyczyć tylko spraw, w których nie istnieje żadna możliwość różnicy zdań. Wobec historii obu rodów liczba takich spraw była już bardzo niewielka. .

Energiczna dama we wspaniałej purpurowej sukni zbliżyła się przez salę balową. Przed nią sunął uśmiech.

— Lord Selachii? — spytała, podając mu dłoń. — Słyszałam, że wykonuje pan wspaniałą robotę, broniąc nas przed motłochem.

Jego lordowska mość, sterowany towarzyskim autopilotem, skłonił głowę. Nie był przyzwyczajony do kobiet postępowych, a ta była wyjątkowo postępowa. Jednakże bezpieczne tematy konwersacji z Venturim uległy już wyczerpaniu.

— Obawiam się, madame, że ma pani nade mną przewagę… — wymruczał.

— Spodziewam się. Bez wątpienia — odparła madame z tak promiennym uśmiechem, że nie próbował nawet analizować jej słów. — A kim jest ten imponujący dżentelmen w mundurze? Zapewne towarzysz broni…

Lord Selachii się zawahał. Wpojono mu przekonanie, że zawsze przedstawia się mężczyzn kobietom, ale ta uśmiechnięta dama nie zdradziła swojego…

— Lady Roberta Meserole — powiedziała. — Większość znajomych zwraca się do mnie „madame”. Ale przyjaciele nazywają mnie Bobbi.

Lord Venturi trzasnął obcasami. Szybciej się orientował od swego „towarzysza broni”, a żona przekazała mu sporo aktualnych ploteczek.

— Ach, jest pani zapewne ową damą z Genoi — rzekł, ujmując jej dłoń. — Tak wiele o pani słyszałem.

— Dobre rzeczy? — spytała madame.

Lord Charles spojrzał poprzez salę. Jego żona była chyba pogrążona w rozmowie. Na własnej skórze się przekonał, że jej małżeński radar potrafi na pół mili usmażyć jajko… Ale szampan był doskonały.

— Raczej kosztowne — powiedział, co nie zabrzmiało tak dowcipnie, jak zamierzał.

Mimo to się roześmiała. Może jednak byłem dowcipny, pomyślał. Naprawdę, ten szampan jest świetny…

— Kobieta musi jakoś radzić sobie w świecie — odparła.

— Pozwoli pani, że ośmielę się zapytać, czy istnieje lord Meserole?

— Tak wczesnym wieczorem? — rzuciła madame i znów się roześmiała.

Lord Venturi śmiał się wraz z nią. Słowo daję, mówił sobie w myślach, ten dowcip jest łatwiejszy, niż sądziłem!

— Nie, chodziło mi oczywiście… — zaczął.

— Jestem o tym przekonana — przerwała mu madame i klepnęła go lekko wachlarzem. — A teraz nie chciałabym panów monopolizować, ale naprawdę muszę was zaprowadzić na pogawędkę z kilkoma moimi przyjaciółmi…

Chwyciła lorda Venturiego pod ramię. Nie stawiał oporu. Pokierowała go przez salę. Lord Selachii szedł za nimi dość posępny; doszedł do wniosku, że kiedy szanowane kobiety każą się nazywać Bobbi, świat chyba się kończy. I powinien.

— Pan Carter prowadzi rozległe interesy w handlu miedzią, a pana Jonesa interesuje guma — szepnęła.

Grupka składała się z sześciu mężczyzn rozmawiających przyciszonymi głosami. Kiedy ich lordowskie moście się zbliżyli, usłyszeli:

— …i w takich chwilach człowiek musi zadać sobie pytanie, wobec czego jest naprawdę lojalny… Och, dobry wieczór, madame.

W swej pozornie przypadkowej wędrówce do stołu z bufetem madame jakby niechcący spotkała kilku innych dżentelmenów. Jak dobra gospodyni, doprowadziła ich do kolejnych niewielkich grupek. Zapewne tylko ktoś, kto leżałby na grubych belkach podtrzymujących sklepienie nad salą, mógłby dostrzec w tych ruchach jakiś system, ale nawet wtedy musiałby znać kod. Gdyby zdołał umieścić czerwoną plamkę na głowach osób niebędących przyjaciółmi Patrycjusza, białą plamkę na jego poplecznikach, a różową oznaczyć tych, co się wiecznie wahają, wtedy zobaczyłby coś w rodzaju tańca.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Straż nocna»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Straż nocna» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Straż nocna»

Обсуждение, отзывы о книге «Straż nocna» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x