Terry Pratchett - Niewidoczni Akademicy

Здесь есть возможность читать онлайн «Terry Pratchett - Niewidoczni Akademicy» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 2010, ISBN: 2010, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Niewidoczni Akademicy: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Niewidoczni Akademicy»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Kolejna książka o Świecie Dysku. Magowie z tajnego uniwersytetu w Ankh-Morpork słyną z mądrości, talentów magicznych i zamiłowania do popołudniowej herbatki. Z całą pewnością jednak nie ceni się ich jako sportowców. Lord Vetinari, lokalny tyran, sugeruje rektorowi, że uniwersytet powinien przywrócić popularną niegdyś tradycję footballową i skomponować drużynę składającą się z kadry akademickiej i studentów. Profesorowie mają twardy orzech do zgryzienia. Muszą ustalić, dlaczego ich rodacy — niezależnie od wieku i statusu społecznego — przepadają za footballem. Muszą nauczyć się w niego grać. A następnie muszą wygrać mecz, nie korzystając z magii…

Niewidoczni Akademicy — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Niewidoczni Akademicy», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Smętne kwakanie zabrzmiało ponownie w pewnej odległości; któryś z magów machnął laską w powietrzu.

— Ptaszek odlatuje! — zawołał. — Hej, goń Megapoda!

Zderzający się magowie, którzy podkutymi butami swych wierzchowców połamali już chwiejną drabinę Smeemsa, ruszyli natychmiast, przepychając się i walcząc o lepszą pozycję.

Jeszcze przez chwilę rozbrzmiewało w oddali „Hej! Goń Megapoda!”. Kiedy Nutt był już pewien, że uczeni odjechali, wyczołgał się z kryjówki za Cesarzem, podniósł to, co pozostało z drabiny, i rozejrzał się.

— Proszę pana?! — zawołał.

Nad sobą usłyszał mruknięcie. Spojrzał w górę.

— Nic się panu nie stało?

— W życiu nie czułem się lepiej. Widzisz moje stopy?

Nutt uniósł latarnię.

— Tak, proszę pana. Z przykrością informuję, że drabina się połamała.

— No to zrób coś z tym! Ja tu muszę się skoncentrować na chwycie!

— Myślałem, że nie płacą mi za myślenie, proszę pana.

— Nie próbuj być taki sprytny!

— Czy mogę spróbować być dostatecznie sprytny, by sprowadzić pana na dół, proszę pana?

Odpowiedzią był surowy brak reakcji. Nutt westchnął i sięgnął do dużej płóciennej torby z narzędziami.

Smeems wisiał na zawrotnie wysokiej świecy i w dole słyszał tajemnicze drapania i brzęki. Potem, w ciszy i tak nagle, że aż syknął, zaostrzony kształt wyrósł obok niego, kołysząc się delikatnie.

— Skręciłem razem trzy drągi od gasideł, proszę pana — oznajmił z dołu Nutt. — I pewnie widzi pan umocowany na czubku hak do kandelabru, tak? Jest też lina. Widzi ją pan? Myślę, że jeśli uda się panu zarzucić pętlę na Cesarza, nie będzie się zbytnio ześlizgiwać, więc będzie pan mógł opuścić się wolno na podłogę. Aha, jest też tam pudełko zapałek.

— Po co? — zdziwił się Smeems, sięgając do haka.

— Trudno nie zauważyć, proszę pana, że Cesarz zgasł — odparł grzecznie głos z dołu.

— Nie, wcale nie zgasł.

— Chyba przyzna pan, że jednak tak, ponieważ nie widać…

— W najważniejszym dziale tego uniwersytetu nie ma miejsca dla osób ze słabym wzrokiem, Nutts!

— Proszę o wybaczenie. Nie wiem, co mnie opętało, proszę pana. Teraz widzę płomień!

Z góry dobiegł odgłos pocieranej zapałki i plama żółtego światła rozlała się na suficie, kiedy świeca, co nigdy nie gaśnie, została ponownie zapalona. Wkrótce potem Smeems bardzo delikatnie opuścił się na podłogę.

— Brawo, proszę pana — rzekł Nutt.

Świecowy Walet strzepnął z zatłuszczonej koszuli strużkę zakrzepłego wosku.

— Dobrze — mruknął. — Będziesz musiał tu wrócić rano, żeby zdjąć…

Ale Nutt wspinał się już po linie jak pająk. Po drugiej stronie świecy coś brzęknęło głośno, gdy spadły na dół drążki gasideł, a potem chłopak zjechał po linie z hakiem pod pachą. I już stał, pełen gorliwości i wyszorowanej (choć ubogo odzianej) skuteczności. Było w tym coś drażniącego. Świecowy Walet nie był przyzwyczajony do takiej postawy. Uznał, że musi trochę chłopaka przyhamować, dla jego własnego dobra.

— Wszystkie świece na uniwersytecie mają być zapalane knotem od świecy, która jeszcze się pali, mój chłopcze — rzekł surowo. — Skąd wziąłeś te zapałki?

— Wolałbym nie mówić, proszę pana.

— To mnie nie dziwi, wcale nie. A teraz gadaj, chłopcze!

— Nie chcę, żeby przeze mnie ktoś miał kłopoty, proszę pana.

— Ta niechęć dobrze o tobie świadczy, ale muszę nalegać — rzekł Świecowy Walet.

— No… wypadły panu z kieszeni, kiedy pan wchodził na drabinę.

W odległym korytarzu zabrzmiał ostatni okrzyk:

— Megapod schwytany!

Ale wokół Cesarza cisza słuchała z rozdziawionymi ustami.

— Pomyliłeś się, Nutts — oświadczył wolno Smeems. — Gdybyś był uważniejszy, przekonałbyś się chyba, jak sądzę, że upuścił je któryś z dżentelmenów.

— A tak, rzeczywiście, tak musiało być, proszę pana. Muszę się nauczyć, by nie wyciągać pochopnych wniosków.

I znowu Świecowy Walet doznał uczucia chwilowego zagubienia.

— No cóż, w takim razie nie będziemy już do tego wracać — wykrztusił jedynie.

— A co właściwie się przed chwilą działo, proszę pana? — spytał Nutt.

— Ach, tamto… To element któregoś z niezwykle istotnych magicznie działań dżentelmenów, mój chłopcze. Jest niezbędny dla właściwego działania świata, to pewne, nie ma co… Może nawet kierowali gwiazdy na słuszne drogi. To jedna z tych rzeczy, których musimy tu pilnować, rozumiesz — dodał, chytrze wślizgując się do magicznego towarzystwa.

— Tylko że to wyglądało jak chudy człowiek z dużą drewnianą kaczką na głowie.

— Wiesz, może rzeczywiście tak to wyglądało, kiedy się chwilę zastanowić, ale to dlatego, że tak właśnie wygląda dla takich ludzi jak my, którzy nie zostaliśmy obdarzeni okularystycznym widzeniem.

— Chce pan powiedzieć, że to taka metafora?

Smeems wytrzymał to całkiem nieźle, biorąc pod uwagę okoliczności, które obejmowały wypłynięcie na takie głębiny, że pąkle przyczepiały się do jego bielizny.

— Zgadza się — przyznał. — To może faktycznie meta jakiegoś fora, który nie wygląda tak głupio.

— Otóż to, proszę pana.

Smeems spojrzał na Nutta. To nie jego wina, myślał. Nic nie poradzi na to, jaki jest.

Na chwilę ogarnęła go niezwykła czułość.

— Bystry z ciebie chłopak — przyznał. — Nie ma żadnych powodów, żebyś pewnego dnia nie został głównym ściekaczem.

— Bardzo panu dziękuję — odparł Nutt. — Ale jeśli pan pozwoli, to liczyłem raczej na coś bardziej na świeżym powietrzu, że tak powiem.

— Ale… to może być dość… trudne, można by sądzić.

— Tak, proszę pana. Wiem.

— Bo widzisz, wiele jest… rozumiesz, nie chodzi o mnie, ale o… no… o ludzi. Sam wiesz, jacy są ludzie.

— Tak. Wiem, jacy są ludzie.

Wygląda jak strach na wróble, gada aligancko jak któryś z dżentelmenów, myślał Smeems. Bystry jak strumyk, brudny jak szambo. Miał ochotę poklepać młodego… no, młodego po dziwnie kulistej głowie, ale się powstrzymał.

— Lepiej zostań na dole, przy zbiornikach — poradził. — Miło i ciepło, masz własne posłanie, jest przytulnie i bezpiecznie, nie?

Ku jego uldze chłopak nie odpowiedział. Ale kiedy wracali już przez mroczne korytarze, zapytał w zamyśleniu:

— Tak się zastanawiam, proszę pana… Ile razy ta świeca, która nigdy nie gaśnie… nie zgasła?

Smeems zdusił w gardle zgryźliwą ripostę. Coś mu mówiło, że na dalszą metę spowoduje tym tylko kłopoty.

— Świecy, która nigdy nie gaśnie, trzy razy nie udało się zgasnąć, odkąd zostałem Świecowym Waletem, mój mały — rzekł. — To rekord.

— Godne pozazdroszczenia osiągnięcie, proszę pana.

— Tak jest! I to pomimo tych wszystkich dziwności, jakie się ostatnio zdarzają.

— Naprawdę, proszę pana? Zdarzają się ostatnio rzeczy dziwniejsze niż zwykle?

— Młody… człowieku, to zdarza się tutaj bez przerwy.

— Jeden z chłopców ze zmywalni mówił, że wszystkie toalety na poziomie tesseraktycznym zmieniły się wczoraj w owce — wyznał Nutt. — Chciałbym to zobaczyć.

— Na twoim miejscu nie wychodziłbym dalej niż zmywalnie — rzekł pospiesznie Smeems. — I nie zwracaj uwagi na to, co robią dżentelmeni. Musisz pamiętać, że to najświetniejsze umysły tego świata. Gdybyś ich zapytał… — Przerwał na moment, by wymyślić coś naprawdę trudnego. — Ile jest 864 razy 316…?

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Niewidoczni Akademicy»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Niewidoczni Akademicy» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Niewidoczni Akademicy»

Обсуждение, отзывы о книге «Niewidoczni Akademicy» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x