Terry Pratchett - Niewidoczni Akademicy

Здесь есть возможность читать онлайн «Terry Pratchett - Niewidoczni Akademicy» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 2010, ISBN: 2010, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Niewidoczni Akademicy: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Niewidoczni Akademicy»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Kolejna książka o Świecie Dysku. Magowie z tajnego uniwersytetu w Ankh-Morpork słyną z mądrości, talentów magicznych i zamiłowania do popołudniowej herbatki. Z całą pewnością jednak nie ceni się ich jako sportowców. Lord Vetinari, lokalny tyran, sugeruje rektorowi, że uniwersytet powinien przywrócić popularną niegdyś tradycję footballową i skomponować drużynę składającą się z kadry akademickiej i studentów. Profesorowie mają twardy orzech do zgryzienia. Muszą ustalić, dlaczego ich rodacy — niezależnie od wieku i statusu społecznego — przepadają za footballem. Muszą nauczyć się w niego grać. A następnie muszą wygrać mecz, nie korzystając z magii…

Niewidoczni Akademicy — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Niewidoczni Akademicy», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— 274 024 — mruknął Nutt, nie całkiem pod nosem.

— Co? — zdziwił się Smeems.

— Tak tylko głośno myślę, proszę pana.

— Aha. No dobrze… Właśnie o to chodzi, rozumiesz. Podadzą ci odpowiedź, zanim mrugniesz. Najświetniejsze umysły na świecie — dodał Smeems, który wierzył w dowodzenie prawdy metodą powtarzania. — Najświetniejsze umysły. Zajęte sprawami wszechświata. Najświetniejsze…

* * *

— Nieźle było — uznał Mustrum Ridcully, nadrektor Niewidocznego Uniwersytetu, rzucając się na głęboki fotel w sali klubowej z taką siłą, że mebel niemal wyrzucił go z powrotem. — Musimy to kiedyś powtórzyć.

— Oczywiście, nadrektorze. Powtórzymy. Za sto lat — odparł z satysfakcją nowy mistrz tradycji, przewracając kartki w wielkiej księdze. Dotarł do pożółkłego arkusza zatytułowanego Łowy na Megapoda, zanotował datę i czas, jaki poświęcono na odnalezienie wspomnianego Megapoda, po czym podpisał zamaszyście: Myślak Stibbons.

— A właściwie co to jest Megapod? — zainteresował się kierownik studiów nieokreślonych, dolewając sobie porto.

— Jakaś odmiana ptaka, jak przypuszczam. — Nadrektor skinął na wózek z drinkami. — Do mnie.

— Oryginalny Megapod został odkryty w spiżarni podkamerdynera — wyjaśnił mistrz tradycji. — Uciekł w trakcie kolacji i spowodował coś, co jedenaście wieków temu mój poprzednik opisał jako „istny rozgardiasz i gonitwę, kiedy całe Towarzystwo ścigało go po budynkach z wielką uciechą i mocną radością w duchu”.

— Dlaczego? — zdziwił się szef katedry komunikacji post mortem, zręcznie porywając z przejeżdżającego wózka karafkę pełną wzmacniacza radości ducha.

— Nie można pozwolić, żeby jakiś Megapod biegał dziko po uczelni, doktorze Hix — odparł Ridcully. — Każdy to panu powie.

— Nie, chodziło mi o to, dlaczego zrobimy to znowu za sto lat — wyjaśnił kierownik katedry komunikacji post mortem [3] Ściśle mówiąc, doktor Hix, pisany przez x, był synem pana i pani Hicksów, ale człowiek noszący czarną szatę z paskudnymi symbolami oraz pierścień z czaszką byłby szalony — czy też, powiedzmy otwarcie: bardziej szalony — gdyby przepuścił okazję posiadania x w nazwisku. .

Pierwszy prymus odwrócił głowę.

— O bogowie… — mruknął.

— To tradycja — stwierdził kierownik studiów nieokreślonych, zwijając papierosa. — Musimy mieć tradycje.

— Właśnie, tradycje. I przyznam otwarcie, że ta akurat wzbudziła mój apetyt — dodał Ridcully. Skinął na służącego. — Mógłbyś tu przenieść deski serów od jeden do pięć, jeśli można? I jeszcze, hm… może trochę zimnej pieczeni, szynkę, parę krakersów i oczywiście pikle. — Rozejrzał się. — Ktoś chce jeszcze coś dodać?

— Chętnie zabawiłbym się chwilę z odrobiną owoców — oznajmił profesor zjawisk niepojętych. — A ty, bibliotekarzu?

— Uuk — warknęła postać skulona przy kominku.

— Oczywiście — przytaknął nadrektor. — Wózek owoców także. Dopilnuj tego, Downbody. I… może przyniosłaby to wszystko nowa dziewczyna? Powinna się przyzwyczajać do sali klubowej.

Reakcja była taka, jakby rzucił zaklęcie magiczne. Pokój, z sufitem przesłoniętym błękitnym dymem, nagle wypełnił się tą ciężką, dziwnie skupioną ciszą, wynikającą głównie z rozmarzonych spekulacji, ale w kilku rzadkich przypadkach także z odległych wspomnień.

Nowa dziewczyna… Na samą myśl o niej stare serca biły niebezpiecznie szybko.

Bardzo rzadko w życiu codziennym NU pojawiała się uroda. Uczelnia była instytucją tak męską, jak zapach starych skarpet i fajkowego dymu, a biorąc pod uwagę niedbałość profesorów przy wytrząsaniu fajek, także zapach dymiących skarpet. Pani Whitlow, ochmistrzyni z brzęczącymi kluczami i skrzypiącym gorsetem, który samym swym dźwiękiem powodował omdlenia kierownika studiów nieokreślonych, na ogół dbała o to, by zatrudniać personel będący płci żeńskiej, ale nieostentacyjnie. Jej pracownice były pilne, przyzwyczajone do czystości, o rumianych policzkach, ogólnie mówiąc: nigdy zbyt odległe od kraciastych spódnic i szarlotki. Odpowiadało to magom, którzy sami lubili znajdować się blisko szarlotki, choć krata była im całkiem obojętna.

Dlaczego zatem gospodyni zatrudniła Juliet? O czym wtedy myślała? Dziewczyna pojawiła się jak nowa planeta w układzie słonecznym i równowaga sfer niebieskich delikatnie się zachwiała. I to zjawisko posuwało się coraz dalej.

Zgodnie ze zwyczajem i praktyką, magowie zachowywali celibat, oficjalnie dlatego, że kobiety utrudniają koncentrację i źle działają na organy magiczne. Po tygodniu obecności Juliet wielu członków grona profesorskiego doświadczało nieznanych (w większości) tęsknot i niezwykłych snów, więc sytuacja nie była dla nich wygodna. Trudno jednak dokładnie określić przyczyny — to, co Juliet miała w sobie, wykraczało poza granice urody. Było raczej pewnym destylatem piękna, który krążył wokół niej i przesycał otaczający ją eter. Kiedy przechodziła, magowie mieli ochotę pisać wiersze i kupować kwiaty.

— Może was to zaciekawi, panowie — odezwał się nowy mistrz tradycji. — Dzisiejszy pościg był najdłuższy ze wszystkich zarejestrowanych w historii tej tradycji. Uważam, że jesteśmy winni podziękowanie naszemu Megapodowi…

Zdał sobie sprawę, że jego słowa odbijają się od ogłuchłych uszu.

Uniósł głowę. Magowie z niejaką zadumą wpatrywali się w to, co działo się wewnątrz ich umysłów.

— Panowie… — powiedział głośniej i tym razem odpowiedziało mu zbiorowe westchnienie, kiedy magowie budzili się ze swych marzeń na jawie.

— Co mówiłeś? — zapytał nadrektor.

— Zauważyłem, że dzisiejszy Megapod okazał się niewątpliwie najznakomitszym w historii, nadrektorze. To Rincewind. Oficjalne nakrycie głowy Megapoda bardzo do niego pasowało, biorąc wszystko pod uwagę. Poszedł chyba odpocząć.

— Co? Ach, on. No tak. Rzeczywiście. Nieźle się spisał — przyznał Ridcully.

Magowie zaczęli powoli klaskać i uderzać o stoły, co jest oznaką uznania wśród ludzi pewnego wieku, klasy i obwodu. Towarzyszyły temu okrzyki:

— Nieźle, nieźle, dobra robota!

— Zuch z niego!

Ich wzrok jednak wciąż kierował się ku drzwiom, a uszy się wytężały, czekając na turkot wózka zwiastującego przybycie nowej dziewczyny oraz — oczywiście — stu siedmiu gatunków serów oraz ponad siedemdziesięciu odmian pikli, sosów i innych dodatków. Nowa dziewczyna mogła być paradygmatem piękna, ale NU to nie miejsce dla kogoś, kto zapomina o serach.

Cóż, przynajmniej zajmowała myśli, uznał Myślak, zatrzaskując księgę. A w tej chwili uniwersytet potrzebował czegoś takiego. Było ciężko, odkąd odszedł dziekan — bardzo ciężko. Czy ktoś kiedyś słyszał, żeby wykładowca opuścił NU? Takie rzeczy po prostu się nie zdarzały. Ludzie czasem odchodzili w niesławie, w trumnie, niekiedy nawet w kawałkach, ale nie istniała tradycja rezygnacji. Posadę na Niewidocznym Uniwersytecie obejmowało się do końca życia, a bywało, że jeszcze o wiele dłużej.

Urząd mistrza tradycji przypadł nieuchronnie Myślakowi Stibbonsowi — jak wszystkie funkcje wymagające kogoś, kto uważa, że pewne zdarzenia powinny następować o czasie, a liczby się sumować.

Niestety, kiedy chciał omówić swoje zadania z poprzednim mistrzem tradycji, którego — jak wszyscy przyznawali — jakoś ostatnio nie było widać, odkrył, że człowiek ów nie żyje od dwustu lat. Nie była to okoliczność całkiem niezwykła. Myślak, mimo wielu lat na Niewidocznym, wciąż nie znał liczebności grona wykładowców. Jak można ich upilnować, zwłaszcza w ostatnich czasach i w takim miejscu jak to, gdzie setki gabinetów dzieliły wspólne okno, ale tylko od zewnątrz, gdzie pokoje dryfowały nocami z daleka od swoich drzwi, wędrowały niedotykalnie przez uśpione korytarze i w końcu dokowały całkiem gdzie indziej?

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Niewidoczni Akademicy»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Niewidoczni Akademicy» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Niewidoczni Akademicy»

Обсуждение, отзывы о книге «Niewidoczni Akademicy» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x