W nagłej ciszy, jaka zapanowała w lesie, echo odbiło te słowa. Nawet koniki polne przestały grać na skraju ścieżki.
— A pani Skorek — mówiła dalej panna Weatherwax głosem, który przypominał teraz warkot — opowiada swoim dziewczętom, że wszystko polega na kosmicznej równowadze, obrotach, kolorach, różdżkach i… innych zabawkach. Tak, zabawkach! — Pociągnęła nosem. — Och, z pewnością świetnie spełniają swoją funkcję jako dekoracje, miło na nie popatrzeć, czasem też przydają się, by coś lepiej wyglądało, niżjest naprawdę, ale początek i koniec, początek i koniec to pomaganie ludziom, których życie jest na krawędzi. Nawet tym ludziom, których się nie lubi. Gwiazdy są łatwe, to ludzie są trudni.
Umilkła. Minęło dobrych kilka sekund, zanim ptaki znowu zaczęły śpiewać.
— W każdym razie ja tak uważam — dodała tonem osoby, która uznała, że może posunęła się nieco dalej, niż zamierzała.
A ponieważ Akwila nic nie mówiła, odwróciła się do niej i zobaczyła, że dziewczyna stoi pośrodku ścieżki i wyglądajak zmokła kura.
~Czy z tobą wszystko w porządku, dziewczyno?
~To byłam ja! — wykrzyknęła w odpowiedzi Akwila. — Współ — życz był mną! On nie myślał, używając mego mózgu, on używał moich myśli! Używał tego, co znalazł w mojej głowie! Wszystkie te zniewagi, wszystkie… — przełknęła ślinę. — Wszystkie… nieprzyjemne zachowania. To byłam ja…
— …bez tego kawałka ciebie, który udało ci się skryć — odpowiedziałajej ostro panna Weatherwax. — Pamiętaj o tym.
— Tak, ale zakładając… — zaczęła Akwila, walcząc, by całość jej nieszczęścia ujrzała światło dzienne.
— To, co zdołało się ukryć, było bardzo ważną częścią ciebie — oświadczyła panna Weatherwax. — Uczenie się, jak nie robić czegoś, jest równie trudne jak nauka, jak to coś robić. A może i trudniejsze. Byłoby dostrzegalnie więcej żab na tym świecie, gdybym się nie nauczyła nie zamieniać ludzi w nie. O różowych balonach nie wspomniawszy.
— Proszę, nie! — Akwila zadygotała.
— Właśnie dlatego wszystkie wędrujemy, doktoryzujemy się i w ogóle — powiedziała panna Weatherwax. — No i dlatego że dzięki nam ludzie stali się odrobinę lepsi. Ale robienie tego przybliża cię do kwintesencji twojegoja, oczywiście nie mówię o tej galaretowatej części. Daje ci to kotwicę. Pozwala ci być wciąż człowiekiem, nie da ci zbyt dużo gdakać. Twoja babcia tak zajmowała się owcami, które w mojej opinii są równie głupie i nieprzewidywalne jak ludzie. Twierdzisz, że zobaczyłaś prawdziwą siebie, i okazało się, że jesteś zła? Też coś! Widziałam ludzi złych i daleko ci do nich. A teraz mogłabyśjuż przestać się mazać?
Panna Weatherwax parsknęła śmiechem, widząc, jak twarz dziewczynki wykrzywia się w grymasie złości.
— O tak, jesteś wiedźmą od butów do czubka głowy. Jest ci smutno, ale przez cały czas przyglądasz się sobie smutnej i myślisz: Oj, ja nieszczęśliwa! A na dodatek gniewasz się na mnie, bo nie użalam się nad tobą i nie mówię: „Moje ty biedactwo”. Pozwól więc, że zwrócę się od razu do twojej trzeciej myśli, bo chcę porozmawiać z dziewczynką, która wybrała się na wojnę z Królową Baśni uzbrojona tylko w patelnię, anie z jakimś dzieciakiem, któryjojczy ze zmartwienia.
— Co? Ja nie jojczę! — Akwila podbiegła do starej wiedźmy, tak że dzieliło je kilka cali. — I po co była ta cała gadka o byciu miłym dla ludzi, co?
Ponad ich głowami zaczęły się obsypywać z drzew Uście.
— To nie dotyczy innych wiedźm, a zwłaszcza nie takich jak ty! — odparowała panna Weatherwax, stukając ją w pierś palcem twardym jak sęczek.
— Co? Co? A to niby co miało znaczyć?
Przez las przegalopowałjeleń. Podniósł się wiatr.
— Nie dotyczy kogoś, kto nie zwraca na innych uwagi, dziecko!
— Dlaczego? Czego takiego nie zauważyłam, co ty widziałaś… stara kobieto?
~Mogę być starą kobietą, ale mówię ci, że współżycz krąży w pobliżu. Ty go tylko odrzuciłaś! — krzyczała panna Weatherwax. Ptaki zrywały się z gałęzi drzew w panice.
— Wiem! — wrzeszczała równie głośno Akwila.
— Czyżby? Naprawdę? Skąd?
— Wiem, ponieważ w nim jest wciąż kawałek mnie! Kawałek mnie, o którym wolałabym nie wiedzieć! A teraz czuję go na zewnątrz. A ty niby skąd to wiesz?
— Ja wiem, ponieważ jestem cholernie dobrą wiedźmą i tyle — burknęła panna Weatherwax. Króliki pogłębiały nory, żeby uciec jak najdalej. — Czy mam się nim zająć, podczas gdy ty będziesz się nad sobą użalała?
— Jak śmiesz! Tojest moja powinność. Sama sobie z nim poradzę, a panijuż podziękujemy!
— Ty? Ze współżyczem? To wymaga czegoś więcej poza waleniem patelnią, moja panno. Jego się nie da zabić!
— Poradzę sobie! Wiedźmy używają głów!
— Chciałabym zobaczyć, jak próbujesz!
~T zobaczysz! — wykrzyknęła Akwila. Zaczęło padać.
— O, więC wiesz, jak go zaatakować?
~Nie bądź głupia! On zawsze może mi schodzić z drogi! Może nawet zapaść się pod ziemię. Ale wreszcie przyjdzie, żeby mnie znaleźć, rozumiesz? Mnie, nikogo innego, tylko mnie! Ija to wiem! A wtedy będę gotowa!
— Naprawdę będziesz gotowa? — Panna Weatherwax założyła ręce na piersi.
— Tak!
— Kiedy?
— Teraz! — Nie!
Stara wiedźma uniosła dłoń.
— Niech pokój zapanuje w tym miejscu — rzekła bardzo stanowczo. Wiatr ucichł. Deszcz przestał padać. — Jeszcze nie. Onjeszcze nie atakuje. Nie uważasz, że to dziwne? Gdyby miałjęzyk, lizałby rany. A ty niejesteśjeszcze gotowa, choćbyś nie wiem co myślała. Na razie mamy co innego do roboty, prawda?
Akwili zabrakło słów. Fala wściekłości, która się przez nią przetoczyła, była tak gorąca, że nawet uszyjeJ płonęły. Ale panna Weatherwax się uśmiechała. To jakoś nie pasowało do siebie.
Pierwsza myśl Akwili była taka: Przed chwilą straszliwie pokłóciłam się z pannąWeatherwax. Powiadają, że nawetjeśli sięjązatnie nożem, to nie krwawi, dopóki na to nie pozwoli. Mówią też, że kiedy ugryzłyją wampiry, potem pragnęłyjuż tylko herbaty i słodkich ciastek. Ona potrafi wszystko! Aja nazwałamją starą kobietą!
Druga myśl dodała: Ona jest starą kobietą.
A trzecia myśl podsumowała: Onajest panną Weatherwax. I to ona podsycała twój gniew. Gdy ktośjest pełen gniewu, nie majuż miejsca na strach.
— Zatrzymaj ten gniew — odezwała się panna Weatherwax, jakby czytałajej w myślach. — Hołub go w swoim sercu, pamiętaj, skąd się zjawił, pamiętaj jego kształt, zachowaj go do chwili, gdy będzie przydatny. Bo teraz wilk chodzi gdzieś po lesie, a ty musisz pilnować stada.
To ten głos, pomyślała Akwila. Ona tak mówi do ludzi, jak babcia Dokuczliwa przemawiała do owiec, tyle że wcale nie przeklina. Aleja czuję się teraz… lepiej.
— Dziękuję — powiedziała.
— W tym również pana Gniewniaka.
— Tak, wiem — odparła Akwila.
Rozdział dziesiąty
Późny kwiat
To był… interesujący dzień. W górach każdy słyszał o pannie Weatherwax. Jeśli nie darzą cię szacunkiem, nie masz nic, zwykła mówić. Dzisiaj miała wszystko. Część nawet dostała się Akwili.
Były traktowane po królewsku — i nie chodzi tu o prowadzenie na ścięcie ani robienie czegoś rozpalonym do czerwoności pogrzebaczem, o nie, chodzi o takie chwile, gdy ludzie chodzą rozaniele — ni, mówiąc: „Naprawdę się ze mną przywitała, co za łaska! Nigdyjuż tej ręki nie umyję”.
Читать дальше