Terry Pratchett - Niewidoczni Akademicy

Здесь есть возможность читать онлайн «Terry Pratchett - Niewidoczni Akademicy» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 2010, ISBN: 2010, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Niewidoczni Akademicy: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Niewidoczni Akademicy»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Kolejna książka o Świecie Dysku. Magowie z tajnego uniwersytetu w Ankh-Morpork słyną z mądrości, talentów magicznych i zamiłowania do popołudniowej herbatki. Z całą pewnością jednak nie ceni się ich jako sportowców. Lord Vetinari, lokalny tyran, sugeruje rektorowi, że uniwersytet powinien przywrócić popularną niegdyś tradycję footballową i skomponować drużynę składającą się z kadry akademickiej i studentów. Profesorowie mają twardy orzech do zgryzienia. Muszą ustalić, dlaczego ich rodacy — niezależnie od wieku i statusu społecznego — przepadają za footballem. Muszą nauczyć się w niego grać. A następnie muszą wygrać mecz, nie korzystając z magii…

Niewidoczni Akademicy — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Niewidoczni Akademicy», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Mag w swoim gabinecie może robić, co tylko zechce. W dawnych czasach oznaczało to palenie wszystkiego, na co przyjdzie mu ochota, i głośne puszczanie bąków bez przepraszania. Dzisiaj te rozrywki zastąpiła rozbudowa w przystający zestaw wymiarów. Myślakowi trudno było protestować, bo nawet nadrektor uległ tej modzie — miał w łazience pół mili strumienia z pstrągami i twierdził, że majstrowanie ze swoim gabinetem powstrzymuje maga przed szkodą. Jak wszyscy wiedzieli, rzeczywiście powstrzymywało. Zamiast tego zwykle pakowało go w kłopoty.

Myślak nie poruszał tej kwestii, ponieważ w tej chwili za swoją życiową misję uznawał podsycanie ognia, który rozgrzewał Mustruma Ridcully’ego i cały uniwersytet czynił szczęśliwszym miejscem. Tak jak pies przejmuje humor swego pana, tak uczelnia naśladuje nastrojem swego nadrektora. W tej chwili, jako jedyna osoba przyznająca się tutaj do rozsądku, mógł tylko jak najlepiej sterować biegiem spraw, trzymać się z dala od szkwałów dotyczących osoby znanej wcześniej jako dziekan i szukać nadrektorowi zajęć, by nie przeszkadzał.

Już Myślak miał odłożyć księgę, kiedy ciężkie karty przewróciły się same.

— To dziwne…

— Och, okładki starych ksiąg bywają bardzo sztywne — oświadczył Ridcully. — Czasami jakby żyły własnym życiem.

— Czy ktoś słyszał o profesorze Pullunderze albo doktorze Erratamusie?

Magowie przestali wpatrywać się w drzwi i spojrzeli po sobie nawzajem.

— Komuś coś dzwoni? — spytał Ridcully.

— Nawet nie brzęknie — zapewnił uprzejmie wykładowca run współczesnych.

Nadrektor odwrócił głowę w lewo.

— Może ty, dziekanie? Pamiętasz wszystkich dawnych…

Myślak jęknął w duchu. Pozostali zamknęli oczy i przygotowali się. Mogło być źle…

Ridcully patrzył tępo na dwa puste krzesła, każde z odciśniętym na siedzeniu pośladkiem. Jeden czy dwóch profesorów naciągnęło kapelusze na twarze. Minęły już dwa tygodnie, ale nie było widać żadnej poprawy.

Nadrektor nabrał tchu.

— Zdrajca! — ryknął.

To straszne oskarżenie, jeśli rzuca się je dwóm zagłębieniom w skórzanej tapicerce.

Kierownik studiów nieokreślonych szturchnął Myślaka Stibbonsa, dając mu znak, że został dziś wybrany na ofiarę. Znowu.

Znowu.

— Dla marnej garści srebra nas opuścił — rzekł Ridcully, zwracając się do wszechświata w ogólności.

Myślak odchrząknął. Naprawdę miał nadzieję, że polowanie na Megapoda pozwoli nadrektorowi zapomnieć o tej sprawie. Jednak umysł Ridcully’ego wciąż wracał do nieobecnego dziekana, jak język stale sięga do miejsca po straconym zębie.

— Ehm… Chciałbym zauważyć, że… o ile mi wiadomo… jego wynagrodzenie to co najmniej… — zaczął Myślak, ale dla Ridcully’ego w obecnym stanie ducha żadna odpowiedź nie byłaby właściwa.

— Wynagrodzenie? A odkąd to magowie pracują za pensję? Jesteśmy uczonymi, panie Stibbons! Nie dbamy o prymitywne pieniądze!

Na nieszczęście Myślak zwykł myśleć jasno i logicznie; w chwilach zamętu odwoływał się do rozsądku i uczciwości, które w stosunkach z rozgniewanym nadrektorem były — by zastosować tu właściwy naukowy termin — nieaplikowalne. Zaniedbał też myślenia strategicznego, co zawsze jest błędem w stosunkach z innymi naukowcami. W rezultacie popełnił błąd, wykorzystując w tym miejscu zdrowy rozsądek.

— To dlatego, że nigdy właściwie za nic nie płacimy — rzekł. — A jeśli ktoś potrzebuje jakichś drobnych, bierze sobie z wielkiego dzbana…

— Jesteśmy elementem samej osnowy uniwersytetu, panie Stibbons! Bierzemy tylko to, co jest nam niezbędne! Nie szukamy bogactw! A co najważniejsze, nie przyjmujemy „kluczowego stanowiska połączonego z atrakcyjnym pakietem wynagrodzeń”, cokolwiek to ma znaczyć, do wszystkich piekieł, „oraz inne dodatki, w tym hojną emeryturę”. Emeryturę, uważasz pan! Kiedy to mag przeszedł na emeryturę?

— No, doktor Skorek… — Myślak nie zdołał się powstrzymać.

— Odszedł, żeby się ożenić! — warknął gniewnie Ridcully. — To nie emerytura, to tak jakby umarł.

— A doktor Housemartin? — ciągnął Myślak.

Wykładowca run współczesnych kopnął go w kostkę, ale Myślak rzucił tylko „auć!” i mówił dalej:

— Odszedł z powodu ciężkiego przypadku żab. To choroba zawodowa.

— Jeśli nie znosisz gorąca, to wyjdź z kotła — mruknął nadrektor.

Sytuacja trochę się uspokajała i szpiczaste kapelusze unosiły się ostrożnie. Te nerwowe chwile nadrektora trwały zwykle najwyżej kilka minut. Co byłoby pocieszające, gdyby w odstępach mniej więcej pięciominutowych coś nie przypominało mu nagle o tym, co uznawał za absolutnie zdradzieckie czynności dziekana, a konkretnie o złożeniu oferty i uzyskaniu posady na innym uniwersytecie, na dodatek za pośrednictwem pospolitego ogłoszenia w azecie. Nie tak powinien się zachowywać książę magii. Książę magii nie stawał przed komisją złożoną z sukienników, kupców warzywnych i szewców (choć to wspaniali ludzie, oczywiście, bez wątpienia sól tej ziemi, ale…), by zostać osądzony i oceniony jak terier medalista (na pewno policzyli mu zęby!). Porzucił całe bractwo magii, ot co!

Na korytarzu zapiszczały kółka i każdy mag zesztywniał w oczekiwaniu. Drzwi się otworzyły i do sali wjechał pierwszy załadowany wózek.

Dała się słyszeć seria westchnień, kiedy wszystkie oczy skupiły się na służącej, która ten wózek popychała, a potem nawet głośniejsze westchnienia, kiedy magowie zrozumieli, że nie jest to ta, której oczekiwali.

Nie była brzydka. Jej urodę można by pewnie określić jako swojską, domową, ale był to miły dom, czysty i przyzwoity, z różami wokół drzwi, powitaniem na wycieraczce i szarlotką w piekarniku. Jednak myśli magów, co zadziwiające, nie koncentrowały się w tej chwili na jedzeniu, choć niektórzy wciąż nie byli całkiem pewni, dlaczego nie.

Była to naprawdę całkiem sympatyczna dziewczyna, nawet jeśli jej łono zostało najwyraźniej zaplanowane dla osoby o dwie stopy wyższej. Ale nie była Nią [4] Profesor nadzwyczajny gramatyki i jej stosowania poprawiłby pewnie to zdanie na „okazało się, że ona to nie ona”, na co profesor logiki zakrztusiłby się drinkiem. .

Grono wykładowcze wydawało się załamane, lecz wyraźnie poweselało, kiedy do pokoju wtoczyła się cała karawana wózków. Nic nie poprawia nastroju lepiej niż przekąska o trzeciej nad ranem — wszyscy to wiedzieli.

Nie jest źle, uznał Myślak. Przetrwaliśmy wieczór bez rozbijania czegokolwiek. Przynajmniej lepiej niż we wtorek.

W dowolnej organizacji dobrze znany jest fakt, że aby wykonać jakieś zadanie, należy je zlecić komuś, kto już jest bardzo zajęty. Teoria ta doprowadziła do pewnej liczby zabójstw i w jednym przypadku stała się przyczyną śmierci pewnego dyrektora wskutek wielokrotnego zamykania jego głowy w całkiem małej szafce na dokumenty.

Na NU właśnie Myślak Stibbons był tym bardzo zajętym człowiekiem. Przyzwyczaił się już do tego i nie narzekał. Przede wszystkim większość zadań, jakie mu powierzano, wcale nie wymagała realizacji i magowie na ogół nie przejmowali się, czy są wykonywane, pod warunkiem że to nie oni je wykonują. Poza tym Myślak bardzo sprawnie wymyślał drobne, efektywne metody oszczędzania czasu. W szczególności bardzo był dumny ze swego systemu protokołowania posiedzeń, który opracował z pomocą HEX-a — coraz bardziej użytecznej uniwersyteckiej machiny myślącej. Szczegółowa analiza przeszłych protokołów, połączona z wielkimi zdolnościami przewidywania HEX-a, oznaczała, że dla prostego zakresu łatwo uzyskiwanych danych — takich jak program zebrania (który i tak kontrolował Myślak), lista członków komitetu, czas mijający od śniadania, czas pozostały do obiadu i tak dalej, większość protokołów dało się spisać z góry.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Niewidoczni Akademicy»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Niewidoczni Akademicy» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Niewidoczni Akademicy»

Обсуждение, отзывы о книге «Niewidoczni Akademicy» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x